Kac Vegas
-(MrD)- Witam wszytkich serdecznie w kolejnym odcinku Killing Game! Ostatnim razem mieliśmy mały wywiad, a wcześniej... działy sie różne rzeczy. Za chwilę przejdziemy do naszych zawodników, ale najpierw to na co wszyscy czekają. Suchar!
-(Cat Hunter)- Kto czeka, ten czeka.
-(Nathan the Nobody)- Jakby one kogoś bawiły.
-(MrD)- Spokój! No to lecimy. Jak się nazywa przesolona firanka?
-(FunPolishFox)- Ciekawe. Jak?
-(MrD)- Zasłona! Dziękuję, jesteście wspaniali. Zapraszam do uczestników.
***
Trzy Drużyny zbierały się przy końcu labiryntu. Pierwszymi obecnymi byli Ben, Jack, Kate i Masky. Później doszły osoby takie jak Hoodie, Silver, Grace i Jeff. Ostatni doszedł Toby. Teraz drużyny czekają na Nine i Darka.
- Kurczę, gdzie oni są? - zaczął się niecierpliwić Masky.
- Pewnie zaraz dojdą - uspokajał go Hoodie.
- Słuchajcie - Ben zwrócił na siebie uwage zebranych - Powinni niedługo tu dotrzeć, więcej pomyślmy plan działania. Poszedłem z Jackiem na przód i zrobiliśmy rekonesans. Na końcu tego koeytarza jest wejście na korytarz główny z na końcu którego jest sala królewska. Tam przebywa król Goblinów. Na korytarzu jest kilka uzbrojonych jednostek.
- Są jakoś specjalnie niebezpieczne?
- Nie, podstwowe gobliny, tyle że w zbroi. I mają o pięć wyższy level, więc powinniśmy daj im radę. Potem trzeba będzie się uleczyć i możemy ruszać na boss'a - mówił dalej Ben.
- A mamy jakąś strategie na strażników? - zapytał Hoodie.
- Jak najdłuższej działamy z ukrycia. NPC są tępe, nie zauważom, że ktoś im za plecami spalił towarzysza.
- Spoko.
- Ej usłyszycie to? - zapytał nagle Jeff - Jakby...węszenie? - uściślił podchodząc do ściany labiryntu i przekładając do niej ucho - Dziwne ustało.
- Na pewno się nie przeszłyszałeś? - zapytał Ben.
- Nie ja też to słyszałem. Ucichło, kiedy Jeff podszedł do ściany - odezwał się ślepy Jack.
- Ale co to mogło... - zaczął Jeff, ale nie skończył, bo nagle przed jego twarzą, którą nadal przyciskał do ściany pojawiła się biała pięść, która przebiła mur.
Po chwili spory kawałek ściany odleciał razem z Jeffem i w dziurze muru ukazała się... Nina.
- Jeff! Wiedziałam, że Cię znajdę! - wykrzykneła i podbiegła do obsypanego gruzem Killera.
- Jak ona to... - zaczął Hoddie, ale nagle pojawiło się powiadomienie.
Nina the Killer odkryła ukrytą zdolność "Szał fangirl"
- To... wiele wyjaśnia - stwierdził Ben patrząc na sporą dziurę w ścianie. Po chwili pojawił się w niej Dark.
- Co tu się stało? I sorka, że tak długo, ale mi się zmarło i musiałem zaczynać labirynt od nowa.
- Nina się stała. Poza tym, serio? Masz chyba najmniej żyć w naszej drużynie. Chyba tyle co Jeff, jak dobrze kojarze - zaczął zastanawiać się Ben.
- Wiem, lamie. To co teraz?
- Walka na korytarzu z uzbrojonymi goblinami.
- No to w drogę.
¤¤¤
Drużyna Zabawkowego przedstawienia dojechała fo celu podróży i teraz obaj patrzyli, czy są we właściwym miejscu.
- Wiesz, po Kac Vegas spodziewałem się czegoś więcej - przyznał Jason.
- Ja... w sumie nie wiem - odpowiedział Puppet.
Miasto wyglądało jak zderzenie współczesności i średniowiecza. Pomiędzy drewnianymi domami ze strzechą stały bloki i doby z cegły, a mawet jakimś cudem igla i domy pustynne. Były tu różnego rodzaju ulice, od betonowycj po tzw. polne drogi lub nawet kocie łby.
Jeździły nimi pojazdy parowe ze stali i kołami od powozów.
- No dobra, to jednak tutaj. Teraz trzeba odnaleźć ludzi, którzy wiedzą gdzie szukać prawdy. Serio, co to za bzdurne zadanie? - zaczął narzekać Jason.
- Wiesz ja byłem już kiedyś w wymiarze Exe, więc mnie to aż tak nie dziwi - odrzekł Puppet.
- Jesteś duchem z minionych czasów, a idziesz za nowoczesnością.
- A ty co? Poza tym nie jestem aż tak stary.
- Ja jestem demonem. Dobra, rzućmy ten temat, trzeba nam ruszać w drogę. Ej wy tam - powiedział do pijacych wodę wiewiórek, które podniosły łepki - Macie i idźcie coś se kupić. Jakby co wracacie do wozu - pwiedział i rzucił im 25 sztuk złota. Gryzonie szybko je zabrały i pobiegły do miasta.
- Oby wróciły. To idziemy - powiedział szaroduch i obaj bohaterowie wyruszyli w stronę centrum miasta.
W samym centrum był wielki tłum więc nasi bohaterowie rozdzielili się szukając kogoś charakterystyczne, jednak kiedy spotkali się po godzinie poszukiwań nadal nic nie mieli.
- Ile tu jest ludu. Chodź w jakieś spokojniejsze miejsce i tam zastanowimy się co robić - zaproponował Jason.
- Świetny pomysł - powiedział unoszący się nas tłumem Puppeter.
Obaj mordercy udali się na podwurze za jedną z kamienic i usiedli na jakiejś ławeczce.
- To co teraz? Nie widziałem nikogo kto by się jakoś wyróżniał - zaczął narzekać Puppet.
- Już wiem. Zapytajmy losowego przechodnia.
- Ty genialny pomysł. Tylko raczej nie ma sensu. A tu i tak nikogo nie ma.
Nagle z kamienicy wyszedł jakiś pan z piwnym brzuchem i rudawoszarymi wąsami, podobnymi włosami i ruszył w kierunku trzepaka z dywanem na ramieniu i miotłą w ręce.
- To może jego? - zapytał Jason.
- Chyba cię pojebało. Co taki człowiek może wiedzieć.
- Pewnie i tak więcej niż my.
- Kur... tu masz rację. Dobra, co mi tam. Chodź - powiedział duch i ruszyli w stronę mężczyzny, który już zaczął trzepać dywan.
- Przepraszam Pana - zaczął Jason.
- Ta?
- Czy mógłby nam pan pomóc? Szukamy informacji - kontynuował Zabawkarz. Marionetkarz wolał siedzieć cicho.
- No wie Pan, zależy co chcą Panowie wiedzieć.
- No więc poszukujemy informacji o osobie nazywanej Władcą Demonów.
- Czekaj, czekaj Pan, gdzie ja słyszałem to nazwisko... - zaczął zastanawiać się wąsacz.
Nagle zza rogu wyszedł jakiś gruby mężczyzna, z twarzy idiota z czarnymi włosami i głupim uśmieszkiem. Niósł siatkę żółtych puszek i zajadał kiełbase. Podszedł do grupki koło trzepaka.
- Dzień dobry Panie Ferdku. A kim są ci panowie? - zapytał grubas.
- Zjeżdżaj Pan z tąd Panie Boczek, bo Pan tu nie potrzebny - zbył go wąsacz.
- No dobrze, no... - zasępił się grubas i już chciał odejść, ale wąsacz go zatrzymał.
- Albo czekaj Pan. Panie Boczek, kojarzy Pan jakiegoś Władcę Demonów, może?
- O w mordę jeża, kojarzę. Tylko nie pamiętam z kąt. Ciezko tak na sucho sobie przypomnieć...
- Panie Boczek, Pan mi tu nie pierdol, widzę co pan w tej siadcze masz! - wydarł się wąsacz.
- Co tam się dzieje?! - krzyknął z okna jakiś łysy staruch.
- O witam Pana, Panie Paździoch. Widzi Pan, sprawa jest. Ci tu panowie szukają jakiegoś Władcy Demonów - wąsacz wskazał na milczących Jasona i Puppeta - Ja coś tam tylko słyszał, ale Boczek wie, ale świania nie powie bez wódki.
- Władca Demonów? Karwaszkawka, przecież ja wiem o co chodzi. Poczekają Panowie zaraz zejdę i porozmawiamy.
- Marian ty pierdoło zamknij to okno, bo mi przeciąg robisz! - krzyknął ktoś z mieszkania łysola.
- Już zamykam - krzyknął dziad i zamknął okno.
- Przepraszam, jeśli jesteśmy namolni, możemy już sobie pójść - powiedział Jason, nieco skołowany.
- Ależ spokojnie Panowie, zaraz się znajdzie rozwiązanie waszego problemu - zapewnił wąsacz.
- No pewnie, w mordę jeża, Pan Paździoch na pewno coś wie - powiedział gruby szczerzą się jak głupi do sera.
- A Pan zamknij mordę - odpowiedział wąsacz.
Po chwili łysy dziad wyszedł z kamienicy i podszedł do grupy. Za nim wyszedł jakiś chłopak, chuchro z tępym wyrazem twarzy, który równiesz podszedł do grupy.
- Tatuś, piwo się skończyło - powiedział chuchrak.
- Walduś, zaraz się coś zaradzi. Na razie trzeba pomóc tym Panom. To jak Panie Paździoch, co Pan wie w tej sprawie? - spytał wąsacz.
- Sporo. Ostatnio wpadłem na Pana Badure, który czytał o tym w gazecie. Gadałem też z sołtysem, on wie więcej o tej prawie - powiedział staruch.
- No to trzeba iść po Pana Badure i Sołtysa i wtedy w mordę jeża będzie waidomo o co chodzi - powiedział grubas.
- O i to jest bardzo dobry pomysł Panie Boczek - stwierdził wąsacz - Ale najpierw chodźmy do Stasia, nie wypada prosić o pomoc z pustymi rękami. Chodźcie Panowie, zobaczymy co damy radę ustalić.
I tak Jason i Puppeter poszli razem z grupą Panów nke wiedząc co ich czeka. Kiedy odchodzili do ich grupy podszedł jeszcze niski listonosz z siwymi kudłami.
- Ludzie, ludzie sam widziałem, Kiepski z grupą, dwóch bandytów, idą popić dziś bez liku. Ale jaja!
¤¤¤
Do innej części Kac Vegas trafił Eyetime. Obecnie pomagał on jakiejś koniecie wnieść zakupy do domu. Dużo zakupów.
- Dziękuję młodzieńcze - powiedziała, kiedy blondyn wniósł ostatnią siatkę produktów.
- To... drobiazg... - wysapał zmęczony kulkooki.
- Może byś coś zjadł?
- Nie... odmówiłbym...
- To poczekaj chwilkę - powiedziała kobieta i ruszyła do kuchni. Eyetime usiadł w jednym z foteli w salonie.
Po dłuższej chwili dało się słyszeć pukanie do drzwi.
- Możesz otworzyć? - zapytała kobieta.
Blondyn podszedł do trzwi i nacisnąl klamkę, jednak kiedy drzwi się otworzyły stanął w nich znany mu już rusek.
- Zdrastwujtie - wiedział podnosząc kuszę.
- Kto przyszedł? - zapytała kobieta wchodząc do kuchi, ale ma widok kuszy zaczęła krzyczeć i pobiegła do okna wzywać pomoc.
Rusek szybko powalił Eyetima i podszedł do kobiety.
- Zakroj jebało! - powiedział odciągając ją od okna.
¤¤¤
W tym samym czasie niedaleko, ktoś wbiegł do budynku który wyglądał jak połączenie średniowiecznej zbrojowni i komendy.
- Ratunku! Napadli na dom Pani Frani! - krzyknął przerażony mężczyzna.
Z całej komendy zerwał się tłum ludzi w niebieskich strojach policji i rycerskich napierśnikach.
Wybiegli przed komendę i wsiedli na bez pedałowe bicykle, po czym ruszyli wzdłuż ulicy, a w tle odpaliła się muzyka.
"Eins zwei Polizei
drei vier Grenadier
fünf sechs alte Hex'
sieben acht gute Nächt!
Eins zwei Polizei
drei vier Grenadier
fünf sechs alte Hex'
sieben acht gute Nächt!
Eins zwei Polizei
drei vier Grenadier
fünf sechs alte Hex'
sieben acht gute Nächt!
Eins zwei Polizei
drei vier Grenadier
fünf sechs alte Hex'
neun zehn schlafen gehen!..."
- Hej ludzie, właśnie wynalazłem pączki z dziurką! - powiedział jakiś gość, który nagle wybiegł z piekarni.
Momentalnie wszycy policjanci rzucili bicykle na drogę i pobiegli w stronę piekarni.
¤¤¤
Eyetime siedział na ziemi obok przerażonej kobiety i patrzył na stojącego na nimi ruska.
- Czego chcesz świrze? - zapytał blondyn.
- Job twaju mać! - pdkrzyknął mu rusek.
- Kurwa, nie wiem nawet co on gada - powiedział do siebie Eyetime - odwal się i spadaj z tąd!
- Pocałuj mienia w żopu! - odpowiedział rusek o ruszył do niego z wycelowaną kuszą.
Nagle coś wyważyło drzwi i wtoczyła się przez nie... panda. Zaraz za nią wskoczył tygrys, małpa, żuraw, żmija i modliszka.
Wsyztkie zwierzątka rzuciły się na ruska, oprócz modliszki, która odcięła ich liny.
Eyetime był świadkiem, jak rusek oberwał kopa od tydrysicy, dostał o oczy od małpy, ugryzła do zmiją, przygniotła go panda, a żuraw dziobał go w głowę.
Po dłuższej chwili rusek stracił przytomność, a tygrysica wzięła go w pysk za fraki i opuszczali oni pomieszczenie. W drzwiach odwróciła się małpa i się wydarła.
Po chwili z kuchni wyszła panda mając w pysku pierożki i ruszyła do wyjścia.
- To może chesz kanapkę? - kobieta zapytała Eyetima, wciąż będąc w szoku.
- Poproszę - odpowiedział również zszokowany Eyetime.
¤¤¤
Drużyna Malarskich Aniołków stała na rozwidleniu i sprawdzała holohragoczną mapę.
- Powinniśmy iść tędy - pokazał Painter - To prosta droga.
- Ale wiedzie przez góry. Szybciej będzie na około - odpowiedziała Angels.
- A może wąwozem? - zapytał Helen.
- Nazywa się Wąwozem Zasadzki. Raczej nie wróży to nic dobrego - stwierdziła Dina.
- Chyba masz rację...
Tak dyskutowali, że nie zauważyli jak ktoś do nich podszedł. Skapneli się dopiero, kiedy Dina poczuła czyjąś rękę na ramieniu.
Błyskawicznie odskoczyła i dobyła miecza, jednak jej oczom ukazał się... koziołek na dwóch nogach rozmiarów człowieka w czerwonycj spodenkach na szeli i patykiem z przywiązaną torbą na ramieniu.
- Beee - wybeczal ziwierzak i pokazał ręką (?) na pewne miejsce na ich mapie - Beee - wybeczał i pokazał na górę, którą przed chwilą wskazał - Beee - wybeczał i pokazał na leśną dróżkę.
- Eee... dziękujemy? - powiedziała niepewnie Dina.
- Beee - odpowiedział koziołek i ruszył dalej przee siebie.
- Czy on nam wskazał drogę? - zapytał Helen.
- Chyba tak...
- Idziemy?
- A masz lepsze wyjście?
I ruszyli wskazanym im szlakiem, wiodącym do tunelu przez całą górę.
¤¤¤
Drużyna Pijaczków płyneła dalej na statku, kiedy została znów napadnięta przez piratów. Tym razem statek miał czarne żagle i wyglądał na stary, ale poruszał się bardzo szybko.
Na ich statke wskoczył jakiś człowiek w brązowych szatach i pirackim kapeluszu z włosami związanymi w mała warkoczyki, a zaraz za nim weszła całą banda dziwaków.
- Oddajcie kosztowności, a nikomu noe stanie się krzywda! - powiedział najpewniej kapitan.
Załoga statku poczeła oddawać co ma, a Kao podszedł do kapitana piratów.
- A tu to kto? - zapytał pijak.
- Ja? Jestem Kapitan Jack Sparow, najlepszy pirat na tych morzach i dowodzę najszybszym możliwym stakiem - powiedział dumny z siebie Jack.
- Najszybszym? Członkowieku, cudnie się składa. Możesz nas podrzucić? Znaczy mnie i moją cudną dziwczynę - wskazał siebie i Sadie.
- Masz ikrę, ale na możu mie ma nic za darmo.
- Mam wino! - powiedział Kao wyciągając butelkę.
- A ja mam rum - powiedział Jack wyciągając butelkę - Jest lepszy od wina.
- Założysz się?
- No pewnie.
I obaj wymienili się putelkami, po czym każdy zaczął pić.
- Kurczę, niezły ten rum - przyznał Kao i spojrzał na Jack'a.
Kapitan miał zamknięte oczy i smakował wina w ustach. Po chwili je otworzył.
- 20 butelek i was przewioze.
- Zgoda! - obaj uścisneli sobie ręce i Jack zabrał ich na swój statek.
- No dobra, niedługo zabijamy do tortugi uzupełnić zapasy i wtedy popłyniemy tam, gdzie potrzebujecie. Na razie trzeba wam pokazać statek - powiedział Jack i rozejrzał się po pokładzie na który wracali piraci - Ty tam, podejć - zawołał jednego.
Poszedłem do nich stary pirat z siwym wąsem i pomarańczowymi okuralami przeciwsłonecznymi w złotej oprawce.
- Tak Kapitanie?
- Oprowadź tych tu po pokładzie. Zjamij się nimi dobrze, bo płacą nam alkocholem.
- Ajaj! - odpowiedział dziarsko staruszek. Po tym zabrał demona i jego duchowa dziewczynę na wycieczkę.
¤¤¤
Zero i Nat otrząsneły się z szoku po spotkaniu Off'a i kontynuowały swoje wygłupy. Obecnie jednak szły drogą dyskutując.
- To może wespniemy się na kościół i zadzwonimy dzwonem? - zapytała Zero.
- Albo przebiegnijmy nago przez miasto.
- Co? Do reszty już ci odbiło. Wiem, zróbmy wyścig przez bagna!
Dziewczyny nie wiedziały, że są obserwowane. Bowiem z jednego z krzaków wystawał dziwny peryskop, którego zakończenie wyglądało jak oczy, który śledził bohaterki. Nagle peryskop zniknął w krzaku.
- A może przepłyńmy ocean?
- A może... - odezwał się nagle jakiś męski głos przed nimi. Obie spojrzały w stronę jego źródła i zobaczyły dziwnego człowieka w długich spodniach w czerwono-fiolotewe pionowe pasy, identycznej małej kamizelce, niebieskiej bluzie pod nią i z czarnym włosami - Zaczniecie sobie leniuchować. Biegi, wspinaczka pływanie... po co się tak męczyć? Nie lepiej usiąść i obejrzeć telewizję? - zapytał z cwanym uśmieszkiem.
- No może... - zaczęły się zastanawiać dziewczyny.
- Nie tak szybko Robbie - odezwał się kolejny męski głos i po chwli z nieba, obok Nat i Zero na zmienie spadł jakiś mężczyzna w dziwnym niebieskim stroju, z długimi wąsikami, w niebieskiej czapie z goglami i z 10 na plecach.
- Sportacus! - wykrzyknął mężczyzna nazwany Robbie'm.
- Posłuchajcie dziewczyny, nie ma co się lenić. Lepiej się ruszać. Np. przechodząc przez tamtem niesamowity, pełen przygód tor przeszkód - powiedział Sportacus wskazując na trasę między drzewami z widocznymi dalej linami i drabinkami.
Dziewczyny spojrzały po sobiw i szybko ruszyły w stronę toru.
- Nie! Czekajcie! Po co wam to? - krzyczał Robbie, jednak te już go nie słuchały.
¤¤¤
Sojusz Trzech Drużyn oczyścić cały hol, podzielił sprzęt i ustawił szyk. Byli gotowi do walki z Królem Goblinów.
- Posłuchajcie koledzy - odezwał się Ben - Teraz nadszedł czas próby. Zobaczymy jak nam pójdzie. Nie możemy się poddawać. Wejdziemy tam i wygramy!
- Tak jest! - odpowiedzieli wszyscy.
- No więc naprzód! - powiedział Ben i chciał otworzyć drzwi do sali królewskiej, lecz nie mógł - Co jest?
Po chwili każdy otrzymał powiadomienie.
Walka z Królem Goblinów dostępna tylko po zmroku.
- No to pięknie, czyli mamy tu siedzieć? - zapytał nagle wkurzony Jeff.
- Spokojnie, nie zostało dużo czasu do zmierzchu. Przeczekamy - powiedziała spokojnie Kate.
- A na razie może przeszukamy dostępny obszar? Kto wie, czy nie ma tu czegoą czennego lub legendarnego? - zaproponował Silver.
- Zgoda - zgodził się Masky.
- Toby znajdzie skarb! - powiedział Toby i rzuszył biegiem przez korytarz. Reszta poszła za nim.
¤¤
- I tak oto kończy się dzisiejszy odcinek - powiedziałem pojawiając się na korytarzu - Dziś widzieliśmy perypetie w Kac Vegas, zmagania na morzu i poszukiwanie dróg. A co będzie dalej? Kiedy pojawi się odcinek z Marvela? Co się stało z czwórką widzów? Czy zobaczymy jeszcze kiedyś Ruska? Na te pytania i wiele więcej poznacie odpowiedź oglądając Projekt! Killing!! Game!!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro