Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

And I wanna love like you made me feel | 29


— Taehyung, stój. — Wyrwał dłoń z jego uścisku. — Nigdzie z tobą nie pójdę.

Chłopak odwrócił się i otworzył usta z niedowierzaniem.

— Co?

— To, co słyszałeś. Nie zrobię tego. — Musiał zacisnął usta, żeby nie powiedzieć czegoś więcej, co pchało mu się na język.

— A-Ale przecież ty mi nigdy nie odmawiasz... Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi i zawsze trzymamy się razem. M-Myślałem, że ci na mnie zależy — zaczął się jąkać. Nie przypuszczał, że Yoongi może mu się postawić.

— Zależy. Dlatego za moment pójdziemy do Jungkooka i wyjaśnimy mu całą sprawę. Robię to dla twojego dobra. — Próbował chwycić go za rękę, ale chłopak odsunął się.

— Nie, dawniej taki nie byłeś! Powtarzałeś, że zawsze będę twoim ulubieńcem i że obronisz mnie, jeśli stanie się coś złego. Że uciekłbyś ze mną na koniec świata. Więc dlaczego? Dlaczego teraz nie możesz już tego zrobić?

— Bo obiecałem komuś, że go nie zostawię.

Cisza jaka zapadła po jego słowach, zraniła go jeszcze bardziej.

— Tae, posłuchaj. — Wykonał łagodny krok w jego stronę. — To, co mówiłem o naszej przyjaźni nigdy nie ulegnie zmianie. Zawsze będziesz dla mnie ważny. Zawsze będę pamiętał o naszym domku. O tym, jak uczyłem cię jeździć na rowerze, a ty przepytywałeś mnie ze sprawdzianów. Nigdy nie zapomnę, co dla mnie znaczysz. Ale nie możesz zmuszać mnie i siebie do powrotu. Musisz pogodzić się z tym, że pewne rzeczy odchodzą, by zastąpiły je nowe, musisz iść do przodu. — Objął go ramionami, gdy chłopak rozpłakał się na dobre i zakrył twarz dłońmi.

— Przepraszam — wybełkotał. — Wiem, że kochasz Jimina i nie chciałem was rozdzielać, po prostu... Przyzwyczaiłem się do tego, że zawsze byłeś moim hyungiem i nie musiałem się z nikim tobą dzielić. A kiedy go poznałeś, to wszystko się zmieniło. Byłem zazdrosny, bo patrzyłeś na niego w ten sam sposób, w jaki kiedyś patrzyłeś na mnie. Bałem się, że mi cię odbierze i już nigdy nie będziemy przyjaciółmi.

— Zawsze będziemy — przyrzekł, głaszcząc go po ramieniu.

— Nawet kiedy weźmiesz ślub? — Co z tego, że prawnie już dawno miał go za sobą...

— Nawet wtedy.

— Dziękuję. — Blondynek otarł twarz, odsuwając się od niego, gdy światło latarki błysnęło im po oczach.

— Aha! — odezwał się wyskakujący z ciemności napastnik. — Ani kroku dalej!

Yoongi nawet nie mrugnął, posyłając mężczyźnie leniwe spojrzenie.

— Jin, na litość boską, co ty wyprawiasz?

— Odejdź Min, ta sprawa dotyczy wyłącznie nas. — Ignorując jego pytanie, zbliżył się do Tae, obracając latarką w rękach niczym pradawnym nunczako, gotowy stoczyć bój na śmierć i życie. — A ty... Myślisz, że byłem na tyle ślepy, że nie zauważę co knujesz? No to uważaj, bo zrobiłem śledztwo. Widziałem twoją przeglądarkę! Może wytłumaczysz mi, co robiła w nim fraza "mój chłopak się żeni?" Szukałeś sposobów, żeby pozbyć się Jimina, tak? — Zmrużył oczy, przyglądając się dokładnie jego twarzy.

— To tylko taka komedia, hyung! — pisnął, chowając się przed jego uniesioną dłonią.

— Nie kłam! Chciałeś rozbić moje otp!

— Jin, już wystarczy — wtrącił się Yoongi. — Taehyung nie zrobił niczego złego. Poszliśmy tylko pogadać.

— Na pewno?

— Oczywiście! Yoongi hyung ma rację, dokładnie to robiliśmy! Byłem zestresowany, ale czuję się już znacznie lepiej! Pójdę porozmawiać z Kookiem. — Wskazał na drogę powrotną do domu, ale zanim udało mu się uciec, Jin złapał go za rękę.

— Nie pędź tak, wrócimy razem.

...

Po rozmowie z Taehyungiem, Yoongi czuł wewnętrzny spokój. Nie potrafił tego dokładnie wytłumaczyć. To było tak, jakby w jednej chwili z jego serca spadł stutonowy kamień, a demon, który siedział w nim od tak długiego czasu, w końcu opuścił jego duszę. Każda samotna noc, każdy papieros wypalony z myślą o Tae, stał się przeszłością. Uwolnił się od jego miłości raz na zawsze.

Gdy wrócili do domu, najmłodszy z trójki, tak jak obiecał, poszedł porozmawiać z Kookiem, a Jin wraz z innymi gośćmi wybrał się do pubu. On natomiast nie marzył o niczym innym niż spotkaniu się ze swoim narzeczonym, ze świadomością, że już nic nie popsuje mu ich planów.

— Czekałem na ciebie — powitał go miękkim głosem Jimin, gdy tylko wszedł do pokoju. Szatyn poklepał dłonią łóżko, zachęcając go do zajęcia miejsca obok siebie. — Jak przebiegła rozmowa z Tae?

— Chyba dobrze. Obiecał mi, że porozmawia z Jungkookiem.

— Przez moment bałem się, że mi cię porwie, bo tak długo nie wracaliście. — Chłopak z tęsknoty, objął go swoimi ramionami.

— Przecież ci obiecałem.

— Obiecałeś?

— Nadal nic nie pamiętasz? W dzień "naszych zaręczyn".

— Och, a ja? — Wskazał na siebie palcem. — Obiecywałem ci coś?

— Że będziesz dożywotnie robić mi śniadania do łóżka. — Przytaknął mu ze złowrogim uśmiechem. Spodziewał się, że Jimin mu w to nie uwierzy, ale i tak warto było spróbować.

— Co?! Nieprawda! Nie powiedziałbym tak nawet, gdybym był nieprzytomny!

— No, dobrze, przez miesiąc — Starał się go przekonać, jednak chłopak ani myślał mu ulegać. — Może chociaż tydzień?

— Na tydzień mogę się zgodzić. — Poddał się po chwili. — Ale teraz masz być grzeczny i zamknąć oczy! — To mówiąc, stanął na zgiętych nogach za jego plecami, zmuszając Yoongiego do wykonania polecenia.

Rozplątał sznurek od swojego szlafroka, zrzucając go na podłogę i stanął przed nim, obracając się kilka razy dookoła.

— Ładna? — spytał, prezentując się mu w czerwonej bieliźnie.

— Ale wiesz, że noc poślubną mamy dopiero jutro? — upewnił się Yoongi, a on odpowiedział mu jeszcze szerszym uśmiechem.

— Wiem, dlatego kupiłem ją na próbę! No wiesz, żeby przekonać się, czy ci się podoba i trochę się rozgrzać... — Z drapieżnym spojrzeniem ścisnął jego ramię, gdy mąż usadził go na swoich kolanach.

— Z każdym dniem coraz bardziej mnie zadziwiasz — wymruczał, zaciągając się zapachem jego skóry, świeżo po wyjściu spod prysznica i wpił się namiętnie w jego usta.

...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro