Imagin Derek Hale
Byłam podekscytowana, w końcu zobaczę mojego brata na żywo, nie przez video chat, będę mogła go przytulić porozmawiać.
Cóż określę wam moją przeszłość: moja matka, po tym jak urodziła Isaac'a, zostawiła go i ojca, zabrała mnie i wyjechaliśmy do New York City. Z każdym rokiem, kiedy na nią patrzyłam, byłam coraz bardziej zła. Jak mogła zabrać mi brata? Jak?! A ojciec jeszcze go bił.
Nie myśląc więcej wysiadłam z samochodu i ruszyłam w stronę budynku. Wyglądał jak wielki stary magazyn. Prócz tego, że tu mieszka nie wiedziałam nic. Nie wiedziałam czy mieszka z kimś, czym się zajmuje itp. sprawy.
Weszłam po schodach i zapukałam. Otworzył mi dorosły mężczyzna bez koszulki, najpierw spojrzałam na niego później mięśnie i znowu na niego. Koleś patrzył na mnie nieufnie. Po czym pociągnął mnie do mieszkania i mocno przyszpilił do ściany i wysyczał prosto w twarz:
-Kim jesteś?!
-Powiem ci, że na pewno nie nie jestem tobą- odpowiedziałam szyderczo, po czym kopnęłam go w krocze i przewróciłaś na ziemię. On wkurzony do granic możliwości rzucił się na mnie. Oj... nie dobry wilczek, chcesz się bawić to baw się z True Alphą, pomyślałam i czekałam na jego pierwszy ruch. Nie czekałam długo, bo już kilka sekund po mojej myśli ruszył na mnie z pazurami, zgrabnie go wyminęłam i przewróciłam go, po czym usiadłam na nim okrakiem.
-Nie waż się podnosić na mnie ręki- wyszeptałam mu do ucha.- Bo będzie z tobą bardzo, bardzo źle.
Zakończyłam wypowiedź i usłyszałam oklaski, podniosłam się i zobaczyłam trójkę chłopców mniej więcej w wieku mojego brata, którzy z uśmiechem mi klaskali za to jedna dziewczyna patrzyła na mnie z nienawiścią. Jego dziewczyna? Jeden z chłopaków uśmiechnął się jeszcze szerzej po czym podszedł do mnie i powiedział:
-W końcu ktoś porządnie skopał mu dupe. - zaczął chłopak o brązowych oczach i włosach. Człowiek.- Jestem Stiles.
Patrzyłam na jego rękę i po chwili namysłu chciałam ją uścisnąć, ale usłyszeliśmy głos od strony drzwi:
-Dlaczego Derek leży na podłodze? - zapytał podejrzliwie.
-Zapytaj się jej. - powiedział i wskazał na mnie. Miałam łzy w oczach patrząc na mojego już prawie dorosłego brata.
-(y/n)- wyszeptał i podbiegł do mnie.
-Boże Isaac. - po czym się uściskaliśmy. - W końcu Cię widzę, nawet nie wiesz jak się cieszę.
-Ja też się cieszę, siostro. Na ile zostajesz?
-Na ile będę chciała. Będę uczyła angielskiego w tutejszym liceum.
Rok później
Jesteśmy na misji, zaatakowali nas Oni.
W ostatniej chwili zdążyłam uchylić się przed ostrzem, czego nie można powiedzieć o młodej Argent została przebita. Dosłownie. Podbiegłam do Allison i uklęknęłam przy niej. Po chwili koło niej wylądował Scott. Ostatnie słowa, która wypowiedziała, po dziś dzień brzmią mi w uszach:
-Umieram w ramionach mojej pierwszej miłości. Kocham Cię, Scott.
Później to pamiętam tylko głośne szlochy i krzyki. Ktoś mnie objął i na rękach zaprowadził do samochodu.
Gdy się obudziłam na dworze było jasno. Wstałam z miękkiego łóżka i wstałam. Miałam na sobie jakąś męską koszulkę. Zaciągnęłam się zapachem. Derek.
Prawda jest taka, że czuje coś więcej do Dereka niż przyjaźń. Wyszłam z sypialni i skierowałam się do kuchni, gdzie był Hale. Coś go trapiło. Wyczułam to.
-Derek? Coś się stało?- zapytałam się zmartwiona.
-Tak... muszę ci coś powiedzieć.- zaczął niepewnie. Dałam mu znak ręką, żeby mówił dalej.- Bo... bo ja Cię, no wiesz, kocham.
Patrzyłam na niego z niedowierzaniem w oczach, po jakiejś minucie pocałowałam go.
-Taka odpowiedź ci wystarczy?
------- -----------------
Boże... tyle czasu siedziałam i nwm co myśleć. A wam się podoba??
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro