Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

Harry obudził się rano wypoczęty. Przez chwilę leżał jeszcze zastanawiając się jaki dzisiaj dzień. Jego wzrok błądził po pokoju i właśnie kiedy patrzył na ozdoby na baldachimie trybiki w jego głowie zaskoczyły. Dziś jest zebranie Wizengamotu. Wstał z łóżka i otworzył garderobę. I teraz dylemat. W jakiej szacie iść. Nie była to rzecz bez znaczenia. W przedstawieniu, w którym będzie grał główną rolę wszystko miało znaczenie.

Wybór szaty. Coś z pozoru banalnego, A jednak. Miał do wyboru pięć różnych opcji. Czarną, srebrno - czarną, ciemno zieloną, granatową i szkarłatną jak krew. Jeśli wybrałby czerwoną podkreśliłby przywiązanie do Gryffindoru i jasnej strony. Na to nie można pozwolić. Tą szatę będzie mógł nosić kiedy jego pozycja jako Lidera Trzeciej Strony zostanie ugruntowana. Następnie miał czarną i czarno-srebrną szatę. Gdyby którąś wybrał mógłby dać do zrozumienia, że jest po Mrocznej Stronie. To też odpada. Zielona wiązałaby się z kolei ze Slytherinem, do którego jeszcze nie należy. Pozostała więc tylko granatowa. Miała na plecach wyszytego srebrnego smoka.

Podjąwszy decyzję Harry ubrał koszulę i spodnie, które miał zamiar ubrać pod szatę i zszedł do jadalni na śniadanie. Jedząc śniadanie zastanawiał się jeszcze czy wziąć ze sobą Hessę. Na tym zebraniu mógł się spodziewać wszystkiego, a dodatkowe zabezpieczenie w postaci Hessy mogłoby się przydać. Wężyca mogła się zmniejszyć i schować pod kołnieżem jego szaty więc nie było obaw, że ktoś ją zobaczy i wyciągnie z tego jakieś wnioski. Stereotypowo węże uznawane były za zwierzęta mrocznych czarodzieji, a on musiał startować z neutralnej pozycji.

Po śniadaniu czarnowłosy wrócił się do pokoju i ubrał się w swoją szatę. Założył jeszcze cienkie białe rękawiczki zasłaniające bandaże na jego rękach i był gotowy. Zawołał Hessę. Wężyca posłusznie zmniejszyła się i schowała się pod jego szatą. Wziął jeszcze jeden głęboki oddech i deportował się do Ministersta Magii.

Pojawił się w atrium. Na jego szczęście nikt nie zwrócił na to uwagi. Co chwila pojawiał się tu jakiś nowy czarodziej zmieżający na spotkanie wizengamotu. Do tego pomagał fakt, że nikt się go tutaj nie spodziewał i Harry wyglądał zupełnie inaczej niż wszyscy by się spodziewali. Drogie szaty, ułożone włosy zasłaniające bliznę i wyższość na twarzy działały cuda.

Skierował się więc na odpowiednie piętro Ministerstwa. Kiedy wszedł do sali wszyscy czarodzieje już tam byli. No prawie. Nie było Dumbledora. Wyglądało na to, że spóźnianie się to jego nawyk. Do Harrego podszedł Korneliusz Knot. Chłopak powitał go skonięciem głowy, a Knot wskazał mu jego miejsce na sali. Było to honorowe miejsce Merlina. Krzesło wyglądało de facto jak tron. Całe było ozdobione srebrnymi i złotymi ornamentami i rzeźbami smoków. Harry przeanalizował otoczenie. Również miejsca miały dziś znaczenie.

W Wizengamocie czarodzieje usadzeni byli według swojej siły politycznej i bogactwa. Najstarsze i najbogatsze rody siedziały obok siebie podczas gdy mniej majętni i ważni siedzieli po drugiej stronie sali. Siedzenie rodu Merlin jako najbardziej prestiżowe znajdowało się w środku części najbogatszych rodów. Było to również centrum tak zwanej Mrocznej Frakcji. Sala była umownie podzielona na Frakcję Mroczną - przeważnie sami najbogatsi czarodzieje, często popierający Voldemorta i Frakcję Jasną - znajdującą się po drugiej stronie sali, należeli do niej przedstawiciele raczej biedniejszych i mniej ważnych rodów. Tam również znajdowało się krzesło Dumbledora. Ród Dumbledore był zubożały i upadły, ale jako że Albus miał sporą polityczną władzę jego krzesło znajdowało się na środku. Po tamtej stronie było również pare pustych miejsc ponieważ niektóre rody oddawały swoje miejsca Dumbledorowi aby zwiększyć jego władzę. Byli to głównie członkowie Zakonu Feniksa. Na przykład Weasleyowie to zrobili. Z kolei pomiędzy tymi dwoma Frakcjami ustytuowała się tak zwana Frakcja Neutralna. Byli to czarodzieje o średnim majątku, najczęściej nie zaangażowani w wojnę. Tak się złożyło, że był tam również fotel Ministra.

Dzisiejszego dnia to właśnie Frakcja Neutralna była celem Harrego. Ci co nie stoją po żadnej stronie byli dla niego najłatwiejszym celem. Najłatwiejsi do zmanipulowania. Również Knota chciał mieć w garści.

Tymczasem ruszył na wskazane mu miejsce rozglądając się przy okazji dyskretnie. Do okoła niego siedzieli chyba sami śmierciożercy. Najbliżej Lucjusz Malfoy, jako że Malfoyowie byli bardzo majętną rodziną. Ale i tak przy potędze Harrego byli niczym. Tak czy inaczej w takim otoczeniu to zebranie będzie bardzo interesujące.

Kiedy usiadł na miejscu nie zajmowanym nigdy przez nikogo w ciągu całej historii Wizengamotu otrzymał pełne niedowierzania spojrzenia. Na pewno ci wszyscy arystokraci głowili się teraz kim jest i czemu zajmuje to miejsce. Rzucił im z pod rzęs lekceważące spojrzenie i rozparł się wygodnie na tronie zarzucając nogę na nogę i unosząc drwiąco końcik ust. To on był tutaj panem sytuacji.

Knot wstał, co dało jasny sygnał do rozpoczęcia zabrania i zamilknięcia.

- Witam wszystkich zebranych - odezwał się - Zanim zaczniemy chciałbym ogłosić, że dołączam do nas nowy członek. Harry James Potter obejmuje miejsca Rodu Potter, Rodu Black, Rodu Evans, Rodu Peverell, Rodu Huffelpuf, Rodu Ravenclaw, Rodu Gryffindor, Rodu Slyterin i Rodu Merlin, którego miejsca nigdy nie zostały zajęte.

To ogłoszenie wywołało falę sensacji, nikt nie spodziewał się, że dziedzic Rodu Merlin kiedykolwiek się pojawi, a co dopiero, że okaże się nim Harry Potter. Przedstawiciele Mrocznej Frakcji rzucali Harremu oceniające spojrzenia. Już na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że Potter się zmienił. Wyglądał inaczej i zachowywał się inaczej. Nie bardzo wiedzieli co mają o tym wszystkim myśleć.

Tymczasem Harry się cieszył chaosem, który wywołał. Do czasu. Kiedy już wszyscy się uspokoili do sali łaskawie wszedł Dumbledore. I to w czym. Miał na sobie obrzydliwe jaskrawe szaty wyszywane w feniksy i znicze. I do tego ruszające się. Bezguście aż raziło po oczach. Kiedy Dumbledore wszedł i zajął nie swoje miejsce, a miejsce na środku przeznaczone dla petentów, Knot ponownie zabrał głos.

- Pierwszą omawianą dziś sprawą jest - zajrzał do leżącego przed nim pergaminu i przełknął ślinę - przyznanie dostępu do majątku Lorda Harrego Pottera na wniosek Albusa Dumbledora

Od razu atmosfera na sali stała się napięta. Wzrok zgromadzonych skierował się na Harrego. On siedział spokojnie, wciąż w tej samej pozycji na swoim tronie. Jedynie zmrużył oczy, ale aura wokół niego się zmieniła. Zwiastowała niebezpieczeństwo.

- Dlaczego skierował Pan taki wniosek Panie Dumbledore? - zapytał Knot - Na jakiej podstawie chcę Pan uzyskać dostęp do majątku Lodra Pottera?

Dumbledore nie zauważył ostrzeżenia w tym pytaniu i niebezpieczeństwa jakie niosła za sobą jego odpowiedź.

- Jestem magicznym opiekunem Pana Pottera - powinienem mieć dostęp do jego aktywów aby nimi odpowiednio zarządzać do czasu aż on stanie się pełnoletni.

Atmosfera w pokoju zagęściła się jeszcze bardziej. Większość tu obecnych wiedziała, że obecność Harrego jasno oznacza, że został on upełnotelniony. Jednak Dumbledore nie miał o tym pojęcia.

- Czy Harry Potter udzielił na to zgody? - spytał Knot lekko drżącym głosem

- Oczywiście - odpowiedział Albus nie wiedząc, że kopie sobie grób

- Kłamca - Harry odezwał się po raz pierwszy. Mimo, że nie podniósł głosu wszyscy doskonale go usłyszeli. Jego ton był cichy i zawodniczo spokojny. Jak wąż wabiący ofiarę.

Dumbledora zamrugał. Dopiero teraz zauważył, że zajęte jest jeszcze dodatkowe miejsce. To które nigdy nie było zajęte. Było po stronie Mrocznej Frakcji, na którą starał się nie patrzeć więc to przeoczył. Teraz jednak zastanawiał się kto taki siedzi na honorowym miejscu samego Merlina i dlaczego mówi, że kłamie.

- Skąd taki zarzut? Kim Ty w ogóle jesteś? - cała jego wypowiedź pozbawiona była ani grama szacunku dla tego dziwnego młodzieńca, który krzyżował mu plany. To był błąd.

Harry wstał z miejsca. Jego twarz była jak z kamienia.

- Najwyraźniej przez to, że się Pan spóźnił Panie Dumbledore to Pan nie usłyszał. Powinienem się w takim razie przedstawić. Nazywam się Harrison James Potter. Lord Rodów Potter, Black, Evans, Peverell, Huffelpuf, Ravenclaw, Gryffindor, Slyterin i Rodu Merlin. I co pozwala panu twierdzić, że ma Pan jakiekolwiek prawo do moich pieniędzy? Mało ich już ukradłeś? Możesz być pewien, że otrzymasz oficjalne pismo od mojego prawnika. - w ciągu całej jego wypowiedzi jego wyraz twarzy się nie zmienił. Pozostał taki sam, chłodny i obojętny przesycony nutą wyższości. Natomiast głęboko w oczach wirowała czysta furia.

Dumbledora zdał sobie sprawę, że ma przechlapane. Właśnie cały Wizengamot usłyszał jak kłamie. Jego sytuacja nie przedstawiała się dobrze. Lordowie szeptali między sobą. Tymi kilkoma zdaniami Harry zasiał ziarno zwątpienia wśród Frakcji Jasności.

Tymczasem znów odezwał się Knot:

- W takim razie tą sprawą zajmiemy się na następnym zebraniu lub w innym oficjalnie wyznaczonym terminie. Przechodzimy więc do następnej sprawy, czyli wniosek o dofinansowanie dla Hogwartu. Również wystosowany przez Albusa Dumbledora. Zgadza się?

- Tak jest - potwierdził Dumbledore

Teraz musiał wyrzucić z głowy buntującego się Harrego i zająć się innymi sprawami. Nie wiedział, że Harry miał inne plany.

- Chciał Pan kwotę wysokości 10 000 galeonów. Zgadza się?

- Tak jest

- W takim razie nie widzę przeciwwskazań...

- Chwileczkę - przerwał Harry, wszyscy znów spojrzeli na niego - A na co planuje Pan przeznaczyć tę kwotę, Panie Dumbledore? - zapytał

- Słusznie Lordzie Potter, dobre pytanie - zreflektorał się Knot - Na co potrzebuje Pan tyle pieniędzy Panie Dumbledore?

Albusa zamurowało. Nie spodziewał się jakichkolwiek pytań. Myślał, że po prostu dostanie pieniądze. Ale wiedział co odpowiedzieć.

- No cóż, na pomoce naukowe i na pensje dla nauczycieli. I na nowych nauczycieli, których mam zamiar zatrudnić w tym roku.

Niby podał całkiem sensowne argumenty, ale Harry nie miał zamiaru odpuścić.

- A ma Pan jakieś referencje tych nauczycieli? Ponieważ od paru lat, rok w rok uczą nas ludzie niekompetentni i nie nadający się do pracy z dziećmi - zaatakował - Poza tym wydaje mi się, że Hogwart otrzymuje już wystarczająco dużo pieniędzy. Chyba, że ma Pan jeszcze jakieś dodatkowe wydatki, o których nas Pan nie poinformował. Na przykład utrzymanie pańskiego słynnego Zakonu Feniksa.

- Lord Potter ma rację, gdzie są jakieś referencje tych nauczycieli? - Knot bardzo szybko podchwycił temat - A kwestią nieodpowiednich nauczycieli również zajmiemy się na następnym zebraniu.

- No cóż, nie mam ich teraz przy sobie, ale... - zaczął się plątać Dumbledore

- Jeśli ich Pan nie ma, to w takim razie pański wniosek zostaje oddalony. - przerwał mu Knot - Tymczasem przejdźmy do ostatniej kwestii do omówienia. Wniosek o wprowadzenie ograniczenia i kontroli handlu na ulicy Śmiertelnego Nokturnu.

Harry od razu wiedział, że musi to zatrzymać. Po pierwsze - to już kompletnie zniszczy Dropsa. I tak mu już dziś zniszczył reputację. Jeszcze tylko trochę takich zagrań, a zniszczy Dumbledora całkowicie na arenie politycznej. Do tego bardzo przyda się proces, którym zagroził. Po drugie - ograniczenie i kontrola handlu na Nokturnie byłaby dla niego solą w oku. Nie mógłby spokojnie kupować ksiąg o czarnej magii. Więc mu to nie pasowało.

Tymczasem Drops i Jasna Frakcja przedstawiali argumenty za tym projektem, a Mroczna Frakcja przeciwko. Neutralni jak i Harry siedzieli i obserwowali rozwój sytuacji. W końcu Harry stwierdził, że ma dość. Wstał i wygłosił bardzo długą przemowę jak ten wniosek łamał prawa konsumenta, obywatelskie i zasadę wolności handlu. I wygrał. Po tylu argumentach Dumbledore nie mógł już nic zrobić.

Kiedy zebranie się skończyło Harry wstał ze swojego miejsca i skierował się w stronę wyjścia. Kiedy już był prawie przy drzwiach zatrzymał go Knot.

- Lordzie Potter! Lordzie Potter, proszę poczekaj chwilę.

- O co chodzi Panie Ministrze? - spytał chłopak

- Nie ma potrzeby mówić mi Panie Ministrze. Po imieniu wystarczy.

- W takim razie Ty Korneliuszu nie musisz mi mówić Lordzie Potter. Panie Potter wystarczy. - w ten sposób Harry zezwolił na zwracanie do siebie mniej oficjalnie ale pokazał swoją wyższość nad Knotem - Tak czy inaczej, o co chodziło? - spytał

- Chciałbym abyś odwiedził mnie tutaj w ministerstwie, za jakiś czas. Chciałbym o czymś z tobą poważnie porozmawiać. Za tydzień na przykład?

- Może być. - zgodził się czarnowłosy - A więc do zobaczenia Korneliuszu

I odszedł. Ale najwyraźniej dzisiaj wszyscy chcieli go zaczepiać bo kiedy już był w atrium dopadł go Dumbledore.

- Harry, mój chłopcze! Proszę zaczekaj.

Harry westchnął w duchu, a na zewnątrz trzymał swoją maskę. Irytujący Dropsiarz.

- Nie jesteśmy na Ty, Panie Dumbledore. I nie jestem niczym chłopcem. - zgasił go przy wszystkich obecnych w atrium czarodziejach i odszedł nie oglądając się za siebie. To na pewno trafiło w dumę Dumbledora.

Harry opuścił budynek zadowolony. Właśnie uczynił pierwszy krok na drodze do przejęcia władzy w Magicznej Brytanii.

***
Uff...
Wreszcie skończyłam ten rozdział. W końcu musiałam. Tyle tych "Kiedy nextów" było, że były tylko dwie opcje.
1. Myślicie, że nie żyję i próbujecie przyzwać mnie z piekła
2. Po cichu szykujcie widły i pochodnie aby mnie zabić lub brutalnie torturować.
Więc w końcu napisałam.
I małe info - zakładam serwer na discordzie dla moich czytelników i niedługo wrzucę na tablicę i do rozdziału linka dla wszystkich. Więc nie przegapcie!
Do zobaczonka moi wyznawcy!

***
2020 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro