Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

47

- Harry -

Siedziałem w barze z Payne'm i piliśmy drinki. Rozmawialiśmy dużo i wspominaliśmy stare czasy. Okazało się, że pracuje jako kierowca córki państwa Haller'ów, którzy posiadają własną firmę transportową w centrum Londynu.

- A ta córka... to fajna jakaś? - zapytałem, unosząc brew w zastanowieniu.

- Buzię ma okropną, ale ciało niczego sobie. W sumie mógłbym ją przeruchać, ale nie wiem, czy nie poskarży później rodzicom. - odetchnął.

- Payno, nic się nie zmieniłeś! - poklepałem go po plecach. 

- A Ty, Styles? Słyszałem, że kręci się jakaś panienka koło ciebie. 

- Nie "jakaś panienka", a moja dziewczyna. - odpowiedziałem, na co zakrztusił się napojem.

- Serio? - prawie krzyknął.

- Tak, ma na imię Lena. - uśmiechnąłem się na jej wspomnienie. - Jest piękna, gorąca i... bardzo inteligentna.

- No widzę, że się nieźle w nią wkręciłeś. Gratulacje. - uśmiechnął się. - Jak ją poznałeś?

- Um, długa historia. - wymamrotałem. - Nie ważne...

Miałem jeszcze coś powiedzieć, gdy rozmowę przerwała nam ruda kurwa, zwana też Marią Watts. Zacisnąłem mocno szczękę i pięści, czując w sobie narastający gniew i żal. Wszystkie wspomnienia wróciły, a ja postanowiłem pożegnać Liam'a, który i tak musiał już iść. Wstałem z miejsca z zamiarem opuszczenia lokalu, w którym była ta kurwa.

- Nie tak szybko, słodziutki. - zaskrzeczała, łapiąc mnie za ramię. Wyrwałem się z jej uścisku i spojrzałem na nią groźnie. 

- Wypierdalaj szmato. - splunąłem, patrząc na nią.

- Och, jaki groźny. - rudowłosa wywróciła oczami. - Krążą plotki, że spotykasz się z moją żałosną córeczką. - cmoknęła, a ja jeszcze bardziej się spiąłem. - Taka nieudacznica... poszła w ślady swojego równie żałosnego ojca. Zamiast zająć się czymś lepszym w życiu t...

- Czym kurwa? - warknąłem, ściskając jej nadgarstek. - Dawaniem dupy na prawo i lewo, tak jak robi to jej matka?! - odepchnąłem ją na ścianę. - Jest żałosna bo wybrała studia i karierę?! Nie, bo lepiej być na czyimś utrzymaniu przez całe życie, ty pieprzona dziwko! - wykrzyczałem jej prosto w twarz.

- Od kiedy zrobiłeś się taki troskliwy? - prowokowała. - Dobrze wiem, że drzemie w tobie ten sam Harry, którego poznałam parę lat temu. Jesteś kobieciarzem i zabójcą, a takie osoby się nie zmieniają. - pokręciła głową i zacmokała. - No dalej, Harry. Pokaż mi swoją prawdziwą twarz, Lena się nie dowie.

Lena - jedyne, co mnie powstrzymało przed poważnym wybuchem.

Zamknąłem oczy, odliczając do dziesięciu. Popatrzyłem na tą szmatę, szukając jakiegokolwiek podobieństwa między nią, a moją Leną. Było to na nic, bo nawet optycznie są całkiem inne. 

Ona zamknęła cię w więzieniu.

Wyszło mi to na dobre...

Ona sprawiła, że musiałeś siedzieć.

Dzięki temu, poznałem miłość mojego życia.

Później przez to siedziałeś w pierdolonym psychiatyku.

Potrząsnąłem głową w roztargnieniu i chwyciłem ją za gardło, unosząc jej całe ciało do góry. Zaciskałem rękę na jej szyi, a z moje czoła lał się pot. Maria krztusiła się i próbowała ściągnąć moją rękę z jej gardła. Zacząłem się telepać, po czym odrzuciłem ją na ścianę. Kobieta osunęła się po niej i próbowała złapać powietrze. Podszedłem do niej i ukucnąłem, uśmiechając się do niej sarkastycznie. Uniosłem palcem jej podbródek, aby mnie widziała.

- Jeszcze raz zobaczę cię w moim pobliżu, albo w pobliżu Leny - przypomnij sobie, co właśnie się stało. - warknąłem i klepnąłem jej policzek.

Odszedłem zza ściany, zostawiając ją tam i usiadłem przy barze. Zamówiłem dziesięć shotów i trzy drinki. Opróżniałem wszystkie naczynia po kolei, a po którymś kieliszku z kolei nie wiedziałem co się dzieje dookoła mnie. Jakieś napalone laski mnie zaczepiały i próbowały zaciągnąć na bok, ale grzecznie im odmawiałem.

- Barman, to samo. - wymamrotałem, kładąc banknot na blacie.

- Jesteś pewny? Ledwo trzymasz się na nogach. - obejrzał mnie dookoła.

- Może dlatego, że dawno się tak nie napiłem. - jęknąłem mało wyraźnie. - Dawaj mi to.

Mężczyzna odetchnął ciężko i podał mi to, o co go poprosiłem. Powoli unosiłem kieliszki do ust, czując palącą ciecz w gardle. Wiedziałem, że źle się to dla mnie skończy, ale musiałem w jakiś sposób odreagować. Kiedyś piłem dzień w dzień, bez minuty wytchnienia. W ostatnim czasie nie piłem w aż takich ilościach, bo najzwyczajniej w świecie nie miałem takiej potrzeby.

Widziałem, że ekran mojego telefonu cały czas się świecił. Z pomocą barmana, dowiedziałem się, że to Lena próbowała się ze mną skontaktować. Nawet od takiej wiadomości nie otrzeźwiałem. Chciałem podnieść się i opuścić ten lokal, ale kończyło się to niepowodzeniem. 

- Może zamówić ci taksówkę? - zapytał barman. 

- Nie, zadzwoń po Mike'a, jeżeli możesz. - położyłem się na barze.

Nie wiem ile czasu minęło, ale poczułem szarpnięcie na ramieniu. Ledwo podniosłem głowę, a z mojej lewej strony stał Mike. Mruczałem coś pod nosem, a on tylko głośno się zaśmiał.

- Wstawaj, Śpiąca Królewno. - potrząsnął mną. - Jedziemy do domu. - chwycił mnie pod ramię.

Przerzuciłem cały ciężar mojego ciała na przyjaciela, a ten mało się nie przewrócił. Nie moja wina, że byłem prawie nieprzytomny. Znaczy moja, bo się napiłem. 

************************************

Obudził mnie ostry ból głowy i światło słoneczne. Jęknąłem w geście niezadowolenia i zrzuciłem ze swojego ciała kołdrę. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał godzinę jedenastą. Podniosłem się na nogi i zauważyłem, że jestem w tych ciuchach, w których chodziłem wczoraj cały dzień.

Byłem okropnie spocony, a ciuchy także nie pachniały za ładnie. Udałem się do łazienki, gdzie wziąłem długi przysznic. Umyłem dokładnie całe swoje ciało, łącznie z włosami i wytarłem się ręcznikiem. Założyłem świeże bokserki, białą koszulkę oraz krótkie spodenki. Wysuszyłem włosy i związałem je w koka, po czym poczłapałem do kuchni.

Na początek łyknąłem tabletkę przeciwbólową, później zjadłem śniadanie i wypiłem kawę. Cóż, wczorajszy stan chyba mi nie posłużył. Gdyby Lena się dowiedziała... no właśnie LENA. Co z nią? Wczoraj sporo razy się do mnie dobijała. Rozłożyłem się na kanapie i przeglądałem wszystkie wiadomości, które do mnie wysłała.

Lena : Harry?

Lena : Dlaczego ode mnie nie odbierasz. Martwię się.

Lena : Kochanie, odbierz. Obraziłeś się na mnie? :((

Lena : Harry, to już nie jest śmieszne! Nie mogę zasnąć przez ciebie. Odezwij się. x

Lena : Tak ze mną pogrywasz?

Lena : Zapomnij..

Westchnąłem, przypominając sobie wszystkie wydarzenia z wczoraj. Moje spotkanie z Liam'em, rozmowa z Marią i... dalsza sytuacja również z nią. Z jednej strony czuję się winny, że tak ją potraktowałem, a z drugiej strony nic nie czuję. 

I to mnie zaczęło martwić : nic nie czuję.

_______________________________________________________

Tak jak obiecałam, tak jest rozdział :)

/kylizzzie

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro