Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Anakinie... Co?!

-Miło cię widzieć Anakinie.

-Nawzajem mistrzu.

Byłem szczęsliwy gdy go zobaczyllem, całego.
Nic sobie od mojego wyjazsu nie zrobił albo poprostu nie miał żadnej misji, chociaż on mógłby zrobić sobie krzywdę nawet w pustym pokoju co raz nawet udowodnił.

-A gdzie zgubiłeś asoke?
-została w świątyni, miała pomóc w bibliotece, mają chyba remanent i każdy padawan jest potrzebny.

-ciekawe że ciebie nie wzieli
Uśmiechnołem się i czekałem.
Reakcja nastąpiła natychmiast.
-mistrzu!!

Zaśmiałem się cicho, popatrzył na mnie chwile nieco obrażony.

-nic się noe zmieniasz.

Nagle zaczepił nas klon, z odziału anakina który orzyleciał eskortować statek którym właśnie lecimy.
Od naszego małego śledzrwa z Satin mineły orawie dwa tygodnie, w tym czasie juz po całej galakttce stało się głośno o ataku watahy śmierci i senat wezwał Satin bo jest to idealny pretekst do naruszenia neitralności tego systemu.

-tak rex?

-będziemy zaraz startować, i...

-A no tak trzena zrobić odprawę
Przerwał mu Anakin.

Zbierz ludzi, czekamy w części transportowej, to chyba najniebezpieczniejsze moejsce podczas takich podrózy?

Drugą Cześ powiedział bardzie do mnoe.

-tak jest Sir.

I rex po vhwili znikął.

/20 min. Później/

-wszystko jasne?

-tak jest sir!
Wykrzykneli wszyscy chórem.

Nagle usłyszeliśmy głos robota z naszych nadajników na rękawach.

-mistrzu Kenobo, mistrzu Skywalker
Księżna Satin i jej świta zapraszają na kolacje .

-a więc nie każmy im czekać.

Weszliśmy do windy.

-Wyczuwam niepokój mistrzu, coś cię trapi?

-nie po prostu znam Satin.

-mhm

Mruknął Anakim z tym swoim uśmieszkiem i popatrzył na mnie, ja zaczyciłwm go tylko zblazowanym spojrzenie i odwróciłem z powrotem głowę w kierunku drzwi, jak na komendę się otworzyły i ukazał się długi korytasz w jedą i drugą stronę.

Prawi na przeciwko windy był ogromny nawet noe pokój a ogromna sala jadlna/balowa gdzie siedzieli wszyscy dyplomaci, wysłannicy politycy i inne nie za bardzo ważne osoby.

Kiedy tam wyszli Satin właśnie kończyła jakieś swoje przemówienie dotyczące pacyfizmu.

.. Dlatego jestem przeciwna wojnie a zwłaszcza wkraczaniu wojsk do moich systemów. Tyo tylko spowoduje pogorszenie się całej sytuacji.

-a więc uważasz Księżno że wojnie powinno się sprzeciwiać w sposób humanitarny?
Zapytał Pyle-Merrick. Nył to jeden z bliższej świty Księżnej, może noe przyjaciel jak obo-wan ale osoba dla której była życzliwa i z którą mogła porozmawiać i na odwrót.

-jestem przede wszystkim za tym żeby rozmawiać.

-do dosyć trudne, armia droidów zazwyczaj jest za głośna.
Wtrąciłem.

-ach... Pewnie znacie już Państwo zbiór półprawd i hiperbol o nazwie Generał Kenobi

-ach to zbyt wielki zaszczy

Satin odwróciła smutnie wzrok.

-A to mój przyjaciel Jedi Generał Skywalker
-kiedyś Jedi nie byli Generałami strzegli pokoju.

-dziś tez to robimy, ale musimy o niego walczyć,
Powiedział Anakin

-coż za śmieszny paradkos
Powiedziała Satin znprzekąsem

-mój przyjaciel miał na myśli że w razie ataku watahy śmierci lub separatystów będziemy Cię chronić Pani.

-nie prosiłam, o to.
-Może nie ale większość bwaszego dworu tak.

-nie oamiętam żebyś kiedykolwiek ukrywał się za wymówkami
-nie pamiętam byś kiedykolwiek uchylała się od odpowiedzialności

Wszyscy a wszxzególnoaci Anakin śledzili te potyczkę z zapartm tchem.
No Anakin może i z zapartym tchem ale bardziej od powstrzymywania śmiechu niż nz emocji.

-ależ przyjaciele nie ma się w zupełnosci o co kłócić, ta sprawa rzeczywiście ma dwie strony, i dzieki wam, dogłebnie je poznaliśmy.

Wtrącił reprezętant senatu grubszy, repqulianin który ewidentnie bał się o dalszy przebieg tych wydarzeń.

-cóż jeśli chodzi o głos senatun...
Dodał po chwili.

-nie doszliśmy do konsensusu.
Przerwała mu Satin
-oczywiście Pani.

Jednak wojskowa obecność republiki, to najbewniejsza obrona orzed separatystami.
Zaczął Kenobi

- z nimi też da się rozmawiac.
Satin wstała z wcześniejszej pozycji siedzącej co na podwyższeniu miało jej dodać repsektu.

-możliwe ale jak wcześniej powiedziałem cieżko przekrzyczeć armie droidów.

Obi wam podszedł do podwyższenia

A Satin wtym czasie podchodziła do Obi Wana

-ach twn Sarkazm żołnierza
-złudzenia marzyciela.

Prawie stykali się głowami i patrzyli sobie w oczy.
Żadne nie miało pojęcia czemu się kłócą ale tak samo żadne nie chviało ustąpić.

Tą zaciekł walkę przerwał merrick.

-Duchess, mistrzy Kenobi. Przed nami
długa podróż, warto pozwolić sobie na odrobinę relaksu.

-zgadam się
zawtórował mu repqulianin,
-odłużmy te polityke na, po kolacji.
-dobrze,
Wykrzykneli oboje, Satin odsuneła ręką obi-wana na bok i wyszła niz wielkej Sali.

/":%TYMCZASEM W ŁADOWNI<<{®¥¿

-Five! Gdzie jesteś? Five? Głupku nie rozumiesz ze jest ciemno i nie pora na zabawę w chowanego, mieliśmy przejżeć ładunki a ty się gdzieś chowasz.

Nagle usłyszał dziqny hałas z prawej alejki.
-masz szczęście
Wszesł w alejke z której słyszał hałas zobaczył Five'a ale był dziwny jakby ktoś go zawiesił tylko na sznurku, ręce i nogi jakby bez czucia muskały tylko podłogę.

Latarkę w hełmie zwrócił ki górze i zobaczył...

[=®~NA GOOOOÓRZE POKŁADU$::(#)

Anakin z obi-wanem szli korytarzem.
-dorze znasz Satin?
-Byłem młody, mistrz Quigon-gin i ja przez rok na mandalora broniliśmy Satin przed rebeliantami.
Życie w drodze, z dnia na dzień noe pewni swojej przyszłości.
-romantycznie Powiedział Anakin z tm swoim uśmieszkiem koedy akurat wchodzili do windy.

Obi wam spojrzał się tylko na niego.
Po chwili wyszli z windy.
-większość jej ludzi zabiła wojna domowa, stąd awersja do przemocy, po powrocie podjeła się trudnej misji odbidowy swojego świata.

-i co nie pomogłeś jej?
Właśnie weszli do jednej z kajut dla personelu.

Gto byłoby problematyczne, jako Jedi musiałem być gdzieś indziej.

Obi-wan usiadł na jakimś krześle a Anakin oparł się o ścianę.
-musiałes? Ale coś do niej czułeś, to musiało moc wpływ na twoją decyzję.

-i miało
Nastała chwila ciszy którą przerwał obo-wan.
-żyje według kodeksu Jedi.

-ach no tak, jak to mówi mistrz Yoda Jedii nie wolno się przywiązywać.
-tak, ale nie pozwala mieć wyrzutów sumienia?
Powiedział bardziej do siebie niż do Anakina.
Nagle zadzwonił komunikator na nadgarstku Obi - wana.
-tak?
-Sir. Zagineło 2 ludzi nie mam z nimi kontaktu.
-dobrze zaraz tam będę
Obi - wan już wstawał kiedy Anakin otworzył drzwi i powiedział

-ja pójdę w razie czego załatwię to z klonami.

I już drzwi zamykały się obi-wan został sam w pokoju.
Na początku siedział i tylko myślał ale potwm otrząsnoł się, miał misję do wykonania.

Wyszedł na korytarz poszedł w kierunku, sali jadalnej.

Drzwi się rozsuneły.

Wszyscy siedzieli przy wielkim stole. Satin u szczytu, dla obi - wana zostało jedno wolne miejsce naorzeciwko Satin.

-przepraszam ale wyjaśniamy pewne zdarzenie pod pokładem, proszę alby do końca śledztwo zostali państwo w tej sali.

Chwilę ciszy i niepokoju przerwała Satin.
-a więc proszę usiąść mistrzu, będzie nas Pan zapewne pilnował.

-cóż w zasadzie przyszedłem na kolacje ale jeśli Pani nalega.
Patrzyli chwilę na siebie kiedy przynieśli dania.

) $) no pod pokładem $=55njg$&
-A więc Kodi co się tutaj dzieje?

-Sir. Znikneło dwóch żołnierzy i droid astromechaniczny, z żadnym nie mam kontaktu.
-przeszukiwaliści hangar?
-na razie tylko do momentu aż żołnierze nie znikneli, czekaliśmy na Oana Generale.
-Dobrze a więc przeszukać cały hangar grupy po dwie osoby my oddzielnie, jeśli ktoś coś znajdzie daje znać.

I wszyscy się rozeszli, nie mineło 20 min. jak po całym piętrze rozległ się przeraźliwy krzyk i odgłos pracującej maszyny.
Wszyscy pobiegli w tamtym kierunku i zobaczyli jakby wielkego maszynowego pająka, był to droid mściciel znany głównie z tego że jest używane przez separatystów.

Droid, rzucił się na wszystkich tam obecnych, lecz tak niezdarnie ze Anakin natychmiast odcioł mu nogi iwbił miecz prosto w czerwony obiektyw maszyny przypominający jej oko.

-co to jest i jak się tu dostało do cholery?
Zapytał jakby sam siebie jeden z żałnierzy.

-mnie też to interesuje.
Powiedział zdyszany Anakin chowając micz i przypinając go sobie to paska.

-nich wszyscy patrolują to piętro ja i kodi idziemy do wykresu pokładowego.

Jakby tylko na to czekały, z robota wyskoczyły małe jego podobizny i zaczęły atakować.
W drapały się nanjednego z żołnierzy i kując go i kopiąc prądem zabiły, wtedy R2d2 zaczął ich razić prądem i orzy pomocy zołnierzy wszystkie już nie były szkodliwe.

Anakin mruknął coś pod nosem zdenerwowany i powiedział.
-to jak mówiłem.
I po chwili kodi z Anakinie m znaleźli robota odpowoedzialnego za wykres podładowy.

-jak to się tu znalazło?
Zapytał Droida Kodi.
-zaraz się pewnie dowiemy, wziął od Droid wykres. Anakin

Czytał chwilę.
-nie ma nic o tym kto to nadał nic o paczce którą to przyleciało.

-noe tylko pieczątka Senatu, zawsze akceptowana na tym statku.

-paczka podpisana jako zaopatrzenie medyczne.
-powiedział już do kodiego.
-a więc jeden z senatorów.
-musi być zdrajcą
Dokończył za niego Anaki.

-sir!
Zaczął z niepokojem kodi, patrząc na wykres
-tak?
-takich pączek nyło dwie.

Jak na sygnał z paczki na końcu alejki wyskoczył kolejny i skręcił w ciemną alejkę która cała była w czerni.

-Cholera

-obi-wanie, OBI-WANIE powturzył głośniej do komunikatora anakin.

-tak
Rozległo się po chwili

-na statku jest droid mściciel jeden z naszych senatorów to zdrajca.

-co?
Po krótkiej przerwie głośnik zabtrzmiał
- Ja uspokoję senatorów i przypatrzę im się dobrze gdyby# potrzebował pomocy, dawaj znać

-a więc trzeba będzie go znaleźć
Powiedział Anakin
-dałeś już znać swoim ludzią?
-tak jest sir.

-trzeba zacząć poszukiwania.

Szelest i zgrzyt dobiegł z końca, mogliśmy tylko zobaczyć wyskakuje, z pomiędzy kontenerów, mimo celnych strzałów klonów, nie zrobiło to na nim dużego wrażenia, i wskoczył do szybu windowego.

-obi-wanie, droidów zabójca jest w szybie wentylacyjnym.
...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro