Rozdział 0
Przyciemniony pokój. Dużo mniejszych monitorów i jeden duży, główny ekran.
Na głównym ekranie jest czarna siatka na białym tle.
W pomieszczeniu jest grupa kilkunastu osób w tym sam Autor, który chodzi między nimi i patrzy na ekrany.
-(MrD)- Jak idą przygotowania?
-(Biały Żołnierz)- Posuwamy się do przodu w korzystnym tempie.
-(MrD)- Bardzo dobrze. A jak idą porwania?
-(Haker)- A nie najgorzej. Udało mi się zebrać ładna grupę obiektów A i B.
-(MrD)- No co ty nie powiesz?
Jego wzrok ląduje na dwóch tablicach korkowych na których wiszą zdjęcia postaci z różnych creepypast.
-(MrD)- Podoba mi się to. A jak idzie dziewczyną?
-(Ninja)- Przygotowują się do swoich ról. Są dość podeksytowane tym projektem.
-(MrD)- Trudno się dziwić. Pamiętajcie o nieśmiertelności dla nich. A jak idzie generowanie terenu?
-(Transform)- Z tym nadal są małe problemy. Ale powoli się generuje i robi mini resety.
-(Haker)- Młody nie bój żaby, ten sprzęt ma swoje lata, ale jest bez zarzutu.
-(MrD)- No cóż, monitoruj dalej. A powiedzcie mi co pokazują statystyki względem obiektów C?
-(Menadżer)- Obecnie wykazują spore zainteresowanie podobnymi przedsięwzięciami. Z resztą sam się do tego przyczyniłeś Autorze.
-(MrD)- A co ja poradze, że zawsze planuje kilka rzeczy na raz z wyprzedzeniem?
-(Biały Żołnierz)- Mam takie pytanie. Ty naprawdę chesz tam wejść? Rozumiem wysłanie nas, ale boje się o ciebie.
-(MrD)- Spokojnie przyjacielu, to nie jest moja słaba, ludzka forma. Obecnie jestem przecież w waszym świecie. A tam? Tam nie będę miał się czego obawiać. I będę miał na wszystko oko.
Mówiąc to patrzy na główny ekran z czarnymi kwadratami ułożonymi w siatkę.
-(MrD)- Tak, wszytsko idzie zgodnie z planem.
-(Wyjątek)- Masz już trzy projekty na głowie, z twoim zaangażowaniem to nie przesada?
-(MrD)- A czy ja kiedyś słynołem z regularności? Nawte nie wiem kiedy to się zacznie. Ale wiem jedno. To bedzie coś wielkiego.
-(Wyjątek)- Akurat w to chyba nikt nie wątpi. Prawda?
Obecny mówca kieruję wzrok w obiektyw kamery. Po chwili transmija zostaje przerwana.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro