53
Pov Louis
Idę do Nialla, rozumiem, że on źle znosi to iż Valerie jest w ciąży, ale nie może jej tego okazywać. Jeśli będzie się zachowywał inaczej to ona przecież zacznie coś podejrzewać. A to jemu powinno najbardziej zależeć na tym by nigdy nie poznała prawdy.
Wchodzę do jego gabinetu gdzie on siedzi w posępnym humorze. Za bardzo okazuje swoje emocje.
- Dowiedziałem się od Valerie, twój plan powiódł się za pierwszym razem. Gratulacje - siadam na przeciwko niego.
- To chyba tobie się one należą. Dałeś radę się w strzelić za pierwszym razem. Masz silne nasienie w odróżnieniu ode mnie - przyznaję, że to bardzo przyjemne będąc w czymś lepszym od niego. Do tej pory to właśnie Niall w każdej kwestia nade mną górował. Nie dawał mi odczuć, że jestem od niego gorszy, ale i tak źle się z tym czułem.
- Geny będą podobne. Ale zmień do niej nastawienie, bo obecnie stres może jej bardzo zaszkodzić.
Lekko się uśmiecha.
- Już się na mnie poskarżyła? Ja ją tylko upomniałem, bo zachowuje się nie odpowiedzialnie. Skoro już jest w ciąży nie możemy tego zaprzepaścić. Nie chciałbym znowu przez to przechodzić.
- A co jak urodzi się córka? Na to przecież nie możemy mieć wpływu.
Jemu zależy na dziedzicu, a nie chce mi się wierzyć, że dziewczynka by go zadowoliła. Ja tam będę się cieszyć z syna albo córki jednakowo.
- Zobaczy się wtedy. Czasy się zmieniają, więc może i córka okazać się przydatna.
- Obyś tylko nie zaczął okazywać dziecku niechęci. To nie będzie jego wina - nie dałbym rady obserwować jak on wyżywa się na moim dziecku. Wystarczy, że czasem muszę patrzeć na krzywdę Valerie.
- Wiem, dziś tylko wkurzyłem się na Valerie. Obiecuję zacząć się hamować. Nie praw mi tylko kazań, bo zaczynam się czuć jak małe dziecko.
Wstaje ze swojego miejsca i idę do drzwi.
- Poczekaj - odwracam się w jego stronę. - Zacznij porządnie szukać Emmy, bo to już robi się niepokojace. A ja zaczynam się martwić.
Pov Valerie
Chciałabym teraz mieć te leki od Louisa i sobie zasnąć na kilkanaście godzin. Wiem jednak, że Niall by się mocno zaniepokoił i pewnie wezwał jakiegoś lekarza, a ja nie mam ochoty na niepotrzebne badania.
Wystarczy, że będę musiała je znosić przez tego dzieciaka.
Przytulam do siebie poduszkę leżąc na łóżku.
Słysze dźwięk otwierających się drzwi, ale leżę w tej samej pozycji, bo wiem, że to Niall. Po chwili materac się ugina, a ja czuję jak on mnie przytula i kładzie dłoń na moim brzuchu.
- Źle się czujesz czy jesteś tylko zmęczona? - pyta i całuję mój policzek.
- Po prostu źle spałam w nocy.
Mam nadzieję, że zrozumie to co mu powiedziałam i sobie po prostu pójdzie. Jego towarzystwo nie jest teraz przeze mnie pożądane.
- A ja odwrotnie, ale z chęcią teraz z tobą poleże. Muszę się przecież tobą opiekować.
Cholernie nie podobają mi się jego ostatnie słowa.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro