Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

45

Kilka dni później...

- Lena - 

Wróciłam do pracy, ponieważ miałam dość siedzenia w domu i zastanawiania się nad swoim losem. Tutaj przynajmniej nie myślałam o sobie, a o zdrowiu innych pacjentów. Założyłam na siebie fartuch lekarski i związałam włosy w kucyka. Pięć minut później weszła do mnie jedna z asystentek i położyła na moje biurko karty dzisiejszych pacjentów.

- Joan? - zatrzymałam ją, na co spojrzała na mnie. - Mogłabyś zrobić mi kawę, ponieważ ja już nie zdążę? - poprosiłam ją.

- Jasne, za chwilkę przyniosę. - uśmiechnęła się.

- Dzięki. - mrugnęłam i zaczęłam powoli przygotowywać się do pracy.

Przejrzałam wszystkie karty, a moją uwagę przykuła jedna z nich, na której widniał napis Maria Leah Watts. Te nazwisko było mi bardzo dobrze znane, otóż była to karta mojej matki. Zebrał się we mnie smutek, ale za razem i wściekłość. Nie odzywała się do mnie przez okropnie długi czas, a mi żyło się wspaniale nie musząc wysłuchiwać jej narzekań.

Po dziesięciu minutach przyjęłam pierwszego pacjenta, którym okazał być się starszy pan. Skończyły mu się leki, więc przebadałam go ponownie i wypisałam nową receptę. Podziękował mi bardzo i opuścił pomieszczenie. Kiedy krzyknęłam "następny" do środka wkroczyła moja matka. Moja pierdolona matka.

Jak zwykle miała na sobie sukienkę, płaszcz i wysokie szpilki. Jej rude włosy były spięte w ciasnym koku, z którego nie wystawał ani jeden włosek, a grzywka opadała na lewy bok. Uśmiechnęła się do mnie, podchodząc do mojego biurka z gracją. Stanęła na przeciwko mnie, co uczyniłam również ja.

- Witaj, kochanie. Nie przywitasz się z mamą? - uśmiechnęła się, ukazując na swojej twarzy delikatne zmarszczki świadczące o jej wieku.

- Nie, czego chcesz? - założyłam ramiona na klatce piersiowej.

- Bądź grzeczna. O co tobie chodzi? - uniosła brew.

- O to, że przez tyle miałaś mnie w głębokim poważaniu. - warknęłam. - Daj spokój i nie udawaj troskliwej mamusi. - prychnęłam.

- Uspokój się, Lena. - podeszła bliżej mnie i chciała dotknąć mojego ramienia, lecz się cofnęłam. - Usłyszałam wraz z twoim ojcem od jednego z naszych przyjaciół z Londynu, że prowadzasz się od dłuższego czasu z jakimś mężczyzną. 

- Dobrze usłyszeliście. To mój mężczyzna, a wam nic do tego. - uśmiechnęłam się sztucznie. - Nie zamierzam go wam przestawiać, a zwłaszcza tobie. Myślisz, że jestem aż tak głupia? - spojrzałam na nią pytająco.

- Chciałabym tylko sprawdzić z kim jesteś i czy jest dla ciebie odpowiedni. - wzruszyła ramionami, wciąż uśmiechając się głupio.

- Tak, już ja znam twoje sprawdzanie. - zaśmiałam się sakrastycznie. - Przyszłaś tutaj się zbadać czy zniszczyć mi dzień? Jeżeli to drugie, to żegnam cię.

Kobieta westchęła i wyciągnęła z torebki mały kartonik, który położyła na moim biurku. Spojrzałam na niego, a widniało tam jej imię oraz nazwisko z numerem telefonu pod spodem. To jest naprawdę zbędne, ponieważ nie skorzystam z tego. Oczywiście kiedyś próbowałam się z nią kontaktować na ten sam numer, ale mówiła, że nie ma czasu albo w ogóle nie odbierała. Nie rozumiem po co jej to wszystko teraz.

Po chwili wyszła, a ja opadłam na fotel patrząc pusto w drzwi. Potrząsnęłam głową i zaczęłam przyjmować kolejnych pacjentów, aby nie opóźniać pracy. I tak minął cały mój dzień.

****

Siedziałam po godzinach w swoim gabinecie, obracając w palcach mały kartonik od mamy. Była godzina dwudziesta, a ja powiedziałam wszystkim, że pozamykam. Zastanawiało mnie tylko czego ona tak naprawdę chce, bo ona nigdy nie przychodziła bezinteresownie.

Z rozmyśleń wyrwal mnie mój telefon, który dzwonił już chyba tysięczny raz. Wiedząc, że to Harry wzięłam go i odebrałam. 

- Tak? - zapytałam zmęczonym głosem.

- Lena, gdzie jesteś? - zapytał dziwnie spokojnym, lecz zmartwionym głosem.

- W pracy. Przepraszam, że nie zadzwoniłam. - westchnęłam ciężko.

- Coś się stało? - zapytał. - Słyszę w twoim głosie jakiś smutek. - dodał.

- To nie jest rozmowa na telefon, Harry. - odpowiedziałam, przecierając swoją twarz dłonią.

- Przyjadę zaraz po ciebie. - szepnął i się rozłączył.

Zabrałam swoje rzeczy z biurka i wsadziłam je do torebki. Ściągnęłam z siebie fartuch i założyłam płaszcz oraz buty. Chwyciłam torbę z biurka i opuściłam gabinet, po czym zamknęłam go na klucz. Upewniłam się, że wszystkie pomieszczenia w przychodni są zamknięte i wyszłam.

Zauważyłam, że Harry podjechał właśnie swoim samochodem i cierpliwie czekał aż do niego przyjdę. Powoli zeszłam ze schodów i udałam się w jego stronę. Weszłam do auta i pocałowałam szybko jego policzek na powitanie.

- Co się dzieje, Lena? - chwycił moją dłoń i splótł nasze palce, dodając mi tym otuchy.

- Nie zgadniesz co się stało. - powiedziałam cicho, patrząc przed siebie

Opowiedziałam mu całą historię z moją matką, a on się bardzo zdziwił. Mówiłam mu kiedyś, że ona w ogóle się mną nie interesuje i patrzy tylko na swój tyłek, żeby jej było wygodnie. Mój ojciec zawsze był dobrym człowiekiem, ale moja mama nim pomiatała. Stał się jakby jej niewolnikiem, który robi wszystko zgodnie z jej kaprysem. Przez to wszystko zrobił się identyczny jak ona.

Harry powiedział, abym to wszystko olała. Pocieszał mnie, a sama jego obecność dużo mi pomagała. Napomniałam także o tym, że moja mama jest dziwką i  kiedyś często znajdowała sobie "młodsze zabawki". Przyłapałam ją na tym gdy miałam dwanaście lat, a mój ojciec świetnie o tym wiedział i nic nie zrobił.

- Kochanie, pamiętaj o tym, że jestem tutaj dla ciebie. Gdyby cokolwiek się działo, masz natychmiast do mnie dzwonić. - westchnął, przebiegając dłonią po swoich włosach. - Martwię się, gdy nie odbierasz. - dodał, całując wierzch mojej dłoni.

- Przepraszam, ale byłam tym wszystkim przytłoczona i musiałam to przemyśleć w spokoju. - spojrzałam na niego smutno.

- Rozumiem, nie przepraszaj. - uśmiechnął się pocieszająco. - Jakbyś jednak chciała się z nimi spotkać, to mógłbym pojechać tam z tobą, abyś nie czuła się sama.

Pokiwałam głową na znak, że rozumiem. Cieszyłam się, że był tutaj ze mną. Zawsze wiedziałam, że jest mi potrzebny.

____________________________________

/kylizzzie

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro