Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

32

- Lena -

Obudził mnie dźwięk budzika. Jęknęłam, skopując z siebie kołdrę, a gdy chciałam zejść rasmiona Harry'ego zablokowały moje ruchy.

- Harry. - mruknęłam, czując jego usta na swoich plecach.

- Zostań ze mną, maleńka. - wychrypiał z zamkniętymi oczami. - Będzie ci lepiej, niż w jakiejś popieprzonej pracy.

- Później się najprawdopodobniej zobaczymy. - szepnęłam, odwracając się przodem do niego.

- Potrzebuję cię w każdej, pierdolonej chwili. - przejechał językiem po mojej szczęce.

Stęknęłam i wyrwałam się z jego objęć. Poszłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki przysznic, włączając w to mycie głowy. Osuszyłam ciało ręcznikiem, który później zawinęłam na głowie. Ubrałam świeżą bieliznę, czarne rurki oraz niebieską koszulę. Zapięłam jej guziczki i wsadziłam dół w spodnie. Rozczesałam i wysuszyłam włosy, a potem zrobiłam z nich delikatne fale. 

Nałożyłam makijaż, który składał się z podkładu, bronzera, tuszu do rzęs, eyelinera oraz czerwonej szminki. Spryskałam się lekko perfumami i założyłam czarne szpilki na platformie. Opuściłam łazienkę, a w sypialni zastałam Harry'ego, który wylegiwał się na łóżku, obserwując mnie.

- Zostajesz? - zapytałam.

Nie usłyszałam odpowiedzi, ale poczułam duże dłonie na swoich pośladkach. Gdy Styles je ścisnął, jęknęłam cicho i kontynuowałam zbieranie swoich rzeczy.

- Twój tyłek w tych jeansach wygląda cholernie seksownie. - powiedział do mojego ucha, klepiąc moje pośladki w ramach dowodu.

- I tak nie zostanę. - stanęłam przodem do niego i oplotłam jego kark. Przywarłam do jego ust, całując je namiętnie i lekko głaskałam jego włosy.

- Rzuć tą pracę w cholerę. - mówił między pocałunkami.

- Nie mogę. - oderwałam się od niego i zmazałam szminkę z jego górnej wargi. - Bądź grzeczny. - wsadziłam dłonie pod jego koszulkę i przejechałam paznokciami po jego umięśnionym torsie.

Mój mężczyzna zaproponował, że mnie odwiezie, więc przystałam na jego propozycję. Przez całą drogę mówił mi, abym rzuciła pracę. Z jednej strony podobałby mi się ten pomysł, ponieważ i tak rodzice przysyłają mi dużo pieniędzy. Z drugiej strony... no własnie. Co z drugiej strony? Miałabym na wszystko czas i mogłabym przeznaczyć ten czas dla Harry'ego.

- Do zobaczenia później. - chwycił moją dłoń, zatrzymując się pod miejscem mojej pracy.

- Narazie. - nachyliłam się w jego stronę i złożyłam na jego ustach namiętny pocałunek. - Wytrzyj się. - wskazałam na jego usta umazane moją szminką.

- Pomyślę nad tym. - uśmiechnął się zadziornie. - Idę dzisiaj do pracy. 

- Co? - uniosłam wysoko brwi. - Jak to?

- Znalazłem sobie pracę w warsztacie samochodowym, żebym zabił jakoś czas i się nie nudził. - wzruszył ramionami. - Naprawdę to nie jest mi to potrzebne, bo pieniędzy mam jak lodu, ale... - gestykulował dłonią.

- Cieszę się. - po raz drugi pocałowałam jego usta i opuściłam samochód.

Styles odprowadził mnie wzrokiem pod same drzwi, po czym odjechał. Weszłam do środka, witając cały personel i skierowałam się do swojego pomieszczenia. Byłam dzisiaj wyjątkowo wcześnie, ponieważ była dopiero w pół do ósmej. Przebrałam się w fartuch i odłożyłam torebkę na bok. Do gabinetu wszedł Jackson z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

- Hej. - powiedział spokojnie.

- Hej. - zmarszczyłam brwi. - Masz coś dla mnie?

- Tak, tutaj są papiery. - położył je i przysiadł na rogu biurka. - Porozmawiajmy, Lena. Nie chcę kończyć tej przyjaźni i źle mi z tym, że nie rozmawiamy ze sobą.

- Dobrze, Jackson. - pokiwałam lekko głową. - Może zacznę pierwsza? - przytaknął. - Poznałam Harry'ego kilka miesięcy temu i szczerze mówiąc był najzwyczajniej w świecie chory psychicznie. Był bardzo agresywny i nie radził sobie z tym.

- Skrzywdził cię? - zapytał, przełykając ślinę.

- Nie. - skłamałam. - Spotkałam jego mamę, pytając o zgodę na leczenie psychiatryczne. Zgodziła się. - dodałam. - Spędził w ośrodku dwa miesiące, a gdy wyszedł był innym facetem. Anne, czyli jego mama opowiadała, że przed więzieniem był uśmiechniętym i bardzo promiennym chłopcem. Taki też stał się po terapii. Spotykaliśmy się bardzo często, ponieważ jeszcze jak był chorym człowiekiem mu się podobałam. Jest naprawdę cudowny, no i... teraz próbujemy związku. - dokończyłam, omijając te okropne wydarzenia.

- Przepraszam. - westchnął. - Naprawdę przepraszam i żałuję tego, jak cię potraktowałem. Skoro mówisz, że już jest z nim okej, to nie pozostaje mi nic innego, jak cieszyć się razem z tobą. Martwiłem się o ciebie, dlatego tak reagowałem.

- W porządku. Ja też przepraszam, że tak ostro zareagowałam. Po prostu nie lubię, gdy ktoś ocenia tego chłopaka z góry. - wyjaśniłam.

- Zgoda? - uśmiechnął się lekko, rozkładając szeroko ramiona.

- Zgoda. - zaśmiałam się i wtuliłam się w niego. 

Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, po czym zabraliśmy się do pracy. Byłam zadowolona, że atmosfera w pracy znowu jest taka sama, ponieważ Jackson jest dla mnie naprawdę ważną osobą.

****

Po skończonej pracy oddałam papiery pacjentów do recepcji. Przebrałam się w swoje ciuchy, chwyciłam torebkę i czekałam chwilę na przyjaciela. Uśmiechnięty stanął obok mnie ze swoimi rzeczami, po czym wyszliśmy z budynku.

- To widzimy się jutro, prawda? - zapytał, gdy zeszliśmy ze schodów.

- Tak, jak zawsze. - zachichotałam. - Do jutra. - przytuliłam go lekko.

- Pa. - odwzajemnił uścisk i odszedł do swojego samochodu. 

Wzrokiem odnalazłam Harry'ego, palącego papierosa i podeszłam do niego. Wypuścił dym z płuc i nachylił się nade mną, składając na moich ustach soczysty pocałunek. Uśmiechnęłam się szeroko, chwytając jego skórzaną kurtkę i przyciągnęłam go na dłużej do swoich ust.

- Dlaczego przytulasz się z tym chujem? - potarł nosem o mój.

- Przecież to tylko Jackson i wie o tobie. - oplotłam go ramionami w pasie, całując pojedynczo jego usta. Rzucił niedopałek na ziemię i zdeptał go butem.

- Ale nie lubię, gdy ktoś inny cię przytula. - wtulił twarz w mój policzek i objął mnie mocno w talii. - Albo dotyka.

- Nie bądź aż taki zazdrosny. - potarłam kciukiem jego policzek.

- Wiesz, że cię kocham? - wyszeptał, patrząc mi w oczy.

 O mój Boże! Tak długo czekałam na te słowa!

- Wiem. Ja ciebie też. - wplotłam palce w jego gęste loki.

- Może pojedziemy gdzieś nad jezioro jutro? - uniósł brwi, wciąz trzymając mnie w swoich ramionach.

- Pracujemy. - wywróciłam oczami. - Możemy jechać na weekend. 

- No dobra. - burknął oburzony.

- Jak było w pracy? - zmieniłam temat.

- Dobrze. Naprawiłem trzy samochody, ale zawsze to już coś. 

- Jestem z ciebie bardzo dumna, kochanie. - cmoknęłam jego policzek.

_____________________________________

/kylizzzie



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro