32
- Lena -
Obudził mnie dźwięk budzika. Jęknęłam, skopując z siebie kołdrę, a gdy chciałam zejść rasmiona Harry'ego zablokowały moje ruchy.
- Harry. - mruknęłam, czując jego usta na swoich plecach.
- Zostań ze mną, maleńka. - wychrypiał z zamkniętymi oczami. - Będzie ci lepiej, niż w jakiejś popieprzonej pracy.
- Później się najprawdopodobniej zobaczymy. - szepnęłam, odwracając się przodem do niego.
- Potrzebuję cię w każdej, pierdolonej chwili. - przejechał językiem po mojej szczęce.
Stęknęłam i wyrwałam się z jego objęć. Poszłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki przysznic, włączając w to mycie głowy. Osuszyłam ciało ręcznikiem, który później zawinęłam na głowie. Ubrałam świeżą bieliznę, czarne rurki oraz niebieską koszulę. Zapięłam jej guziczki i wsadziłam dół w spodnie. Rozczesałam i wysuszyłam włosy, a potem zrobiłam z nich delikatne fale.
Nałożyłam makijaż, który składał się z podkładu, bronzera, tuszu do rzęs, eyelinera oraz czerwonej szminki. Spryskałam się lekko perfumami i założyłam czarne szpilki na platformie. Opuściłam łazienkę, a w sypialni zastałam Harry'ego, który wylegiwał się na łóżku, obserwując mnie.
- Zostajesz? - zapytałam.
Nie usłyszałam odpowiedzi, ale poczułam duże dłonie na swoich pośladkach. Gdy Styles je ścisnął, jęknęłam cicho i kontynuowałam zbieranie swoich rzeczy.
- Twój tyłek w tych jeansach wygląda cholernie seksownie. - powiedział do mojego ucha, klepiąc moje pośladki w ramach dowodu.
- I tak nie zostanę. - stanęłam przodem do niego i oplotłam jego kark. Przywarłam do jego ust, całując je namiętnie i lekko głaskałam jego włosy.
- Rzuć tą pracę w cholerę. - mówił między pocałunkami.
- Nie mogę. - oderwałam się od niego i zmazałam szminkę z jego górnej wargi. - Bądź grzeczny. - wsadziłam dłonie pod jego koszulkę i przejechałam paznokciami po jego umięśnionym torsie.
Mój mężczyzna zaproponował, że mnie odwiezie, więc przystałam na jego propozycję. Przez całą drogę mówił mi, abym rzuciła pracę. Z jednej strony podobałby mi się ten pomysł, ponieważ i tak rodzice przysyłają mi dużo pieniędzy. Z drugiej strony... no własnie. Co z drugiej strony? Miałabym na wszystko czas i mogłabym przeznaczyć ten czas dla Harry'ego.
- Do zobaczenia później. - chwycił moją dłoń, zatrzymując się pod miejscem mojej pracy.
- Narazie. - nachyliłam się w jego stronę i złożyłam na jego ustach namiętny pocałunek. - Wytrzyj się. - wskazałam na jego usta umazane moją szminką.
- Pomyślę nad tym. - uśmiechnął się zadziornie. - Idę dzisiaj do pracy.
- Co? - uniosłam wysoko brwi. - Jak to?
- Znalazłem sobie pracę w warsztacie samochodowym, żebym zabił jakoś czas i się nie nudził. - wzruszył ramionami. - Naprawdę to nie jest mi to potrzebne, bo pieniędzy mam jak lodu, ale... - gestykulował dłonią.
- Cieszę się. - po raz drugi pocałowałam jego usta i opuściłam samochód.
Styles odprowadził mnie wzrokiem pod same drzwi, po czym odjechał. Weszłam do środka, witając cały personel i skierowałam się do swojego pomieszczenia. Byłam dzisiaj wyjątkowo wcześnie, ponieważ była dopiero w pół do ósmej. Przebrałam się w fartuch i odłożyłam torebkę na bok. Do gabinetu wszedł Jackson z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Hej. - powiedział spokojnie.
- Hej. - zmarszczyłam brwi. - Masz coś dla mnie?
- Tak, tutaj są papiery. - położył je i przysiadł na rogu biurka. - Porozmawiajmy, Lena. Nie chcę kończyć tej przyjaźni i źle mi z tym, że nie rozmawiamy ze sobą.
- Dobrze, Jackson. - pokiwałam lekko głową. - Może zacznę pierwsza? - przytaknął. - Poznałam Harry'ego kilka miesięcy temu i szczerze mówiąc był najzwyczajniej w świecie chory psychicznie. Był bardzo agresywny i nie radził sobie z tym.
- Skrzywdził cię? - zapytał, przełykając ślinę.
- Nie. - skłamałam. - Spotkałam jego mamę, pytając o zgodę na leczenie psychiatryczne. Zgodziła się. - dodałam. - Spędził w ośrodku dwa miesiące, a gdy wyszedł był innym facetem. Anne, czyli jego mama opowiadała, że przed więzieniem był uśmiechniętym i bardzo promiennym chłopcem. Taki też stał się po terapii. Spotykaliśmy się bardzo często, ponieważ jeszcze jak był chorym człowiekiem mu się podobałam. Jest naprawdę cudowny, no i... teraz próbujemy związku. - dokończyłam, omijając te okropne wydarzenia.
- Przepraszam. - westchnął. - Naprawdę przepraszam i żałuję tego, jak cię potraktowałem. Skoro mówisz, że już jest z nim okej, to nie pozostaje mi nic innego, jak cieszyć się razem z tobą. Martwiłem się o ciebie, dlatego tak reagowałem.
- W porządku. Ja też przepraszam, że tak ostro zareagowałam. Po prostu nie lubię, gdy ktoś ocenia tego chłopaka z góry. - wyjaśniłam.
- Zgoda? - uśmiechnął się lekko, rozkładając szeroko ramiona.
- Zgoda. - zaśmiałam się i wtuliłam się w niego.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, po czym zabraliśmy się do pracy. Byłam zadowolona, że atmosfera w pracy znowu jest taka sama, ponieważ Jackson jest dla mnie naprawdę ważną osobą.
****
Po skończonej pracy oddałam papiery pacjentów do recepcji. Przebrałam się w swoje ciuchy, chwyciłam torebkę i czekałam chwilę na przyjaciela. Uśmiechnięty stanął obok mnie ze swoimi rzeczami, po czym wyszliśmy z budynku.
- To widzimy się jutro, prawda? - zapytał, gdy zeszliśmy ze schodów.
- Tak, jak zawsze. - zachichotałam. - Do jutra. - przytuliłam go lekko.
- Pa. - odwzajemnił uścisk i odszedł do swojego samochodu.
Wzrokiem odnalazłam Harry'ego, palącego papierosa i podeszłam do niego. Wypuścił dym z płuc i nachylił się nade mną, składając na moich ustach soczysty pocałunek. Uśmiechnęłam się szeroko, chwytając jego skórzaną kurtkę i przyciągnęłam go na dłużej do swoich ust.
- Dlaczego przytulasz się z tym chujem? - potarł nosem o mój.
- Przecież to tylko Jackson i wie o tobie. - oplotłam go ramionami w pasie, całując pojedynczo jego usta. Rzucił niedopałek na ziemię i zdeptał go butem.
- Ale nie lubię, gdy ktoś inny cię przytula. - wtulił twarz w mój policzek i objął mnie mocno w talii. - Albo dotyka.
- Nie bądź aż taki zazdrosny. - potarłam kciukiem jego policzek.
- Wiesz, że cię kocham? - wyszeptał, patrząc mi w oczy.
O mój Boże! Tak długo czekałam na te słowa!
- Wiem. Ja ciebie też. - wplotłam palce w jego gęste loki.
- Może pojedziemy gdzieś nad jezioro jutro? - uniósł brwi, wciąz trzymając mnie w swoich ramionach.
- Pracujemy. - wywróciłam oczami. - Możemy jechać na weekend.
- No dobra. - burknął oburzony.
- Jak było w pracy? - zmieniłam temat.
- Dobrze. Naprawiłem trzy samochody, ale zawsze to już coś.
- Jestem z ciebie bardzo dumna, kochanie. - cmoknęłam jego policzek.
_____________________________________
/kylizzzie
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro