Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

56


Pov Valerie

Wiem, że powinna teraz zachować spokój, ale nie mogę. Odruchowo dotykam mojego krocza, bo mam złudną nadzieję, że ta krew mi jednak leci z innego miejsca. Niestety moje myśli zostają brutalnie zerwane gdy widzę moja pokrwawioną dłoń.

Nagle drzwi się otwierają, a przez nie wchodzi Louis. Ma doskonałe wyczucie czasu

- Zrób coś - proszę go cichym głosem, a on szybkiem krokiem do mnie podchodzi i sadza mnie na łóżku.

- Nie denerwuj się kochanie, za chwilę zawiozę cię do szpitala - odwraca się, ale ja go zatrzymuje.

- Nie zgadzam się. Wezwij jakiegoś lekarza tutaj, zapłacę ile tylko będzie trzeba - nienawidzę szpitali i nie mam zamiaru tam jechać. Po ilości krwii, którą straciłam wiem, że już nie da się uratować tego dziecka.

- Dobrze, zaraz wracam.

***
Tak jak podejrzewałem, lekarz, który tu przyjechał stwierdził, że straciłam dziecko i nic już nie da się z tym zrobić. Miałam jednak trochę szczęścia, bo wszystko wyleciało od razu i nic już we mnie nie pozostało.

Leżę teraz na łóżku, jak byłam w łazience to Louis zmienił pościel. Jest mi przykro z powodu śmierci tego dziecka, bo mimo wszystko było ono moje, ale też strasznie się boję rekacji mojego męża.

Przecież on się wścieknie i o wszystko obwini. Stwierdzi, że zrobiłam to specjalnie.

- Spróbuj się przespać - mówi Louis siadając na brzegu łóżka. - Jeśli nie możesz to dam ci jakiś zastrzyk albo tabletkę. Sen naprawdę bardzo dobrze ci zrobi.

- Nie chcę - jestem pewna, że jeśli tylko bym zasnęła to męczyłyby mnie same koszmary.

- Obiecuję, że ciągle będę przy tobie. Nawet na krok stąd nie odejdę. A jeśli chcesz to się przy tobie położę i przytulę, zależy mi na tym byś sobie wypoczęła i chociaż odrobinę zregerowała swój organizm.

- Możesz mnie przytulić, ale o śnie zapomnij.

Wpakowuje mi się do łóżka i mnie do siebie przytula. Opieram głowę o jego klatkę piersiową.

- Jeśli chcesz to możesz płakać, ja z chęcią cię pocieszę, a tobie ulży. Lepiej nie duś w sobie negatywnych emocji, nic dobrego z tego nie przyjdzie.

- Ale ja sama nie wiem co czuję. Nie chciałam tego dziecka, lecz już się oswoiłam z myślą, że będę je miała. I można nawet powiedzieć, że odrobinę się cieszyłam w głębi duszy. A teraz jeszcze się boję rekacji Nialla, bo on na pewno będzie wściekły.

- Aż taki okrutny to on nie jest. Zacznie cię wspierać, bo będzie wiedział, że ty najbardziej cierpisz.

- Wcale nie. Będzie przekonany, że to moja wina. I na pewno poniosę tego odpowiedzialność

- Nie mów tak - próbuję mnie pocieszyć.

- Ale tak będzie. Wczoraj uderzył mnie bez żadnego powodu, więc teraz to już na pewno mnie zabije.

Nagle Louis się gwałtownie podnosi.

- Jak to cię uderzył?

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział. Możliwe, że nawet dziś chociaż niczego nie obiecuje.

A i zapraszam na Moc zmysłów, już znajduje się na moim profilu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro