Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

57


Pov Louis

Aż ciężko mi jest uwierzyć w głupotę Nialla. Najpierw mnie prosi żebym pomógł mu, bo sam nie może zapłodnić Valerie, a później jeszcze ją bije. On nie ma wyobraźni, nawet największy debil wie, że jak się bije kobietę w ciąży to ona łatwo może to dziecko stracić.

To co się stało jest tylko jego winą. Niczyją więcej.

- Wystarczy, że zmyłabym makijaż i zobaczyłbyś ślad na moim policzku - no tak czemu nie zauważyłem, że położyła się do łóżka w pełnym makijażu, a nigdy tego nie robiła. Już wcześniej powinna mi się włączyć czerwona lampka.

- To już więcej się nie powtórzy - komunikuje jej pewnie. Nie pozwolę Niall'owi jej tak traktować. Nie oskarży jej o utratę tego dziecka, sam powinien wziąć odpowiedzialność za swój czyn. Powiem mu do słuchu.

- Przecież wiesz, że to nie prawda. On będzie robił co tylko będzie chciała. Boję się pomyśleć jakie konsekwencje poniosę jak on tu wróci za te kilka dni. Rozniesie mnie.

- Będzie za jakieś dwie godziny, jak byłaś w łazience to do niego zadzwoniłem - teraz trochę tego żałuję, bo im dłużej nie ma tu Nialla tym Valerie jest spokiniejsza. A obecnie nerwy nie są wskazane.

- Nie potrzebnie to zrobiłeś - mówi i odwraca się do mnie plecami. Widać, że chce zostać sama.

Potrzebuje teraz odpoczynku, więc opuszczam jej pokój i idę do salonu. Tam siadam na kanapie i nalewam sobie jednego z tych alkoholi Nialla. Zazwyczaj tego nie robię, ale dziś jest wyjątkowa sytuacja.

Starciłem dziecko, owszem ono nie miało do mnie należeć, ale i tak się cieszyłem na jego narodziny.

Po półtorej godziny mojego siedzenia drzwi gwałtownie się otwierają, a przez nie wchodzi mój brat. Widocznie mocniej nacisnął na gaz nie zważając na przepisy ruchu drogowego.

- Jak to się stało? Przecież jak odjeżdzałem to wszystko było okej.

- Nadal by było gdybyś jej nie bił. Naprawdę sądziłeś, że bez żadnych konsekwencji możesz się na niej wyżywać? Nawet tych kilku miesiący nie mogłeś wytrzymać? - pytam z wyrzutem. Nie obchodzi mnie to, że się wkurzy.

- Oberwała, ale lekko. Nie przyczyniłem się do śmierci tego dziecka, w odróżnieniu od Valerie bardzo go chciałem. Jednak nic nie da się już zrobić. Trzeba będzie odczekać z kilka miesięcy i znowu zrobić to samo. Nie chce mi się jednak wierzyć, że za drugim razem będziemy mieli tyle samo szczęścia co za pierwszym. Pewnie będzie trzeba z kilka razy próbować, ale to nic. Nie zamierzam się poddawać.

I on naprawdę myśli, że ja się ponownie na coś takiego zgodzę. Nie chcę znowu przez coś takiego przechodzić, później ciężko mi jest spojrzeć Valerie w oczy i ciągle się boję, że ona czegoś się domyśli i mnie znienawidzi.

A mi najbardziej właśnie zależy na uczuciu Valerie.

- Szukaj sobie kogoś innego do tego zajęcia, bo ja już ci w tym nie pomogę - mówię, i kieruje się do drzwi.

Musze sprawdzić co z Valerie.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro