Rozdział 3
Następnego ranka Harrego obudziło pukanie w szybę. Zaspany zwlókł się z łóżka i otworzył okno. Była to Hedwiga. Uśmiechnął się. Przedtem obawiał się, że sowa do niego nie trafi, ale najwyraźniej bezpodstawnie. Wpuścił ją do środka i wyczarował jej srebrną żerdź w rogu pokoju, koło okna. Była ozdobiona srebrnymi wężami pnącymi się w górę. Zaśmiał się sam do siebie. Co on ostatnio miał z tymi wężami?
Podszedł do swojej szafy i wybrał sobie ubrania. Nie przyznawał tego głośno ale szaty czarodziejów bardzo mu się podobały. Schodząc na śniadanie zastanawiał się co powinien zrobić najpierw aby zrealizować swój plan. Na razie, stwierdził, należy czekać do rozpoczęcia roku szkolnego aby wprowadzić go w życie. Kiedy kończył śniadanie zrobione przez skrzaty przyleciały dwie sowy. Jedna na pewno przyleciała z Hogwartu ponieważ miała kopertę z godłem szkoły. Uwolnił obie sowy od przesyłek, a one usiadły na oparciu jednego z wolnych krzeseł. Co oznaczało, że czekają na odpowiedź. Otworzył list z Hogwartu. Znajdowały się w nim trzy pergaminy. Wziął do rąk pierwszy.
Szanowny Panie Potter,
Poniżej załączam wyniki pańskich SUM'ów. Przypominam skalę ocen:
W - Wybitny
P - Powyżej oczekiwań
Z - Zadowalający
N - Nędzny
O - Okropny
T - Troll
Z przyjemnością informuję, że z określonych egzaminów otrzymał pan:
OPCM - W+
Transmutacja - W
Zaklęcia - W
Eliksiry - W
ONMS - W
Historia Magii - W
Wróżbiarstwo - W
Zielarstwo - W
Astronomia - W
Gratulujemy zdania 9/9 SUM'ów z tak wysokim wynikiem. Załączam listę przedmiotów na nowy rok szkolny.
Z poważaniem
Zastępca dyrektora
Minerwa McGonagall
Harry zadowolony uśmiechnął się, spodziewał się, że będzie dobrze, ale że aż tak? Bardzo mu to jednak odpowiadało. Sięgną po drugą kartkę.
Szanowny Panie Potter
Załączam listę przedmiotów dostępnych w przyszłym roku szkolnym, dostępne są również przedmioty dodatkowe.
OPCM
Transmisja
Eliksiry
Zaklęcia
ONMS
Historia Magii
Wróżbiarstwo
Zielarstwo
Astronomia
Dodatkowo dostępne są:
Starożytne Runy
Numerologia
Mugloznastwa
Prosimy o wysłanie odpowiedzi do 15 sierpnia.
Z poważaniem
Zastępca dyrektora
Minerwa McGonagall
Harry szybko odpisał, zamierzał kontynuować wszystkie przedmioty podstawowe i dodatkowe oprócz Mugloznastwa na nowy rok szkolny. Potem sięgnął po list, który przyniosła druga sowa. Miał na sobie pieczęć Ministerstwa Magii. Przełamał ją i zajrzał do środka. Znajdował się tam jeden pergamin. Zaczął czytać.
Szanowny Lordzie Potter,
Z racji iż w świetle prawa jest Pan pełnoletni jest Pan upoważniony do uczestniczenia w radach Wizengamotu jako Lord Potter, Lord Black, Lord Evans, Lord Peverell, Lord Gryffindor, Lord Slyterin, Lord Ravenclav, Lord Huffelpuf i Lord Merlin. Prosimy się pojawić na obradzie dnia 20 lipca, która odbędzie się w Ministerstwie Magii, w większej sali obrad, o godzinie 14:30.
Z wyrazami szacunku
Minister Magii
Korneliusz Knot
Harry zaśmiał się, wygląda na to, że nie będzie musiał czekać z wprowadzeniem planu w życie aż do roku szkolnego. Wystarczy poczekać jeszcze miesiąc. Będzie musiał wybrać się na pokątną.
***
Następnego dnia jednak nie poszedł. Obudził się o godzinie czwartej w nocy z krwawym kaszlem i przepełniony bólem. Przeleżał tak do rana i kiedy wreszcie wstał stwierdził, że jest za słaby na taką eskapadę i postanowił zostać w domu. Siedząc rano w fotelu i grzejąc się przy kominku, w jednym ze swoich salonów rozmyślał co robić. Nie wiedział. Nudził się. A znudzony Harry to niebezpieczny Harry więc postanowił przestać. Przywołał więc jednego ze swoich skrzatów i kazał mu przynieść jakąś losową książkę z biblioteki.
Kiedy stworzenie przyniosło porządny przedmiot i znikło z cichym pyknięciem Harry spojrzał na tytuł. Magiczne Osłony. Faktyczne była to przydatna książka. Harry zastanawiał się jak chroniony jest jego dwór i co dodać do zaklęć aby uniknąć niepożądanych gości w postaci Voldiego i jego ferajny oraz Zakonu Kurczaków. Przeczytał więc całą książkę (oraz wszystkie w tym temacie jakie posiadał) i poszedł sprawdzić swoje osłony.
Był mile zaskoczony. Osłony musiały się samoistnie aktualizować więc posiadały wszystkie osłony, o których czytał i wiele takich, o których nie, oprócz dwóch. Osłony sprawiającej, że cały obszar i zabudowania nią objęte są niewidoczne z zewnątrz oraz takiej, która zdejmowała automatycznie wszystkie bez wyjątku zaklęcia śledzące nałożone na osoby i rzeczy ją przekraczające. Bardzo przydatne. Dodał więc je szybko i usatysfakcjonowany poszedł zająć sobie jakoś resztę dnia.
Spędził ją porównując, które książki wzięte z Hogwartu już ma, a jeśli miał uzupełniał prywatne biblioteczki w pokojach dworu.
***
Harry aportował się na ulicy Pokątnej. Jego pierwszym celem był sklep z szatami. Kupił tam nowy mundurem szkolny, kilka nowych eleganckich ubrań i pięć specjalnych szat na spotkania wizengamotu: czarną, srebrno - czarną, ciemno zieloną, granatową i szkarłatną jak krew. Wszystkie miały srebrne osobniki, często z motywem węży. Następnie udał się na zakupy szkolne. Kiedy z naręczem świeżo kupionych książek przechodził ulicą jego wzrok przyciągnęła wystawa sklepu zoologicznego. A konkretniej jedno zwierzę. Wąż. Gad był piękny, szmaragdowo zielony w czarne wzory, z błyszczącym jak kryształy czarnymi oczami. Od jakiegoś czasu czuł pociąg do węży, a to przecież nie zaszkodzi więc po co się opierać? Wszedł do sklepu.
Kilka minut później szedł ulicą aby znaleźć jakiś zaułek do teleportowania się, ze swoją nową towarzyszką na ramionach. Była to wężyca. Harry nazwał ją Hessa. Była bardzo rozmowna i ciekawa, jak na węża. Miło mu się z nią rozmawiało. Sprzedawca powiedział, że jest pytonem magicznym, to znaczyło, że jej długość mogła sięgać nawet trzech metrów, ale potrafiła się zmniejszać i posiadała bardzo silny jad. Harremu trochę przypominała Nagini.
Znalazł wreszcie zaułek i deportował się. Kiedy tylko znalazł się we dworze puścił Hesse wolno aby pozwiedzała posiadłość. Sam pokierował się do salonu. Usiadł w fotelu i pstryknął palcami przywołując skrzata, który po chwili powrócił z butelką wina i kieliszkiem. Harry bardzo polubił ten alkohol w czasie spędzonym w swoim dworze. Popijając wino i wpatrując się w ogień płonący w kominku myślał co zrobić dalej. Nie był głupi, wiedział, że nie może zrobić wszystkiego co by chciał w takim czasie w jakim chciał. Jego ciało było słabe, ranne. Potrzebował czasu na regenerację ale nie chciał czekać. Większą część swoich planów mógł zrealizować dopiero w Hogwarcie, a mniejszą część po zebraniu Wizengamotu. Tak czy inaczej musiał czekać. Ta sytuacja była na tyle frustrująca, że prawie przegapił inną opcję. Było coś co nie mogło czekać, coś co musiało wydarzyć się jeszcze przed zebraniem Wizengamotu. Chciał zasiać odrobinę chaosu. Robił to dla swoich korzyści, ale jednocześnie dla zabawy. Dokładnie, tu chodzi o zabawę. Pozwoli mi wierzyć, że Harry Potter nie żyje. Czas odwiedzić Dursleyów.
***
Następnego ranka Harry obudził się w świetnym humorze. Stwierdził, że "kochaną rodzinkę" odwiedzi późnym popołudniem, pod wieczór. Tak więc poranek spędził w bibliotece czytając coraz to nowsze księgi zawierające czarnomagiczne zaklęcia. Był pod wrażeniem zasobów głównej biblioteki, a nie sprawdzał jeszcze mniejszych i tych wszystkich pokojów z biblioteczkami. Bo Harry Potter naprawdę pokochał czytać. Bo wiedzą to potęga. A on chciał jej dużo. Pomijając fakt, że po prostu lubił wyszukiwać coraz to nowsze czarnomagiczne zaklęcia i czytać o ich efektach.
Kiedy tak grzebał i grzebał po półkach zauważył książkę, która go zainteresowała. Oprawiona w zieloną skórę, ze srebrnym tłoczonym wężem na okładce. Nie miała tytułu. Wziął ją ze sobą i usiadł z powrotem w fotelu. Książka została zapisana odręcznie, jakimś dziwnym pismem, które dla Harrego było jednocześnie obce i znajome. Traktowała ona o wężomagii, dziedzinie magii, którą mógł posługiwać się jedynie wężousty. Do tego nie potrzebowała różdżki. Harry stwierdził, że to bardzo użyteczne. Dalej książka mówiła o transformacji wężomagicznej. Polegało to na tym, że osoba władająca wężomową mogła mieć jeszcze jedną postać animagiczną, jakiś gatunek węża. Bardzo przydatne ponieważ można było wyjawić światu swoją pierwszą formę i wszyscy byliby przekonani, że jakiś wąż to na pewno nie ty.
Postanowił, że poćwiczy. Usiadł po turecku na dywanie przed kominkiem i zamknął oczy. Skupił się na swojej magii i zaczął syczeć inkantacje w języku węży starając się przekształcić i dostosować magię do swojej woli. Co zaskakujące po chwili poczuł jak coś się zmienia. Otworzył oczy. Był wężem! Uniósł głowę nad podłogę i wysyczał inkantację. Przed nim pojawiło się lustro. Harry przyjrzał się swojej postaci. Miał swoje szmaragdowe oczy koloru Avady i długie nakrapiane ciało w zielonym kolorze. Przeanalizował w pamięci wszystkie gatunki węży, o których czytał ale nie mógł znaleźć takiego gatunku. Przypominał trochę pytona królewskiego i takiego innego, którego nazwy nie pamiętał. Zmienił się z powrotem i przywołał do siebie książkę o gatunkach węży, którą zauważył w swojej bibliotece. Kilka pełnych żmudnego analizowania minut później znalazł wreszcie właściwy gatunek. Magiczny pyton tygrysi. Faktyczne jego wygląd był mieszanką pytona tygrysiego i królewskiego, ale ten gatunek odznaczał się bardziej intensywnym zielonym kolorem.
Z kolei inną rzeczą, która Harrego fascynowała był fakt, że przemienił się tak szybko. W książce napisane było, że może to zająć miesiące, a nawet lata, a jemu zajęło to nie więcej niż pięć minut. Wzruszając ramionami stwierdził, że prawdopodobnie ma to związek z jego magią bezróżdżkową i niewerbalną.
Harry był ciekawy czy tak samo dobrze pójdzie mu z transformacją animagiczną. Machnięciem różdżki odesłał trzymaną w ręce książkę, a kolejnymi przywołał wszystkie książki dotyczące animagii jakie były w jego posiadaniu. Położył je wszystkie na stoliku obok fotela po czym usiadł w nim wygodnie i zaczął czytać.
I znowu kolejne zaskoczenie, Harry stwierdził, że pobija jakieś rekordy szybkości, przemknął przez wszystkie książki z prędkością światła. Minęły zaledwie trzy godziny, a on już przeczytał cały stos książek. Czarnowłosy znów zajął swoje miejsce na dywanie i zamknął oczy. W myślach zaczął powtarzać inkantację ale nic się nie działo. Cóż czego on oczekiwał - dwóch transformacji jednego dnia? Zrezygnowany już chciał przestać ale nagle coś poczuł. Zaskoczony otworzył oczy ale wtedy od razu uczucie zniknęło. Zaklął pod nosem i znów zamknął oczy. Skoncentrował się i znowu to poczuł. Jego ciało porastało futrem, jego ręce i nogi zmieniły się w łapy, jego twarz przekształciła się w pysk, a z tyłu wyrósł ogon. Otworzył oczy które znów były szmaragdowe. Był czarnym lampartem. Przejechał wzrokiem po swojej umięśnionej, nakrapianej sylwetce. Majtnął z zadowoleniem ogonem. Było to bardzo satysfakcjonujące. Był w stanie osiągnąć aż dwie przemiany w ciągu jednego dnia! Jedna zajmowała kilka lat, a on osiągnął to tak szybko. Był z siebie bardzo dumny.
Następne dwie godziny zajęło mu zmniejszanie czasu przemiany do minimum i był w stanie przemieniać się z jednej formy w drugą bez zmiany w człowieka. A to też podobno niemożliwe. Potem zaczął się znowu nudzić. Co by tu porobić? Postanowił wyjść pozwiedzać swój teren. Do tej pory widział tylko dwór od środka. Zmienił się w lamparta i opuścił bibliotekę stąpając dumnie po dywanie zdobiącym korytarze.
W ciągu następnych dwóch godzin Harry obleciał dookoła naprawdę wiele kilometrów. Odkrył kolejno piękny ogród, szklarnie, las ze ścieżkami do spacerowania i tę jego głębszą część, w której odkrył sporo zapachów magicznych stworzeń, w tym testrali i nawet jednorożców, wszystko wskazywało na to, że są tu ich duże stada. Potem wypatrzył piękne jezioro z molo i małą wysepką. Biegając natknął się jeszcze na jaskinie o intrygującym zapachu jednak wolał nie ryzykować i nie wchodzić do środka. Kiedy wrócił do posiadłości spojrzał na zegar w holu. Było już późne popołudnie.
***
Witajcie Moi Wyznawcy!
Tak wiem, strasznie wredne zakończenie bo na pewno liczyliście na śmierć Dursleyów, ale mam zaplanowany konkretny schemat na następne dwa rozdziały i muszę się to trzymać. Tak więc do zobaczenia, mam nadzieję, już nie długo.
***
1819 słów
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro