Let's a go!
-(MrD)- Witam wszystkich serdecznie w kolejny, piętnasty już odcinku serii Killing Game! Ostatnio Sojusz Trzech Drużyn wypełnił swą misje w kopalniach i przyszedł się po świecie. Zaraz zobaczymy co im się przydarzyło, ale najpierw...!
-(FunPolishFox)- Pora na suchar?
-(MrD)- Ding, ding, ding! Polishka wygrywa zapasy różowej czekolady.
-(FunPolishFox)- Yay! Zaraz, różowej?
Nagle na widowni dało się zauważyć pewne poruszenie.
-(Morfeusz)- Ej, każdy mógł to powiedzieć!
-(MrD)- Mógł, ale nie powiedział. A o to dzisiejszy suchar: Gdzie bociany idą na zakupy?
-(FunPolishFox próbująca różowej czekolady)- Gdzie?
-(MrD)- Do Żabki! Dziękuję, jesteście wspaniali, a teraz po na odcinek!
Po tych słowa kurtyna się zasłoniła, by po chwili się odsłonić ukazując pustą scenę i ekren uruchamiający kolejną transmisje.
¤¤¤
Drużyna raka mózgu po opuszczeniu kopalni udała się dalej w kierunku północno zachodnim do najbliższego miasta. Chcieli usiąść w karczmie, zamówić sobie jakieś mięsiwo i przeanalizować mapę, którą zdobyli.
Droga do miasta nie była zbyt trudna, jeśli nie liczyć walki z humanoidalnymi grzybami, które wypuszczały eksplodujące przy kontakcie zarodniki. Jednak udało im się zdobyć z nich legendarny przedmiot, a mianowicie Kapelusz Muchomora.
Obecnie nosił go Jack, przez co na jego głowie był spory, niebieski kalepusz grzyba. Inni nie mieli tyle wstydu, żeby go nosić i pasował do trzymanego przez ślepca kostura.
Sam kapelusz oprócz 15 punktów obrony, zwiększał manę o 80 jednostek i powodował, że wokół Jack'a unosiły się wcześniej wspomniane zarodniki, atakując wrogów i nos Jeff'a.
- Achu! Jack, wyłącz te pyłki, bo zaraz kogoś zabiją! - warknął killer wchodząc do miasta
- Myślisz, że to takie proste? - zapytał Jack patrząc do ekwipunku - Ej, faktycznie, mogę ustawić, żeby pojawiały się tylko w czasie bitwy.
Powiedział Bezoki i po chwili pyłki znikły.
- Nareszcie! A tam co się dzieje? - zapytał Jeff patrząc na tłum zbiegający się pod jakimś stadionem.
Trójka podeszła do tłumu i ich oczom ukazały się plakaty jakiegoś, zdaniem Jeff'a, meczu.
Tylko teraz,
wydarzenie roku!
Mecz Królewskiej Gry prawdziwych diabłów!
Parostwo Gremory vs Parostwo Mr.D
Jedyna taka okazaja,
darmowy wstęp, darmowe przekąski
Ludzkie tego nie można przegapić, to się już nigdy nie powtórzy!
- Ej Jeff, pójdziemy? - zapytała zaintrygowana Nina - wydaje się ciekawe.
- Ta jasne, jakieś końskie bitwy średniowieczne pewnie. Nie mamy na to czasu, ja jestem głodny, a poza tym Jack jest ślepy.
- No, ale jest darmowe. I będą przekąski. Darmowe. Jedzenie i widowisko.
- Ta, raczej nie mam ochoty na jaszczurkę na patyku. Idziemy - powiedział Killer, ku rozczarowaniu Niny, kiedy nagle podszedł do nich jakiś facet sprzedający jakieś husty.
- Okazja, okazja, tylko teraz, ludzie, bierzcie puki możecie. Drogi panie posłuchałem niechcący waszą rozmowę i mam dla was świetną ofertę...
- Nie dzięki, nic nie kupuję - powiedział Jeff, który odepchnął sprzedawcę i pociągnął towarzyszy w stronę karczmy.
- Ale dorgi Panie, nawet Pan nie posłuchał...
- Powiedział nie! - warknął Jeff, zaburczało mu w brzuchu i znikli w tłumie.
- Ech, co za szkoda... - powiedział sprzedawca i wrócił do swojego zajęcia - Ludzie, ludzie, chodźcie, jedyna taka oferta, rzadkie artefakty, Opaski Wzroku dla każdego kto wybiera się na mecz! Ludzie, bierzcie puki dostępne! Poprawa wzroku widomych i wrok dla niewidomych, ludzie bierzcie!
Nagle podeszła do niego dziewczyna w niebieskiej sukience, podrapanych nogach, czarnych włosach i bez gałek ocznych. Trzymała kostur i uśmiechała się.
- Poproszę jedną.
- Och, ależ naturalnie dorga Pani - powiedział sprzedawca dając jej artefakt - Życzę miłego meczu.
- Dziękuję - powiedziała Lulu i ruszyła w stronę stadionu zakładając opaskę na oczy.
***
W tym samym czasie Sojusz Bólu Dupy Jeff'a przedzierał się przez tłumy nieumarłych na Równinie Nieumarłych.
Ich celem była stara krypta na samym środku równiny, otoczona gęstą mgłą, zwodniczym, bagiennym terenem, tysiącami zombiaków, ghuli, duchów i im podbnych oraz powykręcanymi drzewami obwieszonymi pajęczynami.
Liu właśnie pokonywał trupa jakiegoś potężnego, kwadratowego drwala w czerwonej koszuli w kratę, niebieskiej czapce, z brązowej brodzie i gałęzią wbitą w głowę, kiedy nagle jego ruchy stały się szybsze, a ataki silniejsze.
Zauważyła to Jane, która walczyła z nieumarłą panną młodą. Udało jej się ją załatwić, a w jej ekwipinku pojawiły się welon oraz suknia ślubna oraz zdobyła osiągnięcie:
"Razem do śmieci..."
- Ej Liu, co ci się stało?
- Nie wiem, ale mam wrażenie, że Jeff zrobił coś głupiego.
Nagle blondyn otrzymał powiadomienie:
Homicidal Liu odkrywa ukrytą umiejętność "Braterska więź"
Blondyn spojarzał na opis umiejętności i roześmiał się, jednocześnie pozbawiając głowy jakiegoś zombie w brązowym garniturze i z pachołkiem drogowym na owej głowie. Pachołek trafił do jego ekwipuku.
- Co się stało? - zapytała skołowana Zamaskowana.
- Otrzymuje czasowe wzmocnienie wszytkich statystyk, za każdym razem, kiedy mój brat lamii.
Jane na te słowa znieruchomiała i spojrzała na niego w szoku.
- Liu, ty będziesz teraz niepokany!
- Zajebiście nie? - zapytał Bliznowaty i załatwił jakiegoś rzymskiego ghula ze strzałą wbitą w gardło, po czym korzystając z chwili oddechu założył na głowę Ochronny Pachołek Zombie - Mam plus pięć do obrony!
- I minus 10 do stylu, powagi i brania na poważnie - zakpiła Jane i wróciła do siekania zmarłych. I tak ten duet powoli zbliżał się do krypty.
***
Rak Mózgu w tym czasie dotarł do karczmy. Była ona prawie pusta, ponieważ większość mieszkańców poszła oglądać pojedynek na arenie.
Zamówili oni dwa dziki i bażanta, zapewne spodziewając się dostać kotlety, co się nie stanie i czekali na zamówienie studiując mapę.
Puki co udało im się ustalić, że nie wiedzą jak ją czytać, co było imponującym postępem.
- Ok, wy tu dalej kombinujcie, a ja idę do latryny. Jeśli tu wogule są - powiedział Jeff i podszedł do lady, za którą jakąś kobieta czyściła szkalnkę - Hej Lady, gdzie można tu skorzystać z latryny?
- Łazienki są w korytarzu na lewo ćwoku - powiedziała nie podnosząc na niego wzroku.
- Och, spoko - powiedział Killer i poszedł do wskazanego korytarza.
Wszedł do łazienki i zobaczył trzy zlewy oraz trzy kabiny.
Podszedł do pierwszej i spróbował otworzyć.
- Zajęte - krzyknał ktoś.
Killer podszedł do drugiej i znów spróbował otworzyć.
- Też zajęte - krzyknął inny ktoś.
- Kurczę, niby wszyscy na meczu, ale i tak zawsze zajęte - powiedział Jeff podchodząc do trzeciej kabiny.
Na jej drzwiach była gwiazdka z dwoma oczkami z czarnych kresek, której wcześniej nie zauważył.
- A to co, kabina dla dzieci? - zapytał otwierając kabinę. Jego oczom ukazał się kibel z zielonego metalu - Chyba ta... walić to - powiedział Killer wchodząc do kabiny
*pół mimuty później*
Jeff spadał zieloną rurą odpływową, po tym, jak kibel nagle zaczął sam spuszczać wodę i wciągnął go w dopływ.
Spadał i spadał nie wiedząc co się dzieje, aż nagle został wystrzelony w błękitne niebo po którym latały skrzydlate żółwie, po czym spadł na żółtą, kamienną drogę obok zielonej rury.
- Co do kurwy? - zapytał Jeff pocierając się po głowie i rozglądając wokół.
Zobaczył jakieś zielone góry hen daleko i chmurki na niebie oraz drogę na której stał ciągnącą się chuj wie gdzie.
Co jakiś czas na drodze wyrastały rury lub unosiły się nad nią jakieś platformy.
- Co to za miejsce, jakiś parkur toaletowy? Co ja mam na sobie? - zapytał zauważając zmianę wyglądu.
Jego czarne spodnie zmieniły się w robocze, nadal czrane spodnie z szelkami, a na głowie pojawiła mu się białą czapka.
Nagle Jeff dostrzegł jakiś ruch i spojrzał w tamtą stronę. Jego oczom ukazał się brązowy grzybek z oczami na dwóch nóżkach, który szedł w jego stronę po żółtej drodze. Jeff patrzył jak się zbliża, zastanawiają się co to jest, kiedy usłyszał za sobą jak ktoś łapie powietrze.
Odwrócił się i zobaczył jak jakiś hydrauli w niebieskich spodniach z szelkami w czerwonej bluzie i czapce z imponującym wąsami przeskakuje mu nad głową i ląduje na głowie grzybka zmieniając go w placek.
Hydraulik odetchnął głęboko jakby zapobiegł tragedi i spojrzał na Killera.
- Mamma Mia! What are you doing?! You are crazy?! Kiedy Gomba idzie na ciebie trzeba chopnąć mu na głowę, bo stracisz życie, a masz tylko trzy! - krzyknął wkurzonyi wskazał niebo, gdzie na jednej chmurce były pixelarty hydraulika i Jeffa, a obok każdego z nich cyfra trzy.
Jeff spojrzał tam w szoku. Przed chwilą miał jeszcze pięć żyć! Co się z nimi stało? Chciał zajrzeć do ekwipunku, ale nie mógł, więc spojrzał na hydraulika.
- Ej słuchaj wąsaty, ja nie wiem co tu się dzieje, przed chwilą byłem z przyjaciółmi w karczmie, a potem wciągnął mnie zielony kibel i wyladowałem tu w tym stroju, więc może powiesz mi jak mam z tąd...
- A ty tu przydakiem. Turysta? Jeśli tak to nie powinno cię być na tej drodze. Powinieneś wracać skąd przyszłeś.
- Weisz, z checią bym to zrobił, ale nie do końca mogę, bo...
- Nie ma czasu na gadanie! Skoro nie wracasz, biegnij za mną, księżniczka została porwana i trzeba ją uwolnić! - krzyknął nagle hydraulik.
- Co?
- Potem pomogę ci przejść przez rury! W drogę Debilio, Księżniczka czeka, za mną! Let's a go! - powiedział hydraulik i zaczął biec ścieżką skacząc na rury.
- Czy ty mnie nazwałeś Debilio?! Wracaj tu niski wąsaczu! - krzyknął i zaczął gonić hydraulika.
***
W samym czasie Czarna Perła dopiła do brzegu i drużyna Pijaczków schodziła na molo. Kage Kao i Sadie machali Sparow'owi na odchodne.
- Niech ci rumu nie zabraknie! - krzyczał Kao.
- Wzajemnie!
- I żeby was nie złapano! - odpowiedziała Sadie.
- Dzięki za troskę Panienko, ale nie mają sznas! - powiedział Jack i zaczął wydawać rozkazy załodze.
Tymczasem dwójka szła przez molo w stronę brzegu.
- Całkiem przyejmny rejst, prawda? - zapytała Sadie swojego chłopaka.
- A no nawet całkiem dobry, załoga umie się dobrze napić - powiedział Kao łapiąc ją za rękę - Suń się marynarzyku - powiedział i pchnął przechodzącego obok nich chudego marynarza z bicepsem i drewnianą fajką w ustach niosącego sporą drewnianą skrzynię.
Marunarz zachwiał się i wpadł do wody z niesioną skrzynią.
- Skarbie to nie było zbyt miłe - skarciła go jego dziewczyna.
- E tam, to tylko NPC, nic mu nie będzie - powiedział Kao.
Tymczasem marynarz wdrapał się na molo i spojrzał wrogo na demona.
- Już ja pokaże temu szczeniakowi - powiedział i wyjął z kądś puszkę szpinaku.
Ścisnął ją w ręce, przez co ta się otworzyła, a jej zawartość poleciała w górę i spadała do ust marynarza.
Przeżuł ją kilka razy i połknął, na co jego ramiona nagle urosły i wróciły do normalnego romziaru.
Pobiegł szybko do Demona i popykał do w ramię, a kiedy demon się odwrócił sprzedał mu coś w szczęnę od dołu z taką siłą, że demon wyleciał w powietrze aż do chmur i po łuku zaczął lecieć w stronę wody
- AAAAA! NIE TAK TO MIAŁO BYĆ! - wrzeszczy pijak, spadając. Z wody wychodzi nagle paszcza potwora, pełna ostrych zębów i KageKao wpada prosto do niej. Stwór wraca pod wodę bekając po drodze.
- Następnym razem lepiej pilnuj swojego chłopaka Panienko - mówi marynarz odchodząc.
Po kiklu chwilach obok nadal zszokowanej Sadie pojawia się KageKao.
- Ta wredna Żniwiarka zabrała mi aż dwa życia. Ale powiem ci, mam dziwne deja vu po tym co się przed chwilą stało.
Sadie patrzy na niego i wymierza mu policzek.
- Prawie zawału dostałam, a jestem martwa, nie waż się znowu robić czegoś tak głupiego.
- Spokojnie Kochanie obiecuje, że to się nie powtórzy, już nie będę słuchał ludzi z krawędzi niczego, chyba, że ci zgrożą - mówi spanikowany demon docierając policzek przez maskę.
- Na ja myślę - mówi samobójczyni i odwraca się w stronę lądu, ale łaskawie wyciąga rękę do Kao.
Ten zadowolony łapie jej dłoń i idą w stronę lądu.
***
Jeff gonił hydraulika po dziwnej drodze, wspinał się na rury, skakał po latających platformach podróżował rurami, walczył z grzybami, kopał żółwie, unikał kanalizacyjnych muchołuwek i chuj wie co tam jeszcze było.
Hydraulik poczęstował go też dziwnym grzybem, po którym Killer stał się dwa razy większy, ale zmalał po tym, jak dotknął ognistej kulki w jakimś zamku.
Wąsacz nadal był duży i prowadził go cały czas na przód. W pewnym momencie znalazł jakąś gwiazdkę, zmienił się w tęczę i niszczył wrogów dotykiem.
Mógł być nawet spoko, gdyby ciągle nie nazywał go Debilio.
- Ok Debilio, zbliżamy się do komnaty Bowsera. Za nim powinna być księżniczka. Mam pewien plan.
- Przestań nazywać mnie Debilio! Jestem Jeff!
- A ja Mario, miło poznać. Szybko Debilio, bieganiemy - powiedział i wbiegł do jakiejś sali metalowym mostem i lawą wokół niego.
Wkurwiony Jeff wbiegł za nim, a jego oczom ukazał się smoczy żółw z kolczastą skorupą.
- Mario! Śmiesz przychodzić do mojego zamku! Jak widzę nie jesteś sam, ale nic ci to nie da! Nie uwolnicie księżniczki! Hahahaha!
- Nie chwal dnia przed zachodem słońca Bowser! Teraz Debilio! - krzyknął Mario i chwycił Jeffa po czym przeżycił go nad Bowserem i wskoczył na platformę - Debilio, łap topór!
- Nie jestem Debilio! - krzyknął Jeff łapiąc topur, a most się schował i Bowser wpadł w kawę.
Mario skoczył z platformy obok Jeffa, a topór znikł.
- Szybko, księżniczka czeka! - powiedział i zaskoczył z podwyższenia z toporem.
Jeff poszedł za nim i po chwili trafili na jakiegoś grzyboludka.
- Toad?! - zapytał zszokowany Mario.
- Dzięki za uratowanie Mario! Ale księżniczka jest w innym zamku - powiedział grzyboludzik.
Mario spojrzał w czartą ścianę i westchnął.
- Ech... ruszamy dalej na przód Debilio! - powiedział i pobiegł dalej.
- Nie jestem Debilio!!! - wydał się Jeff i pobiegł za nim. Po chwili się cofnął i kopnął grzyboludzika - To za przypominanie tych skurwieli z lasu - powiedział i wznowił bieg za hydraulikiem.
***
W tym czasie sojusz No-Homo szedł przez jakieś opuszczone miasto. Domy były w ruinie, drogi zaniedbane, ludzi brak, śmieci wszędzie wokół i nic do obrabowania.
- Stary co tu się stało? - zapytał Elska oglądając znisczoną karczmę.
- Pojęcia nje mam, ale tego to my nawet cegły nie sprzedamy - powiedział Nick wrzucając za siebie jakąś zniszczoną cegłówkę z napisem Z+T w serduszku.
¤¤¤
-(MrD)- Moment, moment, moment, co to ma być? - zapytałem patrząc na Zalgo.
-(Zalgo)- No co, przecież to nie ja.
-(FunPolishFox)- A to nie ty chciałeś zajrzeć do pokoju kontroli i zobaczyć jak to działa?
-(Zalgo)- No może, ale to nie znaczy, że ja...
Demon nie dokończył bo nagle przy jego szyi znalazł się sztylet, a trzymała go LadyMacabresca siedząca blisko niego i otoczona dziwną aurą.
-(LadyMacabresca)- Jeszcze o tym pogadamy. I to będzie nie najmilsza rozmowa.
Zalgo wyglądał tak, jakby zapomniał słów więc zaciągnął wargi i patrzył na ekran.
-(MrD)- Ech, wracamy do odcinka.
¤¤¤
- To co robimy? - zapytał Elska.
- Ja bym poszedł... ej, co to było? - zapytał złodziej i spojrzał w kierunku z którego dochodził dziwny dźwięk.
Obaj z Elską unieśli broń, a ich oczom ukazał się dziwny, mały, czerwony stworek w zieolnych butkach, z wybałuszonymi oczkami, dziwnym uśmiechem szerokim brzuchem i dwiema rączkami w białych rękawiczkach.
Przechodził przez drogę powtarzając: "De Wae! De Wae! De Wae!"
Nagle stworek ich zauważył i pobiegł zadziwiającą szybko jak na tak krótkie nóżki.
- Do you know de wae?
- Co on gada, bo końcówki nie kumam - zapytał Nick.
- On chyba pyta o drogę - stwierdził Elska.
- Drogę do kąd?
- You do not know de wae!
- O czym on gada? - zapytał Nick.
- A bo ja wiem.
Nagle stworek zaczął klikać ustami, a potem krzyczeć.
- Go my brother!!! - na co zmienia zadrżała.
- Co jest?! - zapytali jednocześnie morderczy, kiedy nagle z zaczęły wyjeżdzać setki małych czołgów kierowanych przez czerwone stworki w ruskich czapkach, puszczające hymn rosji i powtarzające "De Wae! De Wea! De Wae!"
Nagle stworki zaczęły ostrzał, a kule wybuchły wokół anty-bohaterów, którzy zaczeli uciekać.
- Elska, ty jesteś w połowie ruskiem, nie? Powtsrzymaj ich! - krzyknął biegnący Nick.
- Stary, to jest tak pogmatwane, że sam nie wiem jakiej jestem narodowości! - odpowiedział mu chyba-Islandczyk, jednocześnie unikając kuli.
- Co?! Jak to kurwa możliwe niby?!
- A bo ja kurna wiem?! Ale wiemy co zniszczyło to miasto!
- Stary ja to miałem w dupie!!!
W tym momencie nad bohaterami przeleciał czerwony stworek w helikopterze i zrzucił między nich małą atomówkę, posyłając obu do piachu i zabierając po jednym życiu, 9 monetach i 13 punktach EXP.
***
Jeff miał już dość, przeszedł cztery zamki, w chuja różnych dróg, stracił dwa z trzech żyć, walczył z głównem, którego nazwać nie potrafił i najpewniej wyskoczyło ono z tych wszech obecnych rur i ponownie stanął przed komnatą bossa.
Tym razem on i Mario byli duzi i mieli możliwość strzelania kulkami ognia.
Ponownie weszli do komanty i ich oczom ukazał się nie kto inny jak Bowser.
- Ha! Ponownie się spotykamy! Ale tym razem nie będziecie mieć tyle szczęścia! - powiedział i zaczął rzucać w nich młotami oraz plućogniem.
- Czy ten gość może w końcu zginąć?! - zapytał Jeff skacząc między atakami i strzelając swoimi kulkami.
- Podejrzewam, że nie Debilio - odpowiedział Mario, robiąc podobne czynności.
- Możesz przestać nazywać mnie Debilio!!?!?!!
- Podejrzewam, że nie.
Po kilku strzałach w końcu Bowser padł, a oni przeszli przez most i pobiegli kawałek, a ich oczom ukazała się księżniczka.
- W końcu! - krzyknął Jeff i padł na glebę.
- Mario uratowałeś mnie! - krzyknęła księżniczka i rzuciła się w ramiona hydraulika całując go.
- Jak zawsze moja droga - odrzekł Mario.
- To to się tu częściej zdarza? - zapytał padnięty Jeff.
- Kilka razy na miesiąc - odparł Mario - No dobra Debilio, po księżniczkę zaraz brzybędą słudzy, a my musimy odstawić cię do domu.
- To nie mój dom... ale byłbym wdzięczny.
- No to wstawaj. Pa rybeczko - powiedział Mario całując księżniczkę.
- Uważaj Mario.
- Obiecuje. Chodź Sebilio, tu obok jest rura, za zamkiem.
- Okej - powiedział Killer podnosząc się na nogi - Ale nie jestem Debilio.
Obaj opuścili zamek i doszli do najbliższej rury, do której wskoczyli.
***
Tina wraz z Lupą odpoczywały na brzegu leśnego jeziora. Tina mocząc nogi pytała leśne stworzenia czy wiedzą coś o tajmnicym Władcy Demonów.
O dziwo kilka zwierząt udzieliło jej pewnej informacji, ale nie było to zbyt wiele konkretów.
Nagle obok Tiny wylądowały kruk i sowa.
- Hej pierzaści przyjaciele.
- Witaj Młoda Damo, doszły nas słuchy, że szukasz Władcy Demonów - odpowiedziała sowa.
- Macie jakieś informacje? - zapytała zaciekawiona.
- My nie, ale nasz dawny pan o nim sporo wie - odpowiedział kruk.
- Kiedyś byliśmy ludźmi, lecz spotkała nas śmierć przez jego postępowanie. Mnie wyrzucił z dzieckiem na śnieg, kiedy prosiłam o pomoc.
- A mnie za zabranie kilku jabłek kazał publicznie wychlostać na śmierć.
- To straszne! - powiedziała Tina.
- Tak, ale spotkała go kara. Zmarł jakiś czas temu i stał się ciężkim widmem. Podróżuje po świecie, świata nie widząc i nie zazna spokoju, dopuki go ludzie nie nakarmią. Ale my, dawni poddani nie pozwalamy na to, zabieramy każdy strzęp jedzenia - powiedziała Sowa.
- Każde ziarenko.
- Widmo Złego Pana wie, gdzie jest władca demonów. Musisz go znaleźć. Na nas już czas - powiedziała i oba ptaki odleciały.
- No to zapowiada się ciekawie - powiedziała Tina kładąc się na trawie - Ale puki co możemy tu odcząć, co nie Lupa?
- Możemy - odpowiedziała wilczyca w swoim języku, jednak w pełni zrozumiałym dla Tiny.
***
W toalecie karczmy z zielonej muszli wyskoczył nagle hydraulik w czerwonym stroju. Podszedł do muszli i jakimś sposobem wyciągnął z niej Jeff'a, który nadal był w stroju podbnym do hydraulika.
- Dzięki. To ja wracam do towarzyszy - powiedział Jeff.
- Powodzenia Debilio - odpowiedział mu Mario.
- Nie jestem Debilio! A teraz nara, Wąsaczu - powiedział Killer i opuścił toaletę.
Ruszył w stronę stolika przy którym siedzieli Nina i Jack, a obok nich leżały szkielety dzika i bażanta i jeden cały dzik.
- Długo ci zeszło - podział Jack - Dzik ci wystygł. Miałeś zatwardzenie, czy jak?
- Jeff! - Nina poderwała się z miejsca, kiedy go zobaczyła - Martwiłam się, chciałam iść do ciebie, ale Jack... co ty masz na sobie?
- Eh, to długa historia - powiedział Jeff i podszedł do stołu, po czym wzioł zimną mogę dzika i zaczął jeść - Jack, nie zauważyłeś, że znikłem?
- Co? Według mapy cały czas byłeś na kiblu.
- Serio? - zapytał Jeff i coś sobie przypomniał.
Otworzył ekiwpunek i z ulgą stwiedził, że nadal ma 5 żyć. Dodtakowo w jego ekwipunku znalazł się Topór Klucza, który zadawał 58 obrażeń, był szybszy od bibli i pozwalał tworzyć mosty.
Czyli miał z tej wyprawy jakiś plus.
Zaopatrzył się na opis przedmiotu i wyrwały go z tego słowa Niny.
- Em... Jeff, to twój znajomy? Macie podobne stroje - powiedziała.
Jeff wyłączył ekwipunek i podniósł wzrok. W jegoe stronę szedł Mario.
- Wiesz co Debilio? Pomogłeś mi w mojej podróży, więc teraz ja pomogę tobie. Pójdę z wami.
- Serio?! Ale nie nazywaj mnie Debilio!
Nagle grupa dostała powiadomienie:
Zdobyto towarzysza: Mario
- Oczywiście. A wy musicie być jego towarzyszami - zapytał Mario patrząc na Jack'a i Ninę.
- Jestem Jack - powiedział Jack.
- Nina, ale... kim Pan jest? - zapytała niepewnie fangirl.
- Jestem Mario, hydraulik, bochater i wybawca księżniczkek, moja piękna - powiedział Mario kłaniając się i wręczając Ninie Ognisty Kiwat - Kiedyś byłem stolarzem.
- Ehehe. Dziękuję - powiedziała Killerka patrząc na kwiat.
- Czekaj, czy ten kwiat nie pozwalał strzelać kulkami ognia? - zapytał Jeff.
- Mozliwe, a co? - odprał Wąsacz.
Zaintrygowana Nina otworzyła okno i machneła w jego stronę kwiatkiem, którego wystzreliła ognista kulka i zaczęła się gdzieś odbijać.
- Ale fajne - skomentowała.
- No dobra - powiedział Mario zabierając jedną z nóg dzika Jeff'a i siadając obok - Barman, podaj no wyciąg z grzybków. To jaki jest plan?
¤¤¤
-(MrD)- I tym oto nieoczekiwanym zwrotem akcji kończymy dzisiejszy odcinek, mam nadzieję, że się spodobało. A co dalej spotka naszych zawodników?! Czy Kao wyciągnie wnioski ze swojego zachowania?! Czy Mario wytrzyma z drużyną Raka Mózgu?! Tego i jeszcze wiele więcej dowiecie się oglądając Projekt! Killing!! Game!!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro