47
- Harry -
Siedziałem w barze z Payne'm i piliśmy drinki. Rozmawialiśmy dużo i wspominaliśmy stare czasy. Okazało się, że pracuje jako kierowca córki państwa Haller'ów, którzy posiadają własną firmę transportową w centrum Londynu.
- A ta córka... to fajna jakaś? - zapytałem, unosząc brew w zastanowieniu.
- Buzię ma okropną, ale ciało niczego sobie. W sumie mógłbym ją przeruchać, ale nie wiem, czy nie poskarży później rodzicom. - odetchnął.
- Payno, nic się nie zmieniłeś! - poklepałem go po plecach.
- A Ty, Styles? Słyszałem, że kręci się jakaś panienka koło ciebie.
- Nie "jakaś panienka", a moja dziewczyna. - odpowiedziałem, na co zakrztusił się napojem.
- Serio? - prawie krzyknął.
- Tak, ma na imię Lena. - uśmiechnąłem się na jej wspomnienie. - Jest piękna, gorąca i... bardzo inteligentna.
- No widzę, że się nieźle w nią wkręciłeś. Gratulacje. - uśmiechnął się. - Jak ją poznałeś?
- Um, długa historia. - wymamrotałem. - Nie ważne...
Miałem jeszcze coś powiedzieć, gdy rozmowę przerwała nam ruda kurwa, zwana też Marią Watts. Zacisnąłem mocno szczękę i pięści, czując w sobie narastający gniew i żal. Wszystkie wspomnienia wróciły, a ja postanowiłem pożegnać Liam'a, który i tak musiał już iść. Wstałem z miejsca z zamiarem opuszczenia lokalu, w którym była ta kurwa.
- Nie tak szybko, słodziutki. - zaskrzeczała, łapiąc mnie za ramię. Wyrwałem się z jej uścisku i spojrzałem na nią groźnie.
- Wypierdalaj szmato. - splunąłem, patrząc na nią.
- Och, jaki groźny. - rudowłosa wywróciła oczami. - Krążą plotki, że spotykasz się z moją żałosną córeczką. - cmoknęła, a ja jeszcze bardziej się spiąłem. - Taka nieudacznica... poszła w ślady swojego równie żałosnego ojca. Zamiast zająć się czymś lepszym w życiu t...
- Czym kurwa? - warknąłem, ściskając jej nadgarstek. - Dawaniem dupy na prawo i lewo, tak jak robi to jej matka?! - odepchnąłem ją na ścianę. - Jest żałosna bo wybrała studia i karierę?! Nie, bo lepiej być na czyimś utrzymaniu przez całe życie, ty pieprzona dziwko! - wykrzyczałem jej prosto w twarz.
- Od kiedy zrobiłeś się taki troskliwy? - prowokowała. - Dobrze wiem, że drzemie w tobie ten sam Harry, którego poznałam parę lat temu. Jesteś kobieciarzem i zabójcą, a takie osoby się nie zmieniają. - pokręciła głową i zacmokała. - No dalej, Harry. Pokaż mi swoją prawdziwą twarz, Lena się nie dowie.
Lena - jedyne, co mnie powstrzymało przed poważnym wybuchem.
Zamknąłem oczy, odliczając do dziesięciu. Popatrzyłem na tą szmatę, szukając jakiegokolwiek podobieństwa między nią, a moją Leną. Było to na nic, bo nawet optycznie są całkiem inne.
Ona zamknęła cię w więzieniu.
Wyszło mi to na dobre...
Ona sprawiła, że musiałeś siedzieć.
Dzięki temu, poznałem miłość mojego życia.
Później przez to siedziałeś w pierdolonym psychiatyku.
Potrząsnąłem głową w roztargnieniu i chwyciłem ją za gardło, unosząc jej całe ciało do góry. Zaciskałem rękę na jej szyi, a z moje czoła lał się pot. Maria krztusiła się i próbowała ściągnąć moją rękę z jej gardła. Zacząłem się telepać, po czym odrzuciłem ją na ścianę. Kobieta osunęła się po niej i próbowała złapać powietrze. Podszedłem do niej i ukucnąłem, uśmiechając się do niej sarkastycznie. Uniosłem palcem jej podbródek, aby mnie widziała.
- Jeszcze raz zobaczę cię w moim pobliżu, albo w pobliżu Leny - przypomnij sobie, co właśnie się stało. - warknąłem i klepnąłem jej policzek.
Odszedłem zza ściany, zostawiając ją tam i usiadłem przy barze. Zamówiłem dziesięć shotów i trzy drinki. Opróżniałem wszystkie naczynia po kolei, a po którymś kieliszku z kolei nie wiedziałem co się dzieje dookoła mnie. Jakieś napalone laski mnie zaczepiały i próbowały zaciągnąć na bok, ale grzecznie im odmawiałem.
- Barman, to samo. - wymamrotałem, kładąc banknot na blacie.
- Jesteś pewny? Ledwo trzymasz się na nogach. - obejrzał mnie dookoła.
- Może dlatego, że dawno się tak nie napiłem. - jęknąłem mało wyraźnie. - Dawaj mi to.
Mężczyzna odetchnął ciężko i podał mi to, o co go poprosiłem. Powoli unosiłem kieliszki do ust, czując palącą ciecz w gardle. Wiedziałem, że źle się to dla mnie skończy, ale musiałem w jakiś sposób odreagować. Kiedyś piłem dzień w dzień, bez minuty wytchnienia. W ostatnim czasie nie piłem w aż takich ilościach, bo najzwyczajniej w świecie nie miałem takiej potrzeby.
Widziałem, że ekran mojego telefonu cały czas się świecił. Z pomocą barmana, dowiedziałem się, że to Lena próbowała się ze mną skontaktować. Nawet od takiej wiadomości nie otrzeźwiałem. Chciałem podnieść się i opuścić ten lokal, ale kończyło się to niepowodzeniem.
- Może zamówić ci taksówkę? - zapytał barman.
- Nie, zadzwoń po Mike'a, jeżeli możesz. - położyłem się na barze.
Nie wiem ile czasu minęło, ale poczułem szarpnięcie na ramieniu. Ledwo podniosłem głowę, a z mojej lewej strony stał Mike. Mruczałem coś pod nosem, a on tylko głośno się zaśmiał.
- Wstawaj, Śpiąca Królewno. - potrząsnął mną. - Jedziemy do domu. - chwycił mnie pod ramię.
Przerzuciłem cały ciężar mojego ciała na przyjaciela, a ten mało się nie przewrócił. Nie moja wina, że byłem prawie nieprzytomny. Znaczy moja, bo się napiłem.
************************************
Obudził mnie ostry ból głowy i światło słoneczne. Jęknąłem w geście niezadowolenia i zrzuciłem ze swojego ciała kołdrę. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał godzinę jedenastą. Podniosłem się na nogi i zauważyłem, że jestem w tych ciuchach, w których chodziłem wczoraj cały dzień.
Byłem okropnie spocony, a ciuchy także nie pachniały za ładnie. Udałem się do łazienki, gdzie wziąłem długi przysznic. Umyłem dokładnie całe swoje ciało, łącznie z włosami i wytarłem się ręcznikiem. Założyłem świeże bokserki, białą koszulkę oraz krótkie spodenki. Wysuszyłem włosy i związałem je w koka, po czym poczłapałem do kuchni.
Na początek łyknąłem tabletkę przeciwbólową, później zjadłem śniadanie i wypiłem kawę. Cóż, wczorajszy stan chyba mi nie posłużył. Gdyby Lena się dowiedziała... no właśnie LENA. Co z nią? Wczoraj sporo razy się do mnie dobijała. Rozłożyłem się na kanapie i przeglądałem wszystkie wiadomości, które do mnie wysłała.
Lena : Harry?
Lena : Dlaczego ode mnie nie odbierasz. Martwię się.
Lena : Kochanie, odbierz. Obraziłeś się na mnie? :((
Lena : Harry, to już nie jest śmieszne! Nie mogę zasnąć przez ciebie. Odezwij się. x
Lena : Tak ze mną pogrywasz?
Lena : Zapomnij..
Westchnąłem, przypominając sobie wszystkie wydarzenia z wczoraj. Moje spotkanie z Liam'em, rozmowa z Marią i... dalsza sytuacja również z nią. Z jednej strony czuję się winny, że tak ją potraktowałem, a z drugiej strony nic nie czuję.
I to mnie zaczęło martwić : nic nie czuję.
_______________________________________________________
Tak jak obiecałam, tak jest rozdział :)
/kylizzzie
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro