1.
Feliks ze znudzeniem siedział, wsłuchując się jednym uchem w kłótnie narodów. Ameryka znowu nawijał o bohaterstwie jedząc jednocześnie hamburgera, Anglia się z nim kłócił, Japonia zgadzał z USA, Szwajcaria wrzeszczał na Japonię, strzelając jednocześnie do Francji flirtującego z Lichtenshtein, Rosja przerażał kraje bałtyckie, Litwa usiłował uspokoić Rosję, kraje nordyckie swoim zwyczajem zbiły się w grupkę. Dzisiaj wyjątkowo nie miał ochoty włączać się do dyskusji. Zapominali o nim zupełnie jak o Kanadzie. Może we dwóch, może z Prusami, założą Kółko Zapomnianych Państw?
Westchnął, nawiązując kontakt wzrokowy z Kanadą i przekazał mu, że wychodzi. Chwycił kurtkę z wieszaka, przeszedł przez hol i wyskoczył na wyjątkowo słoneczne ulice Londynu.
Uznawszy że w domu będzie tak samo, jak nie gorzej (bo jego ludzie umieli się dogadać tylko w kłopotach) ruszył spacerkiem, podziwiając architekturę.
Wycieczka jakoś nie poszła na marne, bo udało mu się kupić lakier do paznokci w ładnym odcieniu czerwonego.
Zagłębiony w myślach, nie zauważył, jak przeszedł do dzielnicy mieszkalnej. Dopiero gdy prawie przywalił w słup od drogowskazu to się opamiętał.
Z niesmakiem zmarszczył nos na widok identycznych domków jednorodzinnych. Nie rozumiał, jak tak można żyć, nie myląc wszystkiego. U niego zawsze czymś starano się wyróżnić, choćby kolorem ścian czy ozdobami w oknach. Zerknął na drogowskaz. Widniał na nim napis "Privet Drive".
"Bardzo oryginalna nazwa, nie powiem" - przemknęło mu przez myśl, gdy usłyszał cichy płacz.
Ostrożnie zakradł się pod numer cztery.
Znalazł tam chłopca, nie starszego niż 6 lat, z plątaniną czarnych włosów na głowie i przenikliwymi, zielonymi oczami ukrytymi za parą okrągłych okularów, poklejonych przezroczystą taśmą. Ubrany był w za duże na niego o co najmniej sześć numerów ubranie.
Na ten widok Feliksowi serce się ścisnęło. Podczas swojego życia widział wiele nadużywanych dzieci, i mógł z całą pewnością stwierdzić, iż to dziecko nie ma kochającej rodziny. Tezę popierał fakt, że chłopiec gołymi rękami pielił już i tak wymuskany do perfekcji ogródek.
Już miał do niego podejść, gdy z domu wytoczył się człowiek mający większe podobieństwo z morsem.
- Chłopcze!!!!
Dzieciak wyraźnie się skulił
- Jeszcze nie skończyłeś?!!! Jest pora obiadowa, a nie ma obiadu!!! Powiedz mi, dlaczego nie ma obiadu?!! Dopóki tu jesteś, dziwaku, masz zarabiać na swoje utrzymanie!! Zrozumiałeś?!!!!
Twarz mężczyzny przybrała kolor purpury, zaś z ust pryskała mu ślina. Fuj...
- Tak wuju Vernonie - pisnął chłopiec.
Feliksowi krew się zagotowała. Kto normalny każe sześciolatkowi gotować i pielić?! I do tego nazywa dziwakiem?!!
Już miał wyskakiwać z kryjówki, gdy z domu wyszła kobieta powiedziałby, że podobna do konia, ale to obraziłoby jego ulubione zwierzę, i... świnia w blond peruce i na dwóch nogach? Nie! Chwila! Przecież to chłopiec!
Prawie mu oczy z orbit wyleciały. Nigdy nie widział tak "puszystej" osoby. Nawet w Ameryce.
- Mamusiu, jestem głodny. Dlaczego dziwadło nie zrobiło obiadu? - spytała świnia w peruce. Kobieta zaraz zaczęła go gładzić po głowie.
- Spokojnie, Dudziaczku. Mamusia zamówi ci w nagrodę wielką pizzę. Co ty na to, Dudlejku? A teraz idź do kuchni! Mamusia musi ukarać tego dziwoląga.
Świna poszedł do domu, podczas gdy dwóch "dorosłych" górowało nad bezbronnym dzieckiem.
- Będzie kara, cudaku. Ale nie tutaj, jeszcze ktoś zauważy. Do domu! - rozkazał mors.
Feliks uznał, że koniec z tym. Wyszedł zza rogu domu i stanął przed nimi, kładąc ręce na biodrach.
- Nie powinniście tak traktować dziecka.
Mors z czerwonego zrobił się fioletowy. Ciekawe.
- Nic ci to tego. To cudo jest pod naszą opieką i zrobimy z nim co chcemy.
Feliks udał, że sprawdza paznokcie, pomalowane dzisiaj na głęboki złoty kolor.
- Generalnie zawsze mogę podać was na policję. Wtedy będziecie mieli totalnie przerąbane.
Chłopiec przysunął się bliżej do niego. Chyba wyczuwał, że jest z nim bezpieczniejszy.
Tymczasem mors, Vernon, miał szybką dyskusję z kobietą. Felek wyłapał coś w stylu "a co jeśli się dowiedzą?", "może jest jednym z tych cudaków?", "powiedzieć im?", i w końcu "co z zapłatą za niego, gdy już go nie będzie?".
Ostatnie przelało czarę. Feliks zobaczył czerwone. Szybkim, wyćwiczonym ruchem wyjął z przestrzeni kieszonkowej szablę i przyłożył ją morsowi do mięsistej szyi.
- Przepiszecie go na mnie. I to nie jest prośba. - wyszeptał śmiertelnie groźnym tonem. W stronę kobiety wyciągnął plik papierów adopcyjnych. Ta szybko podpisała się gdzie trzeba.
- Teraz ty - powiedział do morsa, zanim zdjął broń z jego gardła zostawiając cienką czerwoną linię.
Tez z kwikiem podpisał dokumenty.
- Dziękuję bardzo - schował papiery i szablę do przestrzeni kieszonkowej, po czym podszedł do chłopca. Kucnął przed nim, by go nie przestraszyć.
- Cześć, jestem Feliks. A ty?
- Harry Potter, sir
- Cześć Harry. Chciałbyś ze mną zamieszkać?
Zielone oczy rozszerzyły się za okularami. Dzieciak przysunął się bliżej.
- Naprawdę?
- Naprawdę.
- Pinkie przysięga?
Feliks zachichotał, ale splótł małego palca z palcem Harry'ego. Potem wziął go na ręce. O Matko Częstochowska! Jaki on był lekki! Za lekki jak na zdrowego sześciolatka.
- Dobrze Harry, przygotuj się. Zaraz będziemy na miejscu.
Ten się zaczął dąsaś.
- O co chodzi? - Feliks zerknął na "pasażera"
- Nie lubię tego imienia.
Pewnie kojarzyło mu się z tym miejscem.
- Gdy będziemy w domu, wymyślimy ci nowe, dobrze?
Chłopiec się uśmiechnął promiennie.
Feliks odwzajemnił uśmiech.
Z małym białym błyskiem zniknęli.
##################
Cześć wszystkim, tu Nieuchwytna z nową historią.
Feliks- Jaki jest sens zaczynania nowej histori, skoro masz jeszcze trzy albo cztery inne niedokończone?
Bo mam sto pomysłów na minutę i jak ich nie spiszę to oszaleję?
Tak czy inaczej, cieszcie się moim pomysłem na crossover Harry'ego Pottera i Hetalii
Przybiło mnie, jak mało znajduję historii z Feliksem, więc postanowiłam sama coś napisać.
W późniejszych rozdziałach pojawi się Rodzinka Łukasiewiczów tworzona przeze mnie.
Narka!
Nieuchwytna
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro