Szczerość Na Drugie Danie
Jegł głos był nieco szorstki i pretwnsjonaly.
- Witam.
Odpowiedziałem i rizejrzałem się po pomieszczeniu.
Przy stole siedziała Satin. Po jej lewej stronie, siedziała księżna jednego z księzyców mandalory, i książę jednego z systemów. Po jej orawej stronie było jedno wolne miejsce.
Premier i jakaś Pani Ambasador której nigdy wcześniej nje widziałem ale, domyślałem się jej funkcji po ubiorze, bordowej szacie, i tradycyjnej skromnej sukience, oczywiście w kolorze jasnegi-szarego.
Zawachałem się chwile gdzie usiąść.
Satin widząc moje zakłopotanie, kiwneła na miejsce obok siebie.
Szybko doszedłem i usiadłem na miejscu obok Satin.
Parę chwil po tym jak Usiadłem drzwi którymi wszedłe. Otworzyły się i weszli kelnerzy z przystawkami.
Później weszły pierwsze i drugie dania, wszystkie mineły dosyć spokojnie, rozmowa się toczyła, właściwie o niczym, ale podczas drugiego dania księżna księżyca, widać że młodsza ode mnie zapytała.
-W jakiej to sprawie Generał Kenobi, przybył na Mandalore.
Satin póściła jej złowtogie spojrzenie a ja zaczołem.
- Cóż właściwie to sprawa, państwowa
W tej chwili ożywił się premier.
- Jaką to sprawę może mieć zakon Jedi do NEUTRALNEJ Mandalory. Cała jego wypowiedź była przesiąknięta wręcz agresją, a słowo,, neutralnej" mało na mnie nie wypluł.
- Cóż, to sprawa poufna i wolałbym porozmawiać o niej w cztery oczy z Ksiezną Satin.
- Pofna?! Aż podskoczył książę ( systemu jak się dowiedziałem irylskiego)
- Och drogi Mistrzu, my tu nie mamy żadnych tajemnic. Uśmiechoł się. On z kolei był nieco przy kości, miał czerwony nos i poliki.
-Cóż...
Zacząłem szukać kolejnego wykrętu.
Mimo że zostałem trochę bprzyparty do muru. To cała sytuacja wydawała mi się niebywale zabawna. Arystokracja prubująca wycisnąć ze mnie powód przybycia, Satin mrożąca i ich wzrokiem i prubująca ich kulturalnie uspokoić.
I Pani senatir właściwe nie interesująca się całą sprawą .
Teraz byłem pewny że to senator.
Orzrz całą kolacje odzywała się tylko tyle ile potrzeba, była sędziwego wieku, miała rzadkie bląd włosy. Trochę zmarszczek. Z twarzy wyglądała na ciepłą osobę.
- Moi przyjaciele. Włączyła się Pani Senator. Nie naciskajmy na Szanownego Generała. Wszak wyniknie do struktur zakonu, a tym bardziej w powód przybycia, jest nie na rękę misji Mistrza Obi-wana. Może chce złapać szpiega, może chce być inkognito. Mogę się zresztą założyć że poznacie, cel misji Mistrza w swoim czasie.
Jak na znak wszyscy zamilkli a ja spojrzałem na nią z ulgą i uśmiechnąłem się ndo niej a óźniej delikatnie ukłoniłem. Odwzajemniła uśmiech i ukłon, a później spojrzała na Satin która zauważyłem kontem oka że zrobiła to co ja i Wielka Pani Ambasador zaczeła znów jeść swoją sałatkę.
Reszta zaczerwieniła sietni poszli w ślady senator.
Popatrzeliśmy na siebie z Satin i zaczęliśmy jeść.
Po tym zdarzeniu kolacja mineła praktycznie w ciszy bo każdy kolejny temat zostawał zabity zanim się rozwinął.
Wyjątjowo szybo wszyscy goście musieli już iść ni zostałem z Satin I Panią Senator.
- dziękuję Pani, naprawdę dziękuję.
Mówiłem kiedy i ona postanowiła wrócić do swojej posiadłości.
-Nie ma za co mam nadzieję że już nie będą tacy... Tutaj zrobiła pałze żeby nie powiedzieć nic nie właściwego..
-...tacy ciekawi. Dokończyła uśmiechnęła się.
-jestem Ci wdzięczna. Dokończyła za mnie Satin i razem pożegnaliśmy Panią Senator.
-Może pospacerujemy? Zaproponiwała Satin.
- Z wielką chcęcia. Mam dosyć wrażeń na dziś. Powiedziałem zamyślony.
Zaczeła się śmać, ja zdałem sobie sprawę vo powiedziałem i poszedłem w jej ślady. Stakiśmy tak chwilę po czym dalej się uśmiechając wyszliśmy z sali w której jedliśmy kolacje.
Szliśmy przez chwilę. Korytarzem aż doszliśmy do szklanych drzwi, jak dżentelmen otworzyłem drzwi, i zaraz byliśmy już na zewnątrz.
-Pamiętasz jak tędy chodziliśmy? Zapytałem.
-właściwie to mniebtu przynosiłeś.
Uśmiechneła się
-ch no tak zaczerwieniłem sie
Spacerowaliśmy chwile w ciszy. Było dość ciepło.
Szedłem takni patrzyłem w niebo, na gwiazdy. Zawsze mi się wydawało że ktoś na mnie z nich patrzy. Ze to może mój mistrz. Pilnuje bym nie zrobił jiczego głupiego. Sam nie wiem.
Znam te wszystkie planety konstelacje a jednak wydają mi siey nie znajome. Obce jak wielkie oczy sedziwej istoty. Kiedyś byłanpełna gniewu i żądzy władzy. Teraz tylko obserwuje i ocenia nasze uczynki.
kiedy tak rozmyślałem Satin wyrwała mnie z letargu.
Więc wbjkim celu przyleciałeś? Zapytała smutnie.
Dziwne myślałem że wie. W końcu jej podobizna na cholokromie U Windu, przecież rozmawiali. A przynajmniej tak mi się wydaje.
-Myślałem że wiesz.
Odpowiedziałem ale nie dającboo sobie poznać zaskoczenia.
Cóż zakładam że rada ma jakiś duży interes bo wysłała ciebie i jako mój przyjaciel, masz szansę bmnie nabto namówić.
Uśmiechnołem się.
-nie mnieliśmy i tym porozmawiać jutro.
Uśmiechneła się pobłażliwie
-już jest jutro.
Co?! Wytrzeszczyłem oczy chciałem sprawdzić godzine na cholotuchu ale...
-ach nie mam jak sprawdzić godziny.
Zostawiłem holo w Szacie Jedai. A musiałem założyć ten garnitur!
-Nie musiałeś . Odparła Satin
-Masz rację nie musiałem. Ake wtedy dałabyś mnie zjeść tym arystokratom. A. ja lubię żyć.
Zaśmieła się
Przynajmniej świetnie na tobie leży.
-trochę boję się pytać skąd wiedziałaś jaki rozmiar będzie dobry.
-nie wiedziałam, pqtrzyłam na oko.
Odpowiedziała niewinnie.
A kuchnia też została w pokoju zamontowana orzypadkowo?
Zapytałem ironicznie.
-ach tak, miało jej tam nie być jutro wyśle robotnikówni ja zamuruja.
Zaczeliśmy się głośno śmiać
-A więc, sprawy prywatne czy słyżbowe?
-cóż...
Szukałem wymówki ale po chwili uznałem że to nie ma sensu i lepiej jej powiedzieć.
-... Miałem cię namówić na wkroczenie naszych oddziałów na parę systemów pod twoją władzą ale...
Nie skończyłem bo w jednej chwili Satin zrobiła się czerwona, to nie był krzyk ale też już nie ten ciepły aksamitny głos jak przed chwilą.
-DOBRZE WIERZ ŻE CHCE ZACHOWAĆ NEUTRALNOŚĆ A TY C CHCESZ KI POWIEDZIESĆ ŻE MAM STANĄĆ PO STRONIE SENATU TO JESZCZE MAM POZWOLIĆ NA ZAKŁUCENIE SPOKOJU LUDZĄ TAM ŻYJĄCYM?
Też spowarzniałem.
- Po pierwsze jeśli nie my wkroczyny po dobroci to separatyści wejdą przemocą, po drugie.
Nie dałaśmi skończyć chviałem powiedzieć.
- Nie Kenobi. Nie mam zamiaru cię dziś słuchać,nie zamierzam zmienić zdania.
Możesz tu zostać nawet rok a i tak się nie ugne.
Odwuciła się na pięcie i ideszła.
- Nie dałaś mi skończyć chviałem powiedzieć. Krzykniłem za nią
Ale była za daleko zeby mogła mnie usłyszeć. Stałem tam parę minut zrezygniwany. Potem ja też odwróciłem się na pięcie i ooszedłem do swojego pokoju.
Idąc tak myślałem o moich wizytach u Satin. Zawsze wyglądają tak samo.
Najpierw była szorstka rozluźniała się, potem była kłótnia i pomału się uspokajała, aż wszystko było w porządku i wtedy wyjeżdżałem.
Pod moim pokojem zobaczyłem tego lokaja, rmawiał z kimś dość cicho. Aż podszedłem do niego, wtedy szybko otprawił te drugą osobę, która w mgnienu oka znikła mi z pola widzenia, ukłonił się i zaputał.
-Czemusz to nasza Pani tak się zdenerwowała?
Byłem w szoku przecież nikt nas nie słyszał, nie mogł słyszeć, zauważył bym.
- Podłuchiwałes?
Zapytałem szorstko, tyljo się buśmiechnął i odpowedział.
- mam bardziej moralne metody.
Lekko się zdziwiłem ale nie chciałem wypytywac.
Mogłem użyć jak to określa Anakin
,, sztuszki Jedaiii'' ale był miły i nie chciałem mu yego robić.
Zanim machnołem na drzwi zapytałem.
Jak masz na imię?
Teraz to on był zaskoczony ake bez wahania odpowiedział.
-Krakker, dla przyjaciół krakk.
Typowe Mandaloriańskie imię. To nie może być przypadek. Satin wybiarała personel nie tylko pod względem umiejętności ale i pod takimi szczegółami. Uśmiechołem się poklepałem go po ramieniu.
Wszedłem do środka i zobaczyłem niebieską poświate. Z sypialni.
Cicho pedeszłem pod pokój, już chciałem sięgać po miecz ale przypomniałem sobie że go oddałem
-jak już udobrucham satin muszę ją poprosić o ten chokerny miecz. Pomyslałem.. Zajrzałem ostrożnie do pokoju ale to był tylko mój holotuch. Ktoś chciał się ze mną skontaktować.
O NIE rada Jedi oewnie chcą wiedzieć jakie są postępu. Cóż żadne to tak jakby powiedzieć że trawa nie jest niebieska.
Ech oddzwonie do nich jutro jestem wykończony. Szybko się rozebrałem ze smokingu i delikatnie odłorzyłem go na krzesło założyłem dresy, które znalazłem złożone i wyprane w szafie. I oadłem na lóżko.
~trzeba będzie jutro zacząć przepraszać Satin pomyśkałem i od razu zasnołem.
===========++++++++++++=========
Uwaga ludzie to czytają także nie jest źle wow 1100 słów także njest moc jak widzicie akcja będzie się rozgrywać powoli bo mam dużo pomysłów na zwroty akci. Zawsze jest oocja oneshotów. To papa
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro