Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Let's split the night wide open and we'll see everything | 19




Pisałam rozdział na przyszłość i straciłam rachubę czasu awshfs, ale już jestem!

Od jutra rozdziały będą wrzucane rano i popołudniu (albo takim wczesnym wieczorem) Specjalnie dla was, skarby <3

...

Za każdym razem, gdy spoglądał w jego oczy, na twarz, czy też wsłuchiwał się w dźwięki opuszczające jego usta, żołądek Jimina wypełniał się rojem pszczół, gniazdem motyli albo skaczących radośnie po łące pasikoników. Na jego blade policzki mimowolnie wkraczały wiśniowe obłoki, a na ustach błąkał się ciężki do powstrzymywania uśmiech.

Wszystko w jego ciele mówiło, że był szczęśliwy. I nie tylko dlatego, że w jego pamięci wciąż przewijał się słodki smak ust Yoongiego, a także splątane ciasno wokół jego bioder i pleców ramiona. Ale ze względu na to, że brunet dalej czuwał przy jego boku i nie miał zamiaru się nigdzie wybierać.

Popołudnie spędzali na ogrodzie, pałaszując wesoło obiad, który Jimin przygotował wspólnie ze swoją mamą, ciocią i Taehyungiem. Wonho, który do tej pory znajdował się na radarze Yoongiego odwiedził ich w towarzystwie swojej młodszej siostry. Był także tata Kooka, jego brat, dziewczynki, Jungkook karmiący kawałkami szarlotki Taehyunga i przytulający się do Yoongiego Jimin, którzy od momentu powrotu do domu nie zdawali się zbytnio przejmować obecnością innych ludzi. Stali się mniej podenerwowani i czujni na ich pytania.

— Cieszę się, że nas odwiedziliście, dzieci. Oboje marzyliśmy, żeby doczekać się takiej chwili, a nie ma lepszego widoku od twarzy naszych uśmiechniętych dzieci. Tylko czekać, aż młode zaczną randkować — zaśmiał się obecny przy stole ojciec.

— Tato... — Minjun zrobiła skwaszoną minę.

— Dobrze, przepraszam! Zapomniałem, że chłopcy są "bee". W naszej rodzinie tolerujemy każdą miłość, tak? Nie musicie mieć wnuków, ani wychodzić za mąż, to wasz wybór.

— A jeśli o wnukach już mowa — odchrząknął nieśmiało Jungkook. — Ja z Tae planujemy w przyszłości adopcję.

— To cudownie, skarbie! Na pewno wam się uda. Będziecie wspaniałymi ojcami! — Jimin spoglądał na swoją uradowaną mamę, jednak jego uwadze nie uszła zmiana zachowania Taehyunga, który dyskretnie trącał Kooka w łokieć, żeby nie kontynuował rozmowy.

Nie rozmyślał jednak długo nad ich konfliktem, gdy ciotka zaczęła nowy temat i cała uwaga przeniosła się na nią. Nim się obejrzeli, słońce ukryło się za horyzontem, a wszyscy rozeszli się w swoją stronę. Został tylko Jimin z Yoongim, którzy grzali się przy rozpalonym ognisku, okryci kurtkami, przyglądając się swoim złączonym dłoniom i co jakiś czas na dłuższą chwilę, przekazując sobie pocałunki na rozgrzanie.

— Nie chcę wracać do domu — wyznał, bawiąc się zamkiem od jego kurtki, gdy starszy głaskał go po włosach. — Znowu nie będziemy mieć dla siebie czasu.

— Wcześniej na to nie narzekałeś.

— Wcześniej nie miałem za kim tęsknić — odpowiedział, przyglądając mu się smutno.

— Będziemy robić wszystko, żeby do tego nie dopuścić. Nie zapominaj, że jesteśmy zaręczeni. Musimy spędzać ze sobą dużo czasu. — Pocałował go w policzek, a on przewrócił oczami.

— To brzmi jakbyś robił to z przymusu.

— Ach tak? Trzymaj się — ostrzegł go zanim wstał, unosząc go na swoich rękach, a młodszy pisnął zaskoczony, łapiąc się mocno jego ramion.

— Tylko nie wrzuć mnie w ognisko! — Schował twarz w zagłębieniu jego szyi, czując drżenie w jego klatce piersiowej spowodowane śmiechem.

— Zaufaj mi — szepnął mu do ucha i pocałował go szybko w czoło.

Szatyn przez całą drogę grzecznie trzymał się jego ciała. Był zaskoczony tym jak wytrzymały był brunet. Może pakował na siłowni, kiedy się nie widzieli? Otworzył za niego drzwi do pokoju i mruknął z zadowoleniem, gdy obaj znaleźli się na miękkiej pościeli.

To wydawało się takie nierealnie. Byli teraz razem, całując się leniwie na łóżku, jakby każdy pocałunek miał przedłużyć ich życie. Bez udawania, stresu, a jak na prawdziwą parę przystało.

— Słyszałeś to? — Jimin oderwał się od jego ust, nasłuchując, jak mu się zdawało, czyjegoś krzyku. Yoongi poszedł za jego śladami i odczekał kilka sekund.

— Chyba ci się przesłyszało — stwierdził, muskając wargami jego obojczyki, aż przeszły go dreszcze. I gdyby nie kolejny podejrzany dźwięk wydobywający się zza ściany, pozwoliłby mu nawet zdjąć koszulkę.

— Dałbym sobie głowę uciąć, że to był głos Kooka! — uniósł się, a Yoongi westchnął ciężko w jego klatkę piersiową.

— Jeśli chcesz zrobić przerwę, wystarczy powiedzieć.

— Nie chcę... — Przytrzymał go za rękę i wstrzymał powietrze, gdy chwilę później znowu usłyszał krzyk, tym razem Taehyunga. — A nie mówiłem?! — A potem następny i następny i... — Oh, dlatego krzyczą. — Poczerwieniał na twarzy, zdając sobie sprawę ze swojego odkrycia.

— Chyba nie chciałem być tego świadkiem. — przyznał Yoongi, bo jęki brata Jimina skutecznie odebrały mu ochotę na jakiekolwiek zbliżenia, a na pewno nie w obecności innych ludzi.

— To co, idziemy na dół włączyć Netflixa? — zaproponował po chwili młodszy, a on bez słowa pociągnął go za rękę do salonu.

...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro