Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

„Patrz na to"

Wtorek
10:15

Czasami przeżywamy coś o czym nigdy ale to nigdy nie da się zapomnieć. Ja przeżyłam coś takiego wczoraj i to w podwojonej stawce.

Pierwszą sytuacją, o której nie mogę zapomnieć jest oczywiście bójka Iana z Cliffordem. Nawet w nocy mi się to przyśniło tylko że tam skączyło się do dużo gorzej. Bo śmiercią jednego z chłopaków. A co gorsza tego, którego zaczynam lubić bardziej niż powinnam.

I to jest chyba najgorsze.

Drugim zdarzeniem jest oczywiście popołudnie spędzone z Parkerem. Do tej pory spotykaliśmy się tylko w sprawie projektu. Wczoraj pierwszy raz robiliśmy razem coś innego. A mianowicie tłumaczyłam brunetowi że koszulka, którą mu dałam wcale nie należy do mojego chłopaka tylko do brata. Nie chciał w to uwierzyć i zaczął snuć insynuacje że mój „niby chłopak" mieszka na innym kontynencie.

Później rozmawialiśmy o tym dlaczego tak bardzo nie cierpię matmy. Kiedy poznał wszystkie dowody zaoferował się że może mi z tym przedmiotem pomóc. Na samym początku nie byłam pewna czy czasami się nie przesłyszałam. Jednak kiedy powtórzył swoją propozycje tym razem z uroczym śmiechem, zgodziłam się bez wahania.

Siedzieliśmy u mnie w pokoju do 19 kompletnie zapominając o Bożym świecie. Dopiero kiedy usłyszałam głos Tommiego, który wrócił ze spotkania z kolegami, uświadomiłam sobie że jest źle. Obmyśliłam szybki plan działania i zeszłam na dół. Jak przypuszczałam Tom siedział w kuchni zajadając się zapiekanką. Zaczęłam z nim rozmowę na błahe tematy podczas, której Parker miał czas na wydostanie się. Kiedy telefon w mojej dłoni zawibrował wiedziałam już że wszystko się udało. Więc ewakuowałam się do pokoju pod pretekstem uczenia się.

Oczywiście coś takiego się nie przydarzyło, ponieważ kolejne trzy godziny spędziłam przy telefonie, pisząc z Ianem.

I właśnie z tych powodów już kilka razy prawie dostałam uwagę. Nie potrafiłam skupić się na żadnej lekcji. To było za trudne jeśli przed oczami dalej na przemian pokazywały mi się dwa obrazy. Bijących się chłopaków i cudownego uśmiechu Iana.

Jedyne czego się bałam to wizja tego że Parker dzisiaj znowu wróci do swojej oziębłości a magia wczorajszego dnia wyparuje razem z moim dobrym humorem.

Kiedy wreszcie zadzwonił dzwonek prawie wybiegłam z klasy. Nie widziałam się dzisiaj z Ianem a z tego co wiem Clifford w ogóle się nie pojawił, co nie powiem trochę mnie przestraszyło. Usiadłam na ławce niecierpliwe czekając na koniec przerwy.

Pierwszy raz w swoim życiu nie mogłam się doczekać lekcji matematyki. I jestem w stu procentach pewna że jest to sprawka Iana pieprzonego Parkera. Westchnęłam widząc że moim kierunku zmierza blondynka a nie brunet, no ale cóż.

- Hejo - uśmiechnęła się jak to miała w zwyczaju - I jak się czujesz ? - spytała siadając obok mnie na ławce.

- Jak na mnie to nieźle, plus pierwszy raz cieszę się z lekcji matematyki - zaśmiałam się widząc jak Noemi prawie wypluła sok, którego właśnie się napiła.

- Że co proszę ? Laska, znam cię od przedszkola i już wtedy obie wiedziałyśmy że matma to zło. A ty mi tu nagle wyjeżdżasz z tekstem że cieszysz się na matme ? - jej głos ze zdziwienia podniósł się gdzieś o dwie oktawy przez co piszczała jak mysz.

- To nie moja wina - wzruszyłam ramionami z uśmiechem na twarzy.

- A to niby czyja ? - jej wyraz twarzy, tak bardzo zdezorientowany mnie rozśmieszał. Ale postarałam się zachować powagę aby dodać tej chwili takiego klimatu jak w tych wszystkich tandetnych romansach.

- Niejakiego Iana Parkera - wybuchłam jeszcze większym śmiechem widząc minę przyjaciółki.

Już chciała coś powiedzieć kiedy przerwał jej dzwonek na lekcje. Za każdym razem kiedy gadamy o brunecie przerywa nam dzwonek. Przypadek ?

Zerwałam się z miejsca machając dziewczynie na pożegnanie. Siedziała dalej z otwartą buzią wpatrując się w to jak odchodzę. Z prędkością światła wparowałam do klasy, odrazu znajdując ławkę Iana. Jednak siedział tam tylko jego kolega.

Spokojnie, jeszcze nie ma wszystkich.

Wzięłam głęboki wdech i usiadłam na swoim miejscu niezdarnie witając się z moim ławkowym sąsiadem. Jednak dalej wpatrywałam się w drzwi chcąc chociaż telepatycznie przywołać tu Parkera. Jednak nic takiego nie nastało ponieważ jedyną osobą wchodzącą do klasy był nasz nauczyciel.

Może się spóźni.

Nerwowo stukałam długopisem w ławkę. Sama nie byłam w stanie stwierdzić czemu tak bardzo wyczekiwałam jego przybycia. Może chciałam sprawdzić jak wielki jest jego siniak pod okiem, albo po prostu byłam ciekawa tego czy nasz „topór wojenny" po wczorajszym dniu został zniesiony.

Jednak nie było mi dane dowiedzieć się żadnej z tych dwóch rzeczy, ponieważ Iana nie było dzisiaj na matematyce.

***
Z westchnieniem rzuciłam plecakiem w kąt pokoju. A zaraz później położyłam się na łóżku. Mój dobry humor szlag trafił wraz z tym kiedy minęło 30 minut lekcji a Parkera nie było.

Nie miałam nawet ochoty do niego pisać ale moja ciekawość wygrała. Wyciągnęłam telefon z tylnej kieszeni spodni i jednym ruchem go odblokowałam. Jak zwykle trochę mi zeszło napisanie zwykłego początku, tak żebym nie wyszła na idiotkę. Wkącu zdecydowałam się na zwykłe „hej", zresztą jak zawsze.

Ian: Hej :) Co jest ?
Me: czemu nie było cie dzisiaj w szkole :(
Ian: aaa to ;)
Ian: a jak myślisz ?
Me: nie wiem może po wczorajszym dniu stwierdziłeś że jestem idiotką i warto trochę przeczekać żebym ja straciła jakąkolwiek nadzieje na nasze „kolegowanie się" ;-;
Ian: huh, wręcz przeciwnie mała ;)
Me: czyli jaki jest powód twojej nieobecności ?
Ian: patrz na to:

Kilka sekund później pokazało mi się zdjęcie, na którym widać połowę twarzy Iana. A mniej więcej oko pod którym rozciąga się czerwono fioletowa plama na cały policzek.

Me: o Jezu ;-; MÓWIŁAM
Ian: nie ma tak źle jakby się wydawało
Me: nie coś ty ... jest tylko gorzej
Me: dawaj mi swój adres trzeba coś na to poradzić
Ian: nie ma takiej potrzeby
Me: no weź chce cię odwiedzić :)
Ian: nie. ma. takiej. potrzeby.
Me: znowu zaczynasz ...
Ian: co ?
Me: no znowu zaczynasz być tym wkurzającym Ianem, którego nie lubię ;-;
Ian: kiedyś ci powiem czemu nie możesz do mnie przyjść ;)
Me: UGH
Me: w takim razie ty przyjdź do mnie :))))
Ian: kobieto, powiedz mi jak w takim stanie mam wyjść na ulice ?! :')
Me: nie wiem załóż kaptur czy coś xd
Ian: tak wgl to poco mam przychodzić ?
Me: jakby nie patrzeć ten siniak powstał z mojego powodu więc chce ci jakoś pomóc :)
Ian: ale przecież już mi pomogłaś
Me: sprawie że będziesz mógł chodzić do szkoły bez obawy że ktoś podejdzie i zapyta się skąd te podbite oko ;)
Ian: będę za 30 minut.

Uśmiechnęłam się wodząc naszą rozmowę, jednak zaraz później uświadomiłam sobie że Ian tu przyjdzie. A w domu są rodzice i Tom.

Cholera...

Hejooooo
Jak tam mijają wakacje ? Wreszcie wzięłam się za napisanie jakiegoś rozdziału i z tej okazji ten też wleci 😂

Dziękuje za taką aktywność, mam nadzieje że się podoba ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro