#16
Maraton 1/4
Dominik
Nie ma go już trzeci dzień. Za cztery dni lecimy. Mati mówił, że jutro wróci, ale obawiam się, iż to wszystko jest kłamstwem. Nie myślałem o tym co spakuje czy też jak ja to wszystko spakuje, nie. Ja cały czas myślę o Filipie i o tym co napisał. Nie chciał mnie wykorzystać. Kocha mnie. Ja go kocham. Jest idealnie, ale jednak nie. Nie jestem gejem i nim nie będę. I ja i on i wszyscy musimy się z tym pogodzić. Nie wiem jak wytrzymam ten dzień bez zobaczenia co u niego.
Filip
TRZY DNI WCZEŚNIEJ
F- I jak? Dobrze się bawił? Jest cały i zdrowy? Nie upił się? Nie wyrwał innego? - dociekałem.
M-Wszystko było pod kontrolą. Już grzecznie śpi. Nie widziałem żeby się bawił fenomenalnie, ale też nie był jakiś pogrążony w depresji. Jest cały. Nie upił się, bo nawet nie chciał pić. I nie nie wyrwał innego. - zaśmiał się.
F- Dziękuję Ci.
M- Nie ma sprawy.
DWA DNI WCZEŚNIEJ
F- Wyszedł z domu?
M- Nie. Mimo, że częściej wychodzi z pokoju to jednak twój wyjazd go bardziej dobił niż twoja obecność.
F- Zaraz tam wrócę i nie będzie mnie obchodzić czy ma mnie w dupie i jest obrażony jak stara babka czy nie tylko porwe go i przywiąże do krzesła żeby nie uciekł.
M- Spokojnie. On też niemalże wybuchnie i sam do ciebie zaraz zadzwoni.
? - Z kim rozmawiasz? - usłyszałem czyjś głos.
M- Filipem. Chcesz?
? - Nie. Jesteśmy pokłóceni i on sobie napewno nie życzy słuchać mnie. - to był mój Domiś.
M- Widzę, że chcesz. On też chcę z tobą porozmawiać.
D- Nie rozmawiam z gejami.
Rozłączyłem się i nie odbierałem więcej telefonu.
WCZORAJ
Telefon cały czas dzwoni, ale ja się nie zamierzam łamać. Wracam za dwa dni. Tyle mam jeszcze spokoju zanim wrócę do wariatkowa.
DZIŚ
Nagrałem dziś film z Antkiem, zrobiłem obiad, byłem w kinie, a teraz leżę i czekam na kolację. Dziś nikt nie dzwonił o dziwo. Do czasu. W pokoju rozbrzmiał mój dzwonek. Odebrałem.
F- Mati zrozum, że on nie chce ze mną gadać to i pewnie nie życzy sobie żebym codziennie cię wypytywał czy wszystko z nim okej.
D- H-hej?
F- Dominik? Halo? Hej. Boże jaki debil. - szepnąłem.
D- Kiedy wrócisz? - powiedział skruszony.
F- Jutro będę o 15 chyba, że coś się opóźni.
D- Okej. Czekam. Znaczy.. Czekamy. Tak, czekamy. Ja i Mati.
Tak poprostu się rozłączył. Myśląc o Dominiku zasnąłem.
Zanim się obejrzałem zleciało tyle czasu, iż teraz czekam aż odbierze mnie Mati z dworca.
TRZY DNI PÓŹNIEJ
Dziś wylatujemy. Dominik się nie odezwał od tamtej rozmowy ani słowem. Nawet nie podziękował. Smutno mi się zrobiło nie powiem. Byliśmy właśnie w drodze na lotnisko kiedy wstapiliśmy jeszcze po Age, a ja musiałem się posunąć w stronę Dominika. Widział, że czuję się niekomfortowo, więc położył swoją rękę na moim kolanie i tak jechaliśmy całą drogę. W samolocie obyło się bez problemu gdyż nie siedzieliśmy obok siebie. Przesłałem pół lotu. Szczęście w nieszczęściu miałem z nim pokój. Z nim i na tyle dobrze, że jeszcze z Agą. Mati i Ola mieli razem. Zapowiada się ciekawy wyjazd.
°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°
Chcielibyście też inną książkę? Jakieś pomysły o kim? Czy może nie Fanfik?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro