Rozdział 3
SASUKE
Walka była zażarta, a ja na moje nieszczęście od razu trafiłem na Kabuto. Nie mogłem mieć chyba gorszego przeciwnika niż ten głupi okularnik, który doskonale wiedział o mojej słabości. Pieczęć z każdą chwilą piekła mnie coraz bardziej, ale nie zwracałem na to uwagi. Musiałem uratować wioskę, przecież to moja wina, że została napadnięta. Gdybym tylko poszedł do niego tak jak oczekiwał to teraz wioska nie przechodziłaby przez to piekło, ale nie mogłem wtedy postąpić inaczej. Coś trzymało mnie w Konoha i nie wiedziałem co to, ale to coś nie pozwalało mi odejść i oddać się w ręce Orochimaru.
- Nie rozpraszaj się- warknął Kabuto i walnął mnie pięścią w nos, a ja poleciałem do tyłu. I ja niby jestem ANBU?, pomyślałem z niechęcią. Mówi się, że każdemu zdarza się popełnić błąd i może to racja, ale czy ja muszę go popełniać kiedy na szali jest moje własne życie?! Chciałem poderwać się na równe nogi i wznowić walkę, ale nie mogłem się poruszyć. Kabuto widząc to podszedł do mnie z delikatnym uśmiechem.
-I oto wielki Sasuke Uchiha- zakpił, a we mnie aż się zagotowało. - Nie wierzę, że Orochimaru tak bardzo cię chce!
-Mi też nie jest to na rękę - warknąłem, próbując jakoś uwolnić się z jego paraliżującej techniki. Niestety nie udało mi się to. Dlatego nienawidzę medycznych ninja, pomyślałem ponuro, ich techniki mogą w równym stopniu pomagać co i szkodzić.
-Wiesz, że to wszystko twoja wina?- spytał nagle, patrząc wymownie na walczących ludzi. Doskonale o tym wiedziałem i czułem z tego powodu ogromne wyrzuty sumienia. - Jeżeli nie chcesz, żeby więcej cierpieli przybądź do Wioski Dźwięku. Będziesz musiał jej trochę poszukać, ponieważ zmieniliśmy jej położenie, ale dzięki temu- poklepał moją pieczęć - powinieneś nas szybko odnaleźć.
- Nie dołączę do was- syknąłem. Skoro kiedyś dałem radę oprzeć się potędze jaką mógł mi dać Orochimaru, to teraz było to jeszcze prostrze. Już nie szukałem zemsty, mój brat okazał się niewinny, a ja i Naruto... Urwałem gwałtownie. Co ja i Naruto? Nic nas nie łączyło prócz przyjaźni. Taa, okłamuj sam siebie, szepnęła moja podświadomość.
-Jeżeli nie przybędziesz to zabijemy twojego ukochanego - dodał szarowłosy i spojrzał wymownie na blondyna, który biegł w naszą stronę. Na myśl, że Kabuto może coś zrobić chłopakowi, serce stanęło mi z przerażenia. - Czekamy na ciebie.
Po tych słowach Kabuto zniknął,a wraz z nim reszta wrogich ninja i węże. Kiedy w końcu poczułem, że mogę się ruszać chciałem wstać, ale kiedy tylko stanąłem na nogi, zostałem z powrotem powalomy przez Naruta na ziemię.
-Co ty...-zacząłem, ale urwałem kiedy chłopak mocno się we mnie wtulił.
-Nic ci nie jest?- spytał z twarzą wtuloną w mój tors. Jaki on uroczy, pomyślałem uśmiechając się delikatnie i głaszcząc chłopaka po głowie.
-Oczywiście, że nie! Jestem w końcu z klanu... - znów musiałem urwać, ponieważ chłopak odsunął się ode mnie i obrzucił mnie morderczym spojrzeniem.
- Teraz nie czas na żarty!- warknął, a w jego pięknych, niebieskich oczach, pojawiła się prawdziwa furia. - Czy ty masz pojęcie jak bardzo się o ciebie przez ten cały czas martwiłem?!
-Przecież nie jestem słaby.
- Nie, ale ta pieczęć powoduje, że twoja skuteczność maleje. A jak zobaczyłem, że twoim przeciwnikiem jest nie kto inny jak Kabuto to myślałem, że serce mi stanie! Nie rób mi tego więcej- dodał i znów się we mnie wtulił. Przez całą jego przemowę serce waliło dużo szybciej, jeszcze nigdy nie czułem się tak szczęśliwy! Już wiedziałem co czuję do tego małego liska, tylko czy on czuł do mnie to samo?
♡♡♡
NARUTO
Jeszcze nigdy nie byłem tak przerażony jak wtedy, kiedy widziałem Kabuto stojącego nad Sasuke. Wtedy już nic mnie nie obchodziło, poza tym żeby dotrzeć do niego na czas. Zanim jednak tam dobiegłem Kabuto zniknął, a Sasuke już stał (choć niedługo se postał XD). Teraz kiedy byłem tak w niego wtulony poczułem wszechogarniający spokój i ogromne szczęście. W momencie kiedy Sasuke uniósł mój podbródek i spojrzał mi głęboko w oczy byłem pewien moich uczuć do niego. Już nie obchodziło mnie to, że oboje jesteśmy facetami ani to co inni sobie o nas pomyślą. Dla mnie liczył się tylko on.
-Dlaczego tak bardzo się mną przejmujesz? - spytał cicho, a ja spuściłem wzrok. Boże co ze mnie za tchórz!, krzyknąłem na siebie w myślach. Sasuke ponownie zmusił mnie do spojrzenia sobie w oczy.- No mów.
-Ja... ja zakochałem się w tobie Sasuke- powiedziałem szybko i uciekłem wzrokiem w bok. Bałem się, tak cholernie się bałem, że chłopak nie odwzajemni moich uczuć.
-Spójrz na mnie- poprosił, a ja cały czerwony na twarzy spełniłem jego prośbę i kiedy tylko spojrzałem mu w oczy, wszystkie moje wątpliwości zniknęły w jednym momencie. Sasuke nachylił się tak, że nasze usta prawie się stykały, a ja czując jego oddech owiewający mi twarz pobjąłem go za siebie i przyciągnąłem do siebie. Na początku nasz pocałunek był delikatny i czuły, ale już po jakimś czasie poczułem język Sasuke, który domagał się wejścia. Otworzyłem usta szerzej i już po chwili jego język wdarł się do środka, penetrując wnętrze moich ust. Sasuke przejechał nim po moich zębach i policzkach, żeby po chwili zacząć się ocierać o mój język, który zaczął się poruszać w wyznaczonym przez Uchihe rytmie. Jęknąłem z przyjemności kidy Sasuke delikatnie przygryzł moją warge i mocniej przyciągnąłem go do siebie, głaszcząc go po plecach, na co on cicho zamruczał. Chyba w życiu nie słyszałem seksowniejszego odgłosu, pomyślałem na pół przytomny z pożądania. Ręka Sasuke zjechała na moje krocze i...
-Bardzo się cieszę, że w końcu jesteście razem, ale czy moglibyście nam pomóc przy rannych?- spytał rozbawiony Itachi stając tuż za nami. Tak jak się mogłem spodziewać przy jego boku stał Kiba, który mrugnął do mnie szczerząc zęby w szerokim uśmiechu. Obrzuciliśmy ich morderczym spojrzeniem, ponieważ żadnemu z nas się nie podobało, że przerwano nam i to w takim momencie gdzie byliśmy już strasznie podnieceni.
Widząc nasze miny Kiba i Itachi wychli śmiechem, a ja podniosłem się na nogi mrucząc coś o totalnych debilach.
-Dobra chodźmy im pomóc- burknąłe chcąc odejść, ale wtedy Sasuke przyciągnął mnie do siebie i znów pocałował. Tym razem szybko się jednak ode mnie oderwał, na co wyrwał mi się jęk zawodu. Sasuke uśmiechnął się delikatnie, jednak w jego oczach zobaczyłem coś co mnie zaniepokoiło. Czyżby on...- Też cię kocham Naruto. Niedługo się spotkamy, obiecuję - dodał i poszedł w stronę najbliższego rannego. Przez chwilę stałem wpatrując się w niego, jednak po chwili poszedłem w jego ślady i zająłem się rannymi.
~Naruto ~odezwał się Kurama.
~Wiem~ odpowiedziałem wracając do pracy.
♡♡♡
SASUKE
Pod osłoną nocy wymknąłem się z wioski, czując ogromny ból w sercu. Dlaczego akurat kiedy w końcu ja i Naruto zrozumieliśmy swoje uczucia, musiałem odchodzić? Wiedziałem, że on może mi tego później nie wybaczyć, ale robiłem to dla jego dobra i jednocześnie dla swojego, ponieważ nie przeżyłbym gdyby coś mu się stało. A tak przynajmniej go ochronie.
Nie wiem jak długo biegłem, ale w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że ktoś mnie śledzi, ale wtedy było już za późno.
Hejka! Skończyłam rozdział i mam nadzieję, że się spodoba! Liczę na gwiazdki i komentarze:)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro