Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

64


Pov Valerie

Coś mi mówiło, że Niall może mnie przyłapać, więc się na to przygotowałam. W moje obcisłe spodnie na brzuchu mam wciśnięty nóż, a jego rączka jest schowane pod bluzką. Usiąść nie mogę, ale teraz muszę myśleć o czymś innym.

- Jak zwykle to mnie podejrzewasz o najgorsze. Gdybyś chociaż raz się nad sobą zastanowił to byś wiedział czemu tak uparcie chcę od ciebie odejść - powoli się do mnie zbliża. Widać, że chce mnie przestraszyć, ale ja mu się nie dam. Już wystarczająco się go bałam.

- Byłem dla ciebie nawet za nadto wyrozumiały. Trzeba było cię zabić od razu gdy tylko się znalazłaś - prycham na jego słowa. Bardziej mnie bawi niż przeraża.

- Valerie bądź cicho! - krzyczy Louis, ale ja już wolę żeby Niall swoją wściekłość przelał na mnie, a nie na niego.

- Nie, wreszcie mam zamiaru mu powiedzieć co naprawdę o nim myślę. Choć muszę to odrobinę skrócić to gdybym miała wszystkie złe twoje cechy wymieniać to zajęłoby mi to cały dzień - specjalnie go prowokuje żeby jeszcze bardziej się do mnie zbliżył. Element zaskoczenia to mój wielki atut.

- Ty kłamliwy suko! - no i się udało. Szybko do mnie odskakuje, a ja wyciągam ten nóż i wbijam mu w brzuch, a następnie go wyciągam.

Jest on ogromnie zaskoczony moim ruchem i się zatrzymuje powoli analizując całą tą sytuację. Ja to także wykorzystuje i wyrywam mu pistolet.

- Jak mogłaś idiotko? - pyta i upada na kolana. Mogłabym go teraz po prostu zabić, ale coś mnie przed tym powstrzymuje. Nie potrafię powiedzieć co.

Louis także stoi nieruchomo i temu wszystkiemu się ze zdziwieniu przygląda. Nie spodziewał się po mnie czegoś takiego.

- Pośpiesz się, bo nie mamy czasu do stracenia, jeszcze ktoś tu przyjdzie - podchodzę do zaszkowanego Louisa z zakrwawionym nożem i pistoletem.

- I tak nigdy nie uda ci się ode mnie odejść! - wrzeszczy mój mąż. Powinien oszczędzać swoje siły, a nie je marnować na próżno. - Louis ty także mi za to zapłacisz! Nie wyjdziesz z tego żywy bracie!

-Obyśmy już nigdy się nie spotkali - mówi mój kochanek, a następnie wraz ze mną kieruje się do wyjścia. Mimo, że ochroniarz śpi to trzeba się śpieszyć. - Nie myślałem, że coś takiego nastąpi, dobrze, że ty zachowałaś zimną krew, bo ja chyba bym nie potrafił.

Wsiadam za kierownicę, bo widzę, że Louis nadal jest tym wszystkim zaszokowany i może popełnić jakiś błąd, który okaże się zabójczy dla naszej dwójki.

- Od dawna byłam na to przygotowana. Zauważyłam też, że on coś podejrzewa i wolałam dmuchać na zimne co okazało się dobre.

Przez chwilę panuje między nami cisza, ale to szatyn ją przerywa.

- Skoro go tak nienawidzisz to czemu go nie zabiłaś, to by wszystko ułatwiło?

- Sama nie znam odpowiedzi na to pytanie - chcę jeszcze coś powiedzieć, ale w lusterku zauważam, że ktoś wyraźnie za nami jedzie.

Jak się postaracie i będą konkretne komentarze dotyczące fabuły i rozdziału to dostaniecie dziś jeszcze jeden.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro