Rozdział1
NARURTO
Ze snu wyrwało mnie gwałtowne pukanie do drzwi. Nienawidziłem być budzony o tak o tak wczesnej porze, dlatego zignorowałem natręta. Dzięń wcześniej ćwiczyłem do bardzo późno pod czułym okiem Tsunade, która przygotowywała mnie do roli bycia Hokage. Przy niej nie miałem ani chwili wytchnienia głównie dlatego, że Hokage to najważniejsza osoba w wiosce, na którą wszyscy liczą. Jeżeli mam być szczery, to dalej nie mogłem uwierzyć, źe byłem tak blisko spełnienia mojego największego marzenia. Nie o to chodzi, że nie wierzyłem w siebie, bo wiedziałem, że kiedyś dostanę tą fuche, ale nie spodziewałem się, że osiągnę cel w wieku 17 lat!
-Naruto, jeżeli mi nie otworzysz to wyważe drzwi-zagroził spokojny głos, który od jakiegoś czasu powodwał U mnie szybsze bicie serca. Opanuj się, warknołem na siebie w myślach.
Nie wiem jak mi się to udało, ale po chwili, jakoś zwlokłem się z łóżka i otworzyłem drzwi, bo wolałem kiedy były w zawiasach.
-O co chodzi?-spytałem niechętnie. Nie podobały mi się moje reakcje na jego widok. Owszem, Sasuke był przystojnym tymi swoimi czarnymi, trochę przydługimi włosami i głębokimi oczami o tym samym kolorze, które często wpatrywały się w moje, powodując przy tym przyjemne dreszcze w całym moim ciele. Był też wysoki i doskonale zbudowany, dzięki czemu podobał się niemal wszystkim dziewczyną, ale ja do jasnej cholery byłem facetem i nie powinienem tak na niego zwracać uwagi!
Jak to o co?! Zapomniałeś, że mamy dziś misję?-spojrzał na mnie zaskoczony po czym uśmiechnął się kpiąco. To wystarczyło by resztki zmęczenia zniknęły bezpowrotnie, a we mnie zawrzała krew ze złości. Nikt prócz Sasuke nie potrafił wkurzyć mnie zaraz po wstaniu z łóżka. Poza tym mówił, jakby sam nigdy się nie spóźnił!-I ty chcesz zostać Hokage?
-Grr- warkłem na niego, zastanawiając się czy nie potraktować go Rasenganem, ale po chwili uznałem, że szkoda zachodu na takiego durnia. Poza tym, z kim bym się kłócił gdyby wylądował w szpitalu?
Westchnołem z rezygnacją i wpuściłem go do środka. Sasuke nie czekając aż zaproponuje mu coś do picia sam nalał sobie wody. No cóż, nic w tym dziwnego, że czuł się tu niemal jak w domu skoro spędzał tu prawie każdy dzień, czasami nawet nocując. Odkąd zostałem kandydatem na Hokage,a on zastępcą pezywódcy ANBU przesiadywaliśmy u mnie omawiając plany na ochronę wioski w razie niespodziewanego ataku.
Nie zwracając większej uwagi na chłopaka, który rozwalił się na moim łóżku, poszedłem do łazienki, żeby się umyć i przebrać. Po paru sekundach byłem gotowy do wyjścia.
-Już?-chłopak otworzył oczy i spojrzał na mnie. Muszę przyznać, że wyglądał niezwykle atrakcyjnie leżąc tak na moim łóżku. O czym ty do cholery myślisz!, warknołem na siebie. Nie zapominaj, że to twój rywal i na dodatek facet!
-Tak-zgodziłem się i oboje wyszliśmy z mojego mieszkania, kierując się do siedziby Hokage. Nagle coś sobie przypomniałem i stanąłem gwałtownie.
-Co jest?-spytał Sasuke.
Jak ja mam mu powiedzieć, że nie pamiętam na czym miała polegać misja?! Przecież on mnie wyśmieje i nigdy nie pozwoli mi o tym zapomnieć.
-No mów-zdenerwował się chłopak.
-Eto... A co my właściwie mamy zrobić?-wydukałem. Czekałem aż Sasuke wybuchnie śmiechem i nazwie mnie "młotkiem", ale nic takiego się nie stało. Zamiast tego chłopak wpatrywał się we mnie, jakby chciał wiedzieć o czym myślę, a w jego oczach płoneło coś co sprawiło, że moje serce zaczęło walić pięć razy szybciej. Czułem jak pomiędzy nami przeskakują iskry. Tak mnie zaskoczyła moja reakcja, że cofnołem się o krok. Co ty robisz?, upomniałem sam siebie. Przecież stawiałem czoło już dużo gorszym rzeczą, czemu więc teraz chciałem uciec? Młody Uchiha uśmiechnął się delikatnie i zrobił krok w moją stronę. Tym razem nie mogłem się ruszyć, patrząc jak w transie na piękną twarz Uchihy, która z nieziemsko pięknej stała się bardziej ludzka pod wpływem tego uśmiechu.
Patrząc tak na niego poczułem nieodpartą chęć zatopienia się w tych ustach. Pragnąłem go objąć, wpleść palce w jego włosy i ... Stop! To nie możliwe! Ogarnij się Naruto, bo chyba zaczynasz wariować, upomniałem sam siebie. Nic to jednak nie pomogło, dalej miałem w głowie obraz mnie i Sasuke całujących się. Chłopak jakby czytając mi w myślach zrobił kolejne dwa kroki w moją stronę. Nie cofnołem się, nie chciałem. Kiedy Sasuke był już półtora metra pół metra ode mnie usłyszeliśmy jak w naszą stronę ktoś biegnie.
Oboje jak na zawołanie odskoczyliśmy do tyłu wyrwani z tego dziwnego transu. Spojrzeliśmy w stronę, z której słyszeliśmy i po chwili zza zakrętu pojawiła się różowowłosa piękność. Dziewczyna widząc nas stanęła i wyszczerzyła zęby do Sasuke powodując u mnie odruch wymiotny. Uchiha chyba też się nie cieszył na jej widok, ponieważ jego twarz na powrót zamieniła się w nieruchomą maskę. Coś mnie ukłuło w okolicach serca. Zmierzyłem Sakure morderczym spojrzeniem, to przez nią Sasuke przestał się uśmiechać.
-Sasuke-kun!- zawołała dziewczyna i całkowicie mnie olewając, podbiegła do chłopaka rzucając mu się na szyję. Musiałem powstrzymać wybuch śmiechu na widok skrzywionej miny Uchihy. Doskonale wiedziałem, że ta głupia Landryna podkochuje się w Sasuke (zresztą jak większość dziewczyn), ale Sasuke nie odwzajemniał jej uczuć. Jest na to za mądry, dodałem w myślach czując się dumny z przyjaciela. Czekaj, ale to oznacza, że ty jesteś głupi!, zakpił cichy głos w mojej głowie, który do złudzenia przypominał mi głos Sasuke. Niestety miał rację, przez wiele lat podobała mi się ta pusta lalka i dopiero trzy lata temu mi przeszło. Nie wiem dlaczego ani jak, ale byłem wdzięczny, że w końcu przejrzałem na oczy. Tego dnia, którego moje uczucia do niej wyparowały zrozumiałem, że trudno o głupszą dziewczynę.
-Naruto też tu jest-przypomniał Sasuke, a dziewczyna spojrzała na mnie jak na insekta. Zawsze tak na mnie patrzyła, w końcu prawie zawsze byłem blisko Uchihy.
-Witaj Naruto-przywitała się zimno.
-Czego tu chcesz?-spytałem, zastanawiając się jak mogłem być kiedyś na tyle głupi by myśleć o byciu z nią.
-A co wy tu robiliscie? -odpowiedziała dziewczyna pytaniem na pytanie, a ja zarumieniłem się jeszcze bardziej. No właśnie, co my tu robiliśmy? Chyba nie chcieliśmy się pocałować, nie? A może jednak? Widać, podczas mojej gonitwy myśli wpatrywałem się w Sakure, ponieważ dziewczyna uśmiechnęła się szyderczo. Czy ona naprawdę myśli, że to o niej myślałem ? Jeżeli tak to jest głupsza niż myślałem.
-Czego chcesz Sakura?-warknoł Sasuke na co dziewczyna się wzdygneła.
-Tsunade mnie po was wysłała, ponieważ się spóźniliscie- odpowiedziała patrząc na mnie z naganą. Wkurzyło mnie to, czemu ona zawsze zakłada, że to moja wina. Nie to, żeby nie była, ale jednak.-I ty chcesz zostać Hokage. Nie nadajesz się.
Otwierałem już usta, żeby jej odpyskować, ale u mojego boku stanoł Sasuke, kładąc mi rękę na ramieniu i mierząc dziewczynę morderczym spojrzeniem.
-Każdy może się od czasu do czasu spóźnić- syknoł wściekły chłopak, a ja usmiechonłem się się szeroko. Jeżeli mam być szczery to nie wiem kiedy z wrogów staliśmy się rywalizującymi przyjaciółmi, ale bardzo mnie cieszyło to, że miałem go po swojej stronie. Dobrze wiedziałem, że choć Sasuke powiedział mi to samo co Sakura, to naprawdę tak nie myślał.-Naruto bardzo ciężko trenuje i jest zmęczony. Jestem pewien, że Tsunade to rozumie.
-Przepraszam-powiedziała dziewczyna, ale nie patrzyła na mnie tylko na Sasuke.
- Nie mnie przepraszaj tylko Naruto!
- Oszalałes? Nigdy. On jest...
- Przyszłym Hokage-
wtrącił ktoś za nami. Odwróciłem się w stronę przybysza i usmiechnołem się szeroko. W naszą stronę szedł Kiba z dreptającym przy jego boku, ogromnym, białym psem Akamaru.-Przypomnę ci, że Naruto kiedyś będzie nami rządził. Tobą też.
-Ten świat schodzi na psy-burkneła dziewczyna.
-Mówiłas coś?-warknoł, a ona potrząsneła głową. Byłem im wdzięczny za to, że mnie bronią, ale nie musieli. Nic mnie nie obchodziło co Sakura o mnie myśli.
-Chodźmy lepiej, bo Tsunade się wscieknie-wtrąciłem, a wszyscy mi przytakneli. Ruszyliśmy w stronę budynku zajmowanego przez Hokage. Na szczęście okazało się, że Sakura z nami nie idzie.
-Na czym polega ta misja?-spytał Kiba, a ja spojrzałem na niego zaskoczony. A więc nie tylko ja nie wiedziałem.
-Nie mam pojęcia- westchnął Sasuke. No tego się nie spodziewałem. Tsunade zazwyczaj mówiła mu na czym mają polegać nasze misje. Traktowała go jak mojego ochroniarza, co czasami bolało, ale było przydatne.
- Znów Akatsuki?
- Nie. Itachi by mnie ostrzegł- dodał, a ja skrzywiłem się słysząc nazwę organizacji, która zajmowała się wyciąganiem Bijū (ognistych bestii) z ciał ludzi, w których były zapieczetowane w ludzkich ciałach. Ludzi, którzy mieli w sobie demona nazywano Jinchūriki. Jak byłem mały został we mnie zapieczetowany Kyūby, który niszczył naszą wioskę. Właśnie przez niego byłem ścigany.
Wszedliśmy do głównego budynku. Kiedy stanęliśmy przed drzwiami gabinetu Tsunade, usłyszeliśmy dziwne głosy dobiegającą ze środka. Zupełnie jakby ktoś nie chciał by go usłyszeć. Nie przejmując się czymś takim jak pukanie, otworzyłem drzwi. W następnej chwili poczułem jak unosze się w powietrze.
Koniec! W końcu. Rozdział ten dedykuję tak jak całą książkę
_Mrs__Alien_ Kocham Cię dziewczyno, ale nazwij mnie jeszcze raz Bloodzia to nie dozyjesz jutra.
Oraz
WolfDrem Wybacz kochana! Zapomniałam wspomnieć o tobie w prologu
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro