Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#1

Bardzo n̶i̶e̶ dziękuję  TerraEpsilon za nominowanie mnie do tego challenga. XD Chciałem wyprzeć z głowy egzystencję tych pisarskich porażek, ale skoro wszyscy to robią, to i przyszła pora na mnie, co nie? OPKO - Opublikuj Pierwszą Kwikogenną Opowieść jest idealną okazją, abym popastwił się trochę nad moimi starymi tekstami, których, o zgrozo, mam mnóstwo. Niby powinienem wrzucić tu najstarsze z moich tekstów, ale w gruncie rzeczy co mi szkodzi, aby wrzucić różne opka z okresu ostatnich trzech lub czterech lat? Nic. Więc proszę państwa; proszę przygotować się na podróż przez pisarskie porażki Ruviego. 

I̶ ̶n̶i̶e̶,̶ ̶ł̶a̶s̶k̶a̶w̶i̶e̶ ̶p̶o̶s̶t̶a̶n̶o̶w̶i̶ł̶e̶m̶ ̶n̶i̶e̶ ̶w̶r̶z̶u̶c̶a̶ć̶ ̶t̶u̶ ̶I̶m̶m̶o̶.̶ ̶J̶e̶s̶z̶c̶z̶e̶ ̶s̶i̶e̶b̶i̶e̶ ̶s̶z̶a̶n̶u̶j̶ę̶,̶ ̶c̶h̶y̶b̶a̶.̶ ̶

Na pierwszy ogień leci pierwszy i w zasadzie jedyny rozdział "Axis Terras", czyli mojego pierwszego podejścia do high fantasy i... przeklętego prekursora "Immortalem" z listopada 2016 roku. 

Tak jeszcze dla zarysowania tła wspomnę, że miałem wtedy całe 13 lat, w zasadzie zbliżałem się już do 14, i myślałem, że jestem fenomenalnym pisarzem. 

Może kiedyś wygrzebię jeszcze moje opka o magicznych wilczkach, które pisałem mając 11 lat, ale to tylko może. Większość blogów, na jakich były, jest już na szczęście usunięta. XD

***

'Demony i inne potwory już dawno odeszły. Bynajmniej nie temu iż zaspokoiły swoje prymitywne żądze. Odeszły, bo bały się ludzi. Tak, ludzi. To my jesteśmy teraz najgorszymi bestiami stąpającymi po Terras.' - Hrdis, 12 rok panowania Eydyra, Wolfpass.

(13 letni ja myślałem, że jest to bardzo głębokie i poważne. Generalnie wydawało mi się wtedy, że pisząc ten "cytat", wspiąłem się na wyżyny swoich pisarskich możliwości i nikt, i nic mnie już nie pobije. A tak z perspektywy czasu to err, r/im14andthisisdeep, czy potrzebuję innego komentarza?) 

Las w tym miejscu był niezwykle gęsty. Można by rzec iż nazbyt gęsty. Splątane gałęzie wysokich drzew, które prawdopodobnie pamiętały jeszcze czasy wielkich gadopodobnych stworów przemierzających niegdyś całe Terras i krainy do niego przyległe, skutecznie blokowały dostęp ostatnich promieni powoli zachodzącego słońca.

(Ale długie zdanie, cholerka jasna, zabrakło mi powietrza w płucach. Czemu ja stwierdziłem, że dodanie informacji o "wielkich gadopodobnych stworach",  które definitywnie nie były dinozaurami, było potrzebne? Nie wiem. World building i ekspozycja, I guess. Im więcej niepotrzebnych detali dodasz, tym lepiej, co nie?)

Nettesh niepewnie postąpił krok w stronę krzaków dzikich jeżyn za którymi wedle opowieści Berjona, o ile te były prawdą, powinien znajdować się stary, wojskowy trakt ubity w tej puszczy jeszcze za czasów Wojny Tysiąclecia. Mało kto o nim wiedział, a jeszcze mniej z niego korzystało z racji na to iż las zamieszkiwały Askeriańskie demony. Inteligentna i spokojna, acz niezwykle lubująca się w straszeniu ludzi rasa. Nigdy nie wyrządziły one nikomu celowo krzywdy, ale mimo to wszyscy wrzucali je do wspólnego wora z tymi dzikimi i nieokrzesanymi bestiami jakimi były przykładowo demony z Dessari.

(Pamiętam, że wszystkie imiona i nazwy w tym opku, a i w sumie w całym uniwersum, były z generatora. W głównej mierze dlatego, że byłem zbyt leniwy i za mało kreatywny, aby wymyślić coś własnego. A mogłem nazwać bohatera Ja'Hn'Ush.) 

-Kurwa... - Syknął przeciągle chłopak wyszarpując pelerynę spomiędzy gałązek krzewów. Trzymały mocniej niż przypuszczał, a nie zamierzał spędzać w tym miejscu ani chwili dłużej. Jeszcze jedno mocne szarpnięcie i legł lekko obolały na zimnych kamieniach. Przynajmniej był już wolny. 

(Iii poleciała pierwsza "kurwa" tego rozdziału. Biorąc pod uwagę fakt, jak sytuacja z klęciem miała się w Immo, to jestem pod wrażeniem, że jest tu tylko jedno mocniejsze słowo. XDD Generalnie pamiętam, że ten protag miał być łowcą demonów i to takim nie najgorszym, biorąc pod uwagę, że wysłano go gdzieś samotnie, a tu proszę, wyjebał się w krzakach. Cholernie kompetentny z niego gość, bez kitu.)

Czarnowłosy podniósł się ostrożnie z ziemi po czym otrzepał z pyłu. Obejrzał się dokładnie sprawdzając, czy nigdzie nie przetarł obie ubrania lub nie rozciął skóry, wszystko wyglądało w porządku więc pośpiesznie ruszył przed siebie. Uradowany zauważył iż Berjon miał rację co do tego całego traktu, czy czym to tam do jasnej cholery było. Szczerze mówiąc Nettesh miał wszystko gdzieś, chciał tylko szybko wykonać zadanie, a co najważniejsze wrócić z niego żywym.

(Mmm, o tak, ukochany, wattpadowy czarnowłosy. Dobrze, że przynajmniej nie napisałem kruczowłosy. Okej, jednak odszczekuję poprzednie słowa; mamy kolejne mocniejsze wyrażenie "cholerny". Cholernie lubiłem i w sumie dalej lubię słowo "cholernie". No i Nettesh miał niezłe priorytety. Typowy, obrażony na świat protag.)

Z rozmyślań mężczyznę wyrwał jeden drobny fakt, coś, co nie pasowało do tej z pozoru sielskiej, anielskiej scenerii spokojnego, wiekowego lasu o zachodzie słońca. Natychmiastowo zastygł w miejscu i napiął wszystkie mięśnie gotowy na praktycznie każdą możliwą sytuację. W głowie Nettesha rozpoczął się szybki i zazwyczaj bezbłędny proces kalkulowania poziomu zagrożenia oraz jego szans na ucieczkę lub wygraną podczas walki, gdy zaszła taka potrzeba. Wszystko wydawało się być w porządku, nigdzie nie dało się wyczuć świeżej pozostałości po materii demona. Ba, nie było nawet starszych śladów, więc teoretycznie powinno być bezpiecznie. Dopiero po chwili w umyśle chłopaka pojawiła się odpowiedź na to, co go tak bardzo niepokoiło - brakowało ptaków. Od momentu wejścia do lasu nie napotkał on ani jednego ptaka, co było już samo w sobie informacją o obecności maszkaronów. 

(Ach tak, doskonale przeszkolony łowca demonów, wojownik, bohater, zwał jak zwał, nie zwraca uwagi na tak poważny szczegół. Chłop bez dwu zdań nie należał do najbystrzejszych. Ale jednak był szybki i bezbłędny w swoich (matematycznych) kalkulacjach. Nie mogłem też darować sobie użycia zupełnie niepasującego do całości synonimu - "maszkaronów". Brawo Mirek, brawo.)

W Terras sprawy miały się tak: ptaki zamieszkiwały praktycznie każdy jego fragment, od morza na wschodzie, przez lasy, pola, wsie, miasta do gór na zachodzie. Zamieszkiwały one nawet stolicę umilając życie ludzi swoim śpiewem, ale co najważniejsze ostrzegały ludzi o bliskości demonów, kiedy takowy znalazł się w okolicy ptasich siedlisk te natychmiast zaprzestawały śpiewu i skrywały się wysoko w koronach drzew czekając na odejście zagrożenia. Strażnicy również wykorzystywali to do przewidywania ataków bestii dzięki czemu dość szybko ograniczyli straty w ludności cywilnej. 

(Ach tak, zupełnie zbędny fragment o czym, co w zasadzie nikogo nie obchodzi. Poza informacją o wykorzystywaniu ptaków w celach ochrony cywilów przekazał on w zasadzie same oczywistości...? Tak mi się w każdym razie wydaje. Przez długi czas miałem i w zasadzie dalej mam problem z tłumaczeniem ludziom oczywistości, ale tutaj to naprawdę chyba przesadziłem. XDDD)

W mózgu mężczyzny w ułamku sekundy zaroiło się od różnorakich scenariuszy tego co miało za chwilę nastąpić i każdy zakładał atak demona. 

(X D)

Jego oddech praktycznie natychmiastowo przyspieszył, podobnie jak tętno. Jego myśli z minuty na minutę stawały się coraz bardziej dramatyczne. Zdał sobie sprawę z tego, że nie ma przy nim ani Fready, ani Berjona, którzy uratowaliby go w razie ataku demona, z którym on na pewno by sobie nie poradził. 

(Mówiłem, że elyta!!!)

W zasadzie było to zupełnie nie słuszne stwierdzenie, gdyż Nettesh był jednym z najlepszych 'świerzaków' i jego wiedza teoretyczna oraz umiejętności praktyczne w połączeniu z bystrym umysłem sprawiały, że był on w stanie bez większych problemów pokonać demona.

(Tak słońce, faktycznie jesteś bystry, skoro pominąłeś jeden z, według mojego world buildingu, najważniejszych oznak obecności demona. XD Boję się myśleć, jak źli musieli być pozostali świeżacy.)

 Oczywiście to wszystko wyparowało z niego wraz z pierwszymi oznakami paniki, która zabiła już niejednego obiecującego woja. Nettesh za wszelką cenę próbował się uspokoić, ale jak na razie przynosiło to marny skutek. Chłopak zaczął wszędzie dostrzegać oczy przyczajonych bestii oraz ślinę ściekającą z ich długich, pożółkłych kłów. Trzęsącą się ręką wyciągnął długi, wykonany z srebra miecz. Złapał go niepewnie i skierował w stronę miejsca, w którym jego zdaniem znajdował się demon.

(You go boy! Cieszę się, że przynajmniej pozwoliłem mu stracić zimną krew i nie być badassem. Taka dość miła odmiana, co nie? Swoją drogą wszystkie fragmenty od tej cudownej "kurwy" i wywalenia się na ziemię były jednym akapitem. Lubiłem pisać kloce. XDD)

Mała, szara kulka futra śmignęła pomiędzy gałęziami drzew. Zatrzymała się dopiero zauważając czarnowłosego, wysokiego mężczyznę bezsensownie wymachującego mieczem. Z pyszczka stworzenia wydobyło się ciche chrapnięcie, które prawdopodobnie miało być śmiechem. Salvius, bo tak zwał się stworek, który obserwował z ukrycia dziwactwa spanikowanego Nettesha, w sześćdziesięciu procentach był Askeriańskim demonem, a w pozostałych czterdziestu mieszanką Sreriasów i Borlonów. 

(Aaa, czy ja naprawdę musiałem wyskoczyć z jakimiś procentami demonicznej krwi??? Nie mogłem sobie tego darować? Idę o zakład, że nawet wtedy nie miałem pojęcia, co tak właściwie ma to oznaczać i po prostu chciałem wrzucić więcej fajnie brzmiących nazw. Borlony swoją drogą kojarzą mi się teraz tylko i wyłącznie ze spaghetti.) 

Niezwykle zainteresował się on działaniami człowieka i ostrożnie zszedł na ziemię. Na jego nieszczęście mężczyzna wyczuł jego obecność za sobą i obrócił się kierując w stronę Salviusa śmiercionośne ostrze miecza. Demon z piskiem odskoczył w tył przewracając się na plecy, co śmieszniejsze reakcja Nettesha była wręcz identyczna.

(Taki cudowny potężny wojownik, najlepszy z klasy, a przestraszył się jakiejś przerośniętej wiewiórki. Ale pamiętajcie, to było śmieszne! Nettesh i Salvius jednocześnie się siebie przestraszyli!) 

Dwa stworzenia rządzące tym światem mierzyły się wzrokiem. Człowiek i demon. Nettesh i Salvius. Żadne z nich nie miało odwagi przełamać przysłowiowych pierwszych lodów i wykonać kroku w stronę socjalizacji obydwu ras. 

(Kocham to dramatyczne zestawienie. XD Dwa stworzenia rządzące kuchennym światem mierzyły się wzrokiem pieczywo i nabiał. Bułka i masło. Wydawało mi się wtedy, że to był taki świetny zabieg.)

Mężczyzna siedział jedynie z oczyma wytrzeszczonymi przez strach i szeroko otwartymi ustami. W jego głowie ponownie rozpoczęła się analiza. 'To Desmuriańczyk...? Nie...nie... to inny... może... może to ten.. no... demon z lesmurii...? Też nie... Cholera jasna to bierze...'. 

(Na... co... komu... cudzysłowy... gdy... ma... się... apostrofy...)

Na szczęście, a może nieszczęście homo sapiens Salvius odziedziczył po sreriarskich przodkach umiejętność wglądania w umysł innch stworzeń. Bez paktu było to jedynie chwilowe, ale mimo wszystko lepsze to niż nic.

(HOMO SAPIENS. XDDD ZAWYŁEM.) 

-Jestem Salvius i jestem Askeriańczykiem.-Żachnął się demon przybierając wielce urażoną minę. W jego mniemaniu było to wręcz niewybaczalne, aby pomylić tak odrębne od niego gatunki.

(O nie, on jest telepatą. Pamiętajcie, możecie się bać w obliczu potencjalnej śmierci, ale jak ktoś pozwoli sobie na pomylenie waszej demonicznej rasy... Wtedy to lepiej niech ucieka.) 

-Jak....?

(Czterokropek, mój ukochany.) 

-Ty myślisz, że to tak trudno jest wniknąć w twoje myśli? No błagam... Nie jestem jakimś podrzędnym gównem, z którym wypada wam walczyć.-Zwierzak wstał z ziemi i dumnie wypiął pierś. Łatwo dało się z tego wywnioskować iż jest niezwykle dumny ze swojego pochodzenia. Z resztą jak można się temu dziwić. Borlońskie demony były chyba najinteligentniejszymi i swoją drogą najuczciwszymi istotami, które kiedykolwiek stąpały po Terras. No.. może przyćmiewały je jedynie Isaandar, ale o Dzieciach słońca praktycznie nic nie było wiadomo. W sprawie Borlończyków pies pogrzebany był w ich liczebności. Takich czystej krwi była już zaledwie garstka. Trzydzieści, może teraz nawet dwadzieścia.. na tak gigantyczną krainę jak Terras było to zatrważająco mało.

(PROSZĘ PAŃSTWA MAMY TRZECIE MOCNE SŁOWO ROZDZIAŁU. JEST TO "GÓWNO". No i więcej zbędnej, nic nie mówiącej ekspozycji. Miruś, ty naprawdę nie wiedziałeś, co pisałeś, przyznaj się.) 

- M..mhm... - Nawet w najpiękniejszych marach sennych bądź najgorszych koszmarach chłopak nie wyobrażał sobie odbycia konwersacji z demonem i to w szczególności, jego zdaniem, tak bezsensownej. Czuł się mocno oszołomiony pewnością siebie reprezentowaną przez Salviusa.

(To bardziej monolog słońce.) 

-Tak też.-Odchrząknął zwierzak.-Pakt?

(Nie będę ukrywał, chłop szybko przeszedł do konkretów. XD) 

-Eee....-To była jedyna odpowiedź na jaką było stać Nettesha. Nie wiedział co robić. Wszyscy ostrzegali go przed zawieraniem paktów z demonami, ale ten wydawał się mu być innym. Wydawał się być uczciwym i przyjaznym. Chłopak bezwiednie wyciągnął rękę i podał ją Salviusowi, który złapał ją swoją małą, acz posiadającą długie pazury łapą.

(Eee idealnie określa moją reakcję na ten rozdział. Poza tym Nettesh, cholera jasna, znasz tego demona od piętnastu minut i już zdążył przyprawić cię o zawał. Ty naprawdę jesteś albo skrajnie głupi, albo twoi rówieśnicy są skrajnie głupi.)

***

Tak też oto i jedyny rozdział mojego pierwszego podejścia do high fantasy. Czy był tragiczny? Chyba nie. Czy był idiotyczny? Absolutnie tak. Całość rzuciłem niedługo po tym, robiąc sobie przerwę od własnych projektów na rzecz dwu fanfików, nad którymi chyba popastwię się w następnych rozdziałach. Ich jedyną zaletą jest to, że są o wiele dłuższe i mam sporo nieprzepisanego tekstu w starych zeszytach. XD

W ogóle mam piekielnie dużo opowiadań w zeszytach, może kiedyś je przepiszę i uraczę (haha, bo rozumiecie, raczę? haha) nimi Wattpada. Może. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro