#19
Maraton 4/4 (wiem, że to już pod maraton się nie zalicza)
Dominik
Ubrałem się i mimo okropnego bólu głowy skierowałem się na dół. Wszyscy już na mnie czekali. Nic nie mówiąc poszliśmy do kawiarni niedaleko hotelu. Tam usiedliśmy w kącie gdzie nie ma ludzi. Zanim zaczęliśmy rozmawiać każdy zamówił sobie kawę i ewentualnie ciastko.
-Bez zbędnego pierdolenia gadaj o co ci do cholery chodzi. - powiedział zły Filip.
- Bądź milszy. - upomniała go Aga.
- Ale ja nic nie pamiętam z wczoraj. - zakłopotany powiedziałem.
- Tu nie chodzi tylko o wczoraj. Tu chodzi o to, że nagle ze mną zrywasz i nie odzywasz się dniami, bo gardzisz gejami, wmawiasz mi, że nim nie jesteś mimo iż wczoraj obmacywałeś się z jakimś facetem. Do cholery jasnej! O co ci chodzi? - krzycząc Filip zwrócił uwagę starszej pani, która jako jedyna prócz nas aktualnie tu przebywała.
- Chce zaznaczyć, że przestałeś się odzywać do wszystkich. A gdyby Filip wczoraj nie zainterweniował pieprzyłbyś się z jakimś obcym facetem w nie swoim kraju. - dodała Ola.
- Stary za każdym razem jak próbowałem z tobą porozmawiać zamykałeś mi drzwi przed nosem. - również Mati się wtrącił.
- Chcemy ci tylko pomóc. - zapewniła mnie Aga i wtedy do mnie dotarło.
Każdy chciał mi pomóc, próbowali że mną porozmawiać, ale ja ich odtrącałem. Zganiałem winę na nich, a tak naprawdę wszystkiemu byłem winny ja. Gdyby nie moje obawy teraz leżałbym z Filipem i cieszyłbym wspólnym wyjazdem. Byłem głupi i dziecinny. Myślałem tylko o sobie i o tym co ja przeżywałem. Wiedziałem, że Filip mnie nie skrzywdzi, a jednak, zaufałem sobie z przed lat, który jako głupie dziecko przyrzekł sobie głupoty. Przemyślałem to i postanowiłem powiedzieć im prawdę.
-Przepraszam was.. - spojrzałem na nich, każdy wyczekiwał wytłumaczeń. - Gdy byłem jeszcze dzieckiem moja mama zmarła, a mój ojciec stał się z potulnego i przykładnego taty okrutnym tyranem. Bił mnie, oczeniał, głodził, a nawet wykorzystywał seksualnie. Wtedy przyrzekłem sobie, że nigdy nie będę gejem i nie będę ich obraczał szacunkiem. To było głupie i dziecinne, że przez to zerwałem z osobą, którą zdążyłem bardzo mocno pokochać w tak krótkim czasie. Nie myślałem nad tym czy kogoś tym zranie. Liczyłem się tylko ja i moje uczucia. Chore jest to jak bardzo potrafię być samolubny. Nie chciałem tego. Kocham cię Filip i nie chciałem tego. - spojrzałem na niego i gdy zobaczyłem rozczarowanie w jego oczach spuściłem wzrok na moje ręce. - Naprawdę cię prze..- nawet nie dokończyłem bo Filip wstał i..
Chwilą niepewności..
Jeszcze sekunda.....
Iiiii...
Nie no jeszcze nie...
I uwaga......
Może jeszcze chwila....
Iiiiii...
I wyszedł. Uciekł ode mnie. Łzy napłynęły mi do oczu. Zostawił mnie. Wszystko zjebałem.
- Dominik? - za ramię złapała mnie Aga. - Ja cię rozumiem. Jesteś moim przyjacielem i nie zbesztam cię za twoje zachowanie, ale spójrz na to że strony Filipa. On się przed tobą otworzył. Powiedział Ci historię, która go bardzo rani, a ty go zostawiłeś kiedy on ciebie teraz potrzebuje. Daj mu chwilę czasu. Kocha cię. Napewno nie zostawi tak tego. Obiecuję Ci, że będziecie jeszcze razem. - uśmiechnęła się i mnie przytuliła.
°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°
Przepraszam, że ten rozdział dodaje tam późno. Wczoraj był zamysł żeby podtrzymać was w niepewności co się wydarzy, ale z racji moich ostatnich problemów zdrowotnych z bólu głowy i brzucha i wszystkiego zasnęłam zanim dodałam rozdział. Wiem, że to marne wytłumaczenie, ale chociaż jest. Następny rozdział będzie dłuższy i teraz książka nabierze zwolnionego tępa. O to chodziło.
Dziękuję za gwiazdki.
Mam nadzieję, że wybaczcie mi spanie do 14 i późny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro