Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

83


Pov Louis

- Porozmawiaj z Valerie - mówię do Nialla gdy siedzimy w jego gabinecie. Jego żona już otwarcie pokazuje mi swoją niechęć. Valerie może i jest rozsądna, ale nie chce zrozumieć, że wszystko co robiłem to było tylko dla jej dobra.

- Ma na ciebie taką złość, że jak tylko o tobie wspomnę to kończy się to kłótnią. Sam nie dawno się z nią pogodziłem, więc wolę jej nie drażnić. Bywa wtedy bardzo niebezpieczna - i to właśnie ja jestem tu najbardziej pokrzywdzony. Choć próbowałem zapewnić Valerie bezpieczeństwo to ona teraz w nagrodę nie chce nawet spojrzeć w moją stronę.

Ja jednak nie zamierzam się poddawać.

- Czyli zmieniłeś zdanie? - wcześniej tak mocno nalegał na dziecko a teraz tak po prostu odpuszcza. To do niego nie podobne.

- Nie, chwilowo dam jej spokój. Ona i tak zrobiłaby po swojemu.

Nie zdziwiłbym się gdyby się zrzuciła ze schodów byleby tylko pozbyć się dziecka z brzucha. Szczerze to nie rozumiem je, skoro jest kobietą to powinna mieć jakiś najmniejszy instynkt macierzyński. Lecz widocznie ona nie jest taka jak wszystkie.

***
Wychodzę do kuchni i otwieram lodówkę. Wyciągam sałatkę z kurczakiem, którą je tylko Valerie. I wlewam do niej kilka kropel pewnego rodzaju leku. Ona od tego nie umrze, ale będzie się źle czuła, a wtedy już nie będzie miała innego wyjścia niż zwrócić się do mnie o pomoc. Wiem, że to co robię nie jest w porządku, ale ona nie zostawiła mi innego wyjścia. Poza tym nic oprócz bólu brzucha jej nie będzie.

Odstawiam talerz i wracam do siebie. Zbliża się godzina, w której Valerie zwykle coś jada.

Specjalnie też usunąłem z domu wszelkie lekarstwa tak, że teraz tylko ja mam do nich dostęp.

Po godzinie moich oczekiwań słyszę kroki. A następnie ktoś wchodzi do mojego pokoju. Odwracam głowę i widzę Valerie z grymasem bólu na twarzy.

- Mogę wiedzieć gdzie pochowałeś leki przeciwbólowe? - jest silna skoro jeszcze daje radę chodzić.

- Połóż się kochanie, zaraz sprawdzę co z tobą - wskazuję na swoje łóżko, ale ona nawet się do niego nie zbliża.

- Nie dam ci się dotykać przeklęty zdrajco - może się burzyć, ale długo nie da rady mi się opierać.

- Chcę ci pomóc, a wiesz, że tylko ja mogę to zrobić. Nigdy cię przecież nie skrzywdziłem.

- Nie zgodzę się z tym stwierdzeniem. Przynieś mi jakąś tabletkę, nie proszę cię tylko wydaje rozkaz!

- Nie jestem zwykłym pracownikiem tylko bratem Nialla. Jeżeli coś ode mnie chcesz to zrób co ci poleciłem albo możesz zapomnieć, że ci pomogę - po jej minie widać, że jest mocno wściekła, ale i tak siada na moim łóżku. Przynajmniej jest jakiś postęp.

- Nie wiem po co tyle zachodu? - pytam gdy podwijam jej bluzkę i dotykam brzuch. Nie wzdryga się pod moim dotykiem, więc jest dobrze.

- Zaraz ci coś przyniosę - mówię, a następnie idę po tabletkę, która zniweluj działanie poprzedniego leku.

Tylko w ten sposób ją odzyskam.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro