Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

24

- Harry -

Leżałem obok najpiękniejszej dziewczyny na świecie, podszas gdy spała. Delikatnie muskałem palcami jej policzek, który został przeze mnie uszkodzony i został na nim fioletowy ślad. To nie byłem ja. Oczywiście, że ją przeprosiłem, ale ona płaczliwie mówiła, jak mnie bardzo nienawidzi.

Nienawidzi mnie, znowu. Kurwa.

Chwyciłem wcześniej przgotowany mały ręcznik, oblany zimną wodą i obmyłem jej policzek. Skrzwyiła twarz w grymasie, lecz się nie obudziła. Nawet przez sen była niespokojna. Nie musi się bać, bo nie dopuszczę, aby stała jej się krzywda. Mówią, że prawda boli najbardziej. Może dlatego wczoraj tak zareagowałem? 

Chronisz ją przed samym sobą?

Westchnąłem cicho i schyliłem się, aby obcałować jej policzek. Ma taką miękką i delikatną skórę. Następnie to samo zrobiłem z jej nadgarstkami, które były posiniaczone od moich mocno zaciśniętych palców. Krzywdzę ją, cholernie mocno ją krzywdzę. Tak nie może być.

- Harry? - usłyszałem jej cichutki głosik.

- Ciii. - szepnąłem.

- Harry, co ty robisz? - zapytała, lecz tym razem głośniej. Podparła się na łokciach i spojrzała na mnie uważnie. - Nie dotykaj mnie w ten sposób. W ogóle tego nie rób. - powiedziała głosem pozbytym jakichkolwiek emocji.

- Nie mów tak, Lena. Pozwól mi cię dotykać. - prosiłem, a nawet błagałem. Niemożność dotykania jej, czy rozmawiania z nią zabijała mnie od środka. Musiałem to robić, po prostu musiałem.

- Zostaw. - wyszarpała swoją dłoń z mojej. 

- Lena, przepraszam. Przepraszam, przepraszam, przepraszam. - mówiłem skruszonym głosem. - Co mam zrobić, abyś mnie zechciała? 

- Dobrze wiesz, co masz zrobić. - oznajmiła drżącym głosem. 

- Dobrze. - wypuściłem ciężko powietrze. - Pójdę na to pierdolone leczenie. Pójdę tam do cholery dla ciebie.

Spojrzała na mnie błyszczącymi oczami, że mogłem to zauważyć nawet teraz, gdy jest ciemno. Pokiwała głową na znak, że rozumie.

- Jutro, ponieważ jest pierwsza w nocy. Połóż się w końcu. - rozkazała.

- Ale... tutaj? - wskazałem na jej łóżko niepewnie.

- Tak, Harry. Tutaj. 

Ściągnąłem z siebie spodnie, buty ze skarpetkami oraz koszulkę, pozostając w samych bokserkach. Czułem na sobie palące spojrzenie Leny i nie myliłem się, bo patrzyła na mnie. Gdy zauważyła, że też na nią patrzę, zakryła swoją twarz kołdrą i odwróciła się w drugą stronę.

I tak jej się nie podobasz.

Położyłem się za nią, chcąc ją do siebie przytulić, lecz wiedziałem, że wywołam tym trzecią wojnę światową. Zrezygnowałem i naciągnąłem na siebie kołdrę. Ułożyłem się wygodnie, patrząc przez chwilę na jej sylwetkę, po czym zasnąłem.

****

Otworzyłem oczy i od razu spojrzałem na miejsce, w którym spała Lena. Nie było jej do cholery. Zerwałem się z miejsca i opuściłem jej pokój, po czym pokierowałem się do kuchni. Stała przy blacie w pełni gotowa, szykując śniadanie. Wyglądała pięknie, jak zawsze.

- Siadaj, śniadanie. - wskazała palcem na stołek. Posłuchałem jej i zająłem na nim miejsce.

- Pięknie wyglądasz. - skomentowałem z ostrą chrypką, po czym szybko odchrząknąłem.

- Dzięki. - mruknęła ledwo słyszalnie i próbowała zakryć włosami zarumienione policzki. Uśmiechnąłem się, a ona postawiła przede mną talerz z tostami i kubek herbaty.

- A ty? - zmarszczyłem brwi.

- Ja już jadłam. 

Zjadłem śniadanie w pięć minut i popiłem je herbatą. Odłożyłem brudne naczynia do zlewu, po czym wróciłem do sypialni, aby się ubrać. Lena czekała na mnie gotowa do wyjścia, gdy ja zakładałem swoje buty oraz kurtkę. Teraz się zacznie, ponieważ wiem dokąd mam iść.

Możesz się wyfocać.

Nie, nie mogę. Robię to dla niej, tylko i wyłącznie. Szedłem za nią po schodach, które prowadziły na zewnątrz. Dziewczyna zerkała na mnie kątem oka, upewniając się, że na pewno idę. Nie martw się, księżniczko. Robię to dla nas. Dla nas. Wsiadłem za kierownicę, gdy ona siedziała na miejscu pasażera. Upewniłem się, że jest zapięta i sam to zrobiłem.

- 5003 Silverstone Street. - usłyszałem jej głos.

- W porządku. - pokiwałem głową.

Wyjechałem na drogę, zastanawiając się, w co ja się pcham. A dlaczego to robię? Tylko i wyłącznie przez osobę, która siedzi po mojej prawej stronie. Cholera, szaleje za nią. Gdybym był normalny może byśmy... byli razem. Kto wie?

- Lena -

Widok Harry'ego w samych bokserkach zapierał dech w piersiach. Myślałam, że zemdleję, gdy stałam w tej pieprzonej kuchni. Nie patrzyłam na niego, ponieważ wiedziałam, że źle się to dla mnie skończy. Zawałem, albo omdleniem. Wczoraj, gdy Harry podjął decyzję o leczeniu, skakałam z radości. Byłam z niego cholernie dumna, mimo wszystkich rzeczy, które mi zrobił. Wiem, że gdyby był zdrowy, nigdy by mi tego nie zrobił. Wierzę w to.

Po czterdziestu minutach Harry zaparkował na parkingu przed ogromnym szpitalem psychiatrycznym. Siedzieliśmy w ciszy i żadne z nas nie chciało opuścić samochodu. Chwyciłam jego dłoń i ścisnęłam ją w geście dodania otuchy. Spojrzał na nasze dłonie, a potem na mnie. Posłał mi delikatny, lecz uroczy uśmiech, po czym odpiął pas. Zrobiłam to samo i opuściłam samochód razem z nim.

- Wszystko w porządku? - zapytałam, podchodząc bliżej niego.

- Chyba tak. - zaśmiał się, gryząc wargę i objął mnie ramieniem w talii.

- Hej, wszystko będzie dobrze. - pomasowałam jego przedramię. - Chodźmy. - także go objęłam.

Weszliśmy do środka, gdzie było przeraźliwie jasno. Wiele pielęgniarek biegało po korytarzu, lub prowadziło swoich pacjentów na jakieś badania. Harry rozglądał się dookoła siebie, przyciskając moje ciało do swojego. Wydostałam się, z jego objęć, aby podejść do recepcji i wypytać o wszystko.

- Dzień dobry. - przywitałam się, co odwzajemniła z uśmiechem. - Chciałabym przebadać mojego przyjaciela... - wskazałam kątem oka na Harry'ego. 

- W porządku. Proszę o jego dowód osobisty, a pielęgniarka zaprowadzi go do pokoju badań. - pokiwała głową. Podeszłam do Harry'ego i posłałam mu słaby uśmiech, gdy on był śmiertelnie poważny.

- Harry, daj mi swój dowód. - poprosiłam.

Chłopak sięgnął do tylnej kieszeni swoich spodni i wyciągnął stamtąd czarny, skórzany portfel. Chwyciłam go, gdy mi podal i wyciągnęłam dowód. Następnie wróciłam do pani od recepcji i wypełniłam z nią wszystkie dane. Musiałam przedstawić jej zachowanie Styles'a i tym podobne. Oczywiście uniknęłam tego, że mnie uderzył. Kiedy się odwróciłam, Harry był zabierany przez dwie pielęgniarki do pokoju badań. Patrzył w podłogę, a jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć. Zajęłam miejsce na krześle, oddychając ciężko i czekałam.

Kilkanaście minut później drzwi się otworzyły, a ja stanęłam na proste nogi. Harry wyszedł z zakutymi nadgarstkami, a dwóch ochroniarzy trzymało go za przedramiona. Wyglądało to śmiesznie, ponieważ Styles był od nich wyższy i silniejszy, co było widoczne gołym okiem.

- Musimy zamknąć pana Styles'a w klinice na kilka tygodni. - zaczął lekarz, który do mnie podszedł. - Jest to naprawdę konieczne. - spojrzał na mnie znacząco.

- Dobrze. W porządku. - pokiwałam głową, przecierając twarz. - Mogę z nim porozmawiać przez chwilę? 

- Jasne, ja zaraz wracam. - posłał mi ciepły uśmiech. 

Podeszłam do Harry'ego, a jego wzrok utkwiony był w podłodze. Podniósł go na mnie i patrzył prosto w moje oczy z bólem. Cholera, wyglądał tak niewinnie.

- Wszystko będzie dobrze. - sięgnęłam dłonią do jego policzka, na co się wzdrygnął. - Pomogą ci. 

- Pamiętaj o mnie. - wychrypiał, wtulając policzek w moją dłoń. - Wrócę do ciebie. Wrócę.

- Ciii. - uspokoiłam go, widząc, że znowu zaczyna się denerwować. - Będzie dobrze, Harry.

- Odwiedzisz mnie? - zapytał.

- Nie mogę. Jest mi to zabronione. - oznajmiłam zgodnie z prawdą. - Dasz radę. Jesteś silny, pamiętasz?

- Bez ciebie jestem nikim. - uśmiechnął się sarkastycznie. Po chwili wrócił do nas lekarz i skinął, że muszą iść.

- Do widzenia, Harry. - pocałowałam czule jego policzek.

- Lena. - skinął, a potem patrzyłam jak znika na końcu korytarza.

Z moich oczu wypłynęły niechciane łzy. Otarłam je szybko i powolnym krokiem opuszczałam szpital. Lekarz obiecał, że będę o wszystkim informowana telefonicznie i mam nadzieję, że nie kłamał.

Wiem, że nie powinnam, ale mimo wszystko zakochuję się w tym chłopaku.

________________________________________

/kylizzzie

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro