Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

21

- Harry -

Wróciłem do swojego domu w Londynie, po czym wrzuciłem  wszystkie walizki do sypialni. Nie, to nie jest ten dom, w którym mieszka moja pierdolona rodzina. Jest to mój dom, gdzie jestem sam, a czasami będzie też tutaj Lena.

Ona nie chce cię znać. Nienawidzi cię. NIENAWIDZI, NIENAWIDZI, NIENAWIDZI!!!!!!

Uderzyłem się dłońmi w głowę i odetchnąłem ciężko. Chociaż po sobie tego nie pokazałem, dotknęły mnie jej słowa. Zarówno te, jak i to, gdy powiedziała, abym zapomniał o pocałunku. Nie zapomnę jej. Nie, nie, nie nie. Wręcz przeciwnie - zbliżę się do niej. Boże, jej usta na moich... Były takie słodkie i przyjemne w dotyku. Dobry Boże. Wyciągnąłem telefon i od razu do niej napisałem.

Harry : Lena.

Harry : Zobaczymy się?

Lena : Jesteś popieprzony! Człowieku, jest druga w nocy!!

Harry : Obudziłem cię? Przepraszam. Nie chciałem, naprawdę.

Lena : Daj mi spać. Jutro idę do pracy, a właściwie dzisiaj.

Harry : Oszalałaś?! Po takiej długiej przerwie chcesz nagle wrócić?!

Lena : Moje życie, moja sprawa. Dobranoc.

Zacisnąłem usta w wąską linię i odłożyłem telefon na szafkę. Przecież jak ona wróci do pracy, spotka tego zasranego Jackson'a. Pamiętam go do kurwy. Ślinił się na jej widok jak jakiś pierdolnięty zboczeniec. Spokojnie, Harry. Ona jest teraz twoja, tylko i wyłącznie. Moja Lena. Moja, moja, moja.

****

- Lena -

Wstałam o szóstej trzydzieści i z nieukrywalną chęcią opuściłam łóżko. Pokierowałam się do swojej łazienki i ściągnęłam z siebie ciuchy. Weszłam pod prysznic i rozkoszowałam się ciepłą wodą, myjąc przy tym ciało oraz włosy. Wczoraj zadzwoniłam do Jackson'a oraz Niall'a i wkręciłam im, że musiałam wyjechać i nie chciałam mieć z nikim kontaktu. Dostałam niezły opierdol, a potem mówili jak to się za mną stęsknili. Tak naprawdę zdziwiłam się, że w ogóle mi w to uwierzyli. 

Wytarłam dokładnie swoje ciało i zawinęłam ręcznik na głowie. Ubrałam świeżą bieliznę, czarne rurki, jasnobeżową koszulę oraz tego samego koloru szpilki. Zrobiłam makijaż, który składał się z podkładu, tuszu, eyelinera i czerwonej szminki. Rozczesałam dokładnie włosy, wyszuszyłam je i zrobiłam z nich delikatne fale. Spryskałam się perfumami, po czym ruszyłam do kuchni.

Zrobiłam sobie kawę oraz jajecznicę, a kilka minut później wrzuciłam brudne naczynia do zlewu. Nie chcę użalać się nad sobą i wzbudzać podejrzeń, dlatego wracam do pracy. Jest to bardzo spontaniczna decyzja, ale nikt nie musi o tym wiedzieć. Na moim ciele zostały niewielkie blizny po "zabawie" Harry'ego, lecz w moim umyśle się to nieźle zagnieździło. Gdy tylko sobie przypomnę jak on... i ja... 

Otrząsnęłam myśli z tych okropnych wspomnień i chwyciłam torebkę. Zarzuciłam na siebie jeszcze czarny płaszcz, ponieważ pogoda nie była najpiękniejsza. Opuściłam mieszkanie, zamknęłam je i ruszyłam schodami w dół. Mało nie dostałam zawału, gdy przed drzwiami wyjściowymi czekał na mnie Styles we własnej osobie.

- Witaj. - zlustrował mnie wzrokiem. On chyba ma to już w zwyczaju. 

- Cześć. - westchnęłam, idąc dalej. Złapał mnie za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę.

- Nie unikaj mnie. - spojrzał na mnie wzrokiem, który sprawił, że poczułam się winna. - Odwiozę cię.

- Ty naprawdę nie masz co robić? Jest za dwadzieścia ósma, a ty już jesteś na nogach. - powiedziałam z niedowierzaniem. Gdybym miała wolne, spałabym do dziesiątej.

- Zawsze wcześnie wstawałem. - wzruszył ramonami, uwalniając mój nadgarstek. - Nawet nie wiesz, jak bardzo nie chcę, abyś tam szła.

- Dlaczego? - zmarszczyłam brwi.

- Ten kutas... - zacisnął powieki i szczękę w złości. - Niewłaściwie na ciebie patrzy.

- Jackson? - uniosłam brew.

- Oczywiście, że on. - prychnął zdenerwowany. - Nie możesz dać mu się dotknąć. Nie możesz. Powiedz to, proszę. - chwycił mnie za ramiona.

Dać mu szansę? Dać?

Dam.

- Harry, spokój. - także chwyciłam jego ramiona, na co lekko rozluźnił mięśnie. - Wpadasz w niepotrzebną panikę, wiesz?

- Przepraszam, Lena. Przepraszam. - schował twarz w dłoniach.

- Wszystko jest dobrze, Harry. Nie denerwuj się. - pomasowałam jego ramię. - Teraz poważnie muszę iść. - dodałam.

- Pozwól mi cię odwieźć, błagam. - złożył dłonie jak do modlitwy. 

- Teraz nawet ci rozkazuję, abyś to zrobił, ponieważ w innym wypadku się spóźnię. - posłałam mu lekki uśmiech.

Odwajemnił go i zaprowadził mnie do swojego samochodu. Zajęliśmy w nim miejsca, po czym włączyliśmy się do ruchu. Przez całą drogę rozmawialiśmy i śmiało mogę stwierdzić, że jest w porządku chłopakiem. Gdyby nie te jego wybuchy, ataki i tak dalej, byłby idealny. Ale z drugiej strony to czyni go wyjątkowym. Mało jest mężczyzn, którzy są chorzy, a są tak cholernie niemożliwie przystojni jak właśnie Harry.

- Mogę po ciebie przyjechać, prawda? - uniósł brwi pytająco. - Powiedz, że mogę. Powiedz mi, Lena.

- Harry przestań panikować. - uspokoiłam go. - Możesz. Niepotrzebnie się denerwujesz. Nie można tak. - westchnęłam.

- Przepraszam, Lena. Ja nie chciałem sp...

- Cicho już, Harry. - powiedziałam spokojnie. - Harry, ty musisz iść na terapię, wiesz o tym?

Spojrzał na mnie, jakbym go uraziła. Zacisnął szczękę, a jego mięśnie widocznie się napięły. Przestraszyłam się go, a on zaciskał powieki, jakby próbował opanować gniew.

- Uważasz, że jestem pierdolonym psycholem?! - warknął. - Nie wpierdalaj się w nieswoje sprawy kurwa! 

- Dobrze. Tylko potem nie przychodź mnie przepraszać. - szepnęłam i opuściłam samochód. Byłam już na schodach, gdy usłyszałam jego głos za sobą.

- Lena, zaczekaj. - chwycił mnie za łokieć. - Przepraszam. Nienawidzę psychiatrów i wszystkich na tym pierdolonym świecie. Ale ty możesz mi pomóc, błagam. Lena, przepraszam. Nie chciałem, naprawdę.

- Jedź już. - westchnęłam. - Jak mam ci pomóc, skoro ty nie chcesz, Harry? Zastanów się.

- Dasz mi buziaka? - zapytał smutno i nadstawił policzek. Nachyliłam się nad nim i złożyłam na jego zimnym policzku mały pocałunek. - Do widzenia, kochanie. - odszedł.

Weszłam do środka, gdzie zaatakowali mnie wszyscy pracownicy. Cały dzień spędziłam na tłumaczeniu się, a potem doszedł do nas Niall i musiałam powtarzać od początku. Poprosiłam ich, aby wszystko było jak dawniej i tak też zrobiliśmy. Harry wypisywał do mnie podczas tych wszystkich godzin, a ja odpisałam mu na niektóre smsy. Nie na wszystkie, ponieważ nie starczyło mi na to czasu. Atakował mnie tysiącami smsów na sekundę.

________________________________________________

Rozpieszczam was. :D

/kylizzzie




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro