Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

I have loved you since we were 18 | 09


Był taki dzień w jego życiu. Jeden szczególny, w którym cieszył się bardziej niż na widok nowego odcinka anime i koncertu swojego idola. Wyczekiwał go od dawna, zawsze z tą świadomością, że pewnego dnia w końcu spełni swoje marzenie, odważy się i zrobi to, o czym od dawna marzył, obserwując miękką, śniadą od ciągłego przebywania na słońcu twarz swojego najlepszego przyjaciela. No właśnie, przyjaciela. 

Yoongi nie chciał być już tylko jego przyjacielem. Nie od kiedy w pobliżu Taehyunga zaczął kręcić się ten wiecznie podekscytowany Minho z niebieskim jak odcień włosów drugiego nastolatka aparatem na zęby. Był taki pewny siebie, oczytany i Taehyung często wybuchał śmiechem, słuchając jego kawałów, w przeciwieństwie do czarno-humorzastego Min'a. Chociaż to on wciąż przejmował funkcję kapitana drużyny w koszykówce.

Sprawy zaczęły komplikować się pod koniec gimnazjum, gdy wraz z okresem dojrzewania, młodzi ludzie zaczęli przeżywać swoje pierwsze miłostki i zawody. Rozstania i pierwsze razy. Yoongi mimo że był dwa lata starszy, wciąż czekał na odpowiednią osobę. Z kwadratowym uśmiechem, czupryną farbowanych włosów, trochę pyskatą z realistycznym podejściem do życia. Ale Taehyung nie był odpowiedni, Taehyung był jego ideałem, a każdy ideał miał to do siebie, że prędzej czy później, był przez kogoś odebrany. Skradziony jak wyłowiona z głębin oceanu perła.

— Hyung, nie uwierzysz co mi się dzisiaj przytrafiło! — Chłopak złapał go za ręce i przyciągnął do siebie jak tylko obaj znaleźli się na szczycie swojego dziecięcego domku na drzewie. Co z tego, że od paru lat byli na niego za duzi i zahaczali głowami o sufit. Tak długo jak mogli rozłożyć się na podłodze, przykryć kocem i w ciszy podziwiać gwiazdy, domek na drzewie był ich rajem na ziemi. Zbiorem najpiękniejszych dziecięcych wspomnień i początkiem wieloletniej przyjaźni.

— Jeśli znowu będziesz próbował wmówić mi, że znalazłeś E.T w swojej szafie, to masz rację, nie uwierzę. — Taehyung wzniósł oczy do nieba, jak za każdym razem, gdy Yoongi mówił jeden z tych swoich "śmiesznych inaczej" tekstów.

— To było trzy lata temu, sklerotyku! Teraz naprawdę mam dla ciebie nowinę nie z tej ziemi! — podekscytował się i usiadł obok niego po turecku. Jego oczy zamieniły się w piłeczki od ping-ponga, a serce wyrywało się z piersi jak w Tom i Jerry. — Minho zaprosił mnie na randkę, rozumiesz?! RANDKĘ!

— Tak powiedział?

— Nie użył bezpośrednio słowa randka, ale zaproponował, żebyśmy w weekend wybrali się nad rzekę karmić kaczki i wstąpili do tej kawiarenki, o której non stop ci opowiadam. To oczywiste, że miał na myśli randkę.

— Niekoniecznie, Taehyung. Chłopcy w tym wieku są bardzo niestabilni w uczuciach. Musisz być ostrożny. Nie możesz się przedwcześnie nakręcać.

— Dlatego mam najlepszego przyjaciela! Jeśli coś pójdzie nie tak, ty mnie obronisz. — Przytulił głowę do klatki piersiowej nastolatka i przycisnął się do niego ramionami, a brunet starał się uspokoić swoje ledwo żyjące serce. 

Kochał go, ale to nie była miłość, którą odwzajemniał. Te ukradkowe spojrzenia, uderzenia gorąca i motylki w brzuchu, były czymś, z czym chłopak musiał zmierzyć się sam. 

Dzień, w którym planował wyznać mu swoje uczucia, musiał poczekać. 

...

Osiem lat nie wystarczyło, by wykreślić ten moment z pamięci. Porażki zachowały się w głowie lepiej niż nieliczne zwycięstwa. Żadne bowiem nie było w stanie zapewnić mu szczęścia na stałe, dodać harmidru do jego mieszkania i ciepła, które ogrzewałoby go w nocy.

Z każdym rokiem Yoongi zaczynał godzić się z przykładem nieszczęśliwie zakochanego bohatera. Jak Wokulski zabiegający o względy Izabeli Łęckiej i jego starania szły na marne, odbierając znikome już chęci do życia, marzenia i nadzieję. Może jednak nie wszystko było na wyciągnięcie ręki?

Tego dnia Taehyung w imieniu swoim i Jungkooka zapraszali go na kolację w restauracji, a to oznaczało, że on i Jimin znowu musieli być razem. Młodszy chłopak jako pierwszy napisał do niego z prośbą o spotkanie się w szkole tańca, skąd razem mieli udać się na miasto. 

Ruda małpa [10:02]: Przyjdź po mnie na 16:40 ;))

Zanotował w głowie godzinę, o której miał się zjawić i nastawił budzik na kolejne dwie godziny snu. Sen był ważny, a jemu nigdzie się nie spieszyło, więc dlaczego miałby nie skorzystać? 

Około drugiej wyszedł do sklepu, by uzupełnić braki w lodówce. Dawno nie miał okazji gotować niczego w domu, dlatego uznał, że zaopatrzy się w górę mięsa, orientalnych przypraw i warzyw, aby przygotować coś na weekend. Kolejne nagrania mieli dopiero w poniedziałek, a to dawało mu trzy dni wolnego. Może powinien zadzwonić do Hoseoka i przyjąć jego zaproszenie? Nie, to był zły pomysł. Od kiedy z Jiminem wmówili mu, że są razem, stał się upierdliwy. Na pewno chciałby, żeby przyszli razem.

Zdziwił się, gdy zadzwonił jego budzik z przypomnieniem o wyjściu, do którego przecież miał jeszcze spokojnie godzinę wolnego. Dla pewności sprawdził wiadomość po raz drugi i skrzywił się, widząc nie szesnastą czterdzieści, a szesnastą dziesięć. 

Zdawał sobie sprawę z tego, że nie jest już młody, ale żeby aż tak pogorszył mu się wzrok? Nie zamierzał tracić czasu na myślenie, zamiast tego chwycił w dłonie swój płaszcz i wyszedł z domu. Nienawidził spóźniania się i sam dbał o to, aby przyjść na miejsce przed czasem. 

Dotarł do tanecznej sali, w której ostatni raz widział się z Jiminem tydzień temu. Zapukał do drzwi dwa razy, słysząc dobiegającą ze środka muzykę i uchylił lekko drzwi. Wewnątrz zauważył tańczących przed lustrem uczniów na czele ze swoim trenerem, którzy obrócili na widok intruza. 

Jimin ściszył muzykę i podszedł do Yoongiego ze zdziwieniem.   

— Co tutaj robisz? Mieliśmy spotkać się za pół godziny.

— Pół godziny? — Chłopak przytaknął głową, a on po raz ostatni spojrzał w wyświetlacz telefonu na wiadomość Jimina. Szesnasta czterdzieści. A może to nie wada wzroku, a zwidy? — Przepraszam, musiało mi się coś pomieszać. Wrócę, kiedy skończysz. 

— A może usiądziesz i obejrzysz nasz próbny występ? Przygotowuję dzieciaki na przedstawienie. Ucieszą się, że mogą przed kimś występować. — Popatrzył na niego błagalnym wzrokiem, a jedna z dziewczynek uczepiła się ramienia nauczyciela tańca. Yoongi był na przegranej pozycji.

— Zostanę. — Zajął miejsce na długiej ławeczce, a część dzieciaków, która nie brała udziału w pokazie usiadła naokoło niego. W tym ta mała uśmiechnięta dziewczynka z warkoczykami. Podparła podbródek dłońmi, obserwując przygotowujących się do piosenki kolegów z grupy.  

Piosenka może nie trafiała idealnie w gust muzyczny Yoongiego, ale oglądał cały pokaz ze szczerym zainteresowaniem, gdy każdy ruch łączył się z melodią. I wtedy do akcji wkroczył Jimin, a usta bruneta otworzyły się w niedowierzaniu. Jego ciało poruszało się z lekkością jak unoszone przez wiatr śnieżynki, subtelnie i delikatnie. Luźny sweterek podwijał się wraz z przeskokami w powietrzu odsłaniając płaski, wysportowany brzuszek, aż mężczyzna niekontrolowanie przełknął ślinę. 

Występ skończył się o wiele szybciej niż spodziewał. Dołączył do oklasków, czując jak czyjaś rączka dziobie go w ramię.  

— Oppa, zatańczysz razem z nami? — Przyjrzał się zaskoczony dziewczynce, gdy z głośników poleciała kolejna, nieco żywsza piosenka i reszta dzieciaków wbiegła na parkiet, by dołączyć do swoich przyjaciół. 

— Nie umiem tańczyć — odchrząknął, nie chcąc urazić małej, jednak ta nie miała zamiaru odpuszczać mężczyźnie, ciągnąc go w stronę parkietu. 

— Nieprawda, każdy umie! — Zatrzymała się, podskakując radośnie obok swoich kolegów i łapiąc Yoongiego za ręce. Ten mrużąc oczy, powstrzymał wybuch śmiechu i zdusił swoją powagę, poruszając się w rytm muzyki. Nie miał pojęcia czy można to było nazwać tańcem, bardziej ruchem pijanej gąsienicy, ale po reakcji dzieciaków stwierdził, że nie szło mu najgorzej. Jimin trzymał się za brzuch, który bolał go od śmiechu, gdy obserwował tańczącego mężczyznę. Zaklaskał w dłonie, podchodząc do niego z szerokim uśmiechem.

— No, no, nie wiedziałem, że posiadasz w sobie taki talent!

— Mam wiele ukrytych talentów. — Puścił mu oczko, gdy drzwi od sali otworzyły się z potężnym hukiem i obaj obrócili się za źródłem hałasu.    

— Jimin, zwalniaj salę, za chwilę wchodzi nowa grupa. — Szatyn posłał tancerzowi pełne napięcia spojrzenie. Yoongi przypomniał sobie słowa Jina o byłym chłopaku Jimina, który był właścicielem szkoły. Domyślał się, że nie miał z nim łatwo.

— A, jeszcze jedno. Nie miałbyś nic przeciwko, żeby zostać tu na kolejną lekcję?  Zapłacę ci podwójnie — wtrącił, powodując, że Jimin uchylił usta.

— Co? Tae, mówiłem ci już, że jestem umówiony.

— To odwołaj spotkanie, jaki problem? — Wzruszył ramionami.

Yoongi powstrzymał Jimina przed zajęciem głosu, wychodząc naprzód.

— Lee Taemin? — spytał i szybkim ruchem wyciągnął z portfela kilka banknotów, przekazując je w ręce mężczyzny. — Jimin i ja wychodzimy dzisiaj na randkę. Mam nadzieję, że nie będzie problemu, jeśli znajdzie pan na jego miejsce kogoś innego?

Tancerz zaniemówił, nie będąc gotowym na odmowę, gdy Yoongi uśmiechnął się zwycięsko.

— Wiedziałem, że się dogadamy. Zaczekam na ciebie na korytarzu, myszko — rzucił na odchodne do Jimina, pozostawiając tancerza w niemałym szoku. 

Chłopak według wcześniejszej umowy wziął szybki prysznic i zdążył przebrać się w swój wyjściowy strój, nie tracąc czasu na powrót do domu. Nie dało się stwierdzić, że połowę dnia spędził na sali tanecznej, a nawet na niej wyglądał zjawiskowo. Ubrany w czarne rurki i biały sweterek z Gucci zjawił się przed mężczyzną, żeby razem opuścili szkołę.

— Dziękuję za to wcześniej i... Oddaję twoją zapłatę. — Wyciągnął w jego stronę plik banknotów, ale Yoongi szybko odsunął jego rękę. 

— Nic mi nie musisz oddawać. To przyjemność upokorzyć tego dupka. 

— Nie znoszę go. Kiedyś taki nie był... To nie tak, że staram się go teraz usprawiedliwić, ale zanim zaczęliśmy się spotykać, zachowywał się inaczej. Nie sądziłem, że jest takim egoistą, dopóki nie postanowił ze mną zerwać — przyznał, skubiąc materiał swojej kurtki.

— Bo jest idiotą. Nie zasługiwał na ciebie.

— Myślisz?

— No jasne, tylko spójrz na siebie. Jesteś super chłopakiem. Ambitnym, przystojnym, utalentowanym. Tylko byś się przy nim marnował — powiedział, nie zdając sobie sprawy, jak te pozornie małe słowa działały na chłopaka. Jimin uciekł wzrokiem, rumieniąc się soczyście, ale ani na chwilę nie przestał się uśmiechać.

Na miejscu okazało się, że para już na nich czekała. Powitali ich, zajmując wolne krzesła przy stoliku, a po chwili całą grupą złożyli zamówienie i poprosili o napoje. 

— To co to za sprawa, o której chcieliście z nami porozmawiać? — spytał zniecierpliwiony Yoongi. Prawdę mówiąc od początku spotkania było widać, że coś jest na rzeczy. Mężczyźni wyglądali na spiętych, nie potrafili skupić się na rozmowie, ciągle coś między sobą szeptali. 

— Ty zacznij. — Jungkook zachęcił chłopaka do rozmowy.

— Nie, ty pierwszy!

— Nawet nie wiem od czego zacząć... — Potarł dłonie o materiał swoich jeansowych spodni.

— Może zrobić to za was? — Jimin nie wytrzymał, bełtając ze znudzenia wino w wysokim kieliszku. Szczęśliwie nie zdążył nabrać go do ust, zanim Taehyung pochwalił się z nimi nową informacją.

— Jungkook i ja jesteśmy zaręczeni!  

...

Ten tydzień nie był udany, dlatego chciałam zakończyć go lepszym rozdziałem.

Sprawiliście mi niemałą radość, gdy dobiliście 50 głosów pod pierwszym rozdziałem. Zależy mi, żebyście polubili to opowiadanie, a jak widzę, że ta liczba rośnie to po prostu mam ochotę was wszystkich mocniutko wyściskać awdhfjs DZIĘKUJĘ <3

Miłego dnia/wieczoru i ferii (wygraliście życie) xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro