„Cześć kochanie"
Poniedziałek
14:15
Mimowolnie uśmiechnęłam się widząc Noemi i Brada. Może mam dość słuchania o tym jaki to on jest wspaniały, ale to chłopak mojej jedynej i najlepszej przyjaciółki. W sumie nawet go lubie. Tylko jego przeszłość jest troche straszna.
Blondynka siedziała na murku a przed nią stał zadowolony chłopak. Śmiali się w niebo głosy przez co większość przechodzących obok osób albo śmiała się z nich albo patrzyła jak na debili.
- Idziemy gołąbeczki - zaśmiałam się podchodząc do nich.
- Jasne - Emi zeskoczyła z murku i wzieła swoją torbę.
- Gdzie dzisiaj ? - Brandon objął ją w pasie i razem ruszyliśmy w stronę parkingu.
- Prawdopodobnie gdyby Parker się do mnie odzywał to mielibyśmy spotkanie. Ale coś takiego nie nastąpiło więc możemy iść na pizze - podsumowałam z uśmiechem.
Ian nie odzywał się od wczoraj. Nie pisał, nie dzwonił, nawet do mnie dzisiaj nie podszedł. Próbowałam go jakoś złapać ale zawsze gdy zadzwonił dzwonek znikał z mojego pola widzenia.
Skrzywiłam się widząc bande Harrego przy aucie jednego z tych debili. Śmiali się jak to na niedorozwojów przystało. Niestety blondyn mnie zauważył i puścił mi oczko. A ja miałam pokazać mu środkowy palec ale Noemi mnie powstrzymała mówiąc że nie powinnam zniżać się do jego poziomu. Więc poprostu przeszłam obok. A raczej chciałam to zrobić.
- Laluniaa - krzyknął przeciągając ostatnią literę - To co, dzisiaj testujemy tylnie siedzenie mojego auta ? - wybuchł śmiechem podobnie jak jego "koledzy"
- Nie zwracaj uwagi - blondynka mrukneła a ja dziękowałam Bogu że już jestem przy swoim aucie.
- No chodź, wiem że tego chcesz - krzyknął.
Noemi pokręciła głową na znak że mam tam nie iść. Ale niestety nie pozwole sobie na poniżanie.
- Chcieć to ja moge ale przywalić ci, i uwierz tylko na to mam ochotę - uśmiechnełam się fałszywie.
- Mówisz że masz ochote ? - czy on musi wyłapywać takie słowa.
- Tylko i wyłącznie na przypieprzenie ci - syknełam kierując się w jego stronę.
- Pieprzyć to akurat ja będe ciebie - z jego twarzy nie znikał uśmiech, oczywiście wredny.
Już miałam mu wygarnąć kiedy stanełam jak wryta czując że ktoś obejmuje mnie w pasie i całuje w skroń.
- Cześć kochanie - Ian lekko się uśmiechnął - Co tu się dzieje ? - spytał spoglądając wrogo na Harrego.
- Tylko umawiam się z twoją małą dziewczyną na bzykanko. A co, nie przeszkadza ci to nie ? - blondyn odepchnął się od auta i podszedł w naszą stronę.
- Mała to jest twoja pała, a teraz grzecznie cię prosze póki jestem spokojny abyś odpierdolił się od mojej dziewczyny - warknął dobitnie akcętując "mojej".
- Jasne - Harry podniósł ręce w geście obrony, ale coś wydawało mi się że wcale nie zamierza odpuścić.
Odwróciłam się i ruszyłam z dalej trzymającym mnie w pasie Ianem w stronę samochodu przy którym czekała Emi i Brandon. I wszystko byłoby okej gdyby nie to że poczułam na swoim tyłku dłoń, a zaraz później śmiech.
- Kurwa ! - Ian nagle się odwrócił - Prosiłem cię grzecznie ale nie dotarło ! - krzyknął prosto w twarz blondynowi, a zaraz potem przywalił mu z całej siły.
Nie mineła sekunda kiedy Harry mu oddał i za chwilę zaczęli się przepychać. Ian po raz kolejny wymierzył cios tylko że teraz ten drugi się przewrócił i za chwilę brunet na nim usiadł dalej go obijając.
Koledzy tego debila stali i śmiali się jakby oglądali komedie, zamiast ruszyć dupe i ich rozdzielić. Harry i Ian tarzali się po ziemi co chwilę jeden uderzając drugiego.
- Brandon, roździel ich - krzyknełam przerażona w stronę chłopaka, który i tak już biegł aby zrobić to o co prosiłam.
Wokół nas zaczeła się zbierać gromadka ludzi. Wszystko działo się strasznie szybko dosłownie w przeciągu kilku minut zobaczyłam pierwszą plamę krwi. Co tylko bardziej mnie wystraszyło.
- Pomóżcie mi debile ! - Brad krzyknął w stronę śmiejących się chłopaków ale jakoś żadnemu nie śpieszyło się do pomocy. Zamiast tego wsiedli w auta i odjechali.
Dopiero po chwili ktoś z tłumu podleciał pomóc szatynowi. Brandon chwycił Iana, który aktualnie siedział na Harrym a ten drugi chłopak złapał blondyna. Obaj zaczęli się rzucać ale na szczęście obezwładniający byli na tyle silni że ich utrzymali.
- Parker, kurwa uspokuj się - Brad krzyknął dosyć głośno. Jednak dopiero po chwili Ian stanął w bezruchu podobnie jak Clifford.
- Puść mnie - warknął - Już jestem spokojny - dodał a szatyn go puścił. Jednak dalej stał w miarę blisko wrazie jakby Ian znowu miał zamiar rzucić się na Clifforda.
- Słuchaj skurwysynie - podszedł do Harrego a Brandon podążał za nim jak cień - Jeszcze raz kurwa usłysze że choćby się do niej odezwałeś, to tak cię zleje że kurwa na OIOM'IE wylądujesz - splunął zdecydowanie zbyt blisko twarzy blondyna.
Stałam jak wryta wpatrując się w chłopaków. Nieświadomie zaczełam płakać. Bałam się, o Iana. Nie mam bladego pojęcia po co mi pomagał a tym bardziej rzucał się do bójki.
Brunet ruszył w moją stronę i niespodziewanie poprostu mnie przytulił. Na jego koszulce znajdowała się krew a najgorsze było to że nie wiem do kogo należała.
Wtuliłam się w jego ramie mocząc mu kołnierz i wybuchłam jeszcze większym płaczem. Gdyby nie było tu Brandona to obaj mogliby wylądować na tym cholernym OIOM'IE.
- Cherry spokojnie - Ian delikatnie gładził moje plecy - Nic się nie stało, słyszysz ? Wszystko jest okej. Ten dupek nie będzie więcej zawracał ci głowy, zobaczysz - mocniej go do siebie przyciągnełam a on bez wahania złożył pocałunek na moim czole.
Poczułam się bezpiecznie. Cholernie bezpiecznie w ramionach Iana Parkera.
- Chodź, idzemy stąd - odsunął się i pociągnął mnie w stronę auta - Chyba nie dasz rady kierować - lekko się zaśmiał - Daj klucze, odwioze cię - wyciągnął ręke a ja dałam mu pęk kluczy.
Ian otworzył auto i po chwili wsiadłam na miejsce kierowcy. Zapiełam pas i spojrzałam w stronę gdzie jeszcze przed kilkoma minutami było pełno ludzi. Teraz było pusto, nawet Noemi i Brad się zmyli.
Jedyne co zostało to plama krwi. Krwi Iana Parkera i Harrego Clifforda.
Siemandero 😂❤️
Dziękuje za taaaaak dużą aktywność 😍❤️
Mam nadzieje że się podoba bo wreszcie coś się dzieje 😂
Dodaje bo NisiaJestem nie ma czego czytać 😂❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro