Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Przyjaźń, która wisi na jednym włosku

Devlin Lane

Co za bagno...Śledztwo stanęło w martwym punkcie do czasu ustalenia tożsamości pozostałych dwóch ofiar, a ten proces może trwać tygodniami. Jeśli w naszej bazie danych nie będzie DNA żadnej z kobiet, ich personalia pozostaną słodką tajemnicą ich oprawcy. Dlatego powinienem skupić się jedynie na Vanessie Taylor. W tym momencie tylko ona może doprowadzić mnie do rozwiązania sprawy.

Z jej poetyckiego pamiętnika wynika, że zakochała się w mężczyźnie, który później stał się jej szantażystą. Niemniej jednak nie mam pewności, czy wiersze mówią o mężu, czy kochanku. Według zeznań Eliota Taylor, jego żona odeszła od rodziny ze względu na romans, co rzuca podejrzenia na kochanka. Można jedynie domniemywać winę męża. Jednakże biorąc pod uwagę okoliczności miejsca zbrodni, powinienem wykluczyć jego udział w morderstwie własnej żony. W Castle Combe odnaleziono trzy ciała w jednym domu. Wszystko wskazuje na to, że trzy ofiary miały wspólnego adoratora-szantażystę. Dlatego kluczowe jest ustalenie tożsamości pozostałych ciał.

- O czym tak myślisz? – pytanie pada z ust Rowana, podczas jazdy do klubu poetyckiego, którego członkiem była Vanessa.

- Co?

- Mam wrażenie, że mózg ci paruje. Wyobrażasz sobie Irene Holder bez ubrań? – czekaj, co!? Spoglądam na niego zdezorientowany. – Spoko, rozumiem! – unosi ręce w geście poddania się. – Sam często o tym myślę, bo ta kobieta jest zjawiskowo piękna. To normalne, że rozbierasz ją wzrokiem.

- Czy ty jesteś idiotą? – pytam zupełnie poważnie.

- O co ci chodzi?

- Mam na głowie potrójne morderstwo, w którym prawdopodobnie nie pojawi się moment przełomowy, a ty zamiast mnie wspierać i mi pomagać, rozbierasz wzrokiem Irene Holder? Pogięło cię?

- Musisz przyznać, że nie można od niej oderwać wzroku. - Ma rację, ale z całą pewnością nie wypowiem tego na głos.

- Rowan, dość.

- Wiem, że jesteś nią zainteresowany. – wypowiada dumnie. – Odprawiłeś Jasmine do domu, kiedy dowiedziałeś się, że Irene mi zwiała. To oznaka zainteresowania. Wystraszyłeś się, że może jej się coś stać.

- Gdybyś był tak samo przenikliwy podczas śledztwa, byłbyś bardziej znośny.

- Czyli mam rację?

- Jest w niej coś co mnie intryguje. Jest naprawdę piękna, bystra i pewna swego. – przyznaję zrezygnowany. – Nie podoba mi się jednak, że traktujesz ją jak kawałek mięsa, w którego chcesz wbić swoje kły.

- Czyli jesteś zazdrosny?

- Nie. To nie to. – kwituję. – Jest to niesmaczne, kiedy ciągle mówisz o niej jak o kimś, kogo chcesz wydymać dla własnej satysfakcji i ego.

- Co w tym złego, że otwarcie mówię, że mam na nią ochotę?

- Nic. – wzruszam ramionami. – Ale przez to straciłeś w jej oczach jakiekolwiek szanse.

- Niby skąd to wiesz?

- Bo nie patrzy na ciebie w taki sposób, w jaki kobieta spogląda na mężczyznę, gdy go pragnie.

- Wyzwanie przyjęte.

- Co?

- Jeszcze sam zobaczysz, że będzie moja.

Auć. Dziwne ukłucie w klatce piersiowej nie pozwala mi na odpowiedź. Jak czuję się ze świadomością, że mój najlepszy przyjaciel postawił sobie za punkt honoru zdobycie Irene Holder? Szczerze mówiąc jestem mocno zaskoczony, ponieważ najpierw namawiał mnie do tego, abym zwrócił swoją uwagę na inną kobietę niż Anie, a kiedy to zrobiłem i otwarcie to przyznałem, postanowił ją zdobyć. Czy tak postępuje ktoś komu na nas zależy? Mam konkurować z Rowanem o jedną kobietę? Czy to żart?

- Kawał chuja z ciebie. – śmieję się z goryczą.

- Nie bardzo rozumiem...

- Może dlatego, że jesteś ograniczony myślowo. – parskam śmiechem. – Nie widzisz nic prócz czubka swojego fiuta.

- Możesz mi to objaśnić?

- Przed chwilą przyznałem się do tego, że jestem zainteresowany Irene, czyli nastąpił przełom od mojego rozstania z Anie, a ty tak po prostu uznałeś, że spróbujesz ją uwieść. Właśnie dlatego jesteś egoistycznym palantem.

- Wygra po prostu lepszy. – wzrusza ramionami, jakby moje słowa nie miały żadnego przekazu. – Obaj jesteśmy nią zainteresowani, więc nie widzę problemu, aby o nią konkurować.

- Nie przewidziałeś tylko jednego...

- Czego?

- Nie zamierzam w niczym z tobą konkurować.

- Bo?

Jedynie się uśmiecham. Bo wzrok Irene zawsze jest skupiony na mnie, gdy próbujesz ją do siebie przekonać. Spogląda na mnie tak, jak kobieta, która pragnie mężczyzny. Choć tak naprawdę nie jestem pewien, czy chcę pogłębić swoją relację z tą osóbką. Być może sympatia, która pojawiła się między nami przerodzi się jedynie w piękną przyjaźń.

- Bo? – Rowan ponawia swoje pytanie.

- Przyjaciele nigdy ze sobą nie konkurują. – odpowiadam spokojnie. – Ta sytuacja dowodzi tylko tego, że nie masz w sobie kręgosłupa moralnego.

- A co z zasadą, że do flirtu z kobietą ma prawo ten, kto pierwszy ją zobaczył?

- Nie ma takiej zasady. – kwituję. – Poza tym nie było cię na miejscu zbrodni o czasie, więc rozmawiała ze mną.

- Była żoną miliardera. Pojawiła się raz na okładce wydania Forbes'a. Nie interesuje mnie biznesowy bełkot, ale specjalnie dla niej kupiłem tą przeklętą gazetę. Jakie było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłem z kim rozmawiasz przed tym małym domkiem w Castle Combe. Niemniej jednak z tego wynika, że mam do niej pierwszeństwo.

Pierdol się, Rowan. Po prostu się pierdol...

~***~

Klub poetycki znajduje się w ekskluzywnej kawiarni w centrum Londynu. To tutaj Vanessa spędzała wszystkie czwartki w miesiącu, dlatego liczę, że ktoś rzuci nam światło na jej prywatne życie. Wchodzę za Rowanem do kawiarni, mając ochotę napluć mu na plecy. Z satysfakcją obserwowałbym jak moja ślina spływałaby po jego skórzanej kurtce. Mam w sobie emocje, których nie potrafię opisać, ale rozczarowanie na pewno widnieje na pierwszym miejscu.

Nigdy nie byłem o niego zazdrosny. Nigdy nie życzyłem mu źle. Zawsze byłem przy nim, gdy tego potrzebował. Ale dziś czuję się jak frajer, który mu zaufał. Odnoszę wrażenie, że czekał na moment, aż przyznam się do tego, że jestem zainteresowany Irene Holder, aby pokazać mi, że moje miejsce jest zawsze za nim.

W gruncie rzeczy nie jestem zazdrosny o Irene. Wiem, że jego starania pójdą na marne. Ona jest zbyt bystra, aby dać choć jeden procent swojego zainteresowania Rowanowi. Boli mnie jednak fakt, że muszę konkurować ze swoim najlepszym jak dotąd przyjacielem. Dlatego się wycofuję. Nie jestem sukinsynem, który niszczy przyjaźnie ze względu na kobietę. Niemniej jednak Rowan właśnie zniszczył wszystkie lata przyjaźni jakie nas łączyły.

- Przepraszam panów! – niska kobieta wskazuje na nas ze sceny. – Dziś kawiarnia jest nieczynna. Mamy zamknięte spotkanie poetyckie! – wyjmuję z kiszeni spodni policyjną oznakę.

-Devlin Lane, policja. Szukam pani Emilie Johnson.

- To ja. – odpowiada kobieta z mównicy. – Coś się stało?

- Chciałbym porozmawiać o Vanessie. Taylor.

- O mój Boże! Znaleźliście ją? Wszystko w porządku? Nie widziałam jej od dwóch miesięcy! – kobieta zbiega ze sceny, aby znaleźć się bliżej mnie. – Proszę, niech pan powie, że Vanessa jest cała i zdrowa!

- Niestety pani Taylor została odnaleziona martwa. – wypowiada Rowan. – Przykro mi.

- Wiedziałam, że to się tak skończy. – wyrzuca ręce do góry. – Och, moja biedna Nessie. Niech jej dusza zazna wiecznego spokoju.

- Co znaczą słowa: „wiedziałam, że to się tak skończy"? – pytam.

- Parę miesięcy temu, Vanessa poznała na portalu randkowym faceta, dla którego szybko straciła głowę. Jak się później okazało, facet uwielbiał ją kontrolować, aż w końcu wpadł w obsesję na jej punkcie. Kiedy od niego odeszła, zaczęła dostawać listy z pogróżkami, aż w końcu zaginęła.

- Jak nazywał się ten mężczyzna.

- Znam tylko imię, ale nie jestem pewna, czy jest prawdziwe. Adam.

- Widziała Pani jak wygląda?

- Niestety nie. – wzdycha ze smutkiem. – Vanessa ukrywała ten związek. Często mówiła o nim w sposób enigmatyczny. Nawet, gdy od niego odeszła, nie wyznała, jak wyglądał ich związek tak naprawdę. Jedno wiem na pewno. Była wystraszona.

- Dlaczego uważasz, że jego imię nie było prawdziwe? – pytam.

- W każdym swoim liście podpisywał się inaczej, ale styl pisma był niezmienny. Imię nigdy nie powtarzało się dwa razy. O ile dobrze pamiętam to podpisywał się jako: „Adam, Mark, Greg, Ben, Lucas i Leo".

- Co się stało z listami?

- Mam je wszystkie. Proszę dać mi chwilę, a je znajdę.

- Dlaczego nie zgłosiła pani zaginięcia pani Taylor ?– pyta Rowan.

- Pokłóciłyśmy się przed jej zniknięciem. Na początku byłam pewna, że nie pojawia się na spotkaniach klubu z mojego powodu. Dopiero, gdy próbowałam się z nią skontaktować dwa dni temu, uznałam, że coś musiało się stać. A dziś dowiaduję się, że moja Nessie nie żyje.

- Dlaczego chciała się pani z nią skontaktować?

- Dwa dni temu przyszedł list zaadresowany do mnie. Szybko poznałam styl pisma. Chciałam się dowiedzieć, dlaczego Adam wysłał wiadomość do mnie.

- Co napisał? – pyta Rowan.

- Wszystko wam pokażę.

- Okej, proszę przynieść nam wszystkie listy. – kiedy kobieta odwraca się, aby odejść, zadaję jeszcze jedno ważne pytanie. – Czy wiesz z jakiego portalu randkowego korzystała Vanessa?

- Kupidyn. – odpowiada bez zastanowienia. – To tam poznała tego chorego człowieka! – kiedy Emilie pozostawia nas samych, zwracam się do Rowana rozkazującym tonem.

- Skontaktuj się z właścicielem portalu randkowego. Zdobądź nakaz sądowy na przekazanie zapisanych czatów Vanessy.

- Dobra, luz.

- Teraz.

- Ale jak to teraz?

- Czego nie rozumiesz? Dostałeś zadanie do wykonania i potrzebuję zapisu jej rozmów na już!

- Za godzinę kończy się moja zmiana.

- W ciągu godziny zdążysz wystąpić o nakaz sądowy. Masz to załatwić szybko i skutecznie.

- A ty co będziesz robił w tym czasie?

- Jadę do Castle Combe. – kwituję. – Mam do przesłuchania nowego świadka.

- Pamiętaj, że to ja ujrzałem Irene pierwszy. – wypowiada złośliwie.

Powtórzę to po raz drugi...

Pierdol się, Rowan. Po prostu się pierdol...

______

Zapraszam na reklamy 😅😁

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro