1
Gdzie i jak się poznaliście
Cole: Poznaliście się w kinie.
Był dzień premiery twojego długo wyczekiwanego filmu i byłaś już gotowa do wyjścia. Niestety gdy doszłaś na miejsce, nie mogłaś znaleźć swojego biletu. Szukałaś w swojej torbie, w kieszeniach i nic. Musiałaś go przez przypadek zostawić go w domu. (Od razu wyjaśniam. W torbie miałaś podobny bilet, ale nie na ten seans). Chciałaś już zrezygnować, ale ktoś cie powstrzymał. Odwróciłaś się za siebie i zauważyłaś czarnowłosego chłopaka. Powiedział, że mógłby ci odstąpić jeden bilet, ponieważ jego kolega nie zdąży dotrzeć na czas. Lekko się zarumieniłaś i podziękowałaś za ten gest.
-Oddam ci za niego pieniądze, obiecuję.
-Nie musisz. W za mian chce, żebyś powiedziała mi swoje imię.
-[T/I]
-Bardzo ładne. Pasuje do ciebie.
Na seansie siedziałaś obok chłopaka, który powiedział ci jak się nazywa podczas reklam. Po skończonym seansie, odprowadził cię do twego domu.
Jay: Poznaliście się na basenie.
Od jakiegoś czasu chodzisz na basen, żeby polepszyć swoją kondycję, oraz żeby się uodpornić. Któregoś dnia postanowiłaś wyjść trochę wcześniej i spotkać się z przyjaciółmi w parku, jednak coś musiało pójść nie tak. Gdy szłaś w kierunku szatni, poślizgnęłaś się i próbując złapać równowagę, źle postawiłaś stopę. Przewróciłaś się i cicho syknęłaś z bólu. Strasznie cię bolała kostka i nie mogłaś wstać. Podszedł do ciebie jakiś brunet i pomógł ci wstać.
-Wszystko w porządku?
-Chyba skręciłam kostkę, ale to nic wielkiego.
-Pomogę ci dojść do punktu pomocy.
Wziął cię na ręce, żebyś znowu się nie poślizgnęła i zaniósł cie do tego miejsca. Chciałaś mu podziękować, ale nie zdążyłaś, bo już wyszedł. Kiedy już miałaś na swojej stopie bandaże, wyszłaś, lekko kulejąc. Przed drzwiami spotkałaś swojego wybawcę, który najwidoczniej na ciebie czekał. Chciałaś mu już podziękować, ale zdążył cie uprzedzić.
-Nie musisz dziękować. W zamian chce poznać twoje imię.
-[T/I]
-Więc [T/I]. Idź się przebierz, a ja odprowadzę cię do domu.
Lekko się zrumieniłaś i od razu poszłaś do szatni. W drodze do twego domu trochę sobie z nim pogadałaś i dowiedziałaś się, że ma na imię Jay. Odprowadził cię pod drzwi i pożegnał się z tobą.
Kai: Poznaliście się w sklepie.
Babcia poprosiła cię, żebyś kupiła parę produktów do ciasta. Dała ci pięćdziesiąt złotych i dała ci listę zakupów. Poszłaś do pobliskiego sklepu w swoich ulubionych butach i wzięłaś wózek. Spoglądając na swój telefon, przypomniałaś sobie, że za chwilę zaczyna się twój program. Musiałaś się śpieszyć, żeby go nie przegapić. Niestety totalnie zapomniałaś, że masz śliskie podeszwy i zamiast się normalnie chodzić, ślizgałaś się po podłodze. Po chwili prawie wywinęłaś orła, ale ktoś zdążył cię złapać. Otwierając oczy zobaczyłaś szatyna, którego włosy wyglądały jak u jeża (Ciężko mi to teraz opisać).
-Dziękuję.
-Nie ma sprawy. Jak ma na imię nasza królewna łyżwiarek?
-[T/I]
-Idealnie do ciebie pasuję.
Zarumieniłaś się i jeszcze raz mu podziękowałaś. On zaś poprosił o twój numer telefonu i odszedł z bananem na twarzy. Gdy wyszłaś ze sklepu, rozglądałaś się za swoim wybawcą, ale go nie dostrzegłaś. On zaś stał na dachu jednego budynku i po kryjomu odprowadził cię do domu.
Lloyd: Poznaliście się w sklepie z komiksami.
Uwielbiasz czytać komiksy i każdy twój znajomy o tym wie, dlatego ich pierwszy pomysł na prezent na twoje urodziny to właśnie jakiś komiks. W ten sposób uzbierałaś tego trochę i czasami brakowało ci miejsca. Miałaś dość dużo powtórek, dlatego postanowiłaś je wymienić w sklepie, a za zarobione pieniądze, kupić sobie nowy numer twojego ulubionego komiksu. Gdy wchodziłaś do sklepu, dostrzegłaś blond czuprynę jakiegoś chłopaka. Czytał właśnie twój ulubiony komiks. Kiedy szłaś z pudłem powtórek, nogi ci się zaplątały i upadłaś, upuszczając przy tym pakunek. Otrzęsłaś się i zaczęłaś zbierać rozsypane komiksy. W tym właśnie momencie podszedł blondyn i zaczął ci pomagać. Patrząc na tytuły niektórych z nich uśmiechnął się.
-Też uwielbiam czytać komiksy. Czemu je oddajesz.
-To są moje powtórki i tak to nie jest wszystko.
-Jestem Lloyd a ty?
-[T/I]. Widziałam, że czytasz [Nazwa komiksu]. Co o nim sądzisz.
-To jeden z moich ulubionych.
-Nie żartuj. Mój także.
-No to może kiedyś się spotkamy razem poczytać.
-Z wielką chęcią.
Gdy chłopak podał ci resztę komiksów, zarumieniłaś się, ale nie tylko ty byłaś zaróżowiona. Na policzkach twojego bohatera również pojawił się rumieniec. Po wszystkim odprowadził cię do domu i zostawił ci swój numer telefonu.
Morro: Poznaliście się w nawiedzonym domu (park rozrywki)
Twoi przyjaciele wyciągnęli cię pewnego letniego dnia do parku rozrywki. Nie za bardzo chciało ci się iść, bo chciałaś sobie coś poczytać, ale po długich namowach twojej przyjaciółki, zgodziłaś się. Ciągnęli cię po wszystkich atrakcjach, ale pomijając jedną. Gdy zeszliście z diabelskiego młyna, zaproponowałaś, pójść do nawiedzonego domu. Twoi przyjaciele dali ci wolną rękę, bo się trochę bali. Był to jeden z najstraszniejszych nawiedzonych domów. Nazwałaś ich bandą kurczaków i udając to zwierze, poszłaś na tą atrakcję. Byłaś sama. Dając bilet, weszłaś do budynku. Parę szkieletów, wiedźmy i udawane duchy. Nie wystraszyło cię to, lecz tylko rozbawiło. Jednak usłyszałaś czyjś śmiech i się lekko przestraszyłaś. Odwróciłaś się za siebie i zauważyłaś jakiegoś chłopaka, który był otoczony zieloną otoczką i tak samo świecił.
-Na serio z tych wszystkich rzeczy to ja cie wystraszyłem.
-Aż tak bardzo nie. Jestem tylko zaskoczona. Mnie ciężko przestraszyć
-Czyżby...
Po plecach na ten głos przeszły cię ciarki, ale starałaś się tego nie pokazywać.
-Haha. No to jak się nazywa ta kurka?
-[T/I]. Aż taką kurą nie jestem. To moi przyjaciele są kurczakami.
-No to chyba nie wiedzą co tracą. Jestem Morro.
-Miło poznać. Zgadzam się z tobą.
Po kilku minutach rozmowy zostawiłaś ducha i ruszyłaś do wyjścia. Nie wiedziałaś jednak, że on za tobą idzie i w ten sposób doszedł do twego domu i od tego czasu często go odwiedza.
Zane: Poznaliście się na lodowisku.
Było dość gorąco, więc postanowiłaś się przejść na pobliskie lodowisko. Zapłaciłaś odpowiednią kwotę i wzięłaś z wypożyczalni łyżwy. Założyłaś je i weszłaś na taflę lodu. Dopiero gdy na nie weszłaś, oprzytomniałaś i przypomniałaś sobie, że nie umiesz jeździć na łyżwach. Jak jest tak gorąco, to człowiek często nie myśli o niczym innym niż o zimnie i ochłodzeniu się. Próbowałaś złapać równowagę, lecz szło ci to marnie. W końcu się wywaliłaś i nie mogłaś wstać. Podjechał do ciebie blondyn. Jego włosy były tak ścięte, jakby był z wojska. Podał ci rękę i pomógł wstać.
-Mogę ci pomóc z jazdą na łyżwach, ale najpierw musisz się rozluźnić.
Lekko się zaśmiałaś i poczułaś miłe ciepło ma policzkach. Na twojej twarzy zagościł rumieniec. Podczas tych lekcji, dowiedzieliście się coś o sobie nawzajem. Głównie wymieniliście się imionami i adresami email. Gdy skończył się czas, chłopak odprowadził cię pod twój dom. Nie wiedziałaś, skąd zna twój adres, ponieważ to on prowadził, a nie ty.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro