Zimowy Nokturn
Biel odcina się
od ciemności
Śnieg skrzy się
w świetle latarni
Biały puch, opadły
jeszcze stopą
nietknięty, dziewiczy
Drzewa nim pokryte
Puszyste płateczki
spadają w żółtawym
świetle, jak puszki
czerwcowych lip
Tej nocy pełnia
choć Księżyc
schował się
pod kurtyną śniegu
Spokojnie tak
cicho, niezimno
przyjemnie, rzec by
tak można
A mimo tego piękna...
Martwię się
Tak po ludzku
martwię
O Ciebie
280121
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro