Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#1s2

-Kochanie! Patrz! Widzisz te buty!? Kupisz!? Kupisz!? Kupiiiiisz!? - zaczęła jęczeć Klara.

- Jasne dla ciebie wszystko. - uśmiechnąłem się sztucznie. - Masz biegnij po nie, a ja pójdę do tej kawiarni. - dałem jej parę banknotów i wskazałem miejsce, do którego miałem się udać.

-Kocham cię! - rzuciła na odchodne i pobiegła.

Wiedziałem, że to i tak nie prawda. Pierścionek dałem jej przez nacisk jej rodziców. Jestem z nią żeby nie być sam. Ona jest ze mną, bo daje jej wszystko czego chce. Mam zdalną pracę z domu. Nie brakuje mi niczego. Tylko jednej osoby. Usiadłem na krześle i spojrzałem na kartę z ofertą. Zdecydowałem się wziąść dla siebie latte, a dla Klary herbatę. Nigdy nie piła kawy. Zamówiłem nam po ciastku do napojów i znów usiadłem na czerwonej kanapie. Wyciągnąłem telefon i sprawdziłem wszystkie social media. Wyczułem obecność drugiej osoby. Uznałem, że to moja narzeczona, więc nawet nie uniosłem wzroku.

- Cześć Dominik. - szepnął znajomy mi głos. Podniosłem głowę i ujrzałem Agnieszkę. Nie tą samą Agnieszkę. - Musisz mi pomóc. - chrypa w jej głosie nie pozwalała na zbyt głośne mówienie. - Musisz nam pomóc.

- Co się dzieje? Czy ty mnie śledzisz? Wyjechałem..

- Tak, wiem. Wyjechałeś żeby uciec od Filipa. Teraz on cię potrzebuje. Każdy cię potrzebuje. Rozpadliśmy się. Mati z Olą przepadli. Wyjechali razem. Sylwia się nie odzywa. Ja leżałam długi czas w szpitalu, a Filip.. - jej głos co raz bardziej brzmiał jakby to miała mówić ostatni raz. - Filip skończył najgorzej. Wrócił do tego. Dominik musisz go uratować zanim zrobi sobie krzywdę.

- Nie ma takiej opcji. Mam narzeczoną i planuje ślub. Nareszcie mi się ułożyło, a teraz mam wrócić do tego bagna? I to z powodu człowieka, który mnie zdradził?

- Nikt cię nie zdradził. Gdybyś tylko go wtedy posłuchał.. - szepnęła i powoli wstała. Wyszła z lokalu i skierowała się w nieznaną stronę.

Czemu to znów do mnie wraca?

-Kto to był? Zdradzasz mnie?

- To stara koleżanka. Co ty na to żeby zrobić sobie mały wypad do Warszawy?

- Na zakupy!?- pisneła uradowana.

- Na zakupy też.

- Jasne!

***

- Jesteś już spakowana? - spytałem Klary, a ta wyszła z pokoju z ogromną walizką. - To tylko trzy dni. - zdziwiłem się.

- No właśnie wiem! Obawiam się, że to jest za mało!

- Ty będziesz przebierać się tam co sekundę?

- Oj już nie marudź! Jedziemy!? - czy ona zawsze musi krzyczeć?

- Jasne chodź.

Wziąłem nasze bagaże i spakowałem wszystko do naszego Mercedesa. Wsiadłem na miejsce kierowcy i ruszyłem. Nie może być aż tak źle prawda? Nie mogli się tak stoczyć. To moja wina?

***

- Byłem tutaj zameldowany.

- Pewnie! Proszę podać nazwisko.

- Rupiński Dominik.

- Owszem. Pokój 307. Proszę tu jest karta.

- Dziękuję. - uśmiechnąłem się do miłej kobiety za ladą, co ona odwzajemniła.

-Ona cię podrywała. - usłyszałem gdy tylko podszedłem do Klary.

- Nie wymyślaj. Chodź już. Spóźnię się na spotkanie. - ruszyliśmy do windy, która zabrała nas na odpowiednie piętro.

- Jakie spotkanie?

- Przyjechałem tu w sprawach biznesowych. - zbyłem dziewczynę i skierowałem się od odpowiedni pokój.

- A ja? Myślałam, że razem spędzimy ten czas. Pozwiedzamy. Nigdy nie byłam w Warszawie.

- Dam ci kartę i pójdziesz na zakupy jak będziesz czegoś potrzebowała to zadzwonisz.

- Jasne. - burknęła i weszła do pokoju, który otworzyłem.

Pomieszczenie było w miarę możliwości przytulne. Czułem się jak u mojej babci w domu. Te same zasłonki i pościel. Taki starodawny styl. Odłożyłem bagaże i rozejrzałem się po miejscu, w którym mamy spędzić trzy doby. Westchnąłem i oznajmiając dziewczynie, iż wychodzę popędziłem do samochodu. Pojechałem pod dawny blok gdzie mieszkaliśmy we trójkę. Miałem klucze, obawiałem się tylko, że zmienili kod. Po dłuższym szukaniu miejsca parkingowego udało mi się stanąć. Popędziłem pod odpowiednią klatkę i wpisałem stary kod. Na moje szczęście zadziałał. Wszedłem do środka i skierowałem się po schodach w górę. Na 6 piętro. Już pięć minut później byłem pod odpowiednimi drzwiami. Włożyłem kluczyk do zamka i przekręciłem. Zastanowiłem się czy aby na pewno chcę tam wejść i złapałem za klamkę. Otworzyłem drzwi. Uderzył we mnie okropny smród. Papierosy, alkohol, pot i niezidentyfikowane zapachy. Wszedłem w głąb mieszkania. Bałem się co mogę zobaczyć. Ujrzałem postać leżącą na kanapie. Spał. Filip. Jest tu. Żyje. Oddycha. Słodko sobie śpi. Postanowiłem się rozejrzeć i nie budzić chłopaka, kto wie może miał ciężki dzień. Obejrzałem w jakim stanie jest dom i z pewnością stwierdziłem, że chyba tornado tu przeszło. Środkiem. Najmocniej jak potrafiło. Wszędzie brud smród i mogiła. Rozebrałem się i postanowiłem tu po prostu posprzątać. Zabrałem się od pokojów, później przeniosłem się do łazienki, a na koniec krzątałem się po kuchni i salonie. Właśnie schylałem się nad szafką pod telewizorem żeby wytrzeć kurze kiedy usłyszałem ten głos.

- Umm.. Nie przypominam sobie żebyś u mnie nocował Paweł. Czemu sprzątasz i skąd miałeś klucze?

Odwróciłem się i spojrzałem na chłopaka. Moje i jego spojrzenie przenikały się nawzajem. Zmienił się. Nie dba o to jak wygląda. Roztrzepane włosy, które teraz są czarne jak smoła. Kilkudniowy zarost. Ogromne wory pod oczami psuły ich magiczny sposób oczarowywania. Co ja gadam? On dalej mnie czaruje. Poczułem ukłucie w sercu.

- Wróciłeś? - chłopak jak z amoku wstał natychmiastowo i podszedł do mnie. - Dominik.. - łzy w jego oczach mówiły, że źle się z tym wszystkim czuję. Przytulił mnie najmocniej jak potrafił. - Tęskniliśmy. Ja tęskniłem.. Czy ty już tu zostaniesz?

- Filip.. - odsunąłem chłopaka od siebie. - Mam narzeczoną. Planuję ślub. Wracam z nią do Poznania. Przyjechałem zobaczyć czy wszystko z wami w porządku. - szepnąłem.

- Nie możesz! - wskazał na mnie palcem a jego oczy jeszcze bardziej stały się szklane. - Ty kurwa mać nie odważysz się tego zrobić! Kochałem cię! Cały czas czekałem na ciebie! Nie myśl, że teraz ci odpuszczę. Jesteś mój. Ja jestem twój. Razem. We dwoje. - zbliżył się do mnie, a jego stan coraz bardziej mnie niepokoił.

- Filip? - popchnął mnie na ścianę i przydusił swoim ciałem. Zbliżał się do mojej twarzy w ekstremalnie szybkim tempie. Nie powiem, że nie brakowało mi jego ust, ale nie mogę. - Filip proszę.

- Ćśś.. - szepnął i docisną swoje usta do moich. - Brakuje mi ciebie. - dodał mając dalej swoją twarz milimetr przed moją.

Poruszył niepewnie ustami nie wiedząc, czy się nie będę opierał. Czując jego zakłopotanie oddałem pocałunek z ogromną miłością, tęsknotą i czułością. Chłopak nie był mi dłużny. Rozluznił się tym samym pozwalając mi na większą koordynację ruchów. Przyciągną mnie do siebie i uniósł. Przekierował się na kanapę i rzucił mnie na nią. Zwinnie znalazł się nade mną i na powrót zaczął zachłannie całować. Jedną rękę ułożył na moim biodrze, a drugą wkradł się pod koszulkę. Ja wplotłem zaś swoje w jego i tak już potargane włosy, aby zrobić z nich jeszcze większy nie ład. Błądził po moim brzuchu i masował równocześnie moje udo. Zarzucił nogę, po której jeździł ręką, na swoje biordo i przybliżył się do mnie jeszcze bardziej, o ile się dało. Lekko podwinął moją bluzkę.

- F-Filip.. Ja.. My.. Nie możemy tego zrobić. - zmieszałem się.

- Ufasz mi? - spojrzał mi głęboko w oczy.

Filip

-Ufam. - kamień spadł mi z serca, bo bałem się, że odpowie nie.

- Jeśli cokolwiek ci się nie spodoba powiedz, a przestanę. Chodzi tu tylko o twoją przyjemność. - pogłaskałem go po policzku.

- Nie chce być złym narzeczonym. Nie mogę dopuścić się zdrady.

- Słoneczko.. - westchnąłem i wstałem z kanapy. Zgarnąłem fajki z szafki i wyszedłem na balkon.

Czułem obecność Dominika ze mną. Podpierałem się o barierkę i odpaliłem papierosa. Poczułem miłe ciepło w podbrzuszu, gdy Domiś objął mnie w pasie od tyłu. Oparł głowe o moje ramię i westchnął. Puścił mnie jedną ręką i ogarnął moje włosy z twarzy. Zaczął się nimi bawić.

- Dlaczego to robisz? Przestań to robić. - wymruczał mi do ucha.

- Uciekam.

-Hę? - zdziwił się moja odpowiedzią.

- Uciekam od szarej rzeczywistości. Uzależniłem się. Lubię zająć czymś sobie usta.

-Możesz je zająć czym innym. - szepnął kusząco w moją stronę.

- Coś proponujesz? - mruknąłem i zaciągnąłem się.

-Jasne.

Dominik obrócił mnie wyrwał papierosa, którego wyrzucił gdzieś w dal i z wielką zachłannością pocałował mnie tym samym prowadząc do shota. Spodobało mi się to. Dmuchnąłem resztą dymu na twarz Dominika, a ten zaś nosem wypuścił niewidoczną prawie chmurkę. Zaciągnąłem go do domu i usadziłem sobie na kolanach gdy sam opadłem na kanapę. Zgarnąłem pilota ze stolika i włączyłem Netflixa.

- Mam nadzieję, że jeszcze nie idziesz. - spojrzałem na całkiem dojrzałą twarzyczkę mojego słoneczka.

- Nigdzie się nie wybieram. - uśmiechnął się co odwzajemniłem. - Powrót do starych czasów co?

- Nie pokusił bym się, a żeby jakkolwiek zaprzeczyć. - chłopak jeszcze złożył delikatnego przelotnego całusa w moje usta i wtulił się we mnie.

$$$

Jeah! Mamy pierwszy rozdział. Troszkę długi nieprawdaż? Wracamy z zdwojoną siłą. Mam nadzieję. Aktywność kochani. Kocham was. 💕💕

Będę tak dodawać po troszku. Miałam zawieszać, ale nie wyszło. Za bardzo chce was rozpieszczać.

Macie jakieś pytanka? Jak tak to wbijać w komentarze na wszystkie odpowiem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro