Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#26

Dominik

-Mamy go! Szybko zamykaj! - krzyczałem do chłopaka.

- Już!

Wziąłem telefon i wyjrzałem przez okno sprawdzając czy starucha nie wraca. Akurat biegł jakiś chłopak do samochodu, o który opierała się jakaś dziewczyna. Co? Co? Co? Wait a minute. To był Filip! Zacząłem pukać.. przepraszam. Nie, nie, ja zacząłem walić w szybę, aby tylko mnie zobaczył. Niestety. Wyszedł z samochodu i odpalił papierosa. Znów pukałem w szybę i tym razem mnie zauważył, ale to było na nic. Nieznana mi dziewczyna podeszła do niego i go pocałowała. Tak się bawi. Okej. Odszedłem od okna i pobiegłem do drzwi wejściowych. Zaraz za mną przybiegł Oskar.

- Dominik? - opierałem się plecami o drzwi i powoli zjeżdżałem po nich. - Hej co się dzieje? Przecież masz telefon. Mogą cię uratować! - po moich policzkach spłyneły pierwsze łzy.

-Co z tego? Złamał mi serce. - usłyszeliśmy jak ktoś dobija się do drzwi. Nie mogłem ich otworzyć. Nie dało się. - Kto tam!?

-Dominik skarbie! Kuźwa otwórz drzwi! Zabieram cię do domu!

- Nie da się! Psychopatka mnie tu zamknęła!

- Wyjdź oknem!

- Nie można ich otworzyć! Starucha je zablokowała! Musisz przyjść jak ona wróci! No bo wiesz..! - nie dokończyłem, usłyszeliśmy trzask. Okno w korytarzu zostało zbite. - Filip!?

- Boże! Ty żyjesz, jesteś! - przybiegł i mnie przytulił, na co się wzdrygnąłem. Dotyk. Przeraża mnie. - Domiś.. - starucha weszła do domu.

- Co to ma znaczyć!? - pomarańcze wypadły jej z rąk i rozsypały się po podłodze. - Dzwonie na policję! Oddaj mi mojego syna!

-To nie jest twój syn! To mój Dominik! Zbieram go do domu. - stanął przed starszą Panią Filip jednocześnie zasłaniając mnie swoim ciałem.

- W tej chwili mi go oddaj. - Leokadia rzuciła się na Filipa, lecz on jako silniejszy skutecznie ją powstrzymał.

-Odejdź. - szepnąłem. - Po prostu zostaw mnie w spokoju. Idź do tej dziewczyny. - spuściłem głowę w dół i poczułem jak w oczach zbierają mi się łzy. Szybko je przetarłem i spojrzałem na Filipa. - Cały czas mnie okłamywałeś. Dałeś mi coś poczuć do siebie. Odejdź! - uderzyłem jego klatkę piersiową. - Nie chce być tym drugim.. - znów uderzyłem- tym wykorzystanym.. - i jeszcze raz i jeszcze i tak bez końca.

- Kotek.. Nie jesteś tym drugim. Nigdy nie byłeś i nigdy nie będziesz. Kocham cię. Kocham cię tak mocno. - złapał za moje ramię i przyciągnął do siebie.

- Zostaw mnie. Nie dotykaj! - odskoczyłem od niego.

- Wróć że mną do domu.. - usłyszeliśmy dźwięk syren. Policja przyjechała.

- Oskar?

-Spokojnie desperatka zadzwoniła po psy. Zaraz ją zgarnął, bo jest to już kolejne wezwanie w tej sprawie. Możesz wrócić do domu Dominik.

-Państwo są poszkodowani? Musimy porozmawiać.

***

Wsiadłem na tyły samochodu. Nie uśmiechało mi się siedzieć z Filipem obok siebie. Rzekoma Karolina za to lgnęła do chłopaka. Byłem załamany. Zraniony. Zmanipulowany. Czułem się jak gówno. Chciałem się przespać, ale gdy dziewczyna położyła rękę na udzie mojego obiektu westchnień nie mogłem. Nie pozwalała mi to moja psychika. Całą drogę siedziałem jak na szpilkach bacznie obserwując parę. Zostawiliśmy dziewczynę koło jej domu, a ja przesiadłem się do przodu. W pewnym momencie, gdy patrzyłem przez okno w znikające i pojawiające się budynki Filip położył rękę na moim kolanie. Nieświadomie poczułem ulgę, lecz strzepnąłem ją.

***

-Boże! Dominik! - Ola, Aga i Mati rzucili się na mnie.

- Tak jestem. - szepnąłem i oddaliłem się w stronę mojego pokoju.

Zamknąłem się tam i zacząłem pakować swoje rzeczy. Muszę wyjechać. Odpocząć. Szybko się zebrałem i wybiegłem z pomieszczenia. Stanąłem w korytarzu i zacząłem ubierać buty.

- Gdzie się wybierasz? - Filip oparł się o ścianę i spojrzał na mnie.

- Potrzebuje chwili. Czasu.

- Dominik..

- Nie. - potrzedłem do niego i pocałowałem mocno. Był to nasz ostatni pocałunek. Włożyłem w to wiele emocji. Filip mimo pierwszego szoku oddał pocałunek z równą czułością. - Powiedz reszcie żeby się nie martwili. - oderwałem się od niego i opuściłem mieszkanie.

Muszę zacząć od nowa.

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°
Tak też i oto mamy koniec! Został jeszcze epilog. Uprzedzając każdy hejt i klątwy, które na mnie zsyłacie w tym momencie. Tak będzie druga część! Nie martwcie się więc. Mam prośbę. Teraz będę prowadzić drugą książkę i byłoby mi bardzo miło gdybyście tam zajrzeli. Proszę nie zabijcie mnie za ten koniec.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro