Rozdział 2: Akcja pod balkonem
-Co do cholery!?-Krzyknął Teito, wyskakując z łóżka. Spojrzał na siebie i z wielkim szczęściem przyznał że, ma wszystkie ciuchy na sobie.
-Poprostu spytałem co tam u ciebie?-Powtórzył blondyn trochę już znudzony. Wstał więc, i przeciągnął się ukazując tors bez koszulki.
-U mnie? Wszystko...dobrze...-Wyszeptał młody kapłan oczarowany wyglądem mężczyzny. Nagle uderzył swoją twarz i ponownie spojrzał na niego.-Nie! Nic nie jest dobrze! Co ja tu robię!? Kim ty jesteś!? Co się stało!?
-Uspokuj się śliczny bo ci żyłka pęknie, a szkoda by było...oj wielkia szkoda...-Szeptał powoli, coraz bardziej zbliżając się do Teito.
-Kim jesteś?-Spytał chłopak, obserwując usta Blondyna. Te jakby zapraszająco, lekko się uchyliły.
-Jestem Demonem twoich najskrytszych pragnień...i pragnę zabrać cię do krainy rozkoszy...Mam na imię Frau...i chcę...-Niespodziewanie wywód Blondyna przerwał jego własny jęk bólu. Złapał ręką za bolącą szczęke, i pomyślał że został uderzony z całej mocy. I to strasznie mocno jak na człowieka.
-Dlaczego to zrobiłeś?-Wyjąkał nadal trzymając rękę na obolałym miejscu.
-Wiedziałem że, coś jest z tobą nie tak! Jesteś Demonem! Bestią żywiącą się cierpieniem ludzkim i to tego...
-Jest niezwykle przystojną bestią która znalazła naprawdę smaczny kąsek.-Dokończył demon przerywając w tym samym czasie chłopakowi.-A wogóle myślisz stereotypami. No dobra! Większość z nas nadal lubi...krwawe rzeczy, ale staramy się właśnie takich trzymać w ryzach. Taka nasza robota. To jak już sobie wszystko wyjaśniliśmy, to możemy wrócić to tego co nam przerwałeś.-Powiedział uśmiechając się szeroko.
-Nie ma mowy!-Zaprotestował Teito, odsuwając się do tyłu, byle jak najdalej od demona. Gdyby tylko Ojciec był w mieście! Wtedy pokazał by temu potworowi co znaczy potęga kapłanów.-Czego ode mnie chcesz?!
-To chyba oczywiste! Jestem zboczeńcem i jako profesjonalista jestem wręcz zmuszony by zająć się takim cudem jak ty! To mój obowiązek, więc proszę nie narzekaj już i chodź tu, mały!
-Mały? Mały!-Powtarzał Teito. Frau zaniepokoił się z lekka, czując nagle otaczającą ich energię.
-Mały! Ja ci pokarzę małego!...Ty!!! Święty ogniu! Dumo moich przodków! Przybądź na me wezwanie i ukarz tę skalaną i nie czystą istotę.-Mamrotał kapłan unosząc dwa palce na wysokości twarzy.-Na krew mojego rodu! Wzywam cię! Ogień zniszczenia! Poziom trzeci!
W tej samej chwili Teito skierował swą dłoń w stronę demona, którą zaczęły oplatać płomienie. Następnie ogień wyruszył w kierunku Frau, a ten zdziwiony próbował zasłonić się rękami. Zebraną magię uformował w tarczę pochłaniającą płomienie. Z ulgą przyjął fakt że, zdążył się obronić. Chwilę później i był niemal pewny iż nie udałoby mu się wyjść z tego bez szwanku.
-Jesteś o wiele ciekawszy niż myślałem.-Stwierdził przyglądając się chłopakowi. Następnie postanowił zrobić w przyszłości, pewną rzecz.
-Ty teraz też prezentujesz się o wiele ciekawiej.-Powiedział kapłan wskazując na fryzurę blondyna. Frau na początek nie zrozumiał o co mu chodzi ale po chwili już leciał do lustra stojącego na przeciwko drzwi.
-O nie...nie!-Powtarzał przyglądając się swoim spalonym włosom.-Co ty zrobiłeś bachorze niewychowany!!!
-Teraz to mnie obrażasz, a przedtem? Mój kąsku, mój piękny! Zdecyduj się wkońcu!-Warknął kapłan, próbując zakryć dłonią uśmiech. Frau w jednej chwili stał przed nim cały czerwony z złości, ale już w kolejnej złapał chłopaka za szatę. Pociągnął przestraszonego Teito do balkonu i i otworzył szklane.drzwi. Na zewnątrz roztaczał się piękny widok na miasto. Słońce grzało mocno, a delikatny wiaterek poruszał gałęziami drzew. Teito jednak nie zachwycał się tym krajobrazem, gdyż szybko i sprawnie został porwany do góry, by następnie wisieć za balkonem. Tylko ręka Frau trzymała go za ubranie w silnym ucisku, powstrzymując go przed upadkiem.
-I co? Łyso ci teraz? Hihihi-Zapytał kpiąco demon, śmiejąc się cicho. Teito przełknął ślinę. Wiedział że, drażnienie złej istoty tylko pogorszy sytuację ale nie mógł się powstrzymać. Jedynie co mu pozostało to błaganie o wybaczenie oraz zdanie się na łaskę potwora.
-Ja...ja...Ja wcale nie jestem łysy dziędziole jeden!!! Co ty ślepy jesteś czy co?! Lubisz sobie ludzi wieszać?! Ty Demon czy co? Wieszak Jebany?! Pewnie nawet łap nie myjesz!!! Puszczaj mnie! Ty węglu jeden!-Krzyczał Teito, kręcąc się na wszystkie strony świata. Miał ładnie go przeprosić, jednak tamte słowa popłynęły z jego ust szybciej, nim zdarzył się zorientować co mówi. No cóż, tak bywa.
-Dobra...puszczam cię.-Powiedział Frau, obserwując jak materiał wyślizguje się z jego dłoni. Teito spadając zaczął krzyczeć. Pomyślał że, to ostatnie chwile w jego życiu, zanim zderzy się z chodnikiem. Zaczął niemal w myślach modlić się o wieczny spokój. Aby jego Ojciec nie rozpaczał ale unicestwił tego potwora. Żeby Mikage, jego najlepszy przyjaciel otrzymał mózg, i dzięki niemu sam-bez pomocy Teito poradził sobie w życiu.
-Jeszcze się nawet nie całowałem...-Wyszeptał zanim miał uderzyć o ziemię. Niestało się to jednak. Zamiast twardego podłoża, poczuł jak coś ciepłego go obejmuje. To ciepło otaczało go ze wszystkich stron.
"Czy to niebo?"-Pomyślał, a jego serce biło w przyśpieszonym tempie. Na ustach poczuł nagle delikatną rzecz, którą chłopak przyrównał do obłoków. Były niczym chmury, wędrujące bo niebie. I nagle dotarło do niego że, jego oczy są zamknięte. Otworzył je więc, ale tego widoku nigdy w życiu się nie spodziewał. Demon trzymał go w ramionach, przyciskając jego ciało do swojego. Twarz Frau była nad nim pochylona, że Teito widział każdy szczegół. Jego długie rzęsy, błyszczące oczy oraz blond włosy, bardzo zwęglone. Chłopak zdał sobie sprawę że, usta Demona stykają się z jego ustami. Twarz kapłana zaczerwieniła się, kiedy usłyszał pomruk Frau. Widać demonowi, sprawiało to naprawdę dużo przyjemności. Po chwili blondyn oderwał się od chłopaka, uśmiechając się delikatnie. Wtedy coś pękło w Teito. Odpychając Frau, kapłan wstał na nogi. Rozejrzał się po ulicy, błagając by nikt nie zauważył tej akcji. Kolejno popatrzył na wstajacego demona, który schował ręce do spodni.
-Dlaczego to zrobiłeś!?-Zapytał przerażony chłopak.
-I się zaczęło...-Wyszeptał demon, by następnie odpowiedzieć.-Powiedziałeś...nie...wykrzyczałeś o tym że, nigdy się nie całowałeś.
Więc naprawiłem ten błąd.
-Jak mogłeś?! Dlaczego mnie wogóle puściłeś!!!-Ciągnął dalej Teito.
-Bo tego chciałeś.-Powiedział poprostu ziewając.
-A dlaczego mnie potem złapałeś?-Krzyknął kapłan.
"I tu mnie masz"-Pomyślał Frau. Nie chciał mu zrobić krzywdy i to nie dlatego że, bardzo mu się spodobał. Jak na prawdziwego zboczeńca przystało, zainteresował się młodym chłopcem. Ładne ciało, śliczny głosił i trochę zadziorny charakter...nawet bardzo.
Jednak tacy jak on mieli ustalone zasady a złamanie ich, zesłało by srogą karę. Szczególnie kiedy ktoś należy do E.G.Z.G . Jedno prawo mówiło o niekrzywdzeniu ludzi. No może że ci zaatakują w ramach zabicia. Wtedy demon może się bronić, jednak tylko w wyjątkowych sytuacjach zabić.
Tak więc Frau nawet jak by chciał nie miał wyboru. Teito co prawda go zaatakował ale on szybko sytuację opanował. Teraz stał przed chłopakiem, który patrzył na niego w oczekiwaniu.
-Spodobałeś mi się. Nie chcę cię zabić.-Powiedział wpatrując się w oczy Teito. Ten zarumienił się i odwrócił głowę.
-Jesteś głupi! I dziwny!-Wyszeptał a następnie dodał:-Zostawisz w spokoju tych biednych ludzi? I przestaniesz...co ty wogóle robiłeś? Ducha udawałeś?
-No tak, udawałem. Ale to nie moja wina!-Powiedział uśmiechając się lekko.-A ludzi zostawię, i tak nie zamierzam tu wracać.
-To pójdę przekazać pani że, owego ducha wypędziłem.-Oznajmił Teito odchodząc. Po chwili jednak odwrócił się do demona.-A ty lepiej idź już sobie stąd i zostaw biednych ludzi w spokoju!
Frau wzruszył ramionami, patrząc jak chłopak znika za drzwiami. Potem uśmiechnął się szeroko. Nie miał żadnego zamiaru opuszczać Teito. Jest zbyt słodki. Przecież jeszcze nawet nie dotknął jego ciałka.
////
Życzę wam wesołego i bogatego mikołaja!!!
Choć rozdział nie sprawdzony mam nadzieję że umilił wam czas.
Przepraszam za błędy oraz dziękuję za gwiazdki i komentarze ;D
Miłego dnia!!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro