Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

01. Pierwszy śnieg

Harry nigdy, by nie powiedział, że będzie klęczeć przed Draco Malfoy'em. A już na pewno, że stanie się to na deskach taniego, obskurnego hostelu gdzieś na obrzeżach Londynu.

‒ Szybciej, Harry.

Spotykali się tak od kilkunastu miesięcy. Na początku Harry nie za bardzo wiedział co o tym myśleć. Dlatego tego nie robił. Po prostu kiedy otrzymywał list poprzez sowę (czy sam ją wysyłał) z miejscem spotkania i godziną, teleportował się i wyłączał myślenie. Pozwalał sobie na te chwile brutalnych pocałunków, przekleństw ze strony Draco, mocnych pchnięć i szybkich oddechów, które mieszały się z ich krzykami kiedy byli już blisko osiągnięcia upragnionego orgazmu.

Myślenie zostawał na później. Dużo później. Kiedy oczyścił się zaklęciem i szedł nagi pod prysznic. Pozwalał żeby gorąca woda spływała po całym jego ciele i wpadała mu do oczu, gdy odchylał głowę mocno w tył. Wycierając się hostelowym ręcznikiem, patrzył w lustro i odkrywał całą masę śladów – malinek, ugryzień i szram jakie robił mu Malfoy. Harry nigdy ich nie usuwał zaklęciem, a Draco był wtedy tak cholernie z siebie dumny, że Potter jedyne co mógł zrobić to prychnąć rozbawiony faktem jak blondyn uwielbiał go oznaczać w ten sposób. On chyba po prostu lubił potem na to patrzeć i przypominać sobie jakie uczucia odczuwał kiedy Malfoy ssał jego skórę czy wbijał krótkie paznokcie w plecy czy pośladki.

Potem wychodził z łazienki – już umyty i z mokrymi włosami, a Draco zawsze leżał wyciągnięty na łóżku i bezczelnie obserwował każdy jego ruch. Miał na twarzy wtedy ten swój zadowolony uśmieszek, ręce założone za głowę, nogi szeroko rozsunięte i zaplątane w prześcieradło. Mroczny Znak odznaczał się na jego bladej skórze, a Harry przypominał sobie jak na pierwszym ich spotkaniu, pocałował każdy skrawek tego tatuażu. Jego platynowe głowy były w totalnym nieładzie, bo Potter uwielbiał się nimi bawić i niszczyć to idealne ułożenie. Widział też blizny po zaklęciu, które rzucił na niego podczas szóstego roku, ale starał się na nie, nie patrzeć. Sectumsempra pozostawał po sobie ślady. Ale bardziej widoczne niż blizny na ciele Ślizgona, były jego własne wspomnienia z tego zdarzenia, które nadal odbijały mu się echem po głowie.

Draco nadal się nie odzywał kiedy Potter zbierał swoje porozrzucane ubrania i ubierał je powoli. Przyglądał się temu nadal leżąc w łóżku. Śledził wzrokiem każdą krzywiznę ciała Harry'ego jakby chciał nauczyć się go na pamięć. Czasami przechylał odrobinę głowę w bok, by dostrzec jakiś szczegół na twarzy chłopaka. I liczył. Każdy ślad jaki zostawił na jego ciele w tych chwilach kiedy jedyne co miało znaczenie to to, że ma Harry'ego Pottera na wyłączność. Na każde swoje skinienie czy rozkaz. Sam poddając się każdemu słowu jakie wypływało z ust bruneta.

Dopiero kiedy Potter męczy się z zapinaniem guzików w mundurze aurorskim, Draco wstaje. Nadal jest nagi i pachnie seksem, a Harry mógłby upić się samym tym zapachem, który wymieszany z perfumami Malfoy'a i jego naturalnym zapachem jest czymś wręcz uzależniającym.

‒ Jesteś idiotą, Potter ‒ wyrzuca się z siebie Draco kiedy strzepuje ręce Harry'ego i sam zajmuje się guzikami. Stoją naprawdę blisko siebie. A i tak Malfoy z każdym zapiętym przez siebie guzikiem przybliża się jeszcze bardziej. Jest trochę wyższy od Pottera. Harry patrzy na jego skupioną twarz i stara się oprzeć pokusie żeby go nie pocałować i zostać w tym pokoju jeszcze na kilkanaście cennych i obfitych we wrażenia, minut. Nie może jednak się powstrzymać i jedną ręką zaczyna sunąć po gołej klatce piersiowej Draco. Kiedy zahacza o sutek słyszy tuż przy swoim uchu jak Draco wciąga mocniej powietrze. Wykrzywia wargi w uśmiechu i palcami zjeżdża niżej.

‒ Nie baw się ze mną, jeśli masz zamiar zaraz uciec ‒ syczy mu do ucha, a Harry od razu przestaje. Draco zapina ostatni guzik tuż przy szyi Pottera i muska palcami jego zarośnięty policzek. Jest coś delikatnego w tym dotyku. Zaraz jednak Malfoy się odsuwa i totalnie nieskrępowany własną nagością podchodzi do okna. Za szybą pada pierwszy śnieg z deszczem robiąc na zewnątrz nieprzyjemną mazię, która osiada na samochodach i butach londyńczyków, ale będąc skrytym w ciepłym pomieszczeniu widok może być nawet ładny. Hary może zobaczyć jego blizny na plecach i czerwone ślady własnych dłoni na pośladkach. Mlecznobiała skóra Draco przyjmuje każdy dotyk i zapamiętuje go na naprawdę długo. Dopóki sam Malfoy nie usuwa wszelkich śladów zaklęciem.

Harry zapina klamrę przy pelerynie i ostatni raz zerka na Draco. Coś go ściska w środku na myśl, że musi już wyjść. Chciałby tu zostać mimo że hostel, który tym razem wybrali jest naprawdę okropny. Brzoskwiniowe ściany i zielone dodatki raniły oczy Harry'ego kiedy teleportował się tu dwie godziny temu.

‒ Do zobaczenia, Draco ‒ żegna się.

‒ Cokolwiek chcesz, Potter.

***

‒ Potter.

‒ Malfoy.

To ich pierwsze spotkanie od Bitwy. Minął ponad rok, Harry ma wrażenie, że Malfoy zmienił się tak bardzo, że chyba by go nie poznał. Kiedy zeznawał na jego procesie, nie widzieli się. Stoją obaj na korytarzu w Ministerstwie Magii i nie za bardzo wiedzą co dalej. Draco jest nadal wychudzony po Azkabanie, a Harry ma na sobie aurorską szatę. Znowu zbyt wiele ich dzieli, a zbyt mało łączy. Tak samo było w Hogwartcie.

‒ Muszę się zgłosić do Robinsona ‒ mówi do niego Draco, a Harry przez chwilę nie wie co właśnie usłyszał. Robi głupią minę, ale zaraz – w końcu – dociera do niego co Malfoy powiedział. Patrzy na blondyna, który w czarnym garniturze, który jest na nim idealnie skrojony (co pokazuje tylko jak Malfoy schudł), z cieniami pod oczami i rozbieganym spojrzeniem jakby z każdej strony czaiło się zło gotowe go zaatakować. Potter nie miał pojęcia jak się zachować, bo to nie jest ten sam Draco co w szkole. Nie jest zarozumiałym i dumnym Ślizgonem, a Harry przestał być narwanym Gryfonem. Ten Malfoy, który przed nim stoi jest tylko dziewiętnastolatkiem, który ma na swoim koncie pobyt w Azkabanie za Mroczny Znak i tak smutne szare oczy, że brunet bał się, że w każdej chwili pojawią się w nich łzy.

Stoją na korytarzu, a tuż za zakrętem są boksy i cała masa Aurorów, którzy toną w papierkowej robocie. I Harry ma świadomość tego, że jak tylko Ślizgon się tam pojawi, to jego koledzy z pracy nie będą mieli dla niego litości.

Dlatego jedyne co może zrobić dla Draco w tej sytuacji, to wyciągnąć w jego stronę rękę. Tak jak on to zrobił w wieku jedenastu lat, ale wtedy Potter ją odrzucił. Harry miał nadzieję, że Malfoy będzie on niego mądrzejszy.

‒ Mogę cię odprowadzić, jeśli chcesz, oczywiście.

Draco się zgadza.

***

Na myślenie o tym wszystkim pozwala sobie dopiero wtedy kiedy wraca do domu. Nie ma pojęcia co go podkusiło żeby zostać na Grimmuald Place 12, ale mieszkał tu od jakiegoś roku i z każdym dniem coraz bardziej nienawidził tego miejsca. Siedząc w jednym z pokoi i patrząc tępo na drzewo genealogiczne Blacków, ma ochotę zacząć krzyczeć.

Nienawidzi uczuć, które się w nim zagnieździły. Gdyby wiedział, że podjęcie decyzji o tym żeby odprowadzić Draco do biura Robinsona, który zajmował się Śmierciożercami, którzy wyszli z Azkabanu, tak bardzo skomplikuje jego życie, to nie zrobiłby tego. Gdyby wiedział, że potem zaczną się spotykać tylko po to, aby dać upust swoim emocjom i pożądaniu, które gdzieś musiało znaleźć swoje ujście po rozstaniu z Ginny i wyprowadzce z Nory. Nie milczałby, przyjmując tylko to co Draco mu daje, sam nie stawiając warunków w ich relacji, gdyby wiedział, że ten ożeni się z Astorią Greengrass. Nie przyjąłby roli kochanka, gdyby nie mógł znieść myśli, że miałby zrezygnować z niesamowitego seksu jaki miał z Draco, tylko dlatego, że ten nosił obrączką na palcu.

***

Harry nienawidzi, gdy Draco ma obrączkę podczas gdy się pieprzą. Moment kiedy splata swoje place z jego i dotyka złotej obrączki jest dużo gorszy niż wtedy gdy Malfoy nie ściągnie swojego rodowego pierścienia, a zabierze się za rozciąganie Harry'ego.

Podczas ich pierwszego spotkania po tym jak Draco wziął ślub, Harry rzucił jego obrączką przez cały hotelowy pokój. Malfoy się śmiał i między pocałunkami mówił coś o tym, że lubi jak Harry jest zazdrosny i to jeszcze bardziej go podnieca.

Potter nienawidzi tego uczucia, które się w nim zagnieździło po tym wszystkim. A jeszcze bardziej, faktu, że wspomnienie tamtego spotkania, prześladowało go w snach.

***

Budząc się w nocy Harry żałuje, że Draco nie ma koło niego. Ale rozumie, że on może mieć go na kilka godzin w tygodniu, w obskurnych hostelach, a Astoria podczas wystawnych kolacji i spokojnych nocy w wspólnym łóżku w Malfoy Manor. Taka jest różnica między byciem żoną, a kochankiem.

Zakładając starą bluzę z kapturem i wymykając się do kuchni, stara się nie obudzić Hermiony i Rona, którzy z nim mieszkają. Mimo że odremontowali i zmienili wystrój Grimmuald Place, Harry nie pozwolił zmienić czegokolwiek w starym pokoju Syriusza. Gdy stoi tam z kubkiem kakao w ręce i patrzy przez okno na pierwszy śnieg, który pada w tym roku, czuje się wypalony.

Białe płatki spadające z nieba są nieco uspokajające. I Harry może udawać (mimo że jest w domu), że to topiący się śnieg na jego twarzy, a nie łzy, zostawiają mokre ślady na policzkach.





****

Dzień dobry!

Dzisiaj Mikołajki i właśnie ruszył mój projekt świąteczny z drarry w roli głównej, który z romantyczną wersją Świąt nie ma za wiele wspólnego.

Rozdziałów będzie naprawdę kilka, zakończenie dzień przed Wigilią i mała niespodzianka w Sylwestra 😉

Piszcie komentarze, gwiazdkujcie czy cokolwiek, bo chciałabym poznać wasze wrażenia po tym pierwszym rozdziale!

Do następnego,

Demetria1050 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro