Przygotowania do ich braku
Satin... Pomyślałem patrząc na hologram który właśnie znikał. Spojrzałem najpierw na mistrza Yode później na windu. Dopiero po paru sekundach mnie zauważyli ( swoją drogą zawsze mnie zastanawiało cxy robią to specjalnie czy naprawdę nigdy prawie nie zauważają jak wchodzę, no bo jak można niby nie usłyszeć chyba półtonowych żelaznych drzwi, które sądząc po grubości są chyba pancerne.)
- o już jesteś kienobi. Proszę siadaj. Powiedał windu.
Usiadłem w wygodnym fotelu, służącym także do medytacji.
Zaraz po mnie usiadł Miszt Yoda i dopiero na koniec Windu.
-A więc, polecisz po Ksieżną w ramach misji dyplomatycznej. Twoim zadaniem jest przekonać ją do tego by pozwoliła nam na wykroczenie do paru systemów pod jej władzą. Systemy te są ważne dla naszych działań militarnych i mogą przechylic szalę na naszą stronę.
-będzie ciężko, satin jest pacyfistą i zależy jej na neutralności. A wy chcecie żebym namówił ją na złamanie obu tych poglądów. Satin nie będzie zadowolona.
( jako jednyny jedai mówiłem na księżną po imieniu, wiedzieli ze jesteśmy przyjaciółmi, mimo tego ze nam nie wolno okazywać emocji, przymykali nabto oko, chodź wydaje mi się że właśnie dlatego mnie wybrali do tej misji. Jak na jedi to dość perfidne.)
-jesteś jej przyjacielem. Powiedział windu.
-wybraliśmy cie dlatego. Mruknął Mistrz Yoda.
-domyślam się. Kiedy mam jechać.
-dziś wieczorem, w changarze będzie na ciebie czekał twój statek. Reszta będzie na panelu.
-dobrze, to wszystko?
- Tak możesz odejść.
Wyszedłem kłaniając się przed drzwiami.
Zamkneły się za mną jak ciężki głaz.
A więc mam cały dzień. Anakin ma już wolne i nie mam zmiaru za nim ganiać po całej świątynia, a sądząc po nim to mieście.
Przygotowywać się do tego zadania też nie będę bo niby ci miałbym zrobić. A jeśli chidzi o pakowanie, to kredytki cholotouch i miecz mam orzy sobie.
Chcąc nie chcąc poszedłem się przejść po ogrodzie. Zawsze lubił się tędy przechadzać. Ta piękna harmonia, zwana przyrodą.
Myślę że to uwielbienie przyrody obi-wan odziedziczył po rodzicach rolnikach. Zresztą najleoszym tego przykładem jest to że Wielki mistrz Kenobi marzył żeby po wojnie na emeryturze osiedlić się w małej prowincji i uprawiać rośliny.
Spacerując tak zrobił się głodny, więc skrecił w prawo i zaraz za wielkim dzrzewem w lewo, zobaczył filary świątyni i szybko wszedł między nie. Szedł tak chwilę aż natrafił na nie kogo innego lecz Anakina i Asoke.
Uśmiechnąłem się na ich widok.
-a co młodzież robi w ogrodzie. Zagaiłem.
-Właśnie szliśmy do kantyny, od rana nic nie jadłem.
-dzień dobry MISTRZU Dziewczyna przywitała się akcentując każdą sylabe i wymownie patrząc na Anakina.
- o co ci chodzi, już się widzieliśmy prawda mistrzu? Zaczoł się bronić chłopak, ale młoda padawanka nie chciała słuchać i posłała mu mrżące krew w zyłach spojrzenie.
-ae postarajcie się dojść żywi na posiłek. Uśmiechnąłem się i odwróciłem.
Ta okroona dwójka jak na znak powiedziała
- tak mistrzu. I zaczeli za mną iść.
Po chwiki, niebiesko oka dziewczyna, przyspieszyła kroku i zrównała się ze mną.
-Jak rada mistrzu? Robiny coś czy mamy spokój?
Cha taka sama jak Anakin, kropka w kropke
-Jest wojna Asoko, nie możemy mieć spokoju.
Cha przynajmniej wyciąga wnioski. Uśmiechnąłem się pod nosem i skreciłem w lewo do kantyny.
Parę godzin później
Już siedziałem za sterami mojego pięknego statku. I z działającym droidem, cóż nie mam jednego deoidabjak anakin. Wrecz przeciwnie, moje droidy dość szybo ulegają destrukcji. Nie jestem może najleorzym pilotem, ta działkabjest już zajęta orzez mojego ucznia, chodź nie uważam tego za plamę na honorze.
On jest mistrzem naszyn, ja ciała.
No to lecimy pomyślałem, pstryknołem parę guzików i maszyna wydała orzyjemny dźwięk, parę sekund później na zewnątrz i nie potrwało chwili jak mogłem oglądać planete z kosmosu. Hipernaped i już lecę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro