Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

26

- Lena - 

Harry poprosił, abym poszła z nim do jego domu, na co przystałam. Miał ogormny dom, bardzo nowoczesny i po prostu piękny. Styles bardzo się zmienił, aż nie wierzyłam, że to on. Przez całą drogę się śmiał, żartował i opowiadał, co mu się przydarzyło w ośrodku. Jestem z niego tak cholernie dumna, że nie potrafię tego opisać.

- Ale ta Kate była chwilami nieznośna. - mruknął. - Helen, o której ci wspominałem była bardzo miła. Rozmawiała ze mną o mojej rodzinie i powiedziała, że powinienem z nimi wszystko wyjaśnić.

- Może dobrze ci powiedziała? - podparłam podbródek na dłoni. 

- To innym razem. - machnął ręką. - Narazie wolałbym zająć się tobą. - uśmiechnął się szeroko i usiadł obok mnie, po czym zarzucił ramię na oparcie za mną.

- Mną? - parsknęłam śmiechem. - W jaki sposób?

- Chcę zbliżyć się do ciebie. - odparł. - Dlatego... pójdziesz jutro ze mną na randkę?

- Um, ja... - przegryzłam wargę.

- Nie chcesz? - zapytał smutno. - Rozumiem. - pokiwał głową.

- Chcę. Oczywiście, że chcę. - prawie wykrzyczałam. - Po prostu mnie zdziwiłeś.

- Nawet nie wiesz jak bardzo mnie tym uszczęśliwiłaś. - westchnął.

- Może pójdziemy na zakupy? Twoje szafki świecą pustką. - otworzyłam jedną z nich, aby mu to udowodnić.

- W takim razie jedziemy. - chwycił kluczyki od swojego samochodu.

Wyszłam pierwsza, a on zaraz za mną. Zamknął dom na klucz i podbiegł do mnie. Posłałam mu uśmiech, który oczywiście odwzajemnił. Zajęłam miejsce pasażera, po czym zapięłam pas i cierpliwie czekałam aż zrobi to Styles. Odpalił samochód, a następnie wyjechał na drogę.

Po kilkunastu minutach byliśmy pod ogromnym marketem. Wysiadłam z samochodu i zamknęłam drzwi, po czym poczekałam na Harry'ego. Ten posłał mi setny uśmiech dzisiaj i zarzucił rękę na moje ramiona. Ja swoją owinęłam w dole jego pleców i tak też weszliśmy do marketu. Styles wziął koszyk, a ja szłam za nim. 

Chodziłam między półkami, wrzucając do koszyka najpotrzebniejsze produkty, a Harry po prostu wszystko zrzucał do koszyka. Wywracałam na niego oczami, a on po prostu śmiał się ze mnie. Gdy ja wybierałam dla niego środki czystości, aby mógł chociażby umyć podłogi, on wybierał perfumy i wrzucił do koszyka chyba z dziesięć paczek prezerwatyw. Przełknęłam głośno ślinę i udałam, że tego nie widzę.

- Mamy wszystko? - zapytałam go.

- Myślę, że tak. - wzruszył ramionami. - Zajdziemy jeszcze do jakiegoś sklepu z ciuchami, bo chcę dokupić sobie kilka rzeczy.

- Okej. - pokiwałam głową.

Harry zapłacił za swoje zakupy, po czym zapakowaliśmy je do reklamówek. Wzięłam dwie do rąk, a on cztery pozostałe. Pokierowaliśmy się do samochodu i schowaliśmy wszystko do bagażnika, a potem wróciliśmy spowrotem. Poszliśmy do sklepu z drogą odzieżą, a Harry zaczął wybierać dla siebie rzeczy. Wziął pięć czarnych koszulek, pięć białych oraz trzy pary czarnych spodni. To są chyba dwa kolory, które preferuje. Potem przeszliśmy do działu z koszulami, a on pokazywał mi naprawdę okropne koszule. Jakieś kolorowe z brzydkimi wzorami. Jednak cokolwiek bym powiedziała, on i tak wziął ich kilka.

- Są spoko, o co chodzi? - zaśmiał się z reakcji. 

- Możesz się w nich pokazywać, ale beze mnie. - jęknęłam.

- Teraz wybierzemy coś dla ciebie, hm? - poruszył brwiami.

- Nie, błagam. - chwyciłam się za głowę. - Chodźmy stąd.

Pokręcił przecząco głową, a potem pociągnął mnie na dział damski. Wywróciłam oczami, po czym stanęłam obok niego. Zaczął szperać między wieszakami, gdzie znajdowały się sukienki. Co jakiś czas odwracał się i lustrował moją sylwetkę wzrokiem. Kilka minut później wyciągnął trzy sukienki w kolorze czarnym i wepchnął mi je w ręce.

- Tam jest przymierzalnia. - wskazał palcem w dal. - Wołaj jak założysz.

- Nie zawołam. - burknęłam. 

- Wtedy sam wejdę. - szepnął mi do ucha, gryząc jego płatek.

Warknęłam coś pod nosem i udałam się we wskazane przez niego miejsce. Zaczęłam mierzyć wszystkie po kolei i wołałam przy tym Harry'ego, który komentował to zboczonymi słowami. Każda z nich była krótka, bo sięgała mi ledwo połowy uda i cholernie obcisła. Pierwsza miała wycięte plecy i kornkowe, długie rękawy. Druga nie miała ramion i bardzo uwydatniała moje piersi, a trzecia miała wycięte plecy, nie miała ramion tylko siateczkę.

- Bierzemy wszystkie. - stwierdził.

- Ale ja...

- Tak, wyglądasz w nich cudownie. - wepchnął mnie do szatni. - Nawet nie wiesz, co bym z tobą zrobił, gdyby nie to, że tutaj jesteśmy. - szepnął mi do ucha, składając na mojej szyi soczysty pocałunek.

- Harry. - trzepnęłam go w ramię. - Daj mi się przebrać. 

- Przecież ci nie przeszkadzam. - chwycił moje biodra.

- Wyjdź. - pokazałam palcem na zasłonę.

- Dobra. - prychnął i wyszedł obrażony.

Westchnęłam głośno i w szybkim tempie przebrałam się w swoje ciuchy. Opuściłam przymierzalnię, a Harry zabrał ode mnie sukienki i od razu pokierował się do kasy. Zapłacił swoją kartą, a mi szczena opadła, gdy zobaczyłam kwotę na kasie. Brunet wziął wszystkie torby i kroczył obok mnie. Zderzyłam się z kimś, kto okazał się być Jackson'em. 

- Lena, co ty tutaj robisz... z nim? - zmierzył Harry'ego wzrokiem, który aktualnie zaciskał szczękę.

- Zakupy? - przegryzłam wargę.

- Z nim? - wskazał na niego palcem ponownie.

- Przestań, Jackson. On ma imię. - upomniałam go. 

- Od kiedy on cię tak interesuje, huh? - prychnął. - Ostrzegałem cię przed nim, Lena! Przecież wiesz, kim on jest.

- Zamknij się, kurwa. Nic o mnie nie wiesz, chuju. - splunął Styles, zasłaniając mnie swoim ciałem. 

- Spokojnie, Harry. - zacisnęłam dłonie na jego koszulce. - Nie wiem, o co ci chodzi, Jackson. - przytuliłam się do boku Styles'a. - Znam go już jakiś czas i uwierz mi, że nie jest taki, jak wszyscy o nim mówią. 

- Potem nie przychodź do mnie, gdy ci coś zrobi. - burknął pod nosem.

- Ona jest ostatnią osobą, którą bym skrzywdził. - warczał loczek, chwytając go za kołnierz koszulki. - Jeszcze raz się do niej w ten sposób odezwiesz, a pożałujesz. - mówił do przestraszonego Jackson'a.

- Harry... - dotknęłam jego ramienia, więc spojrzał na mnie przez nie. - Zostaw go i chodźmy już stąd.

Odepchnął go od siebie tak, że tamten ledwo złapał równowagę. Rzuciłam Jackson'owi spojrzenie pełne pogardy i chwyciłam Harry'ego za dłoń.

- Wszystko w porządku? - zapytał mnie, układając dłoń na moim policzku.

- Tak, nie denerwuj się już. - posłałam mu słaby uśmiech, a on potarł mój policzek i oparł czoło o moje. Uśmiechnął się do mnie i musnął moje czoło ustami.

- Gapi się. - zachichotał.

- Nie słuchaj go, dobrze? Słuchaj mnie. - powiedziałam cicho.

- Tylko ciebie słyszę, kochanie.

___________________________________________

/kylizzzie


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro