Long before we both thought the same thing | 10
Mam nadzieję, że lubicie długie rozdziały, bo nie lubię się z wami szybko żegnać, a najwyższa pora zrekompensować wam moją tygodniową nieobecność. Miłego czytania!
...
Powiedzenie, że Min Yoongi był w kiepskim nastroju nie opisywało go dostatecznie. Bo gdy mężczyzna przedzierał się przez tłum rozleniwionych przechodniów, w gniewie i z zaciśniętymi mocno pięściami, niewiele brakowało do wszczęcia bójki z przypadkowo mijanymi na ulicy imprezowiczami. Wkurzał go już nie tylko własny pech, ale i krzywe spojrzenie mężczyzny, który dźgnął go przypadkowo łokciem. Zatrzymał się, chcąc przetestować kto wytrzyma dłużej, kto wycofa się i odsunie jako pierwszy. Mężczyzna prychnął, a kąciki ust Yoongiego uniosły się do góry. A może uliczna bójka nie była takim złym pomysłem? W końcu przemoc od zawsze potrafiła przynieść ukojenie i pozbyć się z ciała uciążliwego napięcia.
— Hyung! — Szansa na atak przepadła wraz z pojawieniem się przy jego boku zdyszanego Jimina. Chłopak pochylił się, łapiąc oddech, a jego ręka otoczyła ramię Yoongiego jak macka ośmiornicy, tak, że brunet nie miał wyboru i musiał przerwać kontakt wzrokowy z niedoszłym rywalem, który znudzony brakiem reakcji odszedł na drugą stronę ulicy. — Boże, moje płuca... Nie mogłeś zaczekać, aż zapłacę za rachunek?
— Czego chcesz? — Yoongi zignorował jego słowa, mrużąc oczy w rozdrażnieniu. Nie przypominał sobie, żeby wspominał coś o wspólnym powrocie do domu, więc nie rozumiał po co chłopak przebiegł za nim taki kawał drogi.
— Dotrzymać ci towarzystwa? — Młodszy uśmiechnął się zachęcająco, a gdy brunet bez słowa ruszył dalej, ponownie uczepił się jego ramienia. — Ja też nie spodziewałem się tego, co mają nam do powiedzenia... Ale możemy to jeszcze wygrać!
— I niby jak masz zamiar to zrobić?! — Obrócił się, a Jimin zamarł, czując na twarzy jego ciepły oddech. Uchylił usta, łapiąc się za dłonie dla dodania komfortu, gdyż spojrzenie starszego wypalało dziurę w jego żołądku. Te uczucie różniło się jednak od momentu, w którym byli na nagraniach, a on skrzyczał go za złe wykonanie potrawy. Wtedy jeszcze był w stanie się przed nim obronić, teraz czuł się po prostu mały. Przełykał ślinę i uciekał wzrokiem, a jego serce boleśnie uderzało w klatkę piersiową. — Zabronisz im pójścia razem do ołtarzu, ukradniesz obrączki? Jak zamierzać pokrzyżować ich plany i pozostać bez winy?
— Jeszcze n-nie wiem, ale coś wymyślę. — Zagryzł wargę, unosząc nieśmiało wzrok. To, że na chwilę obecną nic nie przychodziło mu do głowy, nie oznaczało, że zamierzał się poddać, a poddać się zwyczajnie nie mógł. W końcu wygranie nagrody miało wpływ na jego przyszłe życie i nie potrafił z niej tak po prostu zrezygnować. — Dokąd idziesz?
— Kupić fajki, zanim zrobię komuś krzywdę — odpowiedział, wkładając ręce do kieszeni płaszcza. Jimin popatrzył smutno na oddalającego się od niego mężczyznę. Nie wiedział już, czy powinien iść dalej, czy dać sobie spokój i wrócić do domu. Sen zawsze rozwiązywał problemy, ale nie wtedy, gdy Yoongi był jego przepustką do wygranej w programie. Szczęście też wymagało czasem poświęceń i to chyba ostatecznie przekonało go do powłóczenia się w długą, ukrytą pod ciemnogranatowym niebem przygodę.
Brunet nie mówił zbyt wiele, właściwie to nie mówił wcale, a jemu pozostało tylko domyślać się co knuje. Na początek jednak zatrzymali się w całodobowym spożywczaku, gdzie Yoongi zgodnie z planem kupił paczkę czerwonych Marlboro. Spacerowali wzdłuż mieniącej się światłami nocy rzeki Han, a Jimin w milczeniu obserwował jak mężczyzna zapala papierosa. Dopiero teraz zdał sobie sprawę jak bardzo pasował do niego ten wizerunek, gdy trzymał blanta między swoimi długimi, szczupłymi palcami i w zamyśleniu wypuszczał dym z płuc.
— Taehyung jest szczęściarzem — palnął bez myślenia, skupiając tym uwagę starszego, który przekręcił głowę w jego stronę. Czując na sobie wzrok ponownie się zawstydził, to jednak nie zmusiło go do spuszczenia oczu z jego twarzy. Yoongi wyglądał zbyt dobrze na tle falującej wody, wysokich budynków i granatowego nieba, więc Jimin chciał podziwiać ten widok bez końca, by zapisać go w swojej pamięci na stałe.
— Bo wychodzi za mąż za twojego przyrodniego brata?
— Bo ma ciebie — poprawił go, zawieszając wzrok na swoich dłoniach. — Kogoś, na kogo zawsze może liczyć... Chcę przez to powiedzieć, że widzę jak się o niego troszczysz. Pomimo tego, co do niego czujesz, stawiasz jego szczęście na podium. Pewnie w przeszłości musieliście być nierozłączni. — Oparł się o barierki, spoglądając na dryfującą wodę, a Yoongi zastanowił się.
— Niezupełnie. On nigdy nie potrafił usiedzieć w miejscu... Musiał być obecny na każdej imprezie, a ja musiałem iść za nim, żeby mieć na niego oko. — Zawsze kręciła się wokół niego spora grupa ludzi. Myśleli, że wiedzą o nim wszystko, ale tylko jemu spowiadał się ze swoich problemów, do niego przychodził z płaczem i po kłótni z matką. Nie do żadnego Sehuna, Jooheona, czy Wendy. I to było coś, co bolało Yoongiego najbardziej. Że zrobiłby dla niego wszystko, ale to wciąż nie wystarczało, by go zdobyć. — Wiesz, że nauczyłem go jeździć na rowerze? Jak miał osiem lat. Zanim mnie poznał nie potrafił puszczać kaczek. Myślał, że Truman Show to taki program dla dzieci i słuchał tandetnej muzyki z bajek. — Od "Alvin i wiewiórki" do dziś krwawiły mu uszy.
— A co to takiego t-ten Truman Show? — Spojrzał na niego z zaciekawieniem, gdy Yoongi zgasił niedopałek butem i potarł czoło jakby właśnie usłyszał, że dwa dodane do dwóch dają wynik równy sześć, a nie cztery. Zdążył przywyknąć do braku zainteresowania zachodnią kulturą, ale kinematografia była jedną z tych dziedzin, którą zainteresować się powinien każdy. Raz na jakiś czas zrobić sobie przerwę od "Netflixowych" produkcji na rzecz tych starych, ale wciąż wspominanych filmów z dobrym przesłaniem.
Jimin jęknął z dezaprobatą, gdy po paru sekundach został bez słowa pociągnięty do dalszej wędrówki. Yoongi jak zwykle nie zamierzał mu niczego wyjaśniać i skupiony na swoich własnych myślach przedzierał się przez miasto jak uciekający przed świtem krwiopijca. Po prostu czuł, że robiąc postoje co kilka minut po to, aby wymienić się kilkoma zdaniami, stracą zbyt dużo czasu, a on zaczynał mieć dosyć łażenia bez celu. Żałował, że nie zdecydował się zamówić ubera.
Mimo paru niedogodności udało im się dotrzeć do domu Yoongiego na dziesiątą wieczorem. Młodszy sapnął z ulgą, wchodząc do potężnego apartamentowca, gdzie w końcu zrobiło mu się ciepło. Marcowe powietrze przepełniała wilgoć i zimno. Nawet na twarz jego hyunga wstąpił słaby, bo słaby, ale wciąż pozytywny uśmiech. Wpakowali się razem do windy, a kilkanaście pięter później, usta Jimina otworzyły się w niedowierzaniu. To był pierwszy raz, kiedy miał okazję podziwiać ciepłe gniazdko swojego "szefa" i z wrażenia nie wiedział na czym zawiesić swe oko. Czy na przeszklonych ścianach z widokiem na sąsiednie drapacze chmur i pogrążone w nocy miasto, czy czarne pianino, które albo stało tam dla ozdoby, albo było kolejną z zagadek dotyczących życia Yoongiego. Jimin nie pytał, ale chłonął to wszystko nieznanym dotąd zainteresowaniem.
Krzyżując ramiona na piersi, zajrzał do wnętrza przestronnej kuchni, w której mężczyzna otworzył butelkę czerwonego wina i nastawił piekarnik na odpowiednią temperaturę, żeby włożyć do niego pizzę. Chociaż był "wielkim szefem kuchni", to nadal zdarzało mu się korzystać z mrożonek i czuł, że powinni zjeść coś po tej marnej kolacji w pubie. Niby trochę już dzisiaj wypili na spotkaniu z Taehyungiem i Jungkookiem, ale Jimin wciąż czuł się trzeźwy, dlatego z radością odebrał do rąk lampkę wina, oswajając się ze smakiem alkoholu i paczką krabowych chipsów na przystawkę.
Przeniósł się z Yoongim do dużego pokoju na sofę, naprzeciw której na ścianie wisiał płaski telewizor. Mężczyzna chyba naprawdę wziął sobie jego pytanie do serca, że zabrał go do domu w celu obejrzenia nieznanego dotąd filmu, jednak było to czymś miłym. Taemin, jego eks, zapraszał go do siebie tylko w nagłych wypadkach, kiedy ktoś potrzebował sali na wieczór, a Jungkook przesiadywał w ich wspólnym mieszkaniu. Nie robili w nim nic oprócz uprawiania seksu, nawet nie jedli śniadania, bo mężczyzna zawsze stołował się na mieście. Nic dziwnego skoro to zawsze jemu zależało bardziej na budowaniu związku.
— Zimno ci? — Nie zauważył, kiedy jego ciało zaczęło drżeć z wychłodzenia, dopóki Yoongi nie zwrócił na to uwagi. O ile recepcja i główny hol buchały w niego żarem, to w mieszkaniu panował nieprzyjemny przeciąg. — Rzadko korzystam z ogrzewania, zaraz to naprawię.
— N-Nie trzeba... — Wyciągnął rękę, żeby zatrzymać mężczyznę przy sobie, ale ten zniknął już w korytarzu. Po chwili zaś wrócił, niosąc w rękach koc i podarował go zaskoczonemu chłopakowi.
— Minie trochę czasu zanim zrobi się tutaj ciepło, dlatego przyniosłem ci coś w zastępstwie.
— Dziękuję. — Przyjął mięciutki materiał w dłonie i okrył nim swoje ciało. Yoongi usiadł obok, włączając film i regulując głośność pilotem. Chłopak był zdumiony, że chciał oglądać z nim film, który widział już wiele razy, ale najwyraźniej musiał go lubić. On sam zmusił się do spuszczenia wzroku z jego twarzy i przekręcenia w stronę telewizora, żeby skupić się na fabule. Nie chciał nadwyrężać życzliwości, doceniając sam fakt, że mężczyzna wpuścił go do swojego domu.
— Mój ulubiony moment — wtrącił, po czym kiwnął głową na telewizor. Jimin wybuchnął śmiechem, oglądając wspomnianą scenę. Ich ramiona otarły się o siebie, jednak tylko on zwrócił na to uwagę. Przygryzł nieśmiało wargę, wyczuwając chłód bijący od skóry starszego i podejmując w głowie szybką decyzję, zaczął okrywać go drugą połową koca. Myślał, że Yoongi nie zareaguje. Gdy jednak poczuł na sobie to przeszywające spojrzenie, zatrzymał rękę na jego piersi i przełknął ciężko ślinę.
Nie rozumiał dlaczego ta nagła bliskość zaczęła go krępować, skoro poprzednim razem nie miał z tym żadnego problemu, ale coś było nie tak. Jego ciało nie miało w zwyczaju reagować w ten sposób. Więc dlaczego czuł jakby jego serce miało lada moment wybuchnąć? Zanim zdążył się o tym przekonać obaj zamarli, słysząc pikanie dobiegające z kuchni.
— Zaraz wracam. — Yoongi wyszedł z salonu, żeby wyłączyć piekarnik, a on skulił się z bezradności i schował twarz w swoich dłoniach. Przetłumaczył sobie, że nawdychał się za dużo skażonego powietrza na dworze, a dla oczyszczenia umysłu zapił spaliny winem, nim mężczyzna zdążył wrócić do pokoju z gorącą pizzą. Był zadowolony, że mógł zająć się jedzeniem i powstrzymać od paplania głupot, na które był narażony w związku z powiększającym się zmęczeniem. Skonsumował cztery kawałki pizzy, obejrzał film, a nawet pomógł Yoongiemu pozmywać naczynia. Przed wyjściem z domu zdołał wykręcić numer na taksówkę, zanim mężczyzna odebrał mu telefon z dłoni. — A ty dokąd?
— Do domu? — zapytał głupio, wychodząc na korytarz, żeby włożyć swoje buty, ale Yoongi zatrzymał go przy sobie, muskając palcami jego szyję.
— Nie będziesz tłukł się po nocach na drugi koniec miasta. — Pokręcił głową i zaprowadził go z powrotem do salonu. On sam czuł się padnięty po dniu pełnym przeżyć i nie zamierzał martwić się na zapas tym, czy dzieciak wróci bezpiecznie do domu. — Położysz się w sypialni, a ja zajmę sofę — wyjaśnił, zapalając słabe światło w pokoju, żeby chłopak mógł dokładnie przyjrzeć się nowemu pomieszczeniu. Było przestronne i nowoczesne jak reszta pokojów, z dużym łóżkiem, szafą wnękową i łazienką. Po przeciwległych stronach pokoju stały stoliki nocne z lampami, a na ścianie wisiał kolejny telewizor z podpiętą do niego konsolą. — Czuj się jak u siebie.
— Naprawdę dziękuję. — Obdarzył go niezręcznym uśmiechem, zatrzymując się w progu i wskazując ręką za siebie. — Ale wystarczy, że dasz mi koc i rozłożę się w salonie. — Nie chciał nadużywać jego gościnności i zmuszać mężczyzny do spania na niewygodnej kanapie. To on przyszedł do niego w odwiedziny, nie na odwrót.
— Zmarzniesz. — Yoongi obrzucił go niezadowolonym spojrzeniem. Był zmęczony, a chłopak nie chciał przystać na jego propozycję. Naprawdę marzył tylko o tym, by w końcu się położyć.
— A ty? — Młodszy zaparł się rękoma. — Nie chcę, żebyś był przeze mnie chory.
— W porządku, zostanę — zadecydował i podszedł do łóżka, a Jimin uśmiechnął się gotów zawrócić do pokoju, dopóki nie zatrzymał go głos mężczyzny. — Ale śpimy razem.
— R-Razem? — Obejrzał się za nim, czując jak jego żołądek zaciska się w panice.
— No przecież cię nie zjem. — Otworzył szafę, żeby wybrać z niej rzeczy na zmianę i podał Jiminowi komplet na przebranie. Przyjrzał mu się podejrzliwie, dopóki chłopak nie odszedł do drugiej łazienki, żeby się przebrać. Opłukał twarz, wycierając się czystym ręcznikiem wyjętym z szuflady i prosząc umysł o zachowanie spokoju. W spaniu we dwójkę nie było niczego złego. Byli przyjaciółmi. Może nie najlepszymi, ale jednak. Nie miał powodu, by czuć się przy Yoongim nieśmiało. Nie rozumiał skąd nagle pojawił się w nim ten strach. Na szczęście, kiedy wrócił do sypialni brunet leżał już w łóżku, do połowy przykryty kołdrą i sprawdzał coś na telefonie. Gdy zajął swoją drugą połowę, zgasił wszystkie światła w pomieszczeniu i przekręcił się na drugi bok.
— Dobranoc — szepnął i przytulił twarz do poduszki. Był na skraju wyczerpania. Wystarczyło, że zamknął oczy, a świat snu wyciągnął dłonie, by porwać go w swoje odmęty. Więc może ten cichy, zachrypnięty głos żegnający go przed zaśnięciem był także wytworem wyobraźni?
— Dobranoc, Minnie.
...
Dobry, dobry, dobry dzionek! (tak, robię ukryte reklamy)
Tęskno mi za wami, jak wam minął tydzień?
Bo ja trochę chorowałam, trochę leżakowałam, obejrzałam supi dramę i cringowałam na Planecie Singli 3 (ta część to jedna wielka ściema).
Miłego dnia/wieczoru i bangtanowych snów xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro