Śpisz niezwruszony
Śpisz niezwruszony
Choćby i dach się na Ciebie walił
A ja przeskakuję nad tobą
O cal tylko mijając twe ucho
O cal tylko nie trącając nosa
O włos padając od twojej
Jakże świętej łapki
Śpisz skamieniały
Choć głos twój chrapliwy
Odzywa się równomiernie
Ale gdyby tak zechcieć
Wyrwać Cię Morfeuszowi
Warknięciem obronisz
Swój święty sen
Czyżbyś mi ufał?
Ufał, że się nie potknę?
Nie poślizgnę?
Omlynie nie nastąpię
Na Twoje kruche ciało?
Bo jakże inaczej wyjaśnić
Całą twą obojętność?
51120
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro