Rozdział2
SASUKE
Jeżeli mam być szczery, to nie wiedziałem czy powinienem się śmieć, czy być zazdrosny. Kiedy tylko wszedliśmy do gabinetu Hokage mój brat chwycił Naruto i podniósł wysoko. Nie byłem zaskoczony widząc jego reakcje, choć taki entuzjazm zupełnie nie pasował do Itachiego, jednak Naruto zmieniał każdego. Poza tym, to tylko dzięki blondynowi mój brat został ułaskawiony, choć mało kto o tym wiedział.
- Postaw mnie na ziemię!- krzyknął wściekły chłopak.- Nie jestem dzieckiem!
-Nic ci nie jest?-spytał Itachi ignątując Naruta.
-A co ma mi być? Nie spuszczają mnie z oczu- dodał patrząc na mnie wymownie, a ja musiałem wykorzystać całą siłę woli by się do niego nie uśmiechnąć. No w końcu ktoś musi pozostać poważny w tym towarzystwie, biorąc pod uwagę fakt, że nawet Tsunade i Shizune śmiały się z zaistniałej sytuacji.
- To dobrze. Brawo braciszku- powiedział Itachi patrząc mi w oczy. Ucieszyła mnie pochwała z ust brata, ale jednocześnie drażnił fakt, że dalej trzymał blondyna w ramionach. No przecież się już z nim przywitał!
- Puść go Itachi!- warknął Kiba, a ja spojrzałem na chłopaka zaskoczony. Całkowicie zapomniałem, że on też tu przyszedł z nami. Nie świadczyło to o mnie najlepiej jako shinobi, a tym bardziej ANBU. Itachi widząc Kibe uśmiechnął się szeroko i wypuścił Naruto z czego chłopak szybko skorzystał i podszedł do mnie. Bardzo mnie to ucieszyło, choć mój wyraz twarzy pozostał dokładnie taki sam jak przed paroma minutami. Nie chciałem i nie potrafiłem okazywać uczuć przy innych, ale Naruto był wyjątkiem od reguły. Ostatnio tyle czasu spędzaliśmy razem, że za nim się obejrzałem jak zacząłem żywić do niego głębsze uczucia niż przyjaźń. Gdybym tylko wiedział czym były te uczucia wszystko byłoby wspaniale, pomyślałem i nagle zdałem sobie z czegoś sprawę. Bo przecież dzisiaj prawie go pocałowałem, więc czy to możliwe, że...
-Sasuke, pobudka- zawołał Naruto, machając mi ręką przed twarzą. Zamrugałem szybko oczami i zauważyłem, że wszyscy się we mnie wpatrują.
-Wybaczcie. Zaraz, Kiba nie jesteś zaskoczony widokiem Itachiego?- spytałem, bo zdałem sobie sprawę, że brązowowłosy nic sobie nie robił z widoku mojego brata. Zupełnie tak jakby był do niego przyzwyczajony, pomyślałem. Ale Kiba nie był jednym z tych co wiedzą o Itachim, więc skąd u niego taki spokój?
-Widziałem go kiedyś jak rozmawiał z Hokage- wyjaśnił, ale niespodziewanie zrobił się cały czerwony, a Naruto wybuchnął śmiechem. Biedny Akamaru ( i ja przy okazji) patrzył to na swojego pana to na Naruto, który musiał się mnie powstrzymać, tak bardzo się śmiał.
-Taaa jasne!- zachichotał prostując się, ale mnie nie puszczając. Wszyscy inni też się uśmiechali (prócz Kiby, który był cały czerwony), jakby wiedzieli o co chodzi. Czy tylko ja tu jestem nie w temacie!, zdenerwowałem się.- Wszystko widziałem.
-I musiałeś to wszystkim wygadać?- warknął Itachi, a Kiba ukrył twarz w dłoniach. To coś nowego, brązowowłosy zazwyczaj walczył o swoje i się wykłócał, a teraz wyglądał jakby dostał gorączki.
-Nikomu nie mówiłem- oburzył się Naruto, a Itachi spojrzał na niego z niedowierzaniem.- Nawet ślepy by to zauważył.
- Ale o czym mowa?-wtrąciłem, a spojrzenia wszystkich skierowały się na mnie.
-Serio? Nie wiesz?- spytał blondyn, który dalej się mnie trzymał choć już nie musiał. Nie żeby mi to przeszkadzało.
-A skąd mam wiedzieć?!
-Ja ci tego nie wytłumaczę - roześmiał się, co mnie jeszcze bardziej zirytowało. Wyrwałem się z jego uścisku i spiorunowałem go wzrokiem na co on się trochę cofnął. Szag, pomyślałem, bo nie chciałem by blondyn ode mnie odchodził. Może i nie rozumiałem swoich uczuć, ale jednego mogłem być pewnym: chciałem by Naruto był jak najbliżej mnie.
-Więc na czym ma polegać ta misja?- spytał Kiba, a jego policzki przybrały w końcu naturalny odcień.
-Macie... - zaczęła Tsunade, która odezwała się pierwszy raz odkąd przyszliśmy do jej gabinetu, ale urwała gwałtownie, nasłuchując. Zrobiłem dokładnie to co ona i poczułem jak zimny pot spływa mi po plecach. Z wioski dobiegały przeraźliwe krzyki oraz odgłosy walki. Spojrzałem w onko, a to co zobaczyłem zmroziło mi krew w żyłach. Na wioskę napadły dwa olbrzymie węże! Dobrze wiedziałem do kogo należały i po co przybyły.
-Orochimaru- szepnął Naruto i w momencie kiedy wypowiedział jego imię w miejscu, w które ugryzł mnie przed laty poczułem jakby przyłożono mi rozpalony do białości pręt. Krzyknąłem z bólu chwytając się za tam to miejsce.
-Sasuke!- krzyknął Naruto chwytając mnie, żebym nie upadł.
-Nic mi nie jest - skłamałem, ale mój młotek nie dał się nabrać i dalej patrzył na mnie z troską i przerażeniem. Nie wiem co mną kierowało, ale delikatnie dotknąłen jego policzka na co wtulił się w moją rękę. Był to tak cholernie uroczy gest, że chciałem go do siebie przyciągnąć i pocałować, ale nie było na to czasu i miejsca.
- Musicie iść- rozkazała Tsunade, a my skineliśmy głowami i ruszyliśmy, żeby uratować wioskę.
♡♡♡
NARUTO
Walka była trudniejsza niż przypuszczałem, bo oprócz tych węży Orochimaru nasłał na nas obcych shinobi. Jakie szczęście, że obmyśliliśmy plan, pomyślałem odpierając atak... Sam nie wiem kogo, bo go nie znałem, w każdym razie był bardzo silny. Sądząc po ochroniaczu, który tak jak ja nosił na czole należał do Wioski Dźwięku. Jak ja nie cierpiałem shinobi z tej wioski! Posiadali bardzo problematyczne jutsu, które potrafiło naprawdę wkurzyć. Z nim nie było inaczej. Jego technika polegała na tym, że jego przeciwnikowi zaczynało gwizdać w uszach, a on sam miał łatwiejsze zadanie, ponieważ przeciwnik był rozproszony. Ten koleś mnie nie docenia, pomyślałem zirytowany, przyszły Hokage nie może dać się pokonać przez byle sztuczke!
~Naruto~odezwał się w mojej głowie Kurama, kiedy rzuciłem kunai, które idealnie trafiło w cel.
~Co~warknąłem, bo nie chciałem żeby lis mi przeszkadzał. Musiałem znaleźć Sasuke, bo doskonale wiedziałem, że to po niego przybyli, a Uchiha choć silny był teraz znacznie osłabiony przez tą pieczęć.
~Z Sasuke jest coś nie tak~powiedział, a ja poczułem nieprzyjemny dreszcz. Nie zwracając sobie dłużej głowy czymś takim jak walka. Kidy mój ukochany Sasuke był zagrożony nic innego mnie nie obchodziło. Zaczynam myśleć jak Sakura, pomyślałem ponuro.
~Jest!~zawołał Kurama, a ja zatrzymałem się gwałtownie wpadając przy okazji na jakąś parę, która zaciekle ze sobą walczyła. Nie zwracając na nią uwagi zacząłem się rozglądać w poszukiwaniu Uchihy. Po paru chwilach znalazłem go,leżał na ziemi, a nad nim stał Kabuto. Czym prędzej ruszyłem w ich stronę modląc się żeby nic mu nie było.
Rozdział skończony!
Dedykuję go mojemu Popiołkowi!
MorskaWiedzma
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro