Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

79


Pov Valerie

Już od tygodnia jestem w domu. Do tej pory nie widziałam się ani z ojcem ni z matką, Niall skutecznie utrudnia nam kontakt. Na szczęście jednak mnie nie bije, Louis'owi też nie karze tego robić. Do seksu też nie zmusza mnie żaden z nich co akurat jest dość dziwne, bo spodziewałam się, że albo jeden lub drugi będzie mnie ciągła gwałcić.

Może to wydawać się chore i dziwne, ale my normalnie siadamy do stołu i jemy posiłek. Chociaż przyznaję, że moje myśli błądzą gdzieś indziej. W innym wypadku nie dałabym rady przy nich przełknąć nawet kęsa.

- Chcę porozmawiać z Ryan'em - mówię podczas obiadu. Wiem, że nie powinnam w żaden sposób pokazywać, że zależy mi na spotkaniu z bratem, ale nie mam innego wyjścia. Niall sam z siebie już nie pozwoli nam pogadać.

- Po co? Z tego co zauważyłem to on nie przepada za twoim towarzystwem - czyli mój brat bardzo dobrze odegrał swoją rolę. Szczerze to nawet się po nim tego nie spodziewałam. Nigdy nie był zbyt dobrym aktorem, a można by powiedzieć, że fatalnym. Zawsze potrafiłam rozpoznać to co myśli w danym momencie. A on nigdy nie umiał odgadnąć moich myśli. Na szczęście mój mąż też nie posiada tego daru. Bez tego idioty Louisa byłby nikim.

- Już wolę słuchać jego pretensji niż ciągle siedzieć i nie mieć się do odezwać.

- Przecież wczoraj do ciebie przyszedłem i chciałem ci dotrzymać towarzystwa to mnie przegnałaś - mówi Louis
z pretensją, a ja spoglądam na niego wściekle. Ten kretyn ma taki tupet, że uważa iż po tym jak mnie tak perfidnie zdradził, wystarczy jedno słowo i ja mu wybaczę.

Niedoczekanie jego.

- Z tobą to akurat nie chcę mieć już nic wspólnego. Wolałabym być zamknięta w jednym pomieszczeniu z dzikim zwierzęciem niż z tobą - nie krzyczę, ale mój głos jest tak jadowity, że mam nadzieję, że go zaboli.

- Pewnie byś zagryzła te biedne zwierzątko - odpowiada mój mąż w uśmiechem na ustach. Jego bawi ta sytuacja.
Sądzę, że trzyma tu Louisa tylko po to by mi dokuczyć. - A co do twojego brata to na razie możesz o tym zapomnieć. Nie wiem jeszcze co, ale zdrowy rozsądek mi podpowiada, że zaczęłaś coś knuć. Wolę byś miała ograniczony kontakt z niektórymi osobami.

- To chociaż ich wypuść! - jak moja matka i brat będą bezpieczni to będę mogła zacząć działać. Teraz mam związane ręce.

- Owszem, zrobię to, ale najpierw ty musisz mnie zadowolić.

- A jak mam to zrobić? - jeśli by miał ochotę na seks to przecież mógł sobie wziąć to sam. Nie wierzę, że miałby przed tym jakiekolwiek opory.

- Oczekuje od ciebie dziecka, a ty nie robisz nic by zajść w ciążę.

Prycham na jego słowa.

- Tylko ty kochanie nie możesz mieć dzieci.

- Za to ja mogę - Louis się wcina. - I jestem w tym bardzo skuteczny.

Jak się postracie i będą konkretne komentarze to dostaniecie dziś jeszcze jeden.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro