Anakinie... Co?!
-Miło cię widzieć Anakinie.
-Nawzajem mistrzu.
Byłem szczęsliwy gdy go zobaczyllem, całego.
Nic sobie od mojego wyjazsu nie zrobił albo poprostu nie miał żadnej misji, chociaż on mógłby zrobić sobie krzywdę nawet w pustym pokoju co raz nawet udowodnił.
-A gdzie zgubiłeś asoke?
-została w świątyni, miała pomóc w bibliotece, mają chyba remanent i każdy padawan jest potrzebny.
-ciekawe że ciebie nie wzieli
Uśmiechnołem się i czekałem.
Reakcja nastąpiła natychmiast.
-mistrzu!!
Zaśmiałem się cicho, popatrzył na mnie chwile nieco obrażony.
-nic się noe zmieniasz.
Nagle zaczepił nas klon, z odziału anakina który orzyleciał eskortować statek którym właśnie lecimy.
Od naszego małego śledzrwa z Satin mineły orawie dwa tygodnie, w tym czasie juz po całej galakttce stało się głośno o ataku watahy śmierci i senat wezwał Satin bo jest to idealny pretekst do naruszenia neitralności tego systemu.
-tak rex?
-będziemy zaraz startować, i...
-A no tak trzena zrobić odprawę
Przerwał mu Anakin.
Zbierz ludzi, czekamy w części transportowej, to chyba najniebezpieczniejsze moejsce podczas takich podrózy?
Drugą Cześ powiedział bardzie do mnoe.
-tak jest Sir.
I rex po vhwili znikął.
/20 min. Później/
-wszystko jasne?
-tak jest sir!
Wykrzykneli wszyscy chórem.
Nagle usłyszeliśmy głos robota z naszych nadajników na rękawach.
-mistrzu Kenobo, mistrzu Skywalker
Księżna Satin i jej świta zapraszają na kolacje .
-a więc nie każmy im czekać.
Weszliśmy do windy.
-Wyczuwam niepokój mistrzu, coś cię trapi?
-nie po prostu znam Satin.
-mhm
Mruknął Anakim z tym swoim uśmieszkiem i popatrzył na mnie, ja zaczyciłwm go tylko zblazowanym spojrzenie i odwróciłem z powrotem głowę w kierunku drzwi, jak na komendę się otworzyły i ukazał się długi korytasz w jedą i drugą stronę.
Prawi na przeciwko windy był ogromny nawet noe pokój a ogromna sala jadlna/balowa gdzie siedzieli wszyscy dyplomaci, wysłannicy politycy i inne nie za bardzo ważne osoby.
Kiedy tam wyszli Satin właśnie kończyła jakieś swoje przemówienie dotyczące pacyfizmu.
.. Dlatego jestem przeciwna wojnie a zwłaszcza wkraczaniu wojsk do moich systemów. Tyo tylko spowoduje pogorszenie się całej sytuacji.
-a więc uważasz Księżno że wojnie powinno się sprzeciwiać w sposób humanitarny?
Zapytał Pyle-Merrick. Nył to jeden z bliższej świty Księżnej, może noe przyjaciel jak obo-wan ale osoba dla której była życzliwa i z którą mogła porozmawiać i na odwrót.
-jestem przede wszystkim za tym żeby rozmawiać.
-do dosyć trudne, armia droidów zazwyczaj jest za głośna.
Wtrąciłem.
-ach... Pewnie znacie już Państwo zbiór półprawd i hiperbol o nazwie Generał Kenobi
-ach to zbyt wielki zaszczy
Satin odwróciła smutnie wzrok.
-A to mój przyjaciel Jedi Generał Skywalker
-kiedyś Jedi nie byli Generałami strzegli pokoju.
-dziś tez to robimy, ale musimy o niego walczyć,
Powiedział Anakin
-coż za śmieszny paradkos
Powiedziała Satin znprzekąsem
-mój przyjaciel miał na myśli że w razie ataku watahy śmierci lub separatystów będziemy Cię chronić Pani.
-nie prosiłam, o to.
-Może nie ale większość bwaszego dworu tak.
-nie oamiętam żebyś kiedykolwiek ukrywał się za wymówkami
-nie pamiętam byś kiedykolwiek uchylała się od odpowiedzialności
Wszyscy a wszxzególnoaci Anakin śledzili te potyczkę z zapartm tchem.
No Anakin może i z zapartym tchem ale bardziej od powstrzymywania śmiechu niż nz emocji.
-ależ przyjaciele nie ma się w zupełnosci o co kłócić, ta sprawa rzeczywiście ma dwie strony, i dzieki wam, dogłebnie je poznaliśmy.
Wtrącił reprezętant senatu grubszy, repqulianin który ewidentnie bał się o dalszy przebieg tych wydarzeń.
-cóż jeśli chodzi o głos senatun...
Dodał po chwili.
-nie doszliśmy do konsensusu.
Przerwała mu Satin
-oczywiście Pani.
Jednak wojskowa obecność republiki, to najbewniejsza obrona orzed separatystami.
Zaczął Kenobi
- z nimi też da się rozmawiac.
Satin wstała z wcześniejszej pozycji siedzącej co na podwyższeniu miało jej dodać repsektu.
-możliwe ale jak wcześniej powiedziałem cieżko przekrzyczeć armie droidów.
Obi wam podszedł do podwyższenia
A Satin wtym czasie podchodziła do Obi Wana
-ach twn Sarkazm żołnierza
-złudzenia marzyciela.
Prawie stykali się głowami i patrzyli sobie w oczy.
Żadne nie miało pojęcia czemu się kłócą ale tak samo żadne nie chviało ustąpić.
Tą zaciekł walkę przerwał merrick.
-Duchess, mistrzy Kenobi. Przed nami
długa podróż, warto pozwolić sobie na odrobinę relaksu.
-zgadam się
zawtórował mu repqulianin,
-odłużmy te polityke na, po kolacji.
-dobrze,
Wykrzykneli oboje, Satin odsuneła ręką obi-wana na bok i wyszła niz wielkej Sali.
/":%TYMCZASEM W ŁADOWNI<<{®¥¿
-Five! Gdzie jesteś? Five? Głupku nie rozumiesz ze jest ciemno i nie pora na zabawę w chowanego, mieliśmy przejżeć ładunki a ty się gdzieś chowasz.
Nagle usłyszał dziqny hałas z prawej alejki.
-masz szczęście
Wszesł w alejke z której słyszał hałas zobaczył Five'a ale był dziwny jakby ktoś go zawiesił tylko na sznurku, ręce i nogi jakby bez czucia muskały tylko podłogę.
Latarkę w hełmie zwrócił ki górze i zobaczył...
[=®~NA GOOOOÓRZE POKŁADU$::(#)
Anakin z obi-wanem szli korytarzem.
-dorze znasz Satin?
-Byłem młody, mistrz Quigon-gin i ja przez rok na mandalora broniliśmy Satin przed rebeliantami.
Życie w drodze, z dnia na dzień noe pewni swojej przyszłości.
-romantycznie Powiedział Anakin z tm swoim uśmieszkiem koedy akurat wchodzili do windy.
Obi wam spojrzał się tylko na niego.
Po chwili wyszli z windy.
-większość jej ludzi zabiła wojna domowa, stąd awersja do przemocy, po powrocie podjeła się trudnej misji odbidowy swojego świata.
-i co nie pomogłeś jej?
Właśnie weszli do jednej z kajut dla personelu.
Gto byłoby problematyczne, jako Jedi musiałem być gdzieś indziej.
Obi-wan usiadł na jakimś krześle a Anakin oparł się o ścianę.
-musiałes? Ale coś do niej czułeś, to musiało moc wpływ na twoją decyzję.
-i miało
Nastała chwila ciszy którą przerwał obo-wan.
-żyje według kodeksu Jedi.
-ach no tak, jak to mówi mistrz Yoda Jedii nie wolno się przywiązywać.
-tak, ale nie pozwala mieć wyrzutów sumienia?
Powiedział bardziej do siebie niż do Anakina.
Nagle zadzwonił komunikator na nadgarstku Obi - wana.
-tak?
-Sir. Zagineło 2 ludzi nie mam z nimi kontaktu.
-dobrze zaraz tam będę
Obi - wan już wstawał kiedy Anakin otworzył drzwi i powiedział
-ja pójdę w razie czego załatwię to z klonami.
I już drzwi zamykały się obi-wan został sam w pokoju.
Na początku siedział i tylko myślał ale potwm otrząsnoł się, miał misję do wykonania.
Wyszedł na korytarz poszedł w kierunku, sali jadalnej.
Drzwi się rozsuneły.
Wszyscy siedzieli przy wielkim stole. Satin u szczytu, dla obi - wana zostało jedno wolne miejsce naorzeciwko Satin.
-przepraszam ale wyjaśniamy pewne zdarzenie pod pokładem, proszę alby do końca śledztwo zostali państwo w tej sali.
Chwilę ciszy i niepokoju przerwała Satin.
-a więc proszę usiąść mistrzu, będzie nas Pan zapewne pilnował.
-cóż w zasadzie przyszedłem na kolacje ale jeśli Pani nalega.
Patrzyli chwilę na siebie kiedy przynieśli dania.
) $) no pod pokładem $=55njg$&
-A więc Kodi co się tutaj dzieje?
-Sir. Znikneło dwóch żołnierzy i droid astromechaniczny, z żadnym nie mam kontaktu.
-przeszukiwaliści hangar?
-na razie tylko do momentu aż żołnierze nie znikneli, czekaliśmy na Oana Generale.
-Dobrze a więc przeszukać cały hangar grupy po dwie osoby my oddzielnie, jeśli ktoś coś znajdzie daje znać.
I wszyscy się rozeszli, nie mineło 20 min. jak po całym piętrze rozległ się przeraźliwy krzyk i odgłos pracującej maszyny.
Wszyscy pobiegli w tamtym kierunku i zobaczyli jakby wielkego maszynowego pająka, był to droid mściciel znany głównie z tego że jest używane przez separatystów.
Droid, rzucił się na wszystkich tam obecnych, lecz tak niezdarnie ze Anakin natychmiast odcioł mu nogi iwbił miecz prosto w czerwony obiektyw maszyny przypominający jej oko.
-co to jest i jak się tu dostało do cholery?
Zapytał jakby sam siebie jeden z żałnierzy.
-mnie też to interesuje.
Powiedział zdyszany Anakin chowając micz i przypinając go sobie to paska.
-nich wszyscy patrolują to piętro ja i kodi idziemy do wykresu pokładowego.
Jakby tylko na to czekały, z robota wyskoczyły małe jego podobizny i zaczęły atakować.
W drapały się nanjednego z żołnierzy i kując go i kopiąc prądem zabiły, wtedy R2d2 zaczął ich razić prądem i orzy pomocy zołnierzy wszystkie już nie były szkodliwe.
Anakin mruknął coś pod nosem zdenerwowany i powiedział.
-to jak mówiłem.
I po chwili kodi z Anakinie m znaleźli robota odpowoedzialnego za wykres podładowy.
-jak to się tu znalazło?
Zapytał Droida Kodi.
-zaraz się pewnie dowiemy, wziął od Droid wykres. Anakin
Czytał chwilę.
-nie ma nic o tym kto to nadał nic o paczce którą to przyleciało.
-noe tylko pieczątka Senatu, zawsze akceptowana na tym statku.
-paczka podpisana jako zaopatrzenie medyczne.
-powiedział już do kodiego.
-a więc jeden z senatorów.
-musi być zdrajcą
Dokończył za niego Anaki.
-sir!
Zaczął z niepokojem kodi, patrząc na wykres
-tak?
-takich pączek nyło dwie.
Jak na sygnał z paczki na końcu alejki wyskoczył kolejny i skręcił w ciemną alejkę która cała była w czerni.
-Cholera
-obi-wanie, OBI-WANIE powturzył głośniej do komunikatora anakin.
-tak
Rozległo się po chwili
-na statku jest droid mściciel jeden z naszych senatorów to zdrajca.
-co?
Po krótkiej przerwie głośnik zabtrzmiał
- Ja uspokoję senatorów i przypatrzę im się dobrze gdyby# potrzebował pomocy, dawaj znać
-a więc trzeba będzie go znaleźć
Powiedział Anakin
-dałeś już znać swoim ludzią?
-tak jest sir.
-trzeba zacząć poszukiwania.
Szelest i zgrzyt dobiegł z końca, mogliśmy tylko zobaczyć wyskakuje, z pomiędzy kontenerów, mimo celnych strzałów klonów, nie zrobiło to na nim dużego wrażenia, i wskoczył do szybu windowego.
-obi-wanie, droidów zabójca jest w szybie wentylacyjnym.
...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro