Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Gorąca czekolada na miejscu zbrodni

Devlin Lane

Niektóre morderstwa bywają łatwe do rozwiązania, ponieważ sprawcy pozostawiają po sobie wiele śladów z własnego DNA – odciski palców, złamany paznokieć, odcisk buta, czy flegmę. Niekiedy osoba, popełniająca taki czyn nie zwraca uwagi na monitoring bądź świadków. Wtedy sprawa jest prosta. Natomiast śmierć dziewczyny w Castle Combe budzi wiele pytań. Zbyt wiele, aby określić to zdarzenie mianem „łatwa i szybka sprawa." Na pierwszy rzut oka widać, że nie ma tutaj przypadkowej ofiary. Ze wstępnych oględzin wynika, że zadano jej rany cięte nożem, a co najmniej trzy z nich były śmiertelne. Niestety więcej informacji przekaże nam dopiero sekcja zwłok, zwłaszcza wyjawi nam tożsamość denatki, która jest kluczowa do wytypowania potencjalnego mordercy.

Irene Holder zeznała, że wróciła do domu po sześciu latach nieobecności, a ilość kurzu na meblach jest w stanie potwierdzić jej słowa. Niemniej jednak potrzebuję jej alibi, zanim będę mógł wykluczyć ją z grona podejrzanych. To czysta formalność, ale konieczna w protokole sprawy.

- Co o tym sądzisz, Lane? – pytanie pada z ust Jasmine Sanchez, która została przydzielona do sprawy w roli patologa śledczego. Niespecjalnie lubię z nią pracować ze względu na jej manię wchodzenia wszystkim do tyłków, ale mimo to jest dobrym specjalistą. – Komu jak komu, ale tobie na pewno uda się odnaleźć mordercę.

- To trochę potrwa. – kwituję. – Wiadomo coś więcej?

- Na pierwszy rzut oka, biorąc pod uwagę czynniki środowiskowe, dziewczyna zmarła około sześć tygodni temu. Przez wilgoć w powietrzu rozkład ciała jest szybszy. Dokładną datę śmierci będę mogła określić po wnikliwych badaniach. Prawdopodobnie napastnik wpadł w szał w chwili morderstwa. Spójrz. – wskazuje na ślady po ostrzu. – Wyglądają na przypadkowe cięcia, a jednocześnie precyzyjnie trafiały w tkanki.

- Akt zemsty? – zastanawiam się na głos.

- Być może. – Jasmine wzrusza ramionami. – To już twoja działka, aby to sprawdzić. Swoją drogą, gdyby nie fakt, że właścicielka domu wróciła po tak długiej nieobecności, zapewne nikt inny nie znalazłby tej biedaczki.

- Smród ciała nie zwrócił niczyjej uwagi?

- Mury tego domu są grube, a okna szczelne. Małe prawdopodobieństwo, aby zapach wydobywał się na zewnątrz.

- Osoba, która pozostawiła tutaj ciało, musiała wiedzieć, że od lat nikt tutaj nie zaglądał. – wzdycham. – To oznacza, że morderca może być mieszkańcem Castle Combe.

- Cześć szefie. – obok mnie przystaje Rowan, mój dobry kumpel i doradca w śledztwach. Zerkam na niego z uniesioną brwią. W dłoni trzyma kubek ze stacji benzynowej, a w ustach mieli gumę do życia, co chwilę tworząc z niej bańki. – Ale trup. – popija swój napój z kubka. – Chce ktoś czekoladę? Dobra. Z cynamonem.

- Rowan, to miejsce zbrodni. – strofuję go.

- Kryminolodzy i tak się zbierają, a nasz trup pakowany jest do worka.

- No właśnie. – odchrząkam. – Spóźniłeś się o jakieś dwie godziny.

- Telefon mi padł. – mamrocze pod nosem.

- Ładowarkę nosisz nawet w kieszeni spodni. Wymyśl lepszą wymówkę, zanim palnę cię w łeb.

- Co go ugryzło? – pytanie pada w kierunku Jasmine. – Gryzie jak rotwailer małego szczeniaka. Byłem zajęty, dobra?

- Czym?

- To prywatna sprawa. – szczerzy zęby w uśmiechu i już wiem, że jego „prywatna sprawa" to młoda policjantka, która rozpoczęła swoją służbę niecałe trzy miesiące temu. Ten dupek nie odpuści żadnej kobiecie, nawet mężatce, jeśli jego oczy ujrzą ponętne kształty. Postanawiam ugryźć się w język, aby nie zwyzywać go od idiotów. Łączenie pracy i przyjemności nigdy nie kończy się dobrze, ale Rowan uwielbia igrać z ogniem. Dotychczas miał szczęście, ale każdemu kiedyś potknie się noga. – Poza tym, nie zachowuj się jak dupek.

- Rowan, dość. – burczę. – Skup się na pracy. Mamy do przesłuchania wszystkich mieszkańców wioski. Potem trzeba potwierdzić ich alibi.

- Nie ma tutaj monitoringu?

- Głupie pytanie. – wzdycham. – Nie ma.

- Przekichane. Kto znalazł ciało?

- Właścicielka domu, Irene Holder.

- Znamy personalia ofiary?

- Nie. – wtrąca Jasmine. – Ustalenie tożsamości może potrwać dwa dni. Dziewczyna zginęła od głębokich ran kłutych około sześć tygodni temu.

- Dasz radę to ustalić w kilka godzin? – naciskam.

- Nie wiem. Musiałabym spędzić całą noc w prosektorium.

- Nie ma dla ciebie rzeczy niemożliwych. – silę się na uśmiech, co wystarcza, aby zburzyć jej mur. W jej oczach dostrzegam, jak ulega. Być może jestem dupkiem, wykorzystując swój urok osobisty, ale kiedy mi na czymś zależy, muszę to mieć. Nawet jeśli oznacza to drogę po szczątkach. – To jak?

- Będę potrzebować wiadra kawy, ale zgoda.

- Jesteś wielka! Dziękuję. – posyłam jej drugi uśmiech w ciągu minuty i już wiem, że moja prośba zostanie mi wybaczona. – Samodzielnie zaparzę ci kawy.

- Słodzę dwie łyżeczki. – odpowiada z zadowoleniem. – I piję pół na pół z mlekiem. – przytakuję na znak, że zrozumiałem, a później bez słowa odwracam się i odchodzę. Wychodząc na zewnątrz mijam kryminologów, którzy od dwóch godzin zbierają pomocne poszlaki w sprawie. Morderca nie marnował czasu, aby posprzątać otoczenie, dlatego na podłodze widnieją ślady butów, które są odbite na zakurzonym parkiecie. Najwidoczniej był pewny, że do tego domu nikt nie zagląda.

- Devlin, czekaj! – woła za mną Rowan. – Mam do ciebie sprawę.

- To coś pilnego? – przystaję na schodku na zewnątrz i prędko orientuję się, że mieszkańcy Castle Combe rozeszli się do swoich domów. Szlag. Powinienem był powiedzieć, aby nikt się nie ruszał z miejsca. Poza tym, gdzie jest panna Holder?

- Bardzo. – bierze łyk swojej czekolady. – Zamierzasz dziś nachodzić ludzi w domach, czy możemy rozpocząć przesłuchiwania od jutra? Nie chcę cię pouczać, ale spójrz w niebo. Jest noc, a dokładnie... - zerka na swój zegarek zawieszony na lewym nadgarstku. – Jest po jedenastej.

- Masz randkę? – pytam z uniesioną brwią. Nie jestem głupi, aby uwierzyć w jego dobre intencje. Rowan to drań i byłby stanie sprzedać własną matkę, gdyby to oznaczało, że osiągnie swój cel. Pod tym kątem wcale się nie różnimy. Niemniej jednak podziwiam go za wiarę w moją dobroć, bo nie zamierzam mu dać pozwolenia na powrót do domu. Nie, kiedy dopiero pojawił się na miejscu zbrodni, a morderca może być jednym z mieszkańców Castle Combe. Tutaj liczy się czas. Inaczej nie prosiłbym Jasmine, aby pracowała po nocy w prosektorium.

- Prawdopodobnie tak, ale to jeszcze nie jest ustalone. W zasadzie jest, ale nie znam szczegółów tego spotkania, ale dokładnie wiem, jak mogłoby wyglądać. To nie tak, że się obijam i próbuję wykręcić się od pracy dzisiejszej nocy, ale sam rozumiesz, prawda? Pierwotna, męska potrzeba mnie wzywa.

- Mamy sprawę do rozwiązania.

- Ta kobieta bardziej martwa nie będzie. Poza tym opiekę nad nią sprawuje Jasmine. Nikt jej nie ukradnie z kostnicy.

- Za to morderca może właśnie pakować swoje walizki.

- Stary, bądź dobrym kolegą. Pozwól mi wrócić do Londynu. Obiecuję, że pojawię się tutaj z samego rana.

- Rowan, przykro mi, ale nie. Nie mogę pozwolić sobie na porażkę, tylko dlatego że nie potrafisz utrzymać fiuta w spodniach. Jeśli cię swędzi to się podrap, ale zabieraj się do roboty.

- Dupek.

- Nie twierdzę, że tak nie jest.

- Panie Lane? – obok mnie przystaje funkcjonariusz policji, który zabezpiecza teren wokół domu.

- Tak?

- Pani Irene Holder prosi o rozmowę z panem. – wskazuje ruchem głowy na rudowłosą kobietę, która jest okryta kocem. Wpatruję się w nas z widocznym zniecierpliwieniem, więc robię krok w jej stronę, kiedy Rowan cmoka.

- Już wiem skąd bierze się twoja nadgorliwość.

- Bierz się do roboty, Rowan.

- Może ja porozmawiam z panną Holder? Z chęcią bliżej ją poznam.

Odliczę do trzech, a potem odstrzelę mu głowę. Nie mam pojęcia, dlaczego wziął sobie za punkt honoru doprowadzenie mnie do szału, ale jest na dobrej drodze, aby to osiągnąć. Kiedy za jego inteligencje zaczyna odpowiadać jego przyrodzenie, a mózg wyłącza swoje zasilanie, nikt nie wie, do czego jest zdolny. Może powinienem go puścić do domu? Dla świętego spokoju? Obserwuję go z dużą intensywnością, aż do momentu podjęcia decyzji. Pozwalając mu wrócić do domu zyskam ciszę, ale jestem takim samym kutasem jak on, więc jedynie się perfidnie uśmiecham i mówię:

- Zacznij przesłuchiwać sąsiadów. Za moment do ciebie dołączę.

Nie zważając na jego frustrację widoczną w oczach, odchodzę w kierunku Irene Holder. Mam nadzieję, że chociaż ona nie zacznie działać na moje nerwy. Rowan wystarczająco je wyczerpał, a teraz potrzebuję chwili, aby się uspokoić. Nie potrafię trzeźwo myśleć, kiedy w moich żyłach buzują niepożądane emocje, a obecnie potrzebuję skupienia.

- Słucham, panią. – wypowiadam, kiedy jestem wystarczająco blisko, aby mogła mnie usłyszeć.

- W razie potrzeby, gdybym była jeszcze potrzebna, chcę poinformować, że zatrzymam się u sąsiadki, Gwendolyn Philips.

- W zasadzie będę miał do pani kilka pytań.

- Czy mogą poczekać do rana? To wszystko... - wzdycha i zatacza krąg smukłą dłonią. – trochę mnie przytłoczyło. Chciałabym odpocząć i nabrać do tej sprawy dystansu. Proszę mnie zrozumieć. Jutro z samego rana będę do pana dyspozycji i odpowiem na wszystkie pytania.

Nigdy nie uważałem siebie za kogoś, kto potrafi ulegać. Niemniej jednak wyraz twarzy tej kobiety sprawia, że odpuszczam. Rudowłose kosmyki włosów otulają jej twarz, tworząc wokół niej kokon, który mógłby zapewnić jej bezpieczeństwo. Zmęczone spojrzenie jest dowodem potwierdzającym jej słowa, a sine usta wyglądają tak, jakby było jej zimno, pomimo że na zewnątrz jest duszno. Będąc policjantem śledczym zapominam, że widok trupa może być odrażający. Zbyt wiele makabrycznych rzeczy widziały moje oczy, abym cokolwiek czuł widząc trupa, ale dla Irene Holder to zupełnie inne przeżycia. Nie bądź dla niej dupkiem, Lane. To tylko krucha kobieta, która źle się czuje...

- Pojawię się u pani o dziewiątej, zgoda?

- Tak, dziękuję. – odpowiada z ulgą. – Do zobaczenia. – przez chwilę obserwuję, jak jej sylwetka zmierza do domu Gwendolyn Philips, a dopiero po kilku sekundach orientuję się, że obok mnie przystanął Rowan.

- Można nie być chujem? – pyta z rozbawieniem.

- Nie pojedziesz do Londynu. – spoglądam na niego z politowaniem.

- Cholera! Dlaczego?

- Bo mamy robotę. Czego nie rozumiesz?

- W Londynie też mam robotę. Długonogą blondynkę.

- Rollins, bierz się do pracy. – wypowiadam poirytowany. – Rozejrzyj się po okolicy, do cholery jasnej!

- Muszę się przefarbować na rudo – mamrocze pod nosem. – Ewidentnie masz słabość do rudzielców...

Pod wpływem mojego spojrzenia, Rowan unosi ręce w geście poddania i nie próbuje już dyskutować. Obaj wiemy, że za godzinę jego tyłek będzie pędził do Londynu, bo jego długonoga blondynka jest ważniejsza niż morderstwo w Castle Combe. Natomiast dla mnie liczy się tylko to, aby złapać mordercę i zdobyć upragniony awans. 

_____
Devlin Lane to jeden z moich ostatnich ulubieńców i obiecuję, że również go pokochacie 😁

W międzyczasie pokażę Wam okładki książek, które czekają w kolejce do opublikowania 😊

Numer 1 to słodki romans z trójkątem miłosnym w tle 😊 Relacja pomiędzy pilotem samolotu a instruktorką pole dance!

Numer 2
Nigdy nie można krzywdzić kobiety, która może się zemścić. Ona dała obietnicę i zamierza jej dotrzymać.
W dniu, w którym zobaczycie kobietę w bieli, będzie pierwszym dniem, waszego końca.
A wspólny wróg buduje najmocniejsze więzi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro