Wychodzi Jak Zawsze
-musimy już wracać.
Dodała po chwili i oddaliliśmy się od miejsca zdarzenia...
.
.
.
Staliśmy. Właśnie przed ngraniem wybuchu
-Dziwne
Mruknołem
-czemu?
-cóż, to nie podobne do separatystów.
Zawsze atakują całe miasto, xa pomocą swoich droidów. Pojedyńcza bomba w centrum miajsta...
Zamyśliłem się i podrapałem po prodzie, po chwili ciszy kontynułowałem.
-jesteś pewna że nikomu innemu, się noe naraziłaś. Nie odpisałaś na jakąś propozycję, cokolwiek...
-cóż, są tacy ludzie. Ale to niemożliwe żeby to byli oni.
-kto?!
Prawie że wykrzyknołem. Nie dziwiłem się że odmówiła współpracy z separtystami. Ale żeby mieć świadomość zagrożenia i nic z tym nie zrobić...
Satin spuściła głowę, widać że analizowała rozmowę z tymi ludźmi. Po krótkiej ciszy zaczeła
-wiesz ze trdycja Mandalory jest daleka od idei pacyfizmu.
Popatryła na mnie ja tylko kiwnołem głową a ona kontynuowała.
- niektórzy nie przyjęli mojej polityki z atkim entuzjazmem jak inni. Zebrali się w grupę i nazwali watacha śmierci.
Ale cóz, wyglądali bardziej na grupkę hiliganów niż na zamachowców.
- nawet nie wiesz, jak dużo osób nie wygląda tak, jakby mogłyby się dopóścic czynów najbardziej niemoralnycj.
Powiedziałem i zamyśliłem się na chwilę.
- muszę zawiadomić radę, pewnie już i tak wiedzą ale formalności muszą się odbyć.
Odparłem zamyślony.
Nie protestowała. Sama była tak zamyślona że tylko pokiwała głową
potrzedłem do drzwi operłem rękę na gładkiej powierzchi.
Nagle kącik moich ust powędrował do góry odwróciłem lekko głowę w jej strone.
- Misja dyolomatyczna, zamieni się w misję militarną . Czy historia zawsze zatacza koło?!
Przesunołem ręką po drzwiach te się otworzyły i wyszedłem z pokoji gdzie satin uśmiechała się i kiwała znacząco głową.
Byłem już w swoim pokoju.
Ciężko było wytłumaczyć radzie różne moje wpadki, ale na koniec tak jak się spodziewałem dostałem zadanie chronienia Satin i oczywiście znalezienia, albo zlikwidowania tych (jak to Satin określiła) wandali.
Siedziałem na łóżku, za miesiąc Satin jest zaproszona do senatu na obronę.
Będzie udowadniać że da sobie radę z tymi "wadalami" i z separtystami za ramieniem, jednocześnie.
(mogłnym się obwiniac że to orzez mój raport ale satin już od dłuższego czasu miała się yam zjawić, a moje sprawozdanie jedynie ten fakt przyspieszyło)
Nie wątpię da sobie pewnie radę, ale będzie ciężko.
Cóż jak mam chronić Satin muszę odzyskać swój miecz.
Już miałem wychodzić, kiedy na mój holotouch ktoś wyłał widamomość.
Potrzedłem nieufnie do urządzenia i włączyłem je.
Wiadomość od Satin
Ciekawe.
Mruknołem i zaczołem czytać wiadomość.
Obi. Mój doradca odkrył powiązanie watahy śmierci z potomkami wojowników, którzy aktualnie zamieszkują księżyc karw.
Nie dawno gubertanor tego kiężyca zaprosiłm mnie na wizytacje.
Będzie to idealny pretekst żeby tam polecieć.
Prawdopodobnie mają bazę w pobliskiej kopalni, bo niedawno odkryto tam aktywność niektórych maszyn chodź kopalmie zamknięto wiele lat temu. W w czasie gdy ja będę u gubernatora, ty będziesz mógł trochę pozwiedzać.
Przyjdź do mnie ok. 18.00 omówimy szczegóły.
No proszę.
Pomyślałem. Jak dużo można się dowiedzieć w ciągu jednej godziny. Miałem wychodzić ale, lot na ten księżyc będzie idealnym pretekstem do odzyskania mojego miecza.
A więc poćwicze. Bo coś czuję że, ten wyjazd nie skończy się na samym zwiedzaniu.
**~~Satin~~**
Jest już 18.30 a obi-wana wciąż nie ma.
Nie wytrzymałam i poszłam do niego.
Idąc jeszcze raz zprawdziłam holotoucj.
Wiadomość odczytana
Mimo że jestem pacyfistka to ten jeden raz zrobię wyjątek, specjalnie dla obi-wana.
Już miałam pukac kiedy jusłyszałam z pokoju kenobiego jakieś dziwne dźwięki. Dyszenie, nagle stukot. Później znowu, i odgłos jakby coś się złamało. Wszłam do środka i zobaczyłam że kenobi ćwiczy na dole.
~no tak.
Pomyślałam
Mogłam się domyśleć że jedyne co powsttzyma obi-wana od sprawdzenia godziny to trening.
... Chodź nyła też możliwość ramen.
Na tą myśl uśmiechneła się. Ale pochwili odzyskała przytomność umysłu.
Spojtzała w dól. Wydawało się że mnie nawet nie zauważył.
~dam mi taką nauczę, że już nigdy nie zapomni sprawdzić godziny.
Zeszłam cicho na dół, i zakradłem się za kije, wziełam jedną z tych oałek które rażą prądem. Jstawiłam tryb na średni.
I zaczełam cichk podchodzić do obi-wana, i już miałam go pacnać kidy nagle zaytrzymał się tyłem do mnie, dyszał ciężko pot spływał mu po plecach. [był bez koszulki]
-niby pacyfistka, a jednak nastawiłas na ŚREDNI
Byłam zaskoczona że wyczuł mnie już przy wejściu ale nie dałam tego po sobie poznać.
-Cóż panicz nie chciał przyjść to ja przyszłam do panicza.
Odrócił się do mnie nadal ciężko dyszał, uśmiechał się i oatrxył na mnoe z rozbawoeniem. Szukając w głowie odpowiednich słów. Ale nagle zamhśliłam się.
Jakby coś mnie zmusiło wrócić do wspomnień a ja dałam się temu ponieść. Tej ogromnej sile. Przed oczami, migały mi obrazy. Az wkońcu jakby się zatrzymały. Ale szybko je odgoniłam. Wydaeało się że obi-wana sootkało yo samo bo jeszcze przez sekunde patrzył na mnie putym wzrokiem i też się ockoł.
Zaczerwiniła się a on jakby lekko posmutniał. Dalej się uśmiechała ale ovzy już mu nie lśniły, tak jak wcześniej. Teraz były viemniejsze. Prawie jak środek oceanu wbktórym tonoł ale nie dawał tego oo sobie poznać. Odgoniłm te smutne myśli i iceniłam go wzrokiem najpierw spojrzałam twarz.
~dalej utrzymuje że bez brody byłoby mu ładniej. Pamiętam jak robił mi na złość kiedy mówiłam mu żeby siet golił a gen przysiągł że będzie ją zapuszczał do końca soich dni
Dalej klatka piersiowa i ramiona
Wystające obojczyki ramiona chociaż to już nie ramiona a glołe mięśnie klatka nie za bradzo owłosiona właściwie wcale i jedna wystająca zyła widać że intensywnie ćwiczył.
Dalej brzuch. Kaloryfer. Dalej
Cóż widać że przez 15 lat trochę się zmienił.
Zaczerwiniła się on chyba też oceniał mnie wzrokiem.
Odchrząknełam i przerwał
-dobra załóż coś na siebie i kdzjemy na góre. Wkońcu mamy ustalić dokładny plan.
- a co aż tak bardzo cię raże?
Zapytał z tym swoim szarmanckim uśmieszkiem.
-jak chcesz, ale chociaż weź prysznic. Nie zamierzam planować z kimś kto wygląda jak fontanna.
Zaśmiał się cicho i pokiwał głową na boki.
Zaczoł powi iść do shodów a później orzyspieszył i szedł co 2 schodki.
-tylko mi nie ucieknij.
Krzgknoł z pół piętra.
- obawiam siet że i tak byś mnie znalazł.
Odpowiedziałam.
I również zaczełam iść w stronę chodów.
-i to orędzej niż myślisz
Powiedział już z łazienki.
.
.
.
-Jezu, mogłam poczekać aż się wysuszysz.
Właśnie stał przede mną. W oełni rozumny człowiek, oełnoprawny mistrz xakonu jedi w mokrych do kolan dresach. Z włosów i brody kaoała woda a na szyji wisał malutki biały ręczniczem.
-mokrym lepiej mi się myśli.
Jśmiechnoł sie,
-nie oamiętaszt!?
Dodał oburzony.
Pokiwałam głową na znak dezaptobaty i zaczełam wyjaśniać nasz plan.
===%%++++======================
Mam nadzieję że to wam wyngrodzi moja nieobecność.
A i mam pomysł na geyfi fancich z miraculum ostatnio obejrzałam jjz 3 sezon i ship.
Gabielxnathalie the best. Także do zobaczenia i wyczekujcie drugiego fanicka
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro