#3s2
Agnieszka
- A więęęc.. co tam? - spytałam dziewczyny kiedy zostałyśmy same.
- Hem? - zdziwiła się i oderwała wzrok od drzwi, za którymi zniknęli chłopcy.
- Wiesz zostałyśmy na dłuższą chwilę same, więc może porozmawiajmy. - zaproponowałam.
-Co ich łączy?
- Co ich kiedyś łączyło. - poprawiłam ją. - Byli parą.
-Co? Fuuj! Że tak chłopak z chłopakiem? Cz-czy oni TO robili?- zniesmaczona i spanikowana Klara jeszcze raz nerwowo spojrzała na drzwi.
- Słuchaj. Co było, to było, nie zmienisz tego co ich łączy, a uwierz, że to nie jakaś wycieczka czy ratowanie przyjaciół go tu przyciągnęło. Filip znaczy dla niego zbyt wiele. Nie chcę żeby coś mu się stało. Martwi się i cholernie go potrzebuje. Oni się potrzebują. Nawzajem.
- A-ale.. On nie może. On mnie kocha. Czemu tak mówisz? Czemu chcesz to zniszczyć?
- Nie chce nic zniszczyć. Uświadomiłam ci co może się stać. Prędzej czy później oni do siebie wrócą. Zbyt dużo przeszli i zbyt wielu próbowało ich rozłączyć, a jednak oni dalej się kochają. - z uśmiechem spojrzałam na drzwi. - Nie mówię, że Dominik cię nie kocha. Po prostu oni potrzebują tego. Szczęścia.
- J-ja.. - dziewczyna zaczęła się jąkać, zupełnie się jej nie dziwię. - On nic mi nigdy nie mówił o swoim dawnym życiu. Zawsze gdy zaczynałam ten temat złościł się. Z początku nie interesował się mną do tej pory kiedy zaczęłam udawać głupią lale. Pomyślał, że skoro jestem pusta to ten związek pójdzie mu na rękę. Wiem, że oświadczył mi się tylko dlatego, iż moja matka tego chciała. Nie chcę tego kończyć. Mogę robić co chcę i nikt nie czuwa nade mną jak to kiedyś robiła moja mama. Dała sobie spokój, po tym jak zobaczyła pierścionek na moim palcu.- jej oczy były zaszklone, a sama miętoliła bluzkę w swojej dłoni.
- Nie wiedziałam, że on potrafi to zrobić.. O-on..
- Nie odbierają. - zanim skończyłam obok dziewczyny pojawił się Dominik. Wyglądał dziwnie.
- C-co wy tam tak długo robiliście? - Klara się otrzasnęła i przetarła oczy.
- Dzwoniliśmy do nich parę razy. Przepadli. Wdrażamy plan b.
-Nic? Zero odzewu? Naprawdę?- robi się to coraz bardziej niepokojące.
- Zero. - zadyszany Filip padł obok mnie na kanapie.
- Na pewno tylko dzwoniliście? - spojrzałam po obu chłopakach, za to Klara z niepokojem wyczekiwała odpowiedzi.
Kochankowie spojrzeli na siebie i się zaśmiali. Chwilę posiedzieliśmy i zaczęliśmy się zbierać. Dominik z narzeczoną poszli do swojego hotelu, w którym mieli pokój. Odprowadziłam Filipa pod blok. Przez całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie, ale wiedziałam, że chłopakowi uśmieszek nie schodził z twarzy.
-Wiem, że dzisiaj są wyścigi. Nie idź na nie.
-Czemu niby miałbym nie iść?
- Choćby dla niego. On by tego nie chciał.- Filip się zawahał, ale odwrócił się i zaczął wpisywać kod.
- Dobranoc Aga.
- Filip.. - chłopak zniknął za drzwiami nie patrząc nawet na mnie.
Filip
-Obstawiam dzisiaj. - mruknąłem w stronę Liliany, kobiety, która przyjmowała stawki za przeróżne zakłady.
- Gadanie.. - ziewnęła teatralnie- Wstęp pięć koła. - wyciągneła rękę w moją stronę.
- Wiesz, że tobie nie odmówię. - uśmiechnąłem się i dałem należną sumę.
Poszedłem do mojego samochodu i siadłem za kierownicą. Przecież on się nie dowie. Pojechałem na start, a tam dopadły mnie jeszcze większe wyrzuty sumienia. Czemu to mnie tak dręczy? Dominika tu nie ma. Nie dowie się. Nie chciałby tego. Ujrzałem kobietę w ubraniu odsłaniającym dosyć dużo. Machnęła swoją chustką i wszystko się zaczęło. Pisk opon, kurz, warkot silnika i wiele emocji. Adrenalina, która zawsze mi towarzyszy zagłuszana była przez wyrzuty. Mimo wszystko utrzymywałem się na pierwszym miejscu. Już na ostatnim zakręcie przed metą czarny samochód zaczął wręcz spychać mnie na urwisko, które było zaraz obok. Jedna chwila. Moment, w którym wszystko się zawaliło. Ostre zahamowanie i samochód spadający w dół odbijając się po drodze o skały. Ból? Przykrość? Nie czułem nic.
Osoba trzecia
-Przyjedź tu. - usłyszał wysoki blondyn w słuchawce.
-Wyjedź z tamtego miejsca. - zaczął szybko zbierać się do wyjścia.
-Jadą po mnie.
-Spokojnie już jadę. Nie trać kontroli.
-°°°-
-Czemu to się stało? Zginął niewinny człowiek! Boże ludzie mnie zabiją. - panikował chłopak.
- Spakujesz się i zabieram cię do siebie. - oznajmił Dominik.- Do mojego domu.
-°°°-
-Streszczaj się Klara! Nie mamy wieczności!
-Nie krzycz na mnie! Nie znam tego człowieka a ty chcesz go do domu wziąć?
-Tak chce. Ma teraz kłopoty. Chodzi tu o mojego przyjaciela do cholery! Zginął niczemu winny człowiek! Czego tu nie rozumiesz? Bierzemy go do siebie.
-°°°-
-Będę musiał zadzwonić do Agnieszki. Masz przejebane kolego. - zdenerwowany Dominik zmienił bieg i przyspieszył.
-Przepraszam..
-°°°-
-Tu śpisz dzisiaj. Jutro moja narzeczona wyjeżdża do matki. Mam nadzieję, że nic nie odwalisz. - blondyn rzucił okiem na chłopaka, który usiadł na łóżku.
$$$
Dziś specjalnie krótszy, gdyż iż ponieważ jedną wielką niewiadomą jest, to kto umarł. Jak myślicie? Trochę strachu?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro