Nie wytrzymam, oby tak się nie stało.
Pisane na telefonie i wiem, że to jest/był pojebany pomysł. Brak tolerancji z mojej strony do was.
-------------------------
Czytała nic szczególnego, choć następny rozwój wydarzeń przyniósł nieubłagane skutki.
Do oczu napłynęły łzy. Nie było tak jak wcześniej. Nie popłynęła jedna łza po jej rozognionym policzku, ani się nie wzruszyła. To był niekontrolowany wybuch.
Muzyka dobiegała do jej uszu przez śnieżnobiałe słuchawki z oddali. Pojedyncze akordy skomponowane przez wykonawcę pogłębiły jej rosnący z minuty na minutę smutek. Jego śpiew wraz z kolejnymi, idealnie dostosowanymi do jego rytmu uderzeniami, wywołały w niej zbyt dużo emocji.
To tylko przypadkowe.... Nic się nie dzieje, to tylko chwilowe.
Przecież, tak długo było dobrze. Nie masz się czego bać, obawiać.
Więc dlaczego tak rozwinęła się kolej rzeczy? Może nic nie jest prawdziwe a ona nie istnieje?
Nic się nie stało - uspokoiłaś się, wszystko jest w porządku.
Albo tak jak powinno być...
Nigdy tego nie zrozumie, chyba, że pomoże jej znów osoba lub dwie jak to zwykle. Wszyscy jej pomagają, ale nikt nie myśli zbytnio o skutkach. One są nieubłagane, dewastują doszczętnie wszystko co nas otacza.
Łzy kapały, wylewały się z niej nie zwracając uwagi na otoczenie. Nikogo to nie obchodzi.
Codziennie to samo. Monotonność tutaj góruje.
A ona spada. Zapada się w otchłań. Ciekawe jak długo utrzyma własne uczucia w tym stanie. Coś się zmieniło?
Najwidoczniej nie - teraz bez cienia sarkazmu może powiedzieć, że nieubłaganie zmierza ku końcu.
Jak to rozegra? Rozgrywką w szachy, a może czymś na wyższą skalę?
A czas leci nieubłaganie.
Nadal pamięta smak swoich słonych łez, które wytrysnęły z jej oczu pod wpływem bólu. Nie jest słaba. Ponoć najwrażliwsi ludzie są najcenniejszymi oraz najtwardszymi ludźmi na świecie.
Sprzeczne uczucia? Mniemania?
A kogo to obchodzi?
Świat ma swoje własne, wkurwiające zasady.
A Katharsis? Jest nim on. Ono. Ona.
Kto jest prawdziwy? Po co się zastanawiać? I TAK UMRZEMY- to skutek niekontrolowany i nikt nie przeżył tego dwa razy. A kiedy powiem, że ja to przeżyję? Proszę, haahaha, nie pogrążaj się, ale z ciebie idiotka. Nikt cię nie potrzebuje, a podkrążone oczy wcale o niczym nie świadczą.
Podnosi jedną brew do góry, zakłada swój szatański uśmiech. Nikt tego nie zrozumie - śmieje się pod nosem. Oni są beznadziejni, a ja? Zostanę niewiadomą i niewidomą na normalność.
Przydałaby się teraz matematyka.
Logiczna. "Filozofia jest głębokim wynalazkiem naszej rzeczywistości."
Poukładana i wszystko na swoim miejscu.
Nie ma to, jak rozczytać to, co musisz, a następnie znowu legniesz w gruzach. Podtopisz się, zranisz, zapomnisz.
Dlaczego zapominamy? Dlaczego jesteśmy ułożeni, posegregowani doszczętnie w ich umysłach, a także według greckiego porządku?
Dlaczego niektórzy się ukrywają i dlaczego część moich myśli nie wypłynie, i nie zaleje ich, bo tego chcę? Ponieważ tego nie zrozumieją.
Mimo tak małej ilości słów, to przed wami stoi człowiek.
On bazgrze, myśli, komponuje! Uważa! Twierdzi znacząco, przecząco i dogłębnie.
Kogo to obchodzi - śmieje się jak opętana w swoim umyśle.
Ah, jedyną nadzieją jest wyjść.
Gdzie wyjść? Po co? Byle daleko stąd.
Co robi? Zostaje i na nowo się pogrąża i spada do ciemnej, i mrocznej otchłani, która usiana jest miliardem, niekończącą się przestrzenią, niezbadanej rozciągliwości wzdłuż i wszerz niebezpieczeństw.
Nie czuje palców u nóg. Nie umie ich kontrolować. Czuje błonę, która się rozrasta a także ruch ścięgien, kości i czegoś na kształt małych, pocierających między sobą kuleczek.
Krew się rozchodzi i trafia w każde zakamarki jej ciała. Czy ona coś chce, czy jest odwrotnie, to jest bez jakiegokolwiek znaczenia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro