37
- Harry -
Postanowiliśmy opuścić klub w pół do dwunastej. Oczywiście musiała złapać nas pierdolona ulewa i praktycznie całą drogę biegliśmy, w tym Lena na boso. Dwadzieścia minut później byliśmy już w jej mieszkaniu i ściągaliśmy swoje ciuchy.
- Chodźmy teraz pod prysznic, to rano dłużej pośpimy. - powiedziałem, patrząc na nią.
- Okej. - pokiwała głową.
Poszedłem do łazienki i rozebrałem się do naga, po czym wszedłem pod prysznic. Po chwili dołączyła do mnie Lena, która zamknęła drzwi od kabiny. Uśmiechnąłem się łobuzersko, lustrując jej ciało wzrokiem, na co wywróciła oczami.
Umyliśmy się szybko, a potem opuściliśmy prysznic. Owinąłem swoje biodra ręcznikiem, którym wcześniej się wytarłem. Założyłem świeże bokserki, które kiedyś zostawiłem tutaj i cierpliwie czekałem na moją dziewczynę. Wciągnęła na siebie figi oraz moją koszulkę, po czym chwyciła moją dłoń. Poszliśmy do sypialni i wygodnie ułożyliśmy się na łóżku. Objąłem ją jednym ramieniem i podciągnąłem kołdrę wyżej.
- Dobranoc, kochanie. - pocałowałem mocno jej szczękę.
- Dobranoc, Harry. - wyszeptała i zgasiła lampkę.
****
Obudziło mnie natarczywe pukanie do drzwi. Otworzyłem oczy, patrząc na Lenę, która słodko spała. Jęknąłem przeciągle, wytężając wzrok na zegarek, który wskazywał za dwadzieścia siódmą. Szturchnąłem nią lekko, a ona od razu otworzyła oczy.
- Co się dzieje? - wychrypiała.
- Ktoś się dobija do drzwi, pójdę sprawdzić. - oznajmiłem, podnosząc się z łóżka. - A ty wstawaj, bo oboje się spóźnimy.
Naciągnąłem na nogi swoje czarne spodnie i przeczesałem szybko włosy. Wywróciłem oczami na osobę, która się dobijała i ruszyłem do drzwi.
- Harry! - usłyszałem głos Leny, która po chwili chwyciła mój łokieć. - Ty chyba nie pójdziesz tak otworzyć?! - krzyczała szeptem, wskazując na mój nagi tors.
Pocałowałem jej głowę i poszedłem do drzwi, na co usłyszałem rozdrażnienie Leny. Otworzyłem drewnianą powłokę, a moim oczom ukazała się Eva. Zmarszczyłem mocno brwi, kompletnie nie spodziewając się jej towarzystwa.
- Hej, Harry. - zatrzepotała rzęsami.
- Um, cześć? - bardziej zapytałem, lustrując ją wzrokiem. - Co tutaj robisz?
- Och, Mike dał mi adres, bo nie zastałam cię w twoim mieszkaniu. - spojrzała na swoje paznokcie. - Zostawiłeś wczoraj portfel w klubie. - wyciągnęła moją własność z torebki.
- Dzięki. - wystawiłem dłoń, aby go chwycić, ale ona cofnęła rękę z cwanym uśmieszkiem.
- Nie tak szybko, kochanie. Coś za coś. - przegryzła wargę.
- Harry? - usłyszałem za sobą i poczułem dłoń na plecach. - Coś się stało? - zapytała, stając obok mnie. Mój aniołek ratuje mi dupę.
- Nie, skarbie. Znalazła mój portfel w klubie i przyszła mi go zwrócić. - objąłem ją ramieniem w talii.
- Hm, okej. Oddaj mu ten portfel. - wzruszyła ramionami, a Eva fuknęła, oddając mi zgubioną rzecz.
- Dzięki. - burknąłem pod nosem.
- Proszę bardzo, ale nie myśl, że robię to bezinteresownie. - zarzuciła swoje platynowe włosy. - Pójdziesz ze mną na kawę. - mrugnęła do mnie.
- Zjeżdżaj do Mike'a, albo źle się to dla ciebie skończy. - warknęła Lena.
- Auć, maleńka. - zaśmiała się i odeszła.
Zamknąłem za nią drzwi i przetarłem swoją twarz. Przytuliłem do swojej klatki Lenę i pocałowałem mocno jej czoło. Gładziłem jej włosy w geście uspokojenia, a ona pocierała moje plecy swoimi paznokciami.
- Porozmawiaj o tym z Mike'iem. - powiedziała, podnosząc na mnie wzrok. - Skąd ona w ogóle ma mój adres? Teraz będzie mnie...
- Shh. - uciszyłem ją, kładąc palec na jej rozkosznych ustach. - Mike dał jej adres, bo mnie nie było w moim domu. - westchnąłem.
- Ale ona ma chłopaka, a podbija do ciebie. - wywróciła oczami, odpychając się ode mnie, a ja spowrotem ją przyciągnąłem.
- Uspokój się, Lena. - spojrzałem w jej oczy. - Kocham cię. - pocałowałem jej usta.
- Ale ta szmata...
- Lena, kochanie. - uciszyłem ją, śmiejąc się przy tym. Zawsze mnie bawiło, gdy wpadała w histerię. - Załatwię to, dobrze?
- Okej, ale niech znajdzie sobie kogoś innego, jeżeli Mike jej nie odpowiada. - prychnęła.
- Uwielbiam, gdy jesteś zazdrosna. - przeniosłem dłonie na jej pośladki, ściskając je lekko i sunąłem nosem po jej policzku.
- Próbujesz sprawić, abym zapomniała, prawda? - zachichotała, wplatając palce w moje włosy.
- Tak.
- Też cię kocham, Harry. - złączyła nasze usta w długim, namiętnym pocałunku.
Po tym poszedłem do końca się ubrać. Powiedziałem Lenie, aby także to uczyniła, a ja przygotuję śniadanie. Związałem swoje włosy w koka i ruszyłem do kuchni. Wyciągnąłem patelnię i postanowiłem zrobić jajka z bekonem. Przygotowałem sobie wszystkie składniki i zacząłem smażyć. Kiedy już skończyłem, zrobiłem nam po kubku gorącej kawy o smaku wanilii.
Lena weszła do kuchni ubrana w czarne spodnie oraz fioletową koszulę. Jej włosy były wyprostowane, a na twarzy znajdował się delikatny makijaż. Pocałowała przelotnie moje usta i zasiadła na krześłe. Podałem jej jeden talerz oraz kubek, po czym usiadłem obok niej. Uśmiechnąłem się do niej, życząc smacznego i zacząłem jeść.
Kilkanaście minut później skończyliśmy posiłek. Dziewczyna zaproponowała, że pozmywa i tak też zrobiła. Czekałem na nią cierpliwie, po czym założyłem swoje buty i kurtkę. Lena przyszła do mnie i założyła na stopy czarne botki, a na górę zarzuciła czarny płaszcz.
- Dlaczego musi padać deszcz? - zajęczała, gdy opuściliśmy mieszkanie. - Mam tyle ładnych rzeczy na ciepłe dni... - rozmarzyła się.
- Hm, to chyba się cieszę, że pada. - splotłem nasze palce razem. - Nie lubię, gdy inni tak na ciebie patrzą.
- Jak? - wyszczerzyła się.
- Z pożądaniem. - syknąłem. - Jest tyle wolnych i ładnych dziewczyn, a oni patrzą akurat na ciebie.
- To samo mogę powiedzieć o tobie. - spojrzała na mnie znacząco. - Czy one nie rozumieją, że to ja jestem twoją dziewczyną?
- Ja tego nie wiem i ty też nie. - zaśmiałem się. - Odprowadzę cię do pracy. - powiedział, gdy mijaliśmy jego miejsce pracy.
- Spóźnisz się.
- Kilka minut mnie nie zbawi, prawda? - uniosłem brwi. - Wolę, abyś bezpiecznie dotarła na miejsce.
- Dobrze. - uniosła wolną dłoń w geście obronnym. - Następnym razem pilnuj swój portfel, dobrze?
- Wiem. Ja też nie chcę, aby jakieś baby się znowu przypałętały. - skwitowałem. - Dzisiaj zajmę się twoim samochodem. Nie wiem, czy powinienem pozwalać ci prowadzić.
- Ale hej, ja dobrze prowadziłam. - oburzyła się. - To ten pan we mnie wjechał.
- Rozumiem, ale martwię się o ciebie. - zatrzymaliśmy się pod jej pracą.
- Nie musisz, bo wszystko jest dobrze. - zaśmiała się cicho. - Miłego dnia, skarbie.
- Miłego dnia. - ostatni raz pocałowałem czule jej usta i odszedłem.
_____________________________________________
/kylizzzie
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro