Rozdział 8: Zazdrość
Rano przy śniadaniu, komórka Teito zawibrowała. Lekko zaspany chłopak, gryząc powoli kanapkę z serem, sięgnął telefon i sprawdził wiadomość. Zmrużył oczy, kiedy zobaczył prośbę swojego najlepszego, aczkolwiek irytującego przyjaciela. Mikage poprosił go, aby spotkali się w kawiarni. Oczywiście to jego kumpel miał zapłacić za smakołyki.
Teito przez moment zastanawiał się nad tą propozycją, ale zgodził się w końcu. Nic nie jest tak dobre jak darmowe ciasta.
Po południu wyszedł więc z domu, kierując się w stronę rynku. Zdziwił się trochę, kiedy tego dnia nie zobaczył ani razu Frau. Demon zawsze starał się znaleźć jak najbliżej niego, a teraz nie było go w ogóle. Ani jego szelmowskiego uśmiechu, ani jego przyjemnych ust...
"Nie! nie!! nie!!!", krzyczał Teito w myślach, kręcąc głową na boki. Nie chciał myśleć o przyjemnym cieple, które ogarniało jego ciało za każdym razem, kiedy Frau dostawiał się do niego. Obiecał sobie, że nigdy już więcej nie da się podejść diabelskim sztuczkom, szczególnie po wczorajszym. Mimo tego, kapłanowi trochę brakowało obecności blondyna. Nie był pewien czy poprostu nie przyzwyczaił się do demona, ale wiedział, że bez niego było mu źle...
Z takimi myślami dotarł w końcu na miejsce. Przez chwilę rozglądał się, szukając Mikage. W końcu jednak zauważył machającego nastolatka, siedzącego przy stoliku. Kapłan wymijał ludzi, którzy postanowili w taki piękny dzień delektować się deserem na zewnątrz kawiarni. Błękitne parasole rzucały cień na małe, białe stoliki. Kawiarenka, choć była mała, miała w sobie jakiś urok, przyciągając do siebie wielu przechodniów. Może to przez zapach kwiatów, które były wszędzie poustawiane w doniczkach, albo to przez miłą i przyjemną atmosferę. Teito usiadł naprzeciwko Mikage, który uśmiechnął się do niego trochę niepewnie. Kapłan, nie zważając na to, podniósł kartę, na której były powypisywane różne desery.
-Wybaczę ci wczorajsze zachowanie, jeśli kupisz mi co tylko zechcę - powiedział Teito, zapatrzony w sernik.
-Oczywiście! - zaśmiał się Mikage, tym razem pełen radości. Trochę obawiał się tego spotkania. Nie chciał, aby Teito obraził się na niego. Był przecież jego najlepszym przyjacielem. Wiedział, że może na tym ponownie ucierpieć jego portfel, ale czego by nie zrobił w imię przyjaźni? Każdy musi się czasem poświęcić.
Po tym jak złożyli zamówienie, Mikage spojrzał poważnie na chłopaka.
- Więc co cię z nim łączy? - zaczął blondyn.
- Z kim?
- No z tym... Frau - powiedział trochę już zniecierpliwiony przyjaciel.
- To drań, więc nie musisz się o mnie martwić - odpowiedział kapłan, czekając na swój sernik.
- Ale... - ciągnął Mikage, jednak w tej samej chwili przerwał, ponieważ do stołu podszedł kelner. Postawił przed Teito sernik, a przed blondynem kawę. Kiedy odszedł, Mikage ponownie spojrzał znacząco na przyjaciela.
- Naprawdę nie musisz się martwić. Gdyby coś się miedzy mną a tym debilem działo, to od razu bym ci powiedział - oznajmił, starając się choć trochę uspokoić Mikage. Co prawda czuł coś dziwnego w stronę demona, ale nie było to na tyle niebezpieczne, by mieszać w to kolegę.
- Niech ci będzie. Wierzę ci. Ale! Jak coś podejrzanego zauważę, to nie będę się podtrzymywał! Dobra?!
- Taak - zgodził się Teito dla świętego spokoju.
Przez kilka minut jeszcze pogadali o różnych sprawach, lecz w końcu Mikage pożegnał się i zostawił kapłana samego.
***
- Zabjię go... urwę mu łeb, użyję jako piłki do golfa - szeptał gorliwie Frau. Od kilku minut krył się za doniczkami, obserwując spotkanie Teito i Mikage. Przez cały ten czas, demon coraz bardziej się wściekał, widząc jak blondyn przymila się do kapłana. Uśmiech Teito wywołany przez jego "przyjaciela" sprawiał, że Frau miał ochotę ukręcić mu szyję, a potem kąpać się w jego krwii. Przecież to nie jego wina, że był zazdrosny. Kapłan wyzwalał w nim wiele emocji, przez które miał ochotę go tulić i całować. A jego ciało kusiło, aby położyć na nim łapki, głaszcząc niektóre rejony. Najchętniej wszystkie.
Frau wytężył wzrok, kiedy zauważył jak Mikage odchodzi od stolika się i żegna. Używał swoich demonicznych umiejętności do podsłuchiwania ich rozmowy. Doniczki z ozdobnymi drzewami stały trzy stoliki dalej od chłopaków i były dodatkowo odzielone niskim, drewnianym płotem.
Ludzie, którzy przechodzili obok demona, patrzyli na niego zdziwieni, ale nikt nie zwrócił mu uwagi.
Kiedy w końcu Mikage odsunął się od Teito, Frau spojrzał na jednego z kelnerów i leciutko wypuścił powietrze.
Mężczyzna nagle wyprostował się a talerze, które trzymał, upuścił na ziemię. Goście nerwowo spoglądali na kelnera, ten zaś, omijając rozbite naczynia, skierował się do wnętrza kawiarni. Wrócił po kilku sekundach, niosąc w dłoni kawałek babki, i kładąc ją na stół, tam gdzie siedział Teito.
- Nic nie zamawiałem - powiedział.
- Na nasz rachunek - oznajmił mechanicznie kelner, wpatrując się w przestrzeń, nie mrugając wcale. Jego oczy były zabarwione na czerwony odcień.
- Wszystko w porządku? - zapytał kapłan podejrzliwie. Mężczyzna nagle zamrugał, obejrzał się dookoła, a gdy zobaczył leżące na ziemi, stłuczone talerze i filiżanki, przeprosił Teito i pobiegł je posprzątać. Chłopak wzruszył ramionami, a następnie popatrzył łakomie na ciasto.
W tej samej chwili Frau był trzymany przez dwa demony. Próbował się uwolnić, ale jego przyjaciele nie chcieli mu odpuścić. Labrador więził jego nogi, a Castor unieruchomił jego ręce.
- Puście mnie! Zostawcie, barany!!!
- Uspokuj się! - zarządał okularnik i popatrzył wkurzony na blondyna. Frau wiercił się jeszcze przez chwilę, jednak wściekły wzrok Castora skutecznie zadziałał na demona.
- Wy nic nie rozumiecie - wyszeptał zirytowany Frau. Miedzy nimi zapanowała cisza. Castor był zdumiony swoim odkryciem, a Labrador usiadł wygodniej na ziemi.
- Więc naprawdę jesteś w nim zakochany? - zapytał wprost demon o fiołkowych oczach. Frau zamierzał coś powiedzieć, ale w ostateczności rozmyślił się i po prostu pokiwał głową na zgodę.
- To musisz go jakoś do siebie przekonać - stwierdził Castor, poprawiając okulary.
- Ale nie opętując ludzi tłumoku!!! - Musisz być miły i... szarmancki - zaproponował Labrador.
- I mniej zboczony! - dodał od razu Castor.
- Dzięki za rady, ale to raczej nie pomoże - wyszeptał lekko zmieszany Frau. To miłe, że przyjaciele starali się mu pomóc, ale nie wierzył, iż są specami od takich rzeczy.
- Ja potrzebuję planu!
- A randka?
Castor i Frau w jednej chwili spojrzeli na spokojnego Labradora.
- Ale że on na takim czymś?!
- To jest właśnie pomysł! - wykrzyczeli obydwaj jednocześnie. We Frau wstąpiła nowa energia, a Castor prawie się załamał.
- No co!- zapytał oburzony blondyn na widok zdołowanego okularnika.
- Po prostu uświadomiłem sobie, że będziemy musieli ci w tym pomóc, dla dobra chłopaka i innych niewinnych istot.
Labrador i Frau uśmiechnęli się radośnie, spoglądając na siedzącego samotnie kapłana.
\\\\\\\\\\\\\\\\\
Wesołych i Szczęśliwych Świąt!!!!
Dziękuje Kocicy za sprawdzenie rozdziału!!!
Dziękuje wam że jesteście!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro