Rozdział 6
W poniedziałek opowiedziałam dziewczynom o moim spotkaniu z chłopakami. EunMi o mało mnie nie udusiła. Kiedy dowiedziały się, że mogło nie dojść do spotkania miały mord w oczach. Oprócz YongRim. Przecież nie zabiłaby swojego UB. Ogólnie to wypytywały mnie o datę. Nie wiedziałam, więc im nie odpowiedziałam. Dzisiaj jest ostatni dzień nauki w tym tygodniu. Kooka jak nie było, tak nadal nie ma. Nie napisał mi żadnej wiadomości, a ja nie chcę się narzucać. Jeszcze mu przeszkodzę w pracy. Do domu wróciłam zmęczona, jak nigdy. Dwa w-f'y dały mi w kość. Do tego kartkówka z matematyki, fizyki i sprawdzian z historii. Chociaż z tym ostatnim poszło szybko, jak zawsze. Nabawiłam się kontuzji, ale to u mnie normalne, kiedy gramy w siatkówkę. Zasnęłam.
- Ri... HaRi! Twój kochany, niby przyjaciel na ciebie czeka - budził mnie HaJin.
- Kto? Daj mi spać! Ledwo żyję - zakryłam się poduszką.
- Jak sam widzisz nie ma ochoty się z tobą spotkać, więc możesz już grzecznie wyjść - zwrócił się do kogoś mój brat.
- Spróbuj jeszcze raz - poprosił Jeongguk?
- Nie mogłeś powiedzieć od razu, że to on? - miałam pretensje do HaJina. Wyskoczyłam z łóżka, niczym z procy. Poprosiłam przyjaciela, by na mnie poczekał.
Na szybkiego się przebrałam. Ułożyłam włosy. Nawet się pomalowałam. To znaczy rzęsy, ale ja się nigdy nie maluje. Zabrałam potrzebne zeszyty. Byłam gotowa. Rodzice mieli wrócić dopiero pojutrze, bo wyjechali do znajomych. Choć raz wybrali dobry termin. Jedyny problem to brat. Przekupię go czymś. Tym razem pod moim domem stał bus. Spojrzałam pytająco na chłopaka. Tylko się uśmiechnął. Wsiadłam do środka. Była tam cała siódemka.
- Dacie radę zmieścić tu jeszcze trzy dziewczyny? - spytałam z nadzieją.
- Pogniewają się, jak będziemy je mieć na kolanach? - spytał Jin.
- Nie sądzę - wyszczerzyłam się - Będą w pobliskim parku - oznajmiłam.
Raz, dwa do nich napisałam. Każda z nich odpisałam mi to samo. ''OK''. Już sobie je wyobraziłam. Biegają po całym domu, krzyczą, pewnie się któraś przewróciła. Czekały na nas przy wejściu do parku. Ubrały się normalnie. Już myślałam, że założą koszulki z napisem ''BTS''. Ładnie się przywitały i nie wchodziły do środka. No tak, nie było miejsc.
- Chłopaki, mam ogromną prośbę. Może wziąć sami siebie na kolana. To jest jednak zawstydzające i raczej nie wypada brać nowo poznanej dziewczyny na kolana - spojrzałam w stronę Bangtanów.
- Masz rację - zgodził się ze mną Yoongi- To która do kogo siada?
- Ja mogę do V - podniosła rękę EunMi, która po chwili się wycofała. Zaczęła się też czerwienić. Pewnie nie zauważyła, że powiedziała to na głos. - Wybacz...
- Wskakuj - poklepał swoje kolana Taehyung. Przyjaciółka szeroko otworzyła oczy.
- Ja mogę którąś wziąć - oznajmił Jimin. Oczywiście miejsce zaklepała sobie JiSoo.
Spojrzałam na YongRim. To wiadome, iż chce siedzieć blisko Kooka.
- Który mnie weźmie? - spytałam.
- Ja mogę - Jin nie dał dojść do głosu najmłodszemu.
Usiadłam na jego kolanach. Wyszeptałam ''dziękuje''. Kiedyś mu to na pewno wyjaśnię. Tak oto wszystkie się zmieściłyśmy. Wszyscy ze sobą rozmawiali oprócz YongRim i Jeongguka. Muszę coś zrobić. Wspominała, iż przyjaciel zajmuje się malowaniem.
- YongRim, narysowałaś już dla mnie ten rysunek? - nic nie miała dla mnie zrobić.
- Jaki...
- Rysujesz? - zdziwił się siedzący obok niej chłopak.
- Trochę - speszyła się.
Wtedy zaczęła się ich dyskusja na temat odpowiednich kolorów, faktur i tych innych.
- Lubi go, prawda? - spytał cicho Jin.
- Tak, ale ani słowa. Nikt się nie może dowiedzieć - odpowiedziałam.
- Dochowam tajemnicy - uśmiechnął się.
Nareszcie dojechaliśmy. Wysiadłam, jako jedna z ostatnich. Spojrzałam na przyjaciółki. EunMi miała rumieńce, JiSoo nie schodził uśmiech z twarzy, a YongRim nadal rozmawiała z Kookiem. Czy udało mi się spełnić ich marzenia?
------------------------------------------------
Mam nadzieję, że rozdział jest w miarę. Nie wiedziałam, jak to dobrze napisać. Początek mi nie chciał wyjść w ogóle. Wybaczcie! Dzięki za przeczytanie rozdziału :) Fighting i do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro