Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5, czyli wkurwiańsko i spowiedź

*Pov Reader*

Po skończonej uczcie w moim pokoju, postanowiłam zrobić coś produktywnego. Tylko co? Szkicowanie? Nie, nie chce mi się. Przeglądanie socjalków? Meh, sprawdzałam rano, pewnie nic ciekawego i tak nie dodali. Wkurwianie/torturowanie brata? Taaaaaak! To zawsze jest wspaniały pomysł.

Wypełzłam z nory aka mój pokój i zeszłam na dół. Mój brat akurat grał w salonie w najbardziej wkurwiającą grę na świecie, czyli Fortnite. Jak ja jej kurwa nienawidzę. Przez nią ten mały żmij drze się na cały dom i skacze jak jakiś kangur. Ale kiedy gra, najprościej wyprowadzić go z równowagi.

Weszłam sobie na spokojnie do salonu. Oczywiście, nasz pełzaczek na konsoli, skupiony w chuj, na słuchawkach z kolegami oddziały gra i stoi kilka centymetrów od telewizora.

~ Idealnie ~ pomyślałam.

- Hej braciszku! Co tam u ciebie!? - wydarłam mu się do ucha, zasłoniętego słuchawką i oparłam mu się o głowę. Zawsze tak robię, bo jest ode mnie o więcej niż głowę niższy i jest to bardzo wygodne. Oczywiście dla mnie, nie dla niego.

- Możesz wyjść? Przeszkadzasz mi. - warknął na mnie. Uuuu, czyli gierka nie idzie.

- A w czym ci przeszkadzam? W przegrywaniu? - oparłam się na nim z większą siłą.

- Nie, wręcz przeciwnie, w wygrywaniu.

- Ale ja tu widzę czarno na białym, że przegrywasz. - w tym momencie jakiś inny gracz trafił postać Daniela ze snajperki i go powalił. - O, widzisz.

- No i co robisz!? - wydarł się. - To przez ciebie! Gdybyś mnie nie zagadała by mnie nie trafił!

- A co to zmienia, że do ciebie mówiłam? I tak byś typa nie zauważył. - zaśmiałam się.

- Dobra, wyjdź już. - próbował mnie odepchnąć, jednak zbyt twardo stałam na ziemii. Poza tym, mam znacznie więcej siły od niego.

- Ależ, ja chcę sobie popatrzeć na to jak wspaniale grasz, może się czegoś nauczę. - zarzuciłam mu rękę za szyję tak, żeby nie mógł operować głową i mnie odepchnąć.

- Powiedziałem, wyjdź! - krzyknął i próbował się wyrwać z mojego uścisku.

- Nie-e. - przytuliłam go do siebie jeszcze mocniej.

- No! Mówię coś do ciebie!

- A co ty, matka moja jesteś?

- Masz stąd iść! - oho, cel osiągnięty. Stan Daniela: wkurw totalny.

- Bo co mi zrobisz? Z taktyka mnie zdejmiesz? - zaśmiałam się, bo akurat jakiś typek zaczął go dobijać z tej broni.

- [T. I.]! Idź, bo powiem mamie! - już zaczął skakać, żeby się ode mnie uwolnić.

- Haha, spoko, proszę. - puściłam go. Ale to nie był koniec.

Podeszłam do stolika, który znajdował się za moim bratem, więc nie mógł zobaczyć co tam robię. A ja wzięłam do ręki pilota i wyłączyłam telewizor, ale konsola dalej chodziła.

W pierwszym momencie Daniel wogóle nie ogarnął o co chodzi. Miał tak idealne Pikachu, że aż się zaczęłam śmiać.

- Co jest?! - odwrócił się w moją stronę i widząc pilota w mej łapie, wszystkiego się domyślił. - [T. I.]! Oddawaj pilota!

- Nut! - wyciągnęłam rękę z pilotem najdalej jak się dało, żeby nie mógł jej dosięgnąć.

- Noooooooo! Oddawaj toooooo! - rzucił się na mnie niczym ser na kota i próbował wyrwać z mojej ręki pilota.

- Co się dzieje? - no i matka zepsuła zabawę.

- Mamo! [T. I.] zabrała mi pilota i nie chce oddać!

- [T. I.]. - matka rodzicielka spojrzała na mnie wzrokiem bazyliszka.

- Już już, Jezu, na żartach się nie znają... - oddałam bratu magiczny przedmiot z pierdyliardem przycisków z których 90% nie wiem do czego służy i poszłam do... kuchni! Boże ile ja tam czasu spędzam. Nie tylko żeby sobie siedzieć czy coś, tylko żeby jeść. I pomyśleć że ważę ledwo 49 kilo. Pfff, i moja rodzina ma czelność mi mówić że jestem ciężka (ciężka, nie gruba. To jest różnica).

Przejrzałam na szybko lodówkę i wszystkie szafki z jedzeniem. Praktycznie rzecz biorąc było tam sporo jedzenia, ale ze względu na brak chipsów, uznałam, że nie ma nic do jedzenia.

- Hmmmmmmm... niedawno wróciłam ze sklepu i przed chwilą zeżarłam ser i żelki, a dodatkowo wypiłam sześć puszek coli... opłaca się iść jeszcze po coś do jedzenia? Cóż, myślę, że po tym co się stało niedawno na ulicy, nie powinnam już dzisiaj wychodzić.

- A co się stało? - usłyszałam za sobą dobrze znany mi głos... brata. O chuj, no tylko nie on.

- A ty nie grałeś przypadkiem, podsłuchiwaczu?

- Nieeeeeeee. Mama kazała mi wyłączyć i postanowiłem sobie cię pośledzić. - uśmiechnął się głupio.

- No dobra, powiem ci, ale nie tutaj. - powiedziałam i zaczęłam go ciągnąć za sobą do mojej nory.

Zazwyczaj kiedy chcemy sobie o czymś tak po prostu pogadać, albo się zwierzyć, idziemy do mojego lub brata pokoju i gadamy. Nie robimy tak często, ale czasem się zdarza. Tak jak teraz.

Będąc w pokoju zamknęłam drzwi i rzuciłam się na łóżko. Brat poszedł w moje ślady. Dosłownie.

- Aaa! Co na mnie skaczesz pijawko?! - krzyknęłam kiedy poczułam na swoich plecach jego ciężar i, co gorsza, łokieć.

- Zemsta jest słodka siostrzyczko! - zaśmiał się i zaczął skakać po moim łóżku, a ja w tym czasie stoczyłam się na podłogę.

- Jak tylko tam do ciebie wstanę, jesteś martwy. - wymamrotałam.

- Dobra, wstawaj i mów co chciałaś mi powiedzieć. - przestał skakać, usiadł po turecku na łóżku i spojrzał na mnie z góry wyczekującym wzrokiem.

- Spoko, daj mi chwilę. - powiedziałam i zaczęłam się powoli podnosić. Gdy już stałam na nogach, usiadłam na poduszkach i oparłam się o ścianę.

- No mów, mów. - niecierpliwił się Daniel.

- Ok, ale obiecaj, że nie powiesz nic rodzicom. - spojrzałam na niego poważnym wzrokiem.

- Obiecuję. - próbował przybrać podobny wyraz twarzy co ja.

- No więc tak. Jak pewnie pamiętasz, wyszłam niedawno do sklepu po jedzenie, tak?

- Mhm. - przytaknął podekscytowany.

- To kiedy już kupiłam wszytko co chciałam i wracałam do domu, usłyszałam jakieś śmiechy.

- I co w tym niezwykłego? - spytał trochę zawiedziony brat.

- Otóż to, że te śmiechy należały do naszej wspaniałej, lokalnej patoli.

Tutaj oczy Daniela poszerzyły się. Wszystkie osoby chodzące do naszej szkoły wiedzą do czego są zdolni. Ta plotka o Karen rozniosła się po szkole bardzo szybko we wszystkich klasach. Jak właściwie każda inna.

- I co, i co?! - brat znowu zaczął podskakiwać na łóżku z ekscytacji.

- Na początku nie zwracałam na nich uwagi, bo byłam do nich tyłem i myślałam, że nie zwrócą na mnie uwagi, ale... - tutaj zatrzymałam się na chwilę, żeby dodać napięcia.

Daniel patrzył na mnie wyczekującym wzrokiem i skakał wręcz do sufitu z emocji.

Już chciałam dokończyć, kiedy nagle stało się coś, czego wogóle się nie spodziewaliśmy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro